Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiatowawkolorze.

UKRAIŃSCY SOJUSZNICY ALIANTÓW

Jakiś czas temu kpiłem sobie z zapraszania Rosjan na obchody rocznicy lądowania w Normandii, bowiem jedyni Rosjanie jacy byli obecni we Francji 6 czerwca 1944 roku… walczyli tam z Aliantami po stronie Wehrmachtu. W tak zwanym międzyczasie władze francuskie zdecydowały się zaprosić na obchody prezydenta Ukrainy.

Zastanowiło mnie to, bowiem w pierwszej chwili chciałem szydzić z tego dokładnie w ten sam sposób jak z Rosjan. Jednak po chwili w zakamarkach pamięci dogrzebałem się pewnego wydarzenia, o którym Wam dziś opowiem.

(Przy okazji chciałbym zapowiedzieć krótki, ale bardzo szybki i bardzo intensywny cykl o lądowaniu w Normandii. Start - 4 czerwca, koniec - ok. 7-8 czerwca. Mamy przed sobą dwanaście wpisów, więc zapnijcie pasy - wpisy będą pojawiać się co najmniej dwa razy dziennie)

W Polsce bardzo dobrze znamy historię kolaboracji Ukraińców z Niemcami podczas II Wojny Światowej. Najlepszym i najsłynniejszym tego przykładem jest historia 14. Dywizji Grenadierów SS, zwanej potocznie ''Galizien'', której historia była jednak krótka i bez fajerwerków. Opisywałem historię tej dywizji, mity jakoby tłumiła Powstanie Warszawskie i niesłusznie przypisywaną jej zbrodnię w Hucie Pieniackiej. Linki poniżej.

Ale nie było to wszystko.

Pamiętacie na pewno mój wpis z cyklu o UNTERNEHMEN BARBAROSSA, w którym opisywałem postawę Ukraińców latem 1941 r. Jeśli nie - to link poniżej. Główna uwaga historyków koncentruje się na batalionie ''Nachtigall'', rządzie Jarosława Stećki i członkach OUN-B. Jednak przecież nie byli to jedyni Ukraińcy, którzy wówczas usiłowali sięgnąć po władzę.

Do wyścigu o ''samostijną Ukrajinę'' stanęła druga z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, podległa Andrijowi Melnykowi, zwana ''melnykowcami''. Była to bardziej ugodowa frakcja OUN, bardziej proniemiecka i mniej radykalna. Nie opowiadali się za fizyczną eksterminacją Polaków. To właśnie z frakcji OUN-M wywodziła się większość ochotników do dywizji ''Galizien''.

Mało kto jednak wie, że ''Galizien'' nie była jedyną ukraińską dywizją SS.

W sierpniu 1941 roku utworzone zostały grupy marszowe OUN-M. Ich zadaniem było posuwanie się za frontem i tworzenie zrębów władzy. O ile banderowcy koncentrowali się na Lwowie i Tarnopolu, to celem melnykowców była Żytomierszczyzna i Kijowszczyzna. Jesienią 1941 roku z grup OUN-M utworzono dwa kurenie (bataliony) - Kijowski i Bukowiński (liczące po ok. 1200-1500 ludzi), a następnie połączono je w jeden. Istnieje prawdopodobieństwo, że członkowie Kureni brali udział w masakrach na Żydach w Babim Jarze.

Tym niemniej Niemcy nie zamierzali tolerować nacjonalistycznych jednostek ukraińskich, nawet bardzo proniemieckich. Niektórzy melnykowcy - jak Ołena Teliha i Iwan Rohacz - zostali zamordowani przez Niemców w lutym 1942 r. Innych, jak Omelana Senyka i Mykołę Sciborskiego - zamordowali banderowcy. Z kolei oba Kurenie Niemcy rozwiązali w grudniu 1941 roku. Część członków wcielili do policji pomocniczej Schutzmannschaft jako bataliony nr 115 i 118.

Oba bataliony brały udział w "Bandenbekämpfung" na Białorusi. Tam zapisały się bardzo krwawo i wzięły udział w szeregu akcji przeciwpartyzanckich (m.in. ''Hermann'', ''Regenschauer'' i ''Frühlingsfest''), pacyfikując liczne wsie, oraz polując na ukrywających się na bagnach Żydów. Na przykład 1. i 3. kompania 118. batalionu, wraz z SS-Sonderbataillon ''Dirlewanger'' brały udział w spaleniu wsi Chatyń 22 marca 1943 r., której historia stała się kanwą słynnego filmu ''Idź i patrz''. 1. kompania 118. batalionu słynęła zresztą z okrucieństwa. Wiosną 1943 roku z obu batalionów zdezerterowało ok. 100 policjantów, którzy uciekli do UPA. Ich ''doświadczenie'' z masowych mordów na Białorusi było ''bardzo cenne'' przy planowanej eksterminacji Polaków na Wołyniu.

* * *

W czerwcu 1944 roku oba bataliony, wskutek strat i dezercji, połączono w jeden - batalion Schutzmannschaft nr 63. Batalion ten wszedł w skład improwizowanej brygady przeciwpartyzanckiej Schutzmannschaft "Siegling", złożonej z rozmaitych jednostek bezpieczeństwa, pozbieranych po klęsce operacji "Bagration" na Białorusi. W jej skład wchodziły m.in. bataliony białoruskie i ukraińskie Schutzmannschaft, jednostki bezpieczeństwa SD, Białoruskiej Policji Pomocniczej i inne jednostki. Brygada składała się z czterech pułków i zakończono jej formowanie 31 lipca 1944 roku. Nazwę wzięła od nazwiska dowódcy, SS-Obersturmbannführera Hansa Sieglinga, dowódcy wielu operacji przeciwpartyzanckich na Białorusi. Na zdjęciu ex-włoski samochód pancerny AB41 właśnie z tej jednostki.

Zanim jednak użyto jej w boju, rozpoczęto jej przerzut na zachód. Rozważano użycie jej do tłumienia Powstania Warszawskiego 6 sierpnia 1944 r., ale zaniechano pomysłu i wysłano brygadę do... zbioru plonów w Prusach Wschodnich.

Następnie brygada została przemianowana na 30. Dywizję Grenadierów SS. Jest to jedna z najmniej znanych dywizji Waffen-SS, istnieje bardzo niewiele zdjęć tej jednostki i generalnie umyka ona w mroku historii. Sprawy nie ułatwia fakt, że istniały... dwie dywizje o tym numerze - pierwsza, zwana ''rosyjską nr 2'' i jej następczyni, zwana ''białoruską''. Służyli w niej Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Niemcy. Istnieją doniesienia, że byli w niej także Polacy, choć ci masowo uciekali do Armii Krajowej i zdecydowanie im nie ufano. Dlatego jednostka stacjonowała początkowo w Prusach i nie użyto jej w Warszawie.

18 sierpnia 1944 roku 30. Dywizję przeniesiono do Francji. Trafiła do Strasburga, gdzie miała wspomóc niemiecką 19. Armię. Zadaniem dywizji było pilnowanie tzw. Bramy Burgundzkiej - rejonu między Wogezami, a Jurą, będącego prostą drogą z Lyonu do Strasburga i Renu. Było to konieczne, aby powstrzymać natarcie amerykańskiej 7. Armii i francuskiej 1. Armii, które wylądowały w Prowansji 15 sierpnia 1944 r. Elementy dywizji rozlokowano w Vesoul i Camp du Valdahon, ok. 30 km od Besancon.

Tymczasem Alianci wyłamali się z Normandii, zajęli Paryż i lada dzień mieli dotrzeć do Lyonu, a stamtąd do Besançon i Belfort - wejścia do Bramy Burgundzkiej.

Ani przeniesienie do Francji i walka z Aliantami, ani te wiadomości nie nastrajały żołnierzy 30. Dywizji Grenadierów SS optymistycznie. Oba dawne bataliony Schutzmannschaft utworzyły 2. batalion 76. pułku dywizji. Jego dowódca, major Aleksander Negrebetskij, dawny oficer Ukraińskiej Republiki Ludowej, praktycznie od przybycia do Francji usiłował nawiązać kontakty z francuskim podziemiem. Inicjatorami tego pomysłu było dwóch młodych oficerów, porucznicy Biłyk i Fiodorow. Do podobnego pomysłu doszedł major Lew Hłoba (dawny dowódca 102. batalionu Schutzmannschaft), stacjonujący w Vesoul, który wysłał swojego podkomendnego, por. Woźniaka (?), by nawiązał kontakt z podziemiem francuskim. Hłoba wywodził się z Polski i mieszkał w Chełmie. Niewiele o nim wiadomo, poza tym, że w 1944 roku miał zaledwie 20 lat.

Ze strony francuskiej zgodę na współpracę wyraził pułkownik Paul Guepratte, szczególnie, że Ukraińcy obiecali dostarczyć broń i amunicję dla FFI (Forces Francaises l'Interieur, Francuskie Siły Wewnętrzne). W zamian Francuzi mieli zapewnić żywność i schronienie dla Ukraińców, a ci zaś - zabić swoich niemieckich przełożonych.

* * *

27 sierpnia 1944 roku część batalionu, dowodzona przez majora Hłobę, znajdowała się w marszu z Fresne-St. Mames do Vesoul. Było upalnie, z nieba lał się żar. Polną drogą posuwało się ok. tysiąca żołnierzy w niemieckich mundurach oraz kilkaset wozów ciągniętych przez wymęczone konie. W trakcie marszu, o 10 rano, jadący na koniu Hłoba wystrzelił zieloną flarę w powietrze. Był to umówiony sygnał. Jednak nikt się nie ruszył - tylko kilkunastu ludzi w kolumnie wiedziało, co on oznaczał. Hłoba i reszta spiskowców nie poinformowali swoich ludzi o buncie i nie wiedzieli, czy będą im posłuszni. Wówczas Hłoba - po ukraińsku - kazał włożyć hełmy. Żołnierze karnie wykonali rozkaz. Obok porucznika Hyrnczuka jechał konno niemiecki porucznik Bentz. Gdy Ukraińcy zaczęli wkładać hełmy, niemiecki oficer zaczął robić to samo. Wtedy Hyrnczuk strzelił mu w głowę.

Wówczas, po chwili ciszy, Ukraińcy rzucili się na Niemców. Ci znajdowali się głównie w środkowej części kolumny, przy ciężkiej broni. Cała droga zamieniła się w krwawą jatkę. Rozlegały się wystrzały, potępieńcze krzyki i przekleństwa po niemiecku i ukraińsku. Niektórzy z Ukraińców strzelali, inni tłukli Niemców na śmierć kolbami i gołymi rękami. Niemieckich oficerów ściągano z koni i mordowano na miejscu. Po kilkunastu minutach wszystko się skończyło. Zginęło 24 niemieckich oficerów i 70 podoficerów. Ukraińcy stracili tylko dwóch zabitych.

Tego dnia do FFI uciekło 818 Ukraińców, dysponujących 21 ciężkimi i 130 ręcznymi karabinami maszynowymi, 4 moździerzami kal. 82 mm i 37 kal. 50 mm, 4 działkami ppanc. kal. 45 mm. Podobny bunt nastąpił w nocy z 26 na 27 sierpnia w Camp Valdahon, skąd uciekło 464 Ukraińców, z jednym działkiem kal. 45 mm i ośmioma karabinami maszynowymi, po zgładzeniu 25 niemieckich oficerów i podoficerów w koszarach we śnie.

Dla FFI nadejście ukraińskiego batalionu było wręcz manną z Nieba. Poza licznym uzbrojeniem, Ukraińcy przyprowadzili 210 wozów konnych i 500 koni pociągowych, a także mnóstwo amunicji i granatów. Do tego siły francuskie zasiliło ponad 1200 wyszkolonych żołnierzy. Ukraińcy w szeregach FFI utworzyli dwa bataliony: 1. batalion ukraiński im. Iwana Bohuna i 2. im. Tarasa Szewczenki. Ich żołnierze nosili na rękawach błękitno-żółte opaski z napisem FFI.

Do akcji przeciwko niedawnym sojusznikom weszli już 31 sierpnia 1944 r., atakując konwój na drodze do Besançon. 2 września Ukraińcy zniszczyli dwie kompanie 68. kozackiego batalionu Schutzmannschaft z zasadzki. Uczestniczyli także w kolejnych walkach pod Pontarlier 4 września i pod Vesoul, utrzymując pozycje, aż do nadejścia amerykańskiej 36. Dywizji Piechoty 11 września. By utrzymać koordynację działań między Ukraińcami, FFI, a Aliantami, zrzucony został oddział wywiadu OSS ''Marcel-Proust'', złożony z trzech Amerykanów (w tym jednego pochodzenia ukraińskiego) i dwóch Francuzów.

* * *

Jednak pod koniec września o istnieniu ukraińskich batalionów, będących formalnie częścią francuskiej armii, dowiedziała się Moskwa. Sowieci zażądali natychmiastowego rozbrojenia i wydania im ukraińskich dezerterów. Ostatnią akcją Ukraińców było zdobycie wzgórza nr 736 pod Belfort 3 października. 11 października bataliony rozwiązano. Cały 1. Batalion trafił do 13. półbrygady Legii Cudzoziemskiej płk Bernarda Saint-Hilliera. Z 2. Batalionu 116 Ukraińców wybrało powrót, 230 pozostało we Francji. Ci pierwsi trafili do obozów filtracyjnych NKWD w Odessie i tam przyznali się do współpracy z Niemcami. Ci drudzy trafili do 13. półbrygady Legii Cudzoziemskiej. Następnie brali udział w walkach za Francję w Indochinach i Algierii.

Po buncie Ukraińców, Niemcy nie rozbroili całkowicie jednostki, ale 2300 żołnierzy z niej wydalili i wysłali do prac budowlanych. Pozostałych starano się przeszkolić i podnieść morale (m.in. podając, że ukraińscy dezerterzy zostali wydani Sowietom, a Alianci Zachodni nie różnią się od bolszewików).

30. Dywizja Grenadierów SS walczyła z Aliantami z różnym skutkiem do końca grudnia 1944 roku, gdy została rozwiązana. Na jej miejsce powołano... 30. Dywizję Grenadierów SS, tym razem całkowicie białoruską, w marcu 1945 roku, która jednak miała tylko jeden pułk i nie wzięła udziału w walkach. W kwietniu 1945 r. Dywizję rozwiązano. Jej białoruscy żołnierze trafili do niewoli amerykańskiej wprost z obozy szkoleniowego i nie zostali wydani Sowietom. Żołnierze rosyjscy trafili do jednostek gen. Własowa, zaś pozostali Ukraińcy - do 14. Dywizji Grenadierów SS „Galizien”.

* * *

Mógłbym skończyć tę historię tutaj, ale nie byłbym sobą.

Za ukraińskimi dezerterami przeszłość ciągnęła się jak bardzo długi cień. Niemal tak długi, jak karzące ręce Moskwy...

Jednym z ukraińskich dezerterów był porucznik Wiktor Mieleszko. Po walkach w szeregach FFI i Legii Cudzoziemskiej, zaryzykował powrót do ZSRR. Przeszedł obóz filtracyjny i ukrył swoją przeszłość. Oficjalnie był tylko ex-jeńcem z Armii Czerwonej, który uciekł z niemieckiej niewoli. Zweryfikowano go pozytywnie i awansowano na kapitana. Zamieszkał w Kazachstanie i pracował jako agronom. Dopiero gdy próbował skontaktować się z rodziną żony w obwodzie rostowskim, zainteresowało się nim MGB. W 1949 roku został skazany na 25 lat łagru. Doczekał jednak amnestii w 1955 roku i wyszedł na wolność. Przez prawie dwadzieścia lat żył nie niepokojony. Został głównym agronomem kołchozu w Kirowie. W 1974 roku gazeta ''Mołot'' pochwaliła go ze zdjęciem na pierwszej stronie. Traf chciał, że gazetę czytało wiele osób na Białorusi i rozpoznało w Mieleszce jednego z morderców ze wsi Chatyń, gdzie dowodził plutonem 1. kompanii 118. batalionu, uchodzącej za największych zbrodniarzy. Jego proces wzbudził duże zainteresowanie i spowodował wznowienie śledztw KGB przeciwko żyjącym członkom 118. batalionu. W ten sposób wyśledzono Hryhorija Wasiurę, dawnego szefa sztabu batalionu, znanego ze swojego okrucieństwa m.in. w Chatyniu. Mieleszko został rozstrzelany w 1975 roku, a Wasiura - w 1987 (!) roku.

Ok. 1/3 członków 118. batalionu nigdy nie wróciła do ZSRR i skorzystała z azylu udzielonego im przez Francję. Wśród nich był Wołodymyr Katriuk, inny z dezerterów, sierżant ze 118. batalionu, którego radziecka prokuratura usiłowała postawić przed sądem w końcu lat 80. Jednak sprzeciw wyraziły władze Kanady, chroniąc zbrodniarza aż do jego śmierci w 2015 roku.

Ilu takich Katriuków i Mieleszków ocaliła Francja w 1944 roku? Trudno orzec.

O mordzie we wsi Chatyń będę jeszcze pisał.

Jakie były losy majorów Hłoby i Negrebeckiego? Na pewno przeżyli wojnę i trafili do Legii Cudzoziemskiej, Hłoba otrzymał Croix de Guerre i awans. Ale co robili później i kiedy zmarli - nie doszukałem się.

Warto dodać, że nie był to jedyny bunt w jednostce SS. W sierpniu 1943 roku doszło do krwawego buntu w 1. Rosyjskiej Brygadzie Narodowej SS na Białorusi, która uciekła w całości (ok. 2500 ludzi) do sowieckich partyzantów po wymordowaniu niemieckiej kadry. Brygada została rozbita w maju 1944 r., m.in. przez opisanych tu Ukraińców.

Z kolei we wrześniu 1943 r. we Francji zbuntował się batalion saperów 13. Dywizji Górskiej SS „Handschar”, złożony głównie z Bośniaków. Ci zabili kilku niemieckich oficerów. Bunt został szybko zażegnany przez personel dywizji, ale Niemcy i tak kilka dni polowali na dezerterów. Zginęło ich ok. 150.

Warto o tym pamiętać, jeśli ktoś zastanawia się, czemu Niemcy niezbyt chcieli tworzyć jednostki cudzoziemskie.

* * *

Zatem - czy byli Ukraińcy we Francji w 1944 roku? Byli.

Czy walczyli po stronie Aliantów? Tak.

Ale czy było to towarzystwo, którym warto się chwalić?

To już pozostawiam Wam do oceny.

* * *

Mój fanpage na Facebooku:
https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/
Koloryzacja zdjęcia: https://www.facebook.com/KolorFrontu/

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty.

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #wojna #historia #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne #ukraina #francja #rosja #bialorus
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich na #wojnawkolorze następcy tagu #iiwojnaswiato...

źródło: 447402446_890927276381488_7171906826605076379_n

Pobierz
  • 9
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45: Co więcej 17 listopada 1944 r. sam SS-Obersturmbannführer Siegling nakazał wszystkim pułkom, samodzielnym batalionom, dywizjonom i innym podległym dywizji jednostkom złożyć wykazy imienne wszystkich żołnierzy pochodzenia polskiego oraz Białorusinów, którzy uważają się za Polaków.
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45: Cześć, mam takie pytanie z czapy: czy w swoich publikacjach opisywałeś kiedyś zdarzenie z 11 marca 1938, to jest śmierci polskiego żołnierza Stanisława Serafina na granicy polsko-litewskiej i jak Polska wtedy zareagowała?
  • Odpowiedz