Wpis z mikrobloga

Witam wszystkich po przerwie na tagu #wojnawkolorze, następcy #iiwojnaswiatowawkolorze

DERPIENSKI '42

Obejrzałem sobie materiał Krzysztofa Stanowskiego o pewnej białostockiej Karolinie z Miami i tak mi się spodobał, że pogrzebałem w pamięci, czy ja znam takie przypadki z II Wojny Światowej.

Oczywiście, że znam. Najlepszym przykładem jest nieistniejący czarny powstaniec warszawski, August Agbola O'Browne, którego legendę obaliłem w zeszłym roku. Od tamtej pory wszystkie media nabrały wody w usta i jakoś ucichły. Nikt też nie spróbował obalić moich doniesień. To jest po prostu urocze. 🫠

Oczywiście, August Agbola O'Browne nie był jedyny i znam jeszcze co najmniej kilkanaście postaci, które wymyśliły sobie swój życiorys.

Ta opowieść nie będzie historią w stylu Caroline Derpienski, ale będzie równie barwna.

W 2021 roku ukazała się książka dr Joanny Ostrowskiej ''Oni. Homoseksualiści podczas II wojny światowej''. Nagrodzona została Nike 2022 od czytelników i czytelniczek. Jest to praca bardzo ciekawa, choć niezupełnie z mojego obszaru zainteresowań. Autorka opisała tam zapomniane ofiary narodowego socjalizmu - homoseksualistów właśnie. Jednak nie treść książki będzie tutaj najważniejsza, a... wstęp do niej.

Autorka wspomniała tam krótko o niejakim Sylvinie Rubinsteinie, tancerzu flamenco ż. pochodzenia, który był transwestytą i w czasie wojny miał ukrywać ż. dzieci. Ponadto, miał być zaangażowany we współpracę z Armią Krajową, a nawet współdziałać z antynazistowskim oficerem Wehrmachtu, majorem Kurtem Wernerem z 257. Dywizji Piechoty, który rzekomo współdziałał z brytyjskim wywiadem. Najsłynniejszą akcją Rubinsteina miało być obrzucenie w kobiecym przebraniu granatami niemieckiej restauracji ''Deutscher Hof'' w Krośnie.

Historia jest bardzo piękna i faktycznie może chwytać za serce. Żyd, ukrywający się przed Niemcami, który ratował dzieci i dostarczał broń, a do tego sam się przebierał za kobietę - by upamiętnić zamordowaną przez nazistów siostrę. I wreszcie - sam walczył z Niemcami! To musiało ruszać nawet serca z kamienia. Wiosną zeszłego roku historia ta była bardzo modna w polskich mediach. Okrzyknięto go ''drag queen ruchu oporu''. Szereg mediów podał jego historię dalej, oklaski i łzy wzruszenia spowiły debatę.

Wtedy pojawił się - jak zwykle - pewien redaktorek z Krakowa, morderca dziecięcych uśmiechów, niszczyciel dobrej zabawy.

W 2004 roku mający już około 90 lat (dlaczego ''około'', to opowiem niżej), zamieszkały w Hamburgu Rubinstein opowiedział swoją historię dziennikarzowi gazety ''Der Spiegel'', Kuno Krusemu.

Najwięcej miejsca w wywiadzie poświęcił miłości do baletu (w zasadzie ogromna większość jego relacji tego dotyczyła) i swojej siostry-bliźniaczki Małke, zamordowanej przez Niemców. Jednak gdy opowiadał swój życiorys, zaczęły się schody. Nie wiadomo dokładnie, która data urodzenia była prawdziwa - czy 1914, czy 1917 rok (dlatego pisałem ''około 90 lat'') - ani kto był jego ojcem. Sam opowiadał, że jego ojcem miał być rosyjski książę Dodorow. Miał podobno tańczyć w słynnej warszawskiej ''Adrii'' - najbardziej eleganckim lokalu polskiej stolicy - jeździć z występami po całej Europie.

Problem w tym, że na żadne z powyższych twierdzeń... nie ma żadnych dowodów. Ani Sylvina, ani jego siostry Małke nie ma na żadnych listach zatrudnionych w ''Adrii'' osób. Nie ma też śladu by ''książę Dodorow'' faktycznie był jego ojcem. Był śpiewak o tym nazwisku, ale zmarł w 1914 roku.

Prawdziwa fantazja zaczyna się jednak po 1939 roku.

W listopadzie 1940 roku Rubinstein miał trafić do getta. I bardzo łatwo z niego uciekł. Co prawda mieszkał na klatce schodowej i głodował, ale pewnego dnia stwierdził, że chce wyjść. Po prostu - wziął i wyszedł sobie przez zakład fryzjerski, zdjął opaskę, i jakby nigdy nic poruszał się po ''aryjskiej'' części miasta. Proste? Proste.

Wtedy też stracił kontakt z Małke, która miała pojechać do Brodów - leżących na Kresach, okupowanych wówczas przez Sowietów - by przyprowadzić całą rodzinę do Warszawy, aby ''wszyscy umarli razem''. Czemu nie pojechał razem z nią? Dobre pytanie.

Według jednej swojej wersji wkrótce potem miał zostać uwięziony w 1940 roku przez Niemców w siedzibie Gestapo przy Al. Szucha w Warszawie, wg innej - na Gęsiówce. Rubinstein twierdził, że został przez Niemców... zwolniony i odmawiał wyjaśnienia, jakim sposobem wydostał się z niemieckiego więzienia. Mówił: ''Nie trzeba o tym mówić'' - i nikt nie drążył tematu.

Twierdził także, że oddolnie i samodzielnie, wspólnie z dwoma nastoletnimi ż. złodziejami - ''Złotą Rączką'' Rachelą i Mońkiem Manteufflem - po aryjskiej stronie - przypominam, trójka Żydów bez dokumentów, którym za brak opaski z Gwiazdą Dawida i poruszanie się poza gettem groziła śmierć - kradli Niemcom pistolety i przekazywali je do getta. Mieli ich rzekomo zdobyć aż 48 (słownie: czterdzieści osiem). Jeśli tak było faktycznie, to Rubinstein i jego dwójka przyjaciół dostarczyła bojownikom żydowskim w getcie prawie połowę z posiadanych w 1943 roku pistoletów. Szkoda tylko, że nikt - ani z ŻOB, ani ŻZW - nigdy tej historii nie potwierdził.

Cóż, gdyby w Warszawie działały ze trzy takie genialne szajki złodziejaszków, to getto pewnie by się samo obroniło w 1943 roku…

Dalej historia Rubinsteina robi się jeszcze mniej wiarygodna. Miał bowiem rzekomo błąkać się po ulicach Warszawy - ż. mężczyzna w środku okupacji - aż zaopiekował się nim przechodzący przypadkiem niemiecki oficer, major Kurt Werner, rzekomo skryty przeciwnik ustroju nazistowskiego i podobno wielbiciel duetu Sylvina i Małke. Dr Ostrowska stwierdziła, że Wernera i Rubinsteina połączyła... romantyczna relacja.

Oficer taki faktycznie istniał, ale rodzina Kurta Wernera nigdy nie potwierdziła tej historii, zaprzeczała też, by major miał coś wspólnego z opozycją antyhitlerowską. Poza tym nie wiadomo nic o tym, jakoby major Werner odczuwał jakiś pociąg do mężczyzn.

Że Rubinstein przebierał się za kobietę, to akurat wiemy na pewno. Ludzie, u których się ukrywał w 1941, bądź 1942 roku w Krośnie, wspominali, że lubił tańczyć przebrany za kobietę, przy okazji pokazując też różne kuglarskie sztuczki. Na zdjęciu poniżej widać podobno właśnie Rubinsteina przebranego za kobietę w Rymanowie w 1942 roku. Czy jednak brał udział w akcjach podziemnych? O tym wspominała pani Stefania Muzyczka, u której rodziny ukrywał się Rubinstein, że podobno tak właśnie było. Pani Stefania jednak była kilkuletnim dzieckiem w tym czasie, sama przyznawała, że niewiele wiedziała, a historie o Rubinsteinie potwierdziła 60 lat po wojnie, gdy była już dość wiekową kobietą.

Historie Rubinsteina o obrzucaniu granatami niemieckiej restauracji ''Deutscher Hof'' w Krośnie podczas niemieckiego wesela nie znajdują żadnego potwierdzenia - ani w prasie okupacyjnej, ani podziemnej. Nie zachowała się żadna wzmianka na ten temat w jakichkolwiek dokumentach - czy to niemieckich, czy podziemnych. Nie zapamiętali jej ani członkowie konspiracji z Krosna, ani zwykli mieszkańcy miasta. Nie potwierdzają jej żadne instytucje badawcze, czy muzealne. Co więcej, gdyby taka akcja się odbyła, Niemcy na pewno przeprowadziliby odwet na cywilach za atak na swoich żołnierzy. Tymczasem nic takiego się nie stało.

Podobnie jest z historią o zabiciu przez Rubinsteina niemieckiego żołnierza na ulicy, który miał na jego oczach zamordować żydowską dziewczynkę. Co owa dziewczynka robiła poza gettem, utworzonym w sierpniu 1942 roku? Nie wiadomo. Wg jednej wersji skręcił Niemcowi kark, wg innej - zastrzelił go. Podobno miał tak polować na wielu Niemców. Ilu? Nie wiadomo, bo nigdy tego nie powiedział.

Kiedy miał dokonywać tych wszystkich bohaterskich czynów? Nie wiadomo. Jesienią 1942 roku trafił do kliniki, a potem do fabryki Neuköln ponoć dzięki pomocy majora Kurta Wernera. A może po prostu został wywieziony jako robotnik przymusowy? Tego nie wiadomo. Tam miał zapaść na tyfus, z którego wyleczył się... tańcząc i leżąc w lodzie. Zanim zaczął pracować w Neuköln, miał jeszcze rozrywkowo zahaczyć o niemiecką stolicę i zgładzić tam jednego z ''katów Berlina''. Kogo? Znowu - nie wiadomo, nigdy nie wyjaśnił.

Cała jego historia pochodzi wyłącznie od niego. Odkąd pierwszy raz zapoznałem się z nią, wzbudziła we mnie ogrom wątpliwości - tak, jak przy O'Browne'u, wszystkie media przekazywały dokładnie te same informacje, bez żadnych konkretów. Nie było żadnych dowodów, ani konkretów. Nie pojawiły się żadne daty, nazwiska. Cała ta historia od początku szyta była grubymi nićmi.

Mający 90 lat, mieszkający w dzielnicy czerwonych latarni St. Pauli w Hamburgu Rubinstein więcej opowiadał o swojej zabitej przez Niemców siostrze bliźniaczce. Twierdził, że to z jej powodu zaczął przebierać się za kobietę, by oddać jej hołd. Szył sobie suknie i podobno był ulubieńcem alianckich oficerów jako kobieta. ''Bóg dał mi flamenco. A kiedy tańczyłem, przywracał mi moją zmarłą siostrę'', wspominał. Mówił, że szuka twarzy Małke w kadrach filmów dokumentalnych, i że gdy był bardzo chory, to objawiała się mu przed oczami i kazała tańczyć.

Wszystkie te historie Rubinstein opowiedział, gdy był już w bardzo podeszłym wieku i stąd podchodzę do nich z dużą rezerwą. Tak naprawdę jest to jedynie bardzo smutna historia doświadczonego wojną i ludobójstwem starego człowieka, opętanego wręcz obsesyjną tęsknotą za zamordowaną siostrą i opowiadającego bajki o sobie samym.

Zapamiętajcie tę historię, bo po czarnoskórej ''Janoszek '44'' będzie moda na ''Derpienski '42''.

* * *

Mój fanpage na Facebooku: https://www.facebook.com/WojnawKolorze2.0/

Jeśli macie ochotę mnie wspierać, zapraszam do odwiedzenia profilu na Patronite, lub BuyCoffee i postawienia mi symbolicznej kawy/piwa za moje teksty. Za każde wsparcie dziękuję - motywuje mnie do dalszej działalności.

https://patronite.pl/WojnawKolorze
https://buycoffee.to/wojnawkolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historia #polska #zydzi #oszukujo #stanowski #krosno #warszawa
IIWSwKolorze1939-45 - Witam wszystkich po przerwie na tagu #wojnawkolorze, następcy #...

źródło: 424989904_826784762795740_3019123793137422611_n

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
@IIWSwKolorze1939-45: Stojący w samym środku Władysław Mamert Wandalli (urodzony jako Mamertyn Wandel) nie był w ogóle powstańcem styczniowym, co nie przeszkadzało mu w nieskrępowanym dojeniu funduszów kombatanckich II RP. Za swoje fikcyjne zasługi dostał własny dom na Bemowie (to wystarczający powód aby przeciętny użytkownik tego portalu nienawidził go z całego serca), a klucze do niego wręczył mu Melchior Wańkowicz.
Igtorn - @IIWSwKolorze1939-45: Stojący w samym środku Władysław Mamert Wandalli (urod...

źródło: z22944733AMP,Weterani-powstania-styczniowego-na-dachu-Palacu-Pr

Pobierz
  • Odpowiedz