Wpis z mikrobloga

Bardzo dużo rozmyślam o życiu, duchowości, innych światach, cierpieniu, snach, kulturach, moralności, społeczeństwach, cywilizacjach, itd...

Niedawno, gdy rozmawiałem ze swoją sąsiadką, która jest już starszą kobietą, powiedziałem jej, że jeżeli religia chrześcijańska miałaby być prawdziwa to nie miałoby już to dla nas żadnego znaczenia, bo byłoby już po prostu po wszystkim, a świat, w którym żyjemy, byłby po prostu dobrze zakamuflowanym piekłem, do którego trafiliśmy za popełnione grzechy. Ona też miała podobne, czasem pojawiające się myśli.

Przeszedłem przez 8 miesięcy ciężkiej chemioterapii. Nowotwór połamał mi w wielu miejscach kręgosłup, jechałem na końskich dawkach narkotycznych leków przeciwbólowych, z trudem wstawałem i chodziłem, spałem maks 1,5 godziny pod rząd. Poznałem wielu ludzi z różnymi nowotworami, po najróżniejszych przejściach.

Do teraz zastanawia mnie moje wspomnienie, kiedy przed narodzinami wybierałem swoje wcielenie. Jeszcze przed chorobą wiedziałem, że miałem zachorować i zarówno przed chorobą, jak i teraz, wydaje mi się to mocno popieprzone. Cały czas myślę o tym, że pochodzę z technologicznego świata, w którym są budynki, korytarze, sztuczne oświetlenie, ekrany – ot, rozwinięta cywilizacja. Ale, czy, aby na pewno, tamten świat jest "lepszy"? Że niby bardziej uduchowiony, przepełniony miłością, itd...?

Kiedy prześledziłem doniesienia ludzi z tamtej strony, z pozoru sprzeczne historie ułożyły się w całkiem wyraźną i sensowną całość. Te puzzle pokazują nieidealny, technologiczny świat, w którym zdarzają się pomyłki i zaniedbania, występują struktury organizacyjne, ale również dość specyficzna metafizyka. Skoro wygląda to na cywilizację, to czy ma ona w inkarnacjach jakiś cel? Skąd możemy mieć też pewność, że to wszystko nie odbywa się w ramach jakiejś ichniejszej ideologii, która akurat teraz jest tam na politycznym topie?

Poza wspomnieniami z tamtąd, miałem wiele wizji z innych miejsc. Zupełnie, jakbym widział miejsca z różnych planet oraz światów. Przez kilka sekund doświadczałem połączenia obrazów, odczuć, zapachów i wewnętrznej wiedzy. Wyraźnie było wyczuwalne, że widzę różne poziomy światów – niższe, równoległe i wyższe. Doświadczałem w ten sposób całych społeczeństw, co pozwoliło mi zrozumieć, jak wielkie znaczenie ma kultura, mądrość i uporządkowanie. Nasz świat jest zupełnym tego przeciwieństwem i dominują tutaj puste przekonania, ideologie, emocje i zupełny brak konsekwentności.

Kiedy doświadczyłem LD na prawdę zrozumiałem, że fizyczny świat jest tak samo skonstruowany jak światy snów. Nie ma fizycznie takich miejsc, a to co odbieramy jako fizyczność to zaledwie wrażenie. Uważam, że sen to spontanicznie wytworzony mały świat, a ten, w którym żyjemy to być może nawet twór technologicznej cywilizacji, która opanowała naturalne procesy autokreacji światów. Ani to symulacja, ani to sen, ani to gra. Ot, rzeczywistość umownej przestrzeni.

Masz też takie rozkminy? Chętnie bym z kimś pogadał. Najchętniej udał się na spacer. W profilu namiar na mnie. Może coś więcej tutaj później napiszę, tylko nie jestem przekonany, czy jest komu...

#duchowosc #swiadomesny #choroby #rak #nowotwory #religia #przemyslenia
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@psiversum: Ciekawe jest, że dosłownie wczoraj myślałem o tym, że jakbym wylądował w raju to niczym by się nie różnił od mojego obecnego życia, natomiast dla Ciebie ten świat jest piekłem. Uważasz, że skąd biorą się takie różnice w życiowym doświadczeniu skoro teoretycznie żyjemy w jednym świecie? Też często miewam sny o innych światach albo o doświadczeniach przed życiem, ale moim zdaniem te obrazy to tylko wizualizacje/symbole i są przedstawione
  • Odpowiedz
Masz też takie rozkminy?


@psiversum: Jako dziecko. W dorosłym życiu wiedziałem już, że duchowość to romantyzm. Tęsknota za czymś co nie istnieje. To co robimy w LD tylko to potwierdza, nikt przecież nie robi snu z 8 godzin w swoim kołchozie, albo nie odtwarza związku z toksyczną byłą.
  • Odpowiedz
  • 0
Ciekawe jest, że dosłownie wczoraj myślałem o tym, że jakbym wylądował w raju to niczym by się nie różnił od mojego obecnego życia, natomiast dla Ciebie ten świat jest piekłem. Uważasz, że skąd biorą się takie różnice w życiowym doświadczeniu skoro teoretycznie żyjemy w jednym świecie?


@Painless: Wiele wyjaśnień słyszałem odnośnie tzw. niesprawiedliwości losu, ale sam ku jednej bym się skłaniał. Jeżeli stoi za tym coś więcej niż przypadek to nie sądzę, aby był to jakiś jeden konkretny powód, z którego można by zrobić jedną z zasad nas obowiązujących.

W samą karmę, w rozumieniu zewnętrznej siły, też jakoś nie wierzę. Przekonany jestem jednak, że koncept karmy realizuje się poprzez nas, a nie zewnętrzną siłę, co podsumować można stwierdzeniem, że karma, to my. Ciągle tworzymy kolejne skutki, których znaczną część doświadczymy właśnie w przyszłości i wcale nie są to wyłącznie skutki negatywne. Nie potrafię teraz napisać, co jest przeciwieństwem traumy, ale karma jest według mnie wynikiem naszej pełnej osobowości, na którą składają się ciągnące się inkarnacjami traumy i ich przeciwieństwa, przybierając chociażby formę predyspozycji, albo
  • Odpowiedz
Niewiele jednak się mówi o tym, że ewidentnie jest po tamtej stronie przyzwolenie na krzywdę, a nawet jest ich udział w kreowaniu nawet małej namiastki piekła. Mówi się o nauce i doświadczaniu, jednak mam wrażenie, że pomija się wynikający z tego zupełnie sprzeczny co do przekonań duchowo-religijnych wniosek, mianowicie, że cierpienie i krzywdy przygotowują nas do trudnych warunków, a nie sielankowego życia w raju.


@psiversum:
a co powiesz na taki punkt widzenia:
"cierpienie" i "krzywda" to tylko interpretacja/ocena tego co się wydarzyło.
Prosty przykład ból mięśni w trakcie grypy interpretujesz jako niechciane cierpienie i przez to cierpisz psychicznie. Takie samo natężenie bólu mięśni spowodowane zakwasami po siłowni będziesz interpretował jako przyjemne bo to znak że zrobiłeś dobry trening.(ból jest a cierpienia
  • Odpowiedz
  • 0
@Adam_Prosty: tematu cierpienia nie będę się jakoś głębiej podejmować. Moim zdaniem, rozwój nie odbywa się dzięki cierpieniu, a pomimo niemu. Temat jest zresztą bardzo szeroki, chociażby obejmując pytanie, czy cierpienia da się uniknąć bez liczenia na łud szczęścia.

a co jeśli mądrość duchowa jest już w nas a my mamy za zadanie tylko pozbyć się tego co nie pozwala nam jej zobaczyć?


Mądrość to jest umiejętność posługiwania się zdobytymi wiedzą i doświadczeniem. Ukryć można wiedzę, ale wejście w jej posiadanie nie jest równoznaczne z osiągnięciem
  • Odpowiedz
@psiversum:

@Painless: Wiele wyjaśnień słyszałem odnośnie tzw. niesprawiedliwości losu, ale sam ku jednej bym się skłaniał. Jeżeli stoi za tym coś więcej niż przypadek to nie sądzę, aby był to jakiś jeden konkretny powód, z którego można by zrobić jedną z zasad nas obowiązujących.


Czy można powiedzieć, że lew pożerający antylopę jest niesprawiedliwością losu? Wydaje mi się, że te poczucie niesprawiedliwości, cierpienia, "piekła" jest interpretacją rzeczywistości wynikająca z przywiązania do cielesnego doświadczenia i patrzenie na świat wyłącznie z własnej wąskiej perspektywy. Nie mamy wpływu na prawa rządzące tym światem, wszystko przemija, ale nie musimy z tym walczyć, bo i
  • Odpowiedz
  • 0
@Painless: Tak, jak napisałem wcześniej, temat cierpienia jest dla mnie zagadką.

Czy można powiedzieć, że lew pożerający antylopę jest niesprawiedliwością losu? Wydaje mi się, że te poczucie niesprawiedliwości, cierpienia, "piekła" jest interpretacją rzeczywistości wynikająca z przywiązania do cielesnego doświadczenia i patrzenie na świat wyłącznie z własnej wąskiej perspektywy. Nie mamy wpływu na prawa rządzące tym światem, wszystko przemija, ale nie musimy z tym walczyć, bo i tak nie wygramy.


Tak, jest to niesprawiedliwość losu, bez względu na to, czy nadamy antylopie atrybuty duchowe, czy nie. Zgodzę się jedynie, co do swego rodzaju stoicyzmu, jako rozsądnej postawy. Bunt, walka i złość, niczego nie zmienią, a i mogą stać się budulcem wielkich murów, którymi sami obudujemy się, zamykając samych siebie, niczym w więzieniu leków i
  • Odpowiedz
Tak, jest to niesprawiedliwość losu, bez względu na to, czy nadamy antylopie atrybuty duchowe, czy nie.


Spróbuj spojrzeć na to szerzej: jeśli nie byłoby lwów, które zabijają antylopy to antylopy rozmnażając się w nieskończoność w końcu wyczerpały by wszystkie zasoby żywności w okolicy i doprowadziłyby do zniszczenia ekosystemu. W przyrodzie musi być zachowana równowaga, żeby przyroda mogła w ogóle istnieć i jest to sprawiedliwe moim zdaniem.

To co opisałeś to jest jednak ta magiczna, niewidzialna siła, którą jedynie dla odmiany nazwałeś prawem przyczyny i skutku.


W
  • Odpowiedz