Wpis z mikrobloga

@kexus512 na prowincji pracować w budżetówce, to jak złapać pana Boga za nogi. Robota na miejscu, wypłata jak na te tereny nie taka straszna, umowa po pewnym czasie na czas nieokreślony, dość cywilizowane warunki pracy, tyle tylko, że często konkursy są tam rozstrzygane jeszcze przed ich rozpisaniem, bo etat już zarezerwowany dla kogoś znajomego/rodziny z urzędu np. dla Dżesiki, córki Grażynki sekretarki, co właśnie skończyła administrację zaocznie na pobliskiej Wyższej Szkole
  • Odpowiedz