Wpis z mikrobloga

sąsiad z mieszkania obok bije swoją żone. codziennie słyszę przez ścianę płacz, krzyki, piski i odgłosy tępych uderzeń. czasami gdy siędzę na balkonie to spotykam tego dzielnego wojownika i sobie gadamy przy szlugu jednak nigdy nie poruszylem tematu jego burzliwej relacji z żoną. to nie moja sprawa nie chce sie wtrącać poza tym gość jest mega w porządku i dobrze nie się z nim gada wiec tematow nigdy nie brakuje. szkoda że ostatnio go zawineli jak konfident cuck z dołu zawezwał policje. pukali też do mnie, pytali sie o wyczyny sąsiada. oczywiscie nic nie powiedzialem nigdy nie pójdę na współpracę z policją brzydzę się donoszeniem. mam nadzieje że szybko go wypuszczą bo szkoda chłopa pewnie teraz siedzi w celi z jakimiś degeneratami i traci czas.
#przegryw #rozowepaski #zwiazki #logikarozowychpaskow #p0lka
  • 33
@real_dandy syndrom sztokholmski to nie bajka, takie rzeczy się zdarzają. Kobieta może się też bać zgłosić, bo potem by dostała za to gdyby on został np. wypuszczony. Sprawy pobicia przez najbliższych z rodziny są ścigane z urzędu właśnie z tego powodu, żeby osoba oskarżona nie miała pretensji do współmałżonka za podkablowanie.
@real_dandy: Byłam kiedyś w przemocowym związku i to tak nie wygląda. Najpierw było dobrze, potem przeszkadzało mu, że więcej zarabiam to zaczęło się zbijanie mojej pewności siebie, tak że wierzyłam, że nic lepszego mnie nie spotka, że nie poradzę sobie sama, że jestem zerem, bez wartości. Potem zaczęło się bicie.

To jak ktoś uzależnił nas od siebie widać po czasie. I bardzo bym chciała żeby sąsiad zadzwonił na policję wcześniej... Może
@Reynolds ja rozumiem całkowicie aspekty psychologiczne sprawy. Ale to jest jak z alkoholikiem albo osobą w ciężkiej depresji - dopóki nie będzie chciała pomocy, to znaczy że nie ma ochoty czegoś zmieniać w swoim życiu. Wiem to jako osoba z ciężką depresją.
@peszek_leszek współczuję, jak pisałem w pierwszym komentarzu, gardzę każdym, kto stosuje przemoc fizyczną czy psychiczną na drugiej osobie w związku. Tylko że dzisiaj istnieją wszelkie środki, by z tym walczyć, tymbardziej dla kobiet, gdzie może ona wywalić w 5 minut mężczyznę z mieszkania nawet jak sobie coś zmyśli. Można więc wyjść z założenia, że przemoc w domu trwa, dopóki ofiara na to pozwala i nie wykazuje chęci do zmiany sytuacji. Tak ogólnie.
@real_dandy: Ale przemocowa osoba jest świetnym manipulatorem. Wyobraź sobie, że chłop mi wmówił, że jestem gruba (wiedział, że mnie to ubodzie). Wmówił, że moja praca to g.wno (choć to ja płaciłam za wszystko). Że do niczego się nie nadaję, że nikt mnie nie chce, że rodzice mnie nie chcą i masa innych "argumentów". Zmanipulowana osoba tego nie widzi. I ja też bym nie widziała gdyby nie interwencja najbliższych. Więc wierz mi,
@peszek_leszek a ja znam przypadek, że gość lał żonę na ulicy, normalnie #!$%@?ł ją w bramie jak ludzie przechodzili obok. Wtrącił się i dostał od typa w mordę, a na komendzie baba sama go pomawiała o zaczepki w jej stronę od kumpla. Zdarzają się i przypadki, że ktoś się wtrącił i skończył na wózku. Tak więc dopóki ofiara sama nie będzie chciała nic zmienić, to nic się nie zmieni. Jak sama mówisz,
@real_dandy: Tak, może się zdarzyć i tak. Nie znamy reakcji innych. Jednak mówienie o tym, że ofiara musi sama chcieć coś zmienić jest błędne. Bo ofiara często myśli, że jest tak jak powinno być. Że to jest normalna sytuacja. Uważam, że warto pomagać, nawet jeśli 10 razy to nie pomoże to być może uratuje jedną osobę.