Wpis z mikrobloga

Cześć Mirki i Mirabelki, moja wyprawa Nowy Jork - Seattle wkracza w niebezpiecznie decydującą fazę. Dzisiaj pokonałem ostatnią przełęcz dzielącą mnie od Pacyfiku i wybrzeża (). Także szykujcie się na zdjęcie przedniego koła w oceanie. Ale zanim to, zdam wam relacje z zeszłego tygodnia. A zacząłem go w Glacier National Park, gdzie kierownik campgroundu pożyczył mi plecak na dwudniowy epicki hiking. Było zajebiście, widoczki mega, dupa odpoczęła. Cały dzień chodzenia to miła odmiana od całego dnia jechania xd. Żeby nie było że się obijałem, to jeszcze pojechałem, już rowerem, na nocną jazdę na Logan Pass, bo ponoć trzeba to zrobić jak jest akurat pełnia księżyca. 1200m w górę, bez toreb weszło jak w masło, ale zadymienie sprawiło, że widoki nie były jakieś zajebiste ( ͡° ʖ̯ ͡°). Kolejne dni to już jechanie na zachód, nie wiele się działo, aż do niedzieli. Okazało się, że niedaleko miejsca gdzie dojechałem odbywa się zjazd Indian z plemienia Calispel, tzw. Pow Wow. Zrobiłem sobie dzień przerwy i razem z moją gospodynią pojechaliśmy na wydarzenie. Wspaniałe ono było, nigdy go nie zapomnę! Indianie pięknie ubrani w różnokolorowe stroje, dzwoniące dzwoneczkami. Wszystko to w atmosferze pikniku i radości. A co pozatym? Nogi mocne, nic nie boli, wiatr w twarz już nawet aż tak nie denerwuje.
A jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej to zapraszam na kolejny odcinek mojej amerykańskiej telenoweli. () #bikepacking #roweremprzezusa #rower #szosa #podroze #usa
pietia94 - Cześć Mirki i Mirabelki, moja wyprawa Nowy Jork - Seattle wkracza w niebez...
  • 2