Wpis z mikrobloga

Poznałem kiedyś laskę. Węgierkę. Na Łotwie. Na projekcie. Nie jakaś super d--a, z twarzy 7/10, ciało 7+/10, pic rel. Mega sympatyczna, od pierwszej imprezy dobrze się ze sobą czuliśmy, wydawało mi się, że na mnie leci, wtedy jeszcze ją delikatnie ignorowałem, przyjechała na projekt dwa dni później, byłem wtedy już zapoznany z innymi dziewczynami. Szybko jednak jej szczera, serdeczna i przesympatyczna osobowość do mnie przemówiła. Postanowiłem w końcu spróbować swoich szans, na którejś z imprez mocniej do niej podbiłem.

BAM! Ma chłopaka. Spoko, bywa, przeszliśmy na projektowe koleżeństwo, trochę szkoda, ale pff, i tak miała z tego być wakacyjna przygoda. Poza dobrze zapowiadającą się akcją w jeziorze w świetle księżyca (zaraz po wybiegnięciu z piekielnie gorącej sauny), nic się nie stało (wtedy też nie, ale każda inna laska by dała się porwać klimatowi). Po projekcie ona pojechała do Węgier, ja się jeszcze włóczyłem po Litwie, Łotwie i Estonii przez jakiś czas, aż mi się znudziło i wróciłem do domu. Od wtedy dużo gadaliśmy. Na fejsie znaczy. Pisaliśmy właściwie dzień w dzień, trochę p---------a o codziennym życiu, trochę wymiany doświadczeń kulturowych, trochę o filmach, ogólnie relacja koleżeńska bez żadnych podtekstów. Po jakimś czasie zaczęła narzekać, że jej facet jest c-----y, mają kryzys, ogólnie to chyba już koniec.

Wypadł mi wyjazd do Budapesztu. Ugadałem się z nią, że po weekendzie wpadnę do jej domu rodzinnego nad Balatonem i parę dni zostanę. Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Mieszkała z rodzicami w cudownym domku kilkaset metrów od jeziora, ogródek z krzewami z ostrymi papryczkami, drzewkami figowymi z pysznymi owocami, sielanka. Mieliśmy spędzić tam dwa dni, potem ruszyć do jej miasteczka akademickiego, bo miała zajęcia. Włóczyliśmy się nad Balatonem, odwiedziliśmy ruiny średniowiecznego kościółka, pojechaliśmy do świetnej winnicy, piliśmy fröccs (po naszemu szprycer) z jej znajomymi z dzieciństwa. Pomagaliśmy w gotowaniu obiadów, jedliśmy tradycyjne węgierskie dania, jej rodzice przyjęli mnie królewsko. Było bosko, wszystko szło w kierunku jakiejś relacji, ale domek na tyle mały, że za bardzo nie było gdzie się rozwinąć, do tego dalej nie wiedziałem, jak wygląda sytuacja z jej facetem, uznałem, że wszystko wyklarujesię w jej akademiku. Połączenie alkoholu i brak sympatycznych, lecz lekko namolnych rodziców zrobi swoje. Studiuje w Veszprem (czyt. Wesprym), sprawdźcie miasteczko w Google Grafika, klimat rządzi.

No i zbliża się nasz wyjazd. Ona słyszała, że szukam pracy i ogólnie po pewnych perypetiach związanych z napadem dresów w Krakowie jestem spłukany. Mówi mi, że od jakiegoś czasu siedzi w pewnej branży i właśnie otwierają pierwsze oddziały w Polsce. Zaciąga mnie do komputera i pokazuje mi oferty jakichś kosmetyków, że dostaje się prowizje, że jak innych się zwerbuje, to oni pracują na Ciebie. Że ona już w tym z matką półtora roku siedzi, że profity będą po same sufity. I czy nie chcę tego rozkręcić w Polsce. Patrzyłem, słuchałem i niedowierzałem. Rozejrzałem się ostrożnie po pokoju, który wcześniej widziałem już X razy. Płyty ze szkoleniami i prezentacjami, próbki perfum, jakieś foldery, teczki, wszystko z tym j-----m logo. SHIEEET, ona próbuje mnie wkręcić w #mlm! Z miejsca jej atrakcyjność spadła do średniego 4/10, cały jej urok prysł w ułamku sekundy.

Wylądowaliśmy w Veszprem, miasteczko klimatyczne, chodziliśmy po zajebistych skarpach, zamkach itp. Wieczorami epickie imprezy, widać, że ciągnie ją do mnie, ale ja już byłem na nie. Po prostu nie mogłem spojrzeć na nią jak na obiekt zainteresowania po tym, co zobaczyłem, wszystko co czułem, fizycznie i psychicznie, kompletnie minęło. Wypytywała mnie, czy wszystko w porządku, czemu jestem trochę nieobecny, ale co jej miałem odpowiedzieć? Że k---a straciła w moich oczach wszelką wartość, bo ma taką gównopracę i ma sprany przez nią mózg? Powiecie, że mogłem ją wyruchać i s--------ć. Nie mogłem. Naprawdę. Jakby była k---a trędowata. Od wtedy gadałem z nią na fejsie może 5 razy, a jej pomysł wpadnięcia do Krakowa umarł śmiercią naturalną.

Wylicz X.

Taka sobie historyjka z d--y na Wielkanoc, właśnie zobaczyłem zmianę jej profilówki na fejsie, uśmiechnąłem się pod nosem i postanowiłem to opisać.

#truestory #coolstory #mlm Może trochę #tfwnogf
PeeJay - Poznałem kiedyś laskę. Węgierkę. Na Łotwie. Na projekcie. Nie jakaś super d-...

źródło: comment_80XFiUKQaNUbCjCz7QaUKWsoIMxII1nS.jpg

Pobierz
  • 44
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@TTymek: Nie dyskutuje się, bo nie ma sensu... chyba, że lubisz niepotrzebnie strzępić język wtedy możesz toczyć niepotrzebne dysputy o tym czyja racja jest najmojsza.
  • Odpowiedz
@TTymek: Samochód, politykę, technikę można ocenić obiektywnie. Co do sztuki, to już rzecz gustu. Jedni płacą miliony za coś co dla drugich jest bohomazem i gdyby znaleźli to na swoim strychu, to wyrzuciliby na śmietnik.
  • Odpowiedz
@Krs90:

Jeśli to prawda to wybacz, ale jesteś głupi.


jak to zmierzyłeś? jakie kryteria obiektywne zastosowałeś? Zrobił jak chciał - własne zdanie to nie przejaw głupoty. Uleganie innym czy kierowanie się stereotypami bardziej podpada pod głupotę.

Tak sobie myślę. (Poza tym mlm mnie odpycha)
  • Odpowiedz
uwielbiam oceny mirasków dziewczyn :) ale ta zfotoshopowana z "c---a" z tagu #ladnapani to juz 10/10 ewentualnie 9/10.

Drodzy panowie, wygląda to tylko pierwsze spojrzenie; czasami liczy się coś co przykuje uwagę, np oczy, włosy, uśmiech - a potem jest charakter i ta cała reszta "chemii". To robi przewagę czy dana kobieta nam sie podoba czy nie.
  • Odpowiedz
Beka z wszystkich wyżej strollowanych co się łapią na tak starą pastę tylko dlatego bo jest otagowana #truestory i lekko zmieniona, co by w google nie można było wyszukać xDDD @spatsi ciebie zawołam osobno, bo tak.

@PeeJay 9/10 za troll jak dla mnie :). Te Węgry to chyba była pierwotnie Bułgaria co nie?
  • Odpowiedz