Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich po przerwie na tagu #wojnawkolorze, następcy #iiwojnaswiatowawkolorze

ROZSTRZELAĆ POLAKÓW

Ekipa egzekutorów NKWD w Dowbyszu vel Marchlewsku na Ukrainie. Widoczne na ich nadgarstkach ogromne zegarki ''Kirowskie'' były pożądaną nagrodą państwową, nadawaną za gorliwe wypełnianie roli katów.

''Bardzo dobrze! Wykopujcie dalej i usuwajcie ten polski brud. Wyeliminujcie go w interesie Związku Radzieckiego.''

Józef Stalin.

Wszyscy w sierpniu skupiamy się i wspominamy Powstanie Warszawskie i ofiary pomordowanych przez ''aryjskich nadludzi'' Polaków na Woli, Ochocie i Czerniakowie. Pamiętamy o pomordowanych strzałem w tył głowy w katyńskim lesie. Czcimy - na szczęście! - pamięć ofiar upowskiego ludobójstwa na Wołyniu.

To wszystko jest ważne, to prawda. Ale zapominamy o jeszcze jednej ważnej dacie.

11 sierpnia 1937 roku.

Kiedy 18 marca 1921 roku podpisano Traktat Ryski, ustalono przebieg granicy polsko-sowieckiej. Za wschodnią granicą Rzeczypospolitej pozostało około 1,2 miliona Polaków. Byli przesiedleńcy, potomkowie tych, mieszkających od XVIII wieku, były ofiary zsyłek, emigranci zarobkowi, byli też uciekający z Polski komuniści i socjaliści. Polska nie zadbała o ich repatriację.

W Leningradzie mieszkało ponad 43 tysiące naszych rodaków, sporo także w Moskwie - 17 tysięcy, Kijowie - prawie 13 tysięcy, Odessie - 8,6 tysiąca, Mińsku - 5,6 tysiąca. Ponieważ Związek Sowiecki przygotowywał się do ''poniesienia rewolucji'', rozpoczęto proces tzw. korenizacji. Polegał on na uwzględnieniu narodowych kultur w procesie sowietyzacji. W efekcie eksperymentu powstały dwa polskie obwody autonomiczne (Polrajony) w ZSRR - Dzierżyńszczyzna na Białorusi (1925 r.) i Marchlewszczyzna na Ukrainie (1932 r.). Miały one stanowić kuźnię kadr dla planowanej nowej, sowieckiej Polski, forpocztę w agresji na II RP.

Ale eksperyment się nie powiódł, mimo lat zaciekłej indoktrynacji i propagandy, w czym pomagał m.in. (omawiany do dziś w szkołach) sowiecki kolaborant, Bruno Jasieński. Mimo zażartego zwalczania wiary katolickiej i zohydzania ''faszystowskiej'' i ''pańskiej'' Polski. Stalin uważał ich za ''politycznie niepewnych'', za, używając innego porównania, ''piątą kolumnę''. Polacy nie wyrzekli się swojego pochodzenia, stawili opór kolektywizacji i ''rozkułaczaniu'', a co najgorsze (dla Sowietów) - ciągle trwali przy wierze w Boga. Nie udało się z nich zrobić sowieckich niewolników. Uosabiali wszystko to, czego bolszewizm nienawidził.

Samym swoim istnieniem przypominali o wąsatym Komendancie, który zatrzymał w 1920 roku łobuzów spod czerwonej szmaty pod Warszawą. Byli dumni ze swojego pochodzenia i czekali, że jeszcze ich ukochana Polska do nich powróci. Byli nieuleczalni ze swojej miłości do Rzeczypospolitej.

Oba obwody rozwiązano w połowie lat 30., a kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców deportowano do Kazachstanu. Co więcej, Polska i Niemcy w 1934 roku podpisały pakt o nieagresji, co spowodowało obawę Stalina przed polsko-niemieckim sojuszem przeciw ZSRR.

Należało ich więc zniszczyć. Unicestwić. Eksterminować. Wymazać niby gumką.

11 sierpnia 1937 roku Nikołaj Jeżow, szef NKWD (zwany ''krwawym karłem'' przez swój niski wzrost i wyjątkowo psychopatyczne upodobania - słynął m.in. z wydłubywania z czaszek ofiar pocisków i trzymania ich, odpowiednio podpisanych, w swoim biurku), podpisał rozkaz nr 00485, zwanym dziś ''rozkazem polskim''. Aresztowaniom mieli podlegać domniemani członkowie Polskiej Organizacji Wojskowej (nieistniejącej od lat), pozostający jeszcze w ZSRR polscy jeńcy wojenni z 1920 roku, zbiegowie z Polski, byli członkowie PPS i innych partii antysowieckich, działacze obwodów ''podejrzani o nacjonalizm''. 15 sierpnia wydano rozkaz nr 00486 o rozciągnięciu represji na członków rodzin podejrzanych.

W praktyce sprowadzało się to do polowania na wszystkich mieszkających w ZSRR Polaków, stanowiących wówczas 0,4 % mieszkańców ZSRR.

To tak słowem, jakby ktoś twierdził, że ''komunizm nie planował biologicznej eksterminacji narodów''.

Skala tej zbrodni była tak niewyobrażalna nawet jak na nienormalne standardy bolszewickiego imperium, że przeprowadzający ją funkcjonariusze NKWD wątpili, czy to nie jest jakiś wybieg, sprawdzian lojalności. Uspokoiło ich potwierdzenie, że rozkaz ten jest decyzją samego Stalina.

Jak Sowiety długie i szerokie, rozpętało się piekło - od Mińska po Władywostok. Rozpoczęła się operacja polska, chociaż powinna się nazywać - Operacją Antypolską.

Operacją, będącą ludobójstwem. Mordowaniem ludzi wyłącznie z powodu odmiennego pochodzenia etnicznego. Tak samo straszną i odrażającą jak nazistowskie mordy na Żydach.

Operację zaczęto od ''najbardziej niebezpiecznych'' - Polaków pełniących funkcje wojskowe, porządkowe i administracyjne. Wyroki nie ominęły nawet polskojęzycznych komunistów - zdrajców, którzy służyli idei zniszczenia państwa polskiego. Tak skończył m.in. wspomniany Jasieński, rozstrzelany w 1938 r. Jego los podzielił komunista muzykolog Bolesław Przybyszewski, a nawet wieloletni kolaborant sowiecki, który dopiero co walczył w Hiszpanii ''o wolność'', Kazimierz Cichowski. Aresztowano także dziennikarzy polskojęzycznych gazet, wydawanych w ZSRR, chociaż ci przez lata uprawiali sowiecką propagandę.

Wśród zamordowanych był m.in. Stanisław Kosior - ideowy bolszewik i zbrodniarz, odpowiedzialny m.in. za kolektywizację i ''rozkułaczanie'' na Ukrainie w okresie Hołodomoru. Uważał, że kułakom należy odebrać wszystko i pozostawić ich bez środków do życia, a do kołchozów ''nie dopuszczać ich na odległość nawet strzału armatniego''. Po aresztowaniu jako ''polski szpieg'' nie przyznawał się do winy, nawet mimo tortur. Wówczas funkcjonariusze NKWD przyprowadzili do celi jego 16-letnią córkę Tamarę i ją zbiorowo zgwałcili. Na oczach ojca. Po tym Kosior przyznał się do wszystkiego. Po złożeniu zeznań złamanego bolszewika doprowadzono do gabinetu Stalina. Tam spotkał się z przewodniczącym Wszechukraińskiego Komitetu Wykonawczego USRR, Hryhorijem Petrowskim. Petrowski nie wierzył w winę Kosiora. Wówczas Stalin kazał Kosiorowi mówić. Ten odpowiedział: ''Co mam powiedzieć? Wiecie, że jestem polskim szpiegiem''. Wówczas sowiecki dyktator odwrócił się do Petrowskiego i powiedział: ''Widzicie Petrowski? Nie wierzyliście, że Kosior jest polskim szpiegiem? Czy teraz widzicie, że to wróg ludu?''. Kosiora rozstrzelano w 1939 r.

Wraz z Kosiorem aresztowano trzech jego braci: Michała, Kazimierza i Władysława - i wszystkich skazano na śmierć. Uściślając - dwóch, bo trzeci z braci zmarł w 1936 r. Jego ciało wykopano z grobu i oddano doń strzał, wykonując wolę Stalina. Zamordowana została także żona Kosiora, Jelizawieta, zaś córka Tamara, oszalała po brutalnym gwałcie, skoczyła pod pociąg.

* * *

Aresztowano też 1099 oficerów Armii Czerwonej polskiego pochodzenia. W sumie 26,6 % całości usuniętych kadr RKKA. Wśród aresztowanych był m.in. niby-Polak, późniejszy marszałek Polski, Konstanty Rokossowski. Wybito mu podczas przesłuchania 9 zębów, połamano trzy żebra, wybito oko i okładano młotkiem. Wielokrotnie symulowano jego rozstrzelanie. Jednak ideowy bolszewik nie przyznał się ani razu w śledztwie, co później zapamiętał mu Stalin

Już w czasie wojny na pewnym raucie w daczy w Kuncewie wąsaty satrapa zbliżył się do Rokossowskiego:

– Konstantynie Konstantynowiczu – zapytał – tam bili?
– Bili, towarzyszu Stalin – odparł marszałek.

Dyktator wówczas wyszedł do ogrodu. Po chwili wrócił z bukietem pięknych róż. Osobiście zerwał je z ogrodu, bez nożyc. Całe dłonie miał we krwi. Wręczając je Rokossowskiemu Stalin wyszeptał tylko: ''Przepraszam''.

Gorąco za kołnierzem w pewnym momencie miał sam słynny marszałek ''o wielkich wąsach, lecz małym rozumie'', były dowódca Konarmii, Siemion Budionny. Jego żoną była Olga Stefanowna Michajłowa, z pochodzenia Polka. Piękna śpiewaczka Teatru Balszoj, którą wąsaty marszałek - choć o szczerze bolszewickiej duszy, acz dobrym sercu - szarmancko całował publicznie w dłonie. Jeżow aresztował Olgę, gdy Budionny był na manewrach pod Kijowem. Po jej aresztowaniu prostoduszny kawalerzysta próbował u Stalina wyjednać jej zwolnienie. Sowiecki dyktator zimno mu odparował: ''Nie zauważyłeś wroga obok siebie. Dlaczego ci jej żal?''. Budionny przeraził się, że podzieli jej los i rozwiódł się z Olgą. Jego była żona została skazana na osiem lat, spędziła ich w łagrze dziewiętnaście. Gdy w 1956 roku Budionny wreszcie zdołał wyprosić w KGB jej zwolnienie, było za późno. Olga postradała zmysły, była wychudzona i chorowita. W łagrze została wielokrotnie zgwałcona. Z Budionnym po uwolnieniu widziała się tylko kilka razy.

Mniej szczęścia miał marszałek Aleksander Jegorow, którego zamordowano w 1939 r. Jednym z zarzutów było oskarżenie, że jego żona, Polka z pochodzenia, Galina Cieszkowska, była polskim szpiegiem. Cieszkowska znana była z niesłychanej urody, pikantnych romansów oraz odwiedzin z szampanem i serdecznymi rozmowami w polskiej ambasadzie w Moskwie. Przyjaźniła się też z Olgą Michajłową. Jegorowa nie ocalił nawet błyskawiczny rozwód z Galiną i oskarżenie jej o szpiegostwo. Oboje zostali rozstrzelani.

Oficerowie polskiego pochodzenia starali się uniknąć represji i w ankietach personalnych wskazywali jako swoją narodowość litewską, żydowską, białoruską, lub ukraińską. Najczęściej na darmo. Sama końcówka nazwiska ''-skij'', lub ''-icz'' zdradzała ''wroga ludu''. Zanim oficerowie trafiali do cel, odzierano ich z godności. Zrywano dystynkcje, odznaczenia, lżono, wyśmiewano. Dla oficerów, cieszących się estymą, których rozkazy wykonywały jeszcze chwilę wcześniej tysiące żołnierzy, którzy mieli całe rzędy odznaczeń zdobytych w wojnie domowej - była to okropna zniewaga, że jakieś chłystki z NKWD im to odbierają. Potem następowały brutalne przesłuchania, podczas których wymuszano zeznania. Po ciężkim śledztwie, którego horror można sobie wyobrazić, następował proces. Te miały z góry ustalone wyroki, od których nie było żadnego odwołania. Los taki spotykał nawet ideowych bolszewików, jak flagman Romuald Muklewicz, wrogo nastawiony do Polski. Zmaltretowany Muklewicz przyznał się do wszystkich zarzutów i otrzymał strzał w potylicę w lutym 1938 r. Z kolei Władysława Korczyca uratowało udawanie obłąkanego. W śledztwie podawał nazwiska swoich wspólników z POW... zaczerpnięte z ''Trylogii'' Sienkiewicza. Śledczy wychwycili ten fortel i uznali Korczyca za szaleńca, osadzając go w psychuszce. To ocaliło mu życie.

Ci, którzy przeżyli, zrobili później rewolucyjne kariery w ''ludowym'' Wojsku Polskim i ochoczo włączyli się w sowietyzację Polski po II WŚ. Panicznie bojący się ponownego aresztowania wykonywali wszelkie rozkazy.

Na czele z Rokossowskim, zakochanym w Stalinie do końca swoich dni czerwonym bandytą, który prześladował polskich oficerów. Na rękach tego sowieckiego zbira znajduje się krew m.in. bohaterskiego obrońcy Helu, komandora Zbigniewa Przybszewskiego, skazanego w 1952 r. na śmierć.

Z ocalałych jedynie Władysław Korczyc i Władimir Radziwanowicz zachowali resztki polskiego sumienia. Obaj jeszcze po II wojnie złorzeczyli na bolszewików i faworyzowali ''reakcyjnych'' oficerów ludowym WP.

* * *

Ale najstraszliwsze jest to, że ludobójstwo to objęło nie ideowych bolszewików, a głównie zwykłych ludzi.

Następnymi celami byli intelektualiści - nauczyciele, czy aktorzy teatralni. I, co oczywiste, duchowni, główni wrogowie bolszewizmu. Z 470 polskich księży, pełniących posługę w ZSRR, eksterminację przeżyło zaledwie dziesięciu.

Do aresztowania wystarczyło posiadanie różańca, kilka polskich książek w domu (w tym szczególnie znienawidzonego Sienkiewicza), narzekanie, że w kołchozie zdechł nagle koń. Ludzie spali w ubraniach - w każdej chwili mogła pojawić się ekspedycja NKWD, zapakować ''wrogów ludu'' do osławionych ''cziornych woronów'' i wywieźć do miejscowych zarządów NKWD. Tam aresztowanych okrutnie torturowano i męczono, by wydrzeć z nich zeznania o ''polskim spisku''. Polaków dzielono na dwie grupy - tych do natychmiastowego zamordowania, i tych, których skazywano na 5-10 lat łagrów. O życiu i śmierci decydowały ''dwójki'', komisje złożone z szefa miejscowego NKWD i prokuratora (w teorii miały to być ''trójki'', ale nierzadko często brakowało przewodniczącego partii; często całą ''komisję'' stanowił funkcjonariusz NKWD). Od wyroku nie było żadnego odwołania. Skazanych mordowano na miejscu strzałem w tył głowy, wrzucano do dołów w lesie, nie trudząc się ukrywaniem grobów.

Ciała ograbiano z kosztowności, dobytku, ubrań, obuwia (szczególnie katom z NKWD podobały się skórzane kurtki i buty z cholewami) nawet ze złotych zębów. Te wyrywano kombinerkami z kawałkami kości. Potem, niczym w upiornych second-handach, funkcjonariusze NKWD wyprzedawali zrabowaną odzież.

Po trzech tygodniach Jeżow meldował, że ''odkrył'' 23 tysiące ''polskich szpiegów''. Zadowolony Stalin kazał mu zwiększyć wysiłki i ''kopać ten polski brud''. Polaków masowo zwalniano z pracy i wyrzucano z armii. Zamykano polskie biblioteki, teatry, redakcje, wydawnictwa, nawet ostatnie istniejące kościoły. Rozwiązano polską sekcję Kominternu.

* * *

To, co działo się wtedy w ZSRR, można nazwać tylko sadystyczną orgią mordu.

Sowieccy oprawcy wykonywali okrutną ''normę'', zdemaskować określoną liczbę ''szpiegów'' miesięcznie. Chociaż wiedzieli, że to nieprawda, żaden nie śmiał zaprotestować. Łowili ''winnych'' w książkach telefonicznych, szukając polskobrzmiących nazwisk.

Potwornymi torturami próbowali wymusić przyznanie się do winy. Ofiarom wybijano zęby, wyrywano paznokcie, łamano palce w drzwiach cel, oblewano wrzątkiem, wykłuwano oczy. Gaszono p-------y na dłoniach i piersiach. Odbijano nerki gumowymi pałkami, miażdżono j---a i dłonie szufladami. Zdarzało się nawet rażenie prądem do nieprzytomności z użyciem niezaizolowanych kabli. Okładano do śmierci żelaznymi łomami, lub pałkami. Odmawiano snu, polewano zimną wodą, kazano stać całymi dobami. Okrutnie zmaltretowani ludzie podawali jakiekolwiek nazwiska - członków rodziny, kolegów z pracy, znajomych, sąsiadów. W wielu wypadkach najpierw mordowano, a dopiero potem podpisywano wyroki. Zdarzało się, że mylono nazwiska i mordowano kompletnie przypadkowe osoby.

Eksterminowano też podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Polski Rosjan, Ukraińców, Żydów, Niemców.

Tempo ludobójstwa było zawrotne. Jeżow sam rozkazywał: „Trzeba bić Polaków po mordzie ile wlezie. Kontynuujcie w tym duchu, wyciągajcie zeznania i na nic nie zwracajcie uwagi”. Do Moskwy wysyłano początkowo ''albumy'' z raportami i zdjęciami, ale zanim te dotarły na miejsce, powstawały już nowe. Leningradzka ''trójka'' wysyłała do Moskwy ''albumy'', w każdym po 5 tys. nazwisk skazanych (z czego 4,5 tys. na rozstrzelanie). W czasie całej operacji uniewinniono tylko 40 osób.

O wyrokach śmierci nie informowano rodzin. Majątek aresztowanych podlegał konfiskacie i przechodził na własność państwa. Sowieci nie przepuścili nawet kobietom i dzieciom - te ostatnie zsyłano do kolonii karnych, kobiety - do łagrów na 5-8 lat za ''działalność mężów''. Dzieci jednak w praktyce pozostawiano same sobie. Błąkały się po ulicach bez opieki, żyjąc w stodołach i dworcach kolejowych, aż nie zmarły z wycieńczenia. Sowieckie władze wyrzucały z domów także starszych rodziców aresztowanych, którzy najczęściej niedługo potem umierali na ulicach po kilku tygodniach. Kobiety zaś, trafiając do łagrów, stawały się seksualnymi niewolnicami okrutnych ''urków'' - więźniów kryminalnych, którzy gwałcili je zbiorowo. Wywożono je n Kołymę na statkach śmierci NKWD. Tysiące z nich nie przetrwało tej drogi. Wszystkich tych ofiar tych nie ujęto oficjalnych statystykach.
„Każdy z oprawców był przesiąknięty zapachem krwi ludzkiej tak, że nawet pies uciekał i dopiero z pewnej odległości zaczynał nerwowo szczekać na oprawcę”, pisał świadek tragedii, Mieczysław Łoziński.

Znany jest przypadek wyjątkowo okrutnego oprawcy, oficera NKWD z Kujbyszewa Iwanowa. „Przeprowadzał on konkursy zabijania jednym kopnięciem. Sam natomiast chodząc w białym kitlu, przy pomocy specjalnego narzędzia, rozrywał ludziom gardła, dzięki czemu zyskał wśród swoich kompanów przydomek »Lekarz«. Iwanow domagał się współczucia z uwagi na stracone zdrowie w związku z intensywnym wykonywaniem wyroków śmierci”, pisze Tomasz Sommer.

Łubianka była wręcz zasypana listami, a w więzieniach nie było miejsc. Chociaż operację miano zakończyć do listopada 1937 roku, było to niemożliwe. Przeciągnęła się ona do 17 listopada 1938 roku i wstrzymał ją sam Stalin, w obawie, że przedłużające się ludobójstwo zdestabilizuje państwo przed wybuchem spodziewanej wojny.

Kolejnym krokiem było wymordowanie samych oprawców, którzy podzielili los swoich ofiar. Po wybiciu zębów i połamaniu palców przyznawali się do swojej ''antysowieckiej działalności''. Niejako zwieńczeniem tego było aresztowanie i rozstrzelanie samego Jeżowa w 1940 r.

* * *

''W 1938 r. być Polakiem w ZSRR to było to samo, co być Żydem w III Rzeszy'' wspominała Helena Trybel, ocalała z rzezi. Jej syn, Jurij Jechanurow, był premierem Ukrainy.

Bilans był straszny. Oba ''Polrajony'' zostały dosłownie starte z powierzchni ziemi, zmieniając nazwy miejscowości i usuwając wszystkie ślady tych obwodów. Oficjalnie aresztowano co najmniej 143 tys osób. Z tego zamordowano 111 091 osób, a 28 744 wysłano do łagrów. Daje to 80 % zamordowanych. Szacunki są jednak znacznie większe i oblicza się liczbę ofiar na 200 tysięcy zamordowanych i 100 tysięcy w łagrach. Ci w łagrach też szybko kończyli żywot i większość nie doczekała nawet wybuchu II WŚ. W 1938 roku Polak miał 31-krotnie większą szansę na bycie rozstrzelanym, niż przedstawiciel jakiejkolwiek innej grupy etnicznej w ZSRR. Polacy stanowili największą z grup prześladowanych w ZSRR i ponieśli największe procentowo straty. Jedyną ich ''winą'' było pochodzenie.

W sumie liczba ofiar ludobójczych operacji w ZSRR w latach 30., skierowanych przeciwko mniejszościom etnicznym, wynosi co najmniej 700 000. ''Operacja Polska'' była tylko jedną z wielu tego typu operacji. Prześladowano także masowo Niemców (co najmniej 56 tys. ofiar), Koreańczyków (172 tysiące deportowanych, co najmniej 40 tys. ofiar), Chińczyków. Ingrian, Finów, Greków i Włochów krymskich, Żydów perskich, Bałtów, narody kaukaskie. Nie przepuszczono nawet takim mikromniejszościom, jak Norwegowie kolscy - z 200 ludzi zamordowano 54 osoby.

Związek Radziecki eksterminował ludzi z powodu pochodzenia etnicznego w nie mniejszym stopniu, niż hitlerowskie Niemcy.

* * *

Dzisiaj w byłym Marchlewsku - nazwanym Dowbyszem - mieszka 5 tysięcy ludzi. Połowa z nich to Polacy. Jednak mało kto mówi po polsku. Tylko wiekowe staruszki potrafią jeszcze wymówić polskie imiona, choć mówią po ukraińsku. Od 1936 roku musiały się przestawić. Co najmniej 150 osób posiada Kartę Polaka. Jednak wielu z nich nie robi z niej żadnego użytku. Jest to dla nich swoista rehabilitacja, nagroda za dekady ciemiężenia. Zawieszają ją na ścianach jako honorowy dokument. W zamian za sutą dotację otwarto w miasteczku szkołę, w której uczy się polskiego. To jedyny ślad polskości, wraz z cokołem po nieistniejącym już pomniku Lenina. Cokołem z inskrypcją napisaną łacińskim alfabetem, jedyną na Ukrainie.

Tym bardziej należy przypominać o sowieckim ludobójstwie i o zapomnianych jego ofiarach. O ile nie jest mi w żaden sposób żal ideowych bolszewików, którzy latami wspierali komunizm, o tyle los zwykłych Polaków, uznanych za niegodnych życia tylko z powodu odmiennego pochodzenia etnicznego, łamie mi serce.

Zamordowanych przez czerwonych, totalitarnych ludobójców.

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #historia #ciekawostkihistoryczne #ciekawostki #polska #rosja #ruskimir #operacjapolska #wojna
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich po przerwie na tagu #wojnawkolorze, następcy #...

źródło: 367384267_704873298320221_2335059277676803409_n

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@IIWSwKolorze1939-45: Skąd te informacje o Budionnym, Jeżowie i relacja Łozińskiego? Podasz jakieś tytuły i autorów, albo chociaż odnośniki?
To o Budionnym i Jeżowie brzmi jak anegdoty, nie wiem na ile wiarygodne.

Marchlewszczyzna i dzierżyńszczyzna nie były obwodami, tylko rejonami. Rejon to w ZSRR mniejsza jednostka administracyjna - odpowiednik ujezdu, czyli powiatu. A obwód to odpowiednik guberni, czyli mniej więcej województwa.
Wspomniany Bruno Jasieński przyjechał do ZSRR w 1930 na specjalne zaproszenie sowieckich władz,
Trojden - @IIWSwKolorze1939-45: Skąd te informacje o Budionnym, Jeżowie i relacja Łoz...

źródło: rozstrzelacpolakowpapaj

Pobierz
  • Odpowiedz