Aktywne Wpisy
anamorfoza +432
Trochę chwali post ( ͡º ͜ʖ͡º). Jestem architektem i autorką projektu remontu elewacji i odtworzenia detalu budynku przy ul. Prądzyńskiego 37, we Wrocławiu. Wyszło super i cieszę się, że wspólnota zrobiła to zgodnie z projektem, który był droższy niż zwykłe odmalowanie elewacji. Zdjęcie od Wrocławskieinwestycjebudowlane (mnie możecie znaleźć jako @nakwaracie_archiekura)
Wiadomo, że chciałoby się też, żeby wymieniono cała stolarkę okienną, oczywiście było to ujęte
Wiadomo, że chciałoby się też, żeby wymieniono cała stolarkę okienną, oczywiście było to ujęte
Kasahara +136
V-Shape jest cope, co to za sztuka mieć wąskie biodra jak dziecko i być wyżylonym anemikiem. Prawdziwy chłop ma szeroką talię jak szafa i waży ponad 100 kg, nie je tych wszystkich fit rzeczy tylko jak NOR MAL NY człowiek wszystko co jest w zasięgu. Masz jakaś wystającą żyłkę na ciele? To się nie ciesz! Nie jesteś #!$%@?, a niedożywiony!!! Kobieta musi mieć poczucie, że w każdej chwili możesz ją zabić np.
Problem jest zgoła innej natury - chodzi o różnicę w zarobkach i sposobie bycia. Otóż ja pochodzę z dosyć biednej rodziny aspirującej do klasy średniej. Wszystko co w życiu osiągnęłam, okraszone było moją ciężką pracą, studia musiałam sama opłacić z pracy za granicą w wakacje, rzadko wyjeżdżałam na "lepsze" wczasy, bo po prostu nie było mnie na to stać, nie umiem jeździć na nartach, bo "w domu" nikt nie jeździł, a to drogi sport dla mnie był i generalnie wszystkie "przyjemności", które kosztują były poza moim zasięgiem, ubrania chociaż schludne i eleganckie, nigdy nie były topowych marek, a pieniądze wolałam odkładać na wkład własny na mieszkanie (uważam, że mam dobrą pracę bo na rękę dostaje ok. 4500 PLN, a jestem raczej na początku kariery ale to jest nic w porównaniu do narzeczonego - o tym za chwile). Samochód mam prawie pełnoletni, kupiłam bo potrzebny był mi na dojazdy do pracy - taniej to niż wynająć kawalerkę w mieście (mieszkam na wsi w domu po świętej pamięci dziadkach).
I tak sobie żyłam w nieświadomości, dopóki nie poznałam jego, mojego potencjalnie przyszłego męża. Uprzedzając pytanie, nie wiedziałam jak dokładnie wygląda jego życie, bo na początku zanim się mocno zaangażowaliśmy w to wszystko, związek był na odległość, widzieliśmy się tylko w weekendy, bo dosyć daleko od siebie mieszkaliśmy i to on przyjeżdżał do mnie, bo mnie było szkoda kasy na paliwo, albo widzieliśmy się na mieście, w którym pracujemy. I do dziś pamiętam jaki szok przeżyłam jak pierwszy raz do niego pojechałam (mieszkał w domu, gdzie mieszkają jego rodzice, ale miał tam osobne mieszkanie w tym domu). Kojarzycie te filmy dla nastolatków, które robią imprezy w domu z basenem? To tak właśnie wyglądał jego (jego rodziców?) dom. Wszystko na wypasie, garaż na dwa samochody, pełny i przed domem jeszcze dwa inne auta. Oczywiście mogłam się domyśleć, że dobrze mu się powodzi, bo miał dobry samochód, jego rodzice i on sam są #lekarze (tak przy okazji, mit, że #lekarz mało zarabiają jest właśnie mitem).
Z czasem jak zaczęliśmy się spotykać częściej, odkrywałam jak wygląda życie majętnych osób. Generalnie jest to zupełnie inne życie niż znałam, życie gdzie nie trzeba w ogóle liczyć się z pieniędzmi i można praktycznie wszystko mieć bez większych wyrzeczeń i od razu na zawołanie. Dla niego wszystko było takie proste i nieskomplikowane, wyjazd na egzotyczne wakacje dwa razy w roku? Nie ma problemu (o ile będzie miał czas, bo dużo pracuje), narty w zimie w Austrii, Francji czy Szwajcarii - dziś rezerwujemy, jutro lecimy. Nurkowanie w Tajlandii? Lecimy... No po prostu inna bajka, do której staram się dopasować.
Za wszystko płacił - bo mnie nie było stać się dokładać do tego - tak, mam manie oszczędzania i o tym wiem. Twierdził i nadal twierdzi, że to nie jest problemem (i chyba nie jest, bo nigdy nic złego z tego nie wyniknęło). I mogłoby się wydawać, że Boga za nogi złapałam jak uważają moje zielejące z zazdrości koleżanki, ale taki styl życia wysysa ze mnie energię. Ja się chyba nie nadaje do tego. Fakt, dzięki niemu nauczyłam się jeździć na nartach, chodzę (a właściwie chodziłam bo covid i zima) na naukę tenisa, zrobiłam kursy nurkowe, prawo jazdy na motocykl, tak, żeby się dostosować do jego stylu, a raz w tygodniu przed covidem chodziliśmy do fine-diningowych restauracji itd.
I chyba sobie uświadamiam pomału, że tak naprawdę robiłam to dla niego z miłości, ale nie dla siebie, bo mi to przesadnie dużej radości nie sprawia. Dochodzą też natrętne myśli, że coraz bardziej mnie boli, że on w normalnej pracy zarabia w godzinę tyle ile ja w jeden dzień, a jak ma dyżur to w jedną dobę więcej niż ja przez cały miesiąc, zaczynam się przez to czuć gorsza, mniej atrakcyjna, dochodzą do mnie myśli, że w sumie nie wiem czemu jest ze mną, skoro mam tak niewiele do zaoferowania w porównaniu do niego).
Ok. roku temu przeprowadziliśmy się do mieszkania w mieście gdzie oboje pracujemy, żeby razem zamieszkać. Ponieważ on miał płacić za wynajem (tutaj mnie okłamał o czym za chwile), pozwoliłam mu wziąć mieszkanie jakie tylko chce. Wziął mieszkanie oczywiście na wypasie (chociaż wyposażenie raczej normalne) i to jeszcze w takim miejscu, że ja mam do pracy na nogach 15 minut, a on dojeżdża - i tak by musiał, bo pracuje w kilku miejscach. Teraz po zaręczynach "planujemy", wybudować dom i przy okazji wyszło, że mieszkanie, w którym mieszkamy nie jest wynajęte. On je kupił, bo "nie opłaca się wynajmować i jest to dobra lokata kapitału" (wiedzieliście, że da się kupić nowe mieszkanie w pełni wyposażone? ja też nie). I to właśnie wyszło na jaw wczoraj, co mnie zbulwersowało i zainspirowało ten wpis. Poczułam się taka mało ważna w tym związku, co jest tylko póki co małym, ale jednak gwoździem do trumny.
Może przesadzam, ale przestałam się czuć przy nim kobietą, bardziej taka marionetką, drugoplanową aktorką grająca w filmie pt. "Związek". No nie umiem tego wytłumaczyć, ale czasami chciałabym, że to wyglądało tak, że wracamy do mieszkania po pracy on siada przed TV, ja gotuję obiad i podaję mu puszkę piwa, wieczorem sprzątam, a on "gra w gry". Denerwuje mnie, że pod naszą nieobecność mieszkanie jest sprzątane przez firmę sprzątająca, a jedzenie jemy "z pudełek", bo "oszczędność czasu". A ja właśnie nie chce mieć tego czasu. No, ale co ja mogę, ja nie płacę, ja nie wymagam, a darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
Tak się chciałam tylko wyżalić, rozładować negatywne emocje, które we mnie siedzą od wczoraj. Jak ktoś dotrwał do tego momentu to gratuluje.
#zwiazki #milosc #codziennysynbozy #zalesie #feels #gorzkiezale #rozowepaski
@jmuhha:
"Takich" czyli jakich?
Przecież nie jest mowa o prywatnym odrzutowcu, tylko o mieszkaniu w mieście, diecie pudełkowej i nowym samochodzie. To jak najbardziej jest w zasięgu lekarza (i nie tylko).
@KamiIa:
Jaka zima? Jaki covid?
@KamiIa:
Ale wiesz, że restauracje otwarli już 3 lata temu?
Bait. I to z brodą.
Olej chłopa, bo go szkoda. Znajdź sobie robola, będziesz mu podawać piwo i do końca życia wspólnie grosz do grosza płacić wspólnie za wynajem.
Stanąłem kiedyś przed podobnym dylematem i nie żałuję podjętej decyzji :) czasem lepiej odpuścić, mieć mniej, by cieszyć się z małych rzeczy, ale za dużo biadolenia na jeden komentarz, chcesz pogadać -
@AnonimoweLwiatko: to nie jest zabawne że ktoś sobie nie radzi, sam sobie czasem nie radzę. Ale niektórzy z nieradzenia sobie zrobili schemat życiowy i nie próbuja go przełamać.
Nie chodzi o to żeby rozmyślać o problemach egzystencjalnych tylko o własnych i szukać rozwiązań a nie dokładać
@programista15cm: Nie każdy ma silną wolę, determinacje... wielu sobie po prostu nie radz. Są tacy, którzy szukają wymówki czy robią z siebie ofiarę dla atencji ale i nie brakuje takich którzy strzelają samobója bo przytłacza ich ciężar problemów jakie mają na głowie.
@AnonimoweLwiatko: chlopie, ale chyba nikt nie ma wolnej woli i determinacji caly czas. Tak po prostu z nieba, czaisz?
Przynajmniej ja nie mam i nie znam nikogo kto by mial. Zycie to ciagla walka, wieczne problemy, trudnosci, problemy ze zdrowiem, ktore jeszcze dodatkowo podkopuja motywacje...
Tu chodzi to nawyk probowania plyniecia pod prad, modelowania rzeczywistosci w okreslony dla siebie
@programista15cm: Ja mam, długoterminową. Za dużo anime za dzieciaka czy coś ¯\(ツ)/¯