Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiatowawkolorze.

ŚMIERĆ NA GRANICY POLSKI

Dochodziła czwarta nad ranem 11 marca 1938 roku, gdy dwaj szeregowcy Korpusu Ochrony Pogranicza - Stanisław Serafin i Stanisław Wolanin - ze strażnicy KOP ''Wierszeradówka'' szykowali się do służby patrolowej. Ich celem był odcinek ''granicy'' polsko-litewskiej, przechodzący przez Puszczę Grodzieńską.

Kiepski był to odcinek. Puszcza była gęsta, pokryta licznymi wąwozami i rozpadlinami. Całkowicie dzika ściana lasu, która przez wieki chroniła Litwę przed zakusami Zakonu Krzyżackiego, była rajem dla wszelkiej maści przemytników, szpiegów i dywersantów z litewskiej strony. Stale dochodziło tam do strzelanin i pościgów. Obaj żołnierze jednak nie narzekali i w milczeniu ruszyli w chłodny świt z karabinami na ramieniu.

Około godziny piątej, gdy patrol docierał do punktu granicznego nr 4, Wolanin dostrzegł jakiś cień. Huknął na cały głos: ''Stój, kto idzie!'', po czym zobaczył, że cień rozdzielił się na dwa i pognały w przeciwnych kierunkach. Jeden na polską, drugi na litewską stronę ''granicy'' w ich poszukiwaniu. Wolanin pobiegł więc za tym, który uciekł na polską stronę, zaś Serafin - na litewską. Wolanin przemierzał zarośla, gdy po kilku chwilach usłyszał strzał, zaraz po nim drugi. Pobiegł więc w ich kierunku. Gdy wbiegł na pas drogi granicznej, zobaczył leżącego, krwawiącego Serafina. Próbował pomóc koledze, jednak litewscy pogranicznicy, którzy nagle się pojawili, przeciągnęli Polaka jeszcze dalej w głąb i próbowali ostrzelać Wolanina.

Serafina zabrano do nieodległych Trośnik, gdzie pomocy udzielił mu felczer. Na wydanie polskiego żołnierza, albo wejście polskiego lekarza Litwini odmówili przybyłemu dowódcy kopisty, plutonowemu Józefowi Nowakowskiemu. Ciężko ranny żołnierz zmarł o 8:40. W międzyczasie jednak KOP na innym odcinku pojmał litewskiego dywersanta, który przyznał się do przekraczania granicy. Prawdopodobnie Serafin i Wolanin przeszkodzili w kolejnej litewskiej akcji dywersyjnej.

Tak miała zakończyć się blisko dwudziestoletnia ''zimna wojna'' polsko-litewska.

* * *

W ostatnim wpisie o Korpusie Ochrony Pogranicza pisałem Wam o tym, jak wyglądała sytuacja na granicy polsko-sowieckiej, szczególnie na Polesiu i Nowogródczyźnie. Czyli o atakach sowieckich band dywersyjnych, napadach na miasteczka i pociągi, przemycie i wszelkiej maści przestępcach, którzy mieli swoje eldorado na tym terenie. Żyli jak królowie, kochały ich ładne dziewczyny, a za wszystko płacili złotem, srebrem i dolarami, mając za kochankę Wielką Niedźwiedzicę. Sięgali po rewolwer równie często jak po szklanki z wódką, kładąc trupem każdego, kto im stanął na drodze.

Jednak nie tylko na granicy z Sowietami grasowali pobratymcy Sergiusza Piaseckiego.

Historia ta zaczyna się dwadzieścia lat wcześniej, gdy jesienią 1918 roku na Wileńszczyźnie powstała Samoobrona Krajowa Litwy i Białorusi, która 1 stycznia 1919 r. zajęła Wilno. Utrzymała je pięć dni, gdy miasto zajęli bolszewicy i ogłosili stolicą Socjalistycznej Republiki Litwy i Białorusi. To właśnie tu zaczęła się wojna polsko-bolszewicka, a nie od wyprawy kijowskiej, jak niektórzy sądzą. Warto dodać, że Samoobrona była formalnie częścią Wojska Polskiego. Jednak odsiecz do grodu nad Niemnem blokowała wycofująca się ze wschodu niemiecka armia Ober-Ost.

Bolszewicy nie nacieszyli się długo Wilnem, bowiem już w kwietniu 1919 roku przepędziły ich doborowe oddziały kawalerzystów płk Belimy-Prażmowskiego i 2. Dywizji Piechoty Legionów gen. Edwarda Rydza-Śmigłego. Operacja wileńska trwała tylko trzy dni i była istnym Blitzkriegiem. Udała się dzięki porozumieniu z Niemcami, którzy przepuścili Polaków. Warto dodać, że to właśnie ta operacja zablokowała dalsze postępy bolszewików na zachód, do ogarniętych rewolucją Niemiec. Kto wie, może gdyby Polacy nie odbili Wilna, nie doszłoby nigdy do ''cudu nad Wisłą''...?

Marszałek Piłsudski liczył, że tą demonstracją przekona Litwę do swoich planów federacyjnych. 22 kwietnia wydał odezwę ''Do mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego'', w której zapewniał, że Polska nie ma na celu aneksji Litwy, a kwestie terytorialne rozstrzygnięte zostaną demokratycznie po wojnie.

Litwini wiedzieli, że w demokratycznych metodach nie mają szans z Polakami. Zażądali więc udziału mocarstw zachodnich w rozstrzygnięciu sporu. Na konferencji pokojowej w Paryżu 26 lipca 1919 roku wytyczono tzw. Linię Focha, autorstwa surowego francuskiego (i polskiego) marszałka Ferdynanda Focha. Była to linia, biegnąca od Prus Wschodnich, poprzez brzegi Niemna, aż do Dubinek. Był to kompromisowa linia demarkacyjna między Polską, a Litwą. Po polskiej stronie pozostawiała ona Suwałki, Sejny, Orany, Wilno i Nową Wilejkę. Warto dodać, że dzisiejsza granica polsko-litewska przebiega właśnie wzdłuż jej odcinka.

Choć linię poprowadzono na wyraźne żądanie Litwinów, to ci niemal od razu zaczęli ją naruszać. Większość administracji i wojsk litewskich opuściła tereny leżące po polskiej stronie, jednak w Sejnach Litwini nie zamierzali się ruszyć. Co więcej, litewski premier Mykolas Sleževičius, przybył do Sejn i zachęcał do stawiania oporu Polakom. W związku z tym, dowództwo suwalskiego okręgu Polskiej Organizacji Wojskowej przystąpiło do powstania w nocy z 22 na 23 sierpnia 1919 roku. Tysiąc dobrze uzbrojonych i wyszkolonych polskich konspiratorów ruszyło do walki i w kilka dni wypchnęło Litwinów z Suwalszczyzny. Powstańcy wytrzymali cztery dni litewskich ataków. Sejny przechodziły z rąk do rąk, aż 27 sierpnia przybyły regularne jednostki Wojska Polskiego. Zginęło 37 powstańców. Powstanie sejneńskie zakończyło się sukcesem i jest to jedno z zapomnianych powstań polskich.

Jednak sprawa Sejn była nieco zwycięstwem pyrrusowym. Dotąd strona polska występowała niezwykle ugodowo względem Litwinów, proponując m.in. plebiscyt na terenach spornych. Litwa nie chciała się zgodzić i zerwała negocjacje z Polską. Doprowadziło to w końcu do planu zamachu stanu na Litwie, by obalić rząd Sleževičiusa. Ponieważ wybuchło powstanie sejneńskie, zdradziło ono zamiary członków POW na Litwie. Co więcej, konspiratorzy POW byli źle skoordynowani, a założenia zamachu - były dość optymistyczne. Uważano, że rząd litewski cieszy się niskim poparciem, a Litwini sympatyzują z Polską. Jednak w nocy z 28 na 29 sierpnia 1919 r. litewska armia przeprowadziła masowe aresztowania Polaków w Kownie, udaremniając tym samym plan zamachu, a domniemani sojusznicy Polaków - nie poparli konspiratorów.

W lipcu 1920 roku litewska armia ponownie przekroczyła Linię Focha, wraz z postępami wojsk bolszewickich, prących na Warszawę. Litwini zajęli m.in. Troki i Landwarowo. 6 sierpnia 1920 roku bolszewicy i Litwini zawarli porozumienie, na mocy którego ci pierwsi mieli przekazać Litwie Święciany i Wilno. Obietnicę swą spełnili 26 sierpnia, gdy uciekali w panice przed wojskami polskimi spod Warszawy. Te we wrześniu 1920 roku stanęły u bram Wilna.

* * *

Dla Polski, uosabianej przez wąsatego Komendanta, wilniuka z krwi i kości, zrzeczenie się Wilna było kompletnie nieakceptowalne. Niedorzeczne. Wszystkie partie polityczne - od endecji po socjalistów - żądały jego przyłączenia do Polski.

Zresztą, niech przemówią liczby. W samym Wilnie na 128 000 mieszkańców, tylko 2000 stanowili Litwini. Całe terytorium tzw. Litwy Środkowej, liczące 38 000 km kw, było zamieszkane przez 1 240 000 ludzi, z czego 810 000 stanowili Polacy, 120 000 Białorusini, 190 000 Żydzi i tylko 115 000 Litwini. Polacy stanowili 2/3, a w połączeniu z Białorusinami - 3/4 mieszkańców. Krakowski ''Czas'' pisał: ''Jest to kraj równie polski, jak Poznańskie. Czyż można przyłączyć do państwa kowieńskiego Grodno, w którem mieszka 23 Litwinów, albo powiat oszmiański, gdzie na 180 000 ludzi jest literalnie tylko 54 Litwinów?''.

Ponieważ oficjalny podbój był niemożliwy - rząd polski był zobowiązany postanowieniami bardzo niekorzystnej, lipcowej konferencji w Spa o pozostawieniu sprawy Wileńszczyzny w gestii Ententy - chytry polski Komendant uciekł się do fortelu. Zaproponował on bowiem gen. Lucjanowi Żeligowskiemu podjęcie akcji zbrojnej, upozorowanego buntu, podczas którego ruszyłby na Wilno i zajął je, demonstrując polskość miasta. Żeligowski sam pochodził z Wileńszczyzny i choć walczył w armii carskiej, był gorącym zwolennikiem Piłsudskiego. Po wahaniach - dotyczących głównie kwestii organizacyjnych i liczby sił, a nie samego planu - zgodził się pomaszerować na Wilno.

Było to zgodne z doktryną Marszałka, wyłożoną w 1919 roku: ''W tej chwili Polska jest właściwie bez granic i wszystko, co możemy w tej mierze zdobyć na zachodzie, to zależy od Entanty, i o ile zechce mniej lub więcej ścisnąć Niemcy. Na wschodzie to inna sprawa: tu są drzwi, które się otwierają i zamykają, i zależy, kto i jak szeroko siłą je otworzy...''

Do operacji wyznaczono 1. Dywizję Litewsko-Białoruską, wspartą przez 13. i 211. pułki ułanów. Jednostki składały się głównie z żołnierzy pochodzących z Wileńszczyzny. 7 października 1920 r. gen. Żeligowski na odprawie oficjalnie podał informację o ''zbuntowaniu się'' wobec dowództwa polskiego i rozpoczęciu marszu na Wilno następnego dnia. Marsz na Wilno trwał raptem dwa dni, walki były znikome - obie strony miały po kilkunastu zabitych i rannych - a litewska administracja i wojsko szybko porzuciły miasto. Tam zaś ''zbuntowane'' oddziały były witane przez ludność jak wyzwoliciele. Spontaniczne wiece i manifestacje, dekorowanie miasta i ogólna radość zaczęły się już 9 października. Choć rząd polski oficjalnie pozostał neutralny, to wszystkie polskie środowiska polityczne poparły - choć nie bez wątpliwości - akcję Żeligowskiego.

12 października generał obwołał się przywódcą Litwy Środkowej, efemerycznego państewka, które powołało własny Sejm z 96 posłami. Ten 10 lutego 1922 r. zdecydował o włączeniu państwa w skład II Rzeczpospolitej.

* * *

Ryk wściekłości Litwinów można było usłyszeć chyba na orbicie. Ci natychmiast zaprotestowali u Ententy, domagając się reakcji. Gdy nic nie wskórali, zdecydowali się przejść do działań zbrojnych. Listopad 1920 roku upłynął pod znakiem ataków i kontrataków wojsk litewskich i Litwy Środkowej, dywersji, zagonów kawaleryjskich, przechodzenia miejscowości z rąk do rąk. Jednak nawet słabe wojska gen. Żeligowskiego - pozbawione zapasów i amunicji, ale wspierane miejscowymi ochotnikami - były w stanie odpierać ataki wojsk litewskich bez większego trudu. 17 listopada wyprowadziły nawet własną ofensywę, a jej ułani z Dywizji Jazdy w swym głębokim rajdzie dotarli aż do Kiejdan. Dopiero 21 listopada 1920 roku działania zostały przerwane protestem Ligi Narodów. Warto tu dodać, że Litwini byli tak zapiekli w swej wściekłości, że atakowali Polaków w Giedrojciach i Szyrwintach w dniu wejścia w życie rozejmu. Ententa wytyczyła 6-kilometrowy pas neutralny, przekształcony w maju 1922 r. w linię demarkacyjną, a następnie, w lutym 1923 r. - w granicę polsko-litewską.

Nawet podczas zajmowania pasa neutralnego przez Polaków, gdy ci przesunęli się choćby o metr poza wytyczoną granicę, Litwini ostrzeliwali ich bezlitośnie. Rozwścieczeni Litwini wysadzali mosty i dewastowali tory, które miały przypaść Polakom. Doszło nawet do aresztowania szefa brytyjskiej misji wojskowej, znanego jednorękiego i jednookiego awanturnika, gen. Adriana Carton de Wiarta.

Do 1927 roku władze w Kownie głosiły, że są nadal w stanie wojny z Polską i zarzucały Warszawie chęć agresji. Za swoją stolicę nadal uważały Wilno. Dopiero gdy na posiedzenie Ligi Narodów w Genewie pofatygował się osobiście marszałek Piłsudski, przycisnął premiera Litwy, Augustinasa Voldemarasa, zmusił go do przyznania, że wojny nie ma.

Prawdziwej może nie było. Ale inna - już tak.

* * *

Polska dopięła swego - odzyskała Wileńszczyznę. Jednak kosztem tego była trwająca przez następne piętnaście lat ''zimna wojna'' polsko-litewska.

Sytuacja była to mniej więcej taka, jak stosunki między Koreą Południową, a Północną.

Oba państwa nie utrzymywały ze sobą stosunków dyplomatycznych. Nie prowadziły wymiany handlowej, nie miały połączeń nie tylko kolejowych, ale też telefonicznych, czy pocztowych. Władze litewskie rozpoczęły prześladowania Polaków, pozostałych na terenach Litwy kowieńskiej.

Liczącą 521 kilometrów granicę polsko-litewską opanowali wszelkiej maści przestępcy: przemytnicy, bimbrownicy, złodzieje, awanturnicy. Sprzyjał im teren - umowna, nieuznawana przez Litwę ''granica'' nie miała przeszkód terenowych, poza Niemnem. Cechowały ją gęste lasy i wąwozy, którymi można było się przekradać nawet za dnia. Na polską stronę szmuglowano sól, mięso, przyprawy, a nader wszystko - objęte akcyzą - tytoń i zapałki. Po litewskiej stronie granicy powstały całe hurtownie towarów przeznaczonych na przemyt, ochraniane przez litewską policję i wojsko. Nierzadko sami szmuglerzy byli ochraniani przez litewskich żołnierzy i ludność miejscową. Wiele towarów było po prostu tańszych na Litwie.

Wojna przemytnicza była dla Litwinów rozwiązaniem idealnym - nie kosztowała wiele, nie groziła poważnymi konsekwencjami, a bardzo szkodziła polskiej gospodarce i budżetowi. Poza tym, przeprowadzali też litewskich dywersantów i działaczy, którzy prowadzili agitację polityczną wśród Litwinów po polskiej stronie granicy. Lokowano informatorów litewskiego wywiadu i przerzucano kontrabandę - ulotki, materiały wybuchowe, broń. Litewski wywiad wydatnie wspomagał także terroryzm ukraiński OUN. Niejednokrotnie dochodziło do strzelanin i potyczek - na granicy polsko-litewskiej w latach 1923-1937 zginęły 64 osoby. Walcząc z Litwinami, wywiad KOP był jednak skuteczny, utrzymując sieć informatorów po drugiej stronie.

Brak oficjalnej granicy był uciążliwy nie tylko dla władz polskich, ale nawet dla ludzi mieszkających w regionie. Ci, posiadający rodzinę po drugiej stronie, musieli jechać naokoło, przez Łotwę, albo przemykać się chyłkiem, ryzykując postrzał pograniczników któregoś państwa. Wielu rolników i ziemian posiadało podzielone ''granicą'' majątki. Żeby je przekraczać, musieli prosić o przepustki od pograniczników obu państw. Gdy sytuacja się pogarszała, jedna, bądź druga strona odmawiała wydania przepustki...

Ponieważ sytuacja była trudna, marszałek Piłsudski zadecydował o ''zagięciu skrzydeł'' Korpusu Ochrony Pogranicza, by chronić flanki formacji. W ten sposób w 1927 roku batalion KOP ''Borszczów'' obsadzał fragment granicy z Rumunią, a brygada KOP ''Grodno'' przejęła granicę z Litwą i odcinek granicy z Niemcami w Prusach, gdzie toczyła się podobna do tej litewskiej, wojna celna. Warto tu dodać, że konflikt polsko-litewski podsycała także obsesyjnie nienawidząca Polski Republika Weimarska.

* * *

Wiadomo było jednak, że taki kurs nie może trwać zawsze. Stały dozór granicy i utrzymywanie KOP w gotowości było wszak bardzo kosztowne. Od co najmniej 1936 roku władze Polski starały się postawić Litwie ultimatum, by ta chciała nawiązać normalne stosunki dyplomatyczne.

Okazja taka nadarzyła się w marcu 1938 roku, gdy zginął strzelec Stanisław Serafin, o czym pisałem na początku. Chociaż rozmowy prowadzono - bez powodzenia - od grudnia 1937 roku w Wolnym Mieście Gdańsk, to śmierć polskiego kopisty wywołała przełom. Nie bez znaczenia były również wydarzenia z Austrii, której Anschluss przez III Rzeszę nastąpił 12-13 marca 1938 r. (o czym już pisałem). Polska prasa natychmiast rozpoczęła medialną ofensywę przeciwko Litwie. Gazety krzyczały tytułami: ''Prowokacja litewska na pograniczu!'', ''Bandycki napad policji litewskiej na KOP!'', ''W ciągu 3 godzin wojska polskie mogą być w Kownie!''. Znowu - jak osiemnaście lat wcześniej - siły polityczne w Polsce były zaskakująco zgodne ze sobą. 17 marca 1938 roku w Warszawie na placu Piłsudskiego, zebrało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi różnych opcji politycznych, wznosząc okrzyki: ''Żądamy mobilizacji!'', ''Serce Polski to Wilno'' i nieśmiertelne, skierowane do marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego: ''Wodzu, prowadź na Kowno!''. Podobne manifestacje odbyły się w Krakowie i Wilnie. Zmobilizowano również niektóre jednostki wojskowe, np. w Lidzie.

Tego dnia polski rząd przez ambasadę w Tallinnie przekazał Litwie ultimatum do podjęcia natychmiastowych stosunków dyplomatycznych bez żadnych warunków. Wszelkie negocjacje równoznaczne były z odmową. Ostatnie zdanie noty brzmiało: ''W tym negatywnym wypadku Rząd Polski własnymi środkami zabezpieczy słuszne interesy swego Państwa''.

Poseł litewski w Tallinnie, Bronius Dailide, przestraszony zapytał odczytującego mu je posła Wacława Przesmyckiego, czy to oznacza wojnę. Poseł Przesmycki, wytrawny dyplomata, na pytanie nie odpowiedział, twierdząc, że nie jest obowiązany do objaśniania noty i opuścił litewską ambasadę. Przerażony Dailide przekazał notę do Kowna. Władze litewskie do przyjęcia ultimatum zachęcili dyplomaci zachodni.

Był to jednak całkowity bluff. Demonstracje były jedynie rodzajem spektaklu, traktowanego jak festyn. Nawet gdyby Polacy chcieli dokonać inwazji na Litwę, nie mieli ku temu sił. Zagrali z nią w pokera i wygrali. Rząd w Kownie ugiął się i 19 marca przywrócił stosunki z Polską.

* * *

Ultimatum z 17 marca 1938 r. było ogromnym sukcesem polskiej dyplomacji. Roszczenia nie były wszak wygórowane - nie żądano uznania polskich praw do Wilna - ale efekt był doskonały. 31 marca ustanowiono poselstwa w Warszawie i Kownie. W ciągu kilku następnych miesięcy przywrócono normalne połączenia kolejowe i drogowe, a także pocztowe i telefoniczne. Rozstrzygnięto też kwestię żeglugi na Niemnie. Przemyt i dywersja na granicy ustały z dnia na dzień. Stosunki ociepliły się na tyle, że oba kraje odwiedzali wojskowi w celu odbywania stażu i szkoleń.

Był jeszcze jeden ważny skutek. Gdy 1,5 roku później Niemcy dokonały agresji na Polskę, naciskały przez pewien czas władze litewskie, aby dołączyły do inwazji. Władze w Kownie nie dały posłuchu nacjonalistom - pogrobowcom faszystowskiego ''Żelaznego wilka'' i szaulisom ze Związku Strzelców Litewskich - aby odebrać Wileńszczyznę zbrojnie. Tę przyłączono do Litwy dopiero 28 października, na podstawie umowy z Sowietami. W zamian za - co miało stać się gwoździem do trumny Litwy - przyzwolenie na stacjonowanie Armii Czerwonej na jej terytorium...

Litwini udzielili także schronienia tysiącom Polaków we wrześniu 1939 r. Granicę polsko-litewską przekroczyło ok. 13 tysięcy żołnierzy i 27 tysięcy cywilów. Nie spotkały ich żadne prześladowania, byli traktowani przez Litwinów z honorami. Choć zdarzały się ironiczne, złośliwe komentarze, to w prasie i opinii publicznej dominowało raczej współczucie dla polskich uciekinierów. Nawoływano do zapomnienia o dawnych sporach. Organizowano zbiórki żywności, odzieży, koców, książek. Choć część później zwolniono pod naciskiem władz ZSRR, w tym oficerów, którzy potem zostali zamordowani w Katyniu, to władze litewskie ocaliły życie tysiącom Polaków. Ci, mimo aneksji Litwy przez ZSRR, dożyli lata 1941 roku i potężnej Unternehmen Barbarossa. Mała Litwa zrobiła dla Polaków więcej, niż potężne Stany Zjednoczone, które odmówiły przyjęcia uchodźców. Nie można o tym zapomnieć.

A strzelec Serafin? Jego ofiara ani nie poszła na marne, ani nie została zapomniana. Pośmiertnie awansowano go na stopień kaprala i odznaczono Złotym Krzyżem Zasługi. Koledzy i dowódcy z KOP przekazali jego rodzinie sumę tysiąca złotych, czyli równowartość ok. 10 pensji. Jego rodziców odwiedził osobiście wojewoda lwowski, Alfred Biłyk. Na pogrzeb kaprala w Marcinkańcach udał się osobiście premier, gen. Felicjan Sławoj-Składkowski. W rodzinnym Dzikowcu na Podkarpaciu ustawiono pomnik ku jego czci, a uroczystości go upamiętniające odbywają się do dziś.

I pytanie brzmi tylko, czy inna ofiara, ta znacznie nam bliższa, też nie pójdzie na marne, a właściwi ludzie pójdą drogą swych poprzedników z marca 1938 roku.

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #polska #litwa #granica #wilno #przedwojennapolska
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiato...

źródło: 447741134_893900372750845_7014982700717940565_n

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
Strzelec (kapral) Stanisław Serafin. Miał 24 lata.

Mój fanpage na Facebooku:https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/
Koloryzacja zdjęcia: https://www.facebook.com/KolorFrontu/

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze
IIWSwKolorze1939-45 - Strzelec (kapral) Stanisław Serafin. Miał 24 lata. 

Mój fanpag...

źródło: 447880727_893963179411231_7600743447931338738_n

Pobierz
  • Odpowiedz
Mapa - granica polsko-litewska.

BIBLIOGRAFIA:

Baron Przemysław, ''Przemyt w okresie II RP''
Chmielewski Bartosz, ''Od „zimnej wojny” do normalizacji – polskie ultimatum wobec Litwy w 1938 roku''
Fabisz Dariusz, ''Początki sporu z Litwą o Wilno i Wileńszczyznę w październiku 1920 r.''
Jamroży Anna, ''Internowanie Polaków na Litwie w czasie II wojny światowej''
Korczyński Piotr, ''Czerwone łuny na Wileńszczyźnie''
Ochał Artur, ''Na litewskiej rubieży''
Roman Mariusz, ''Normalizacja stosunków z Litwą w 1938 r.''
IIWSwKolorze1939-45 - Mapa - granica polsko-litewska. 

BIBLIOGRAFIA:

Baron Przemysł...

źródło: 447764655_893963866077829_4696407575673713565_n

Pobierz
  • Odpowiedz