Wpis z mikrobloga

Eh. Musiałem uciekać razem z żoną z własnego mieszkania.

TL;DR Sąsiad alkoholik zrobił melinę pod moim mieszkaniem i zaczął zapraszać niebezpiecznych ludzi. (Zdjęcia w komentarzach)

Historia (fragmentaryczna i chaotyczna), bo mam dużo na głowie, a teraz jeszcze to.

Mieszkanie kupiliśmy 3 lata temu. Po tygodniu mieszkania żona obudziła mnie w nocy. Słyszała krzyki z dołu - „nie bij mnie”, „nie zabijaj mnie”. W dresach i gazem zbiegłem na dół. Wszedłem do mieszkania (drzwi były niedomknięte). W środku był jakiś facet na podłodze. Trzymał się za twarz. Starsza kobieta i pijak-agresor. Taki 40-60 (wiadomo, pijacka morda utrudnia interpretację). W lekkim szale (adrenalina po wybudzeniu xD) złapałem go za koszulę i posadziłem na łóżku. Jak zorientowałem się, że wszyscy żyją (a i mi nic nie grozi) zacząłem rozmawiać z bitą kobietą.

Oprawcą jest jej syn, alkoholik. Chciał pieniądze na wódkę. Nie miała. Zaczął ją szarpać. Wtedy przyszedł ten pobity facet - ale nie sprostał zadaniu.

Ostrzegłem agresora, że mieszkam kilka sekund drogi stąd i jak się to jeszcze raz powtórzy to nie będzie miło.

Zadziałało… częściowo. Matka stała się nietykalna ale zaczął demolować mieszkanie. Znów krzyki, wyzwiska. Poprosiłem o interwencję policję, mops, gops, Urząd Miasta i Gminy, komisje ds. rozwiazywania problemów alkoholowych xD wszystkich.

To trochę pomogło. Przez około 2 lata był spokój. Facet odmalował i wyremontował dom. Pomógł matce. Ja dostałem w ramach podziękowanie baleron, ptasie mleczko i klucze do ich mieszkania.

Przesuńmy czas do dziś.

Matka pijaka jest w hospicjum. Złamała dwie nogi i rękę jak go nie było w domu - spadła z łóżka (zaawansowana choroba kości). Byłem tam pierwszy wraz z policją i ratownikami, bo doczołgała się do telefonu i dała znać, że jest źle a sąsiad (ja) na klucze.

Od tamtego czasu było coraz gorzej. Pijackie awantury sprawiały, że było ciężko zasnąć albo normalnie funkcjonować. Interwencje policji są nieskuteczne - sąsiad ma widok z okna na komendę xd a jakieś wykroczeniówki w niczym mi nie pomogą. Mieszkanie własnościowe - spółdzielnia rozkłada ręce.

Zazwyczaj jednak z uwagi na moją podłą gębę i posturę wystarczyło zejść i rozgonić towarzystwo. Do wczoraj.

Żona krząta się po mieszkaniu w słuchawkach. Ja próbuję czytać. Z dołu krzyki, muzyka, dudnienie. Pakuję w jedną kieszeń gaz, w drugą teleskop (mam świadomość, że pijak z zardzewiałym możemy może zabić sprawnego, młodego człowieka, gdyby coś się #!$%@? - np. atak na klatce, to bym musiał się bronić, wiem, chore ale naprawdę się boję).

Otwiera mi typ o aparycji gangusa - mocno opalony, nos złamany wiele razy, więzienne tatuaże. Mierzy mnie wzrokiem. Ocenia. I ja jego. Mimo wszystko wchodzę. Nie zamykam drzwi za sobą. Obok dwie kobiety robią remont. Gangus mówi, że kupuje to mieszkanie. Sąsiad-pijak śpi.

Zapytałem ich czy możemy zacząć znajomość dobrze - czy uda im się być nieco ciszej. Żeby tak normalnie. Po sąsiedzku.

Wtedy turbiny patusiarstwa wskoczyły na wyższe obroty. Jedna z pań ze wschodnim akcentem (nie wiem skąd - czy Ukraina, Rosja czy Białoruś) woła, że jestem k***ą i nie będzie jak „my” (ja i żona) chcemy i „teraz to się dopiero zacznie”.

Ogólny krzyk. Spróbowali wyrzucić mnie za drzwi. Uznałem, że jestem na straconej pozycji i wyszedłem. Wróciłem do siebie i zaczęło się piekło. Walenie w grzejnik, groźby w stosunku do nas. Bardzo ostre groźby. Spakowałem żonę i pojechaliśmy do jej rodziców (800 metrów dalej) do domu.

Jak wychodziliśmy to szła większa grupa z alkoholem do sąsiada.

Odstawiłem żonę do łóżka, a sam poszedłem kilka godzin później zobaczyć czy nie chcą np. podpalić mi drzwi (jak już mówiłem - mam świadomość bezradności policji).

Przed blokiem wóz strażacki i policja. Wszyscy wchodzą do klatki i kierują się do sąsiada. Sam (pijany) sąsiad na zewnątrz. Okazuje się, że biesiadnicy wysłali go po alkohol (a musiał iść daleko XD okoliczne żabki powiadomiłem o tym, że to alkoholik i mogą mieć konsekwencje jeśli będą go wspierać w nałogu) a teraz nie ma z nimi kontaktu.

Strażacy musieli zniszczyć drzwi. Okazało się, że biesiadnicy śpią. Ale strach przed gazem i ogniem mi się udzielił.

W każdym razie dziś już pani ze wschodnim akcentem wróciła (byłem po ubrania w mieszkaniu). Sąsiad pijak wyszedł za nią i pochwalił mi się, że to „[tu pada narodowość] prostytutka” i że #!$%@? można zrobić bo „wczoraj policja ją sprawdzała i nie są w stanie ustalić tożsamości”. Super.

Dziady się schodzą i impreza trwa w najlepsze.

Co robić? :/

#prawo #patusy #alkoholizm #alkohol #mieszkanie #gownowpis
  • 7
@Wisimiwur przejbana sytuacja :/ tak szczerze to ja bym sprzedał mieszkanie i się wyprowadził. inne co mi przychodzi do głowy to zakaz zbliżania się dla gangusa i patusiar - tylko pytanie czy naprawdę ten pijak syn sprzedał mieszkanie lub czy gangususy się zameldowały tam. z opowieści wynikałoby że mieszkanie matki wiec teoretycznie syn nie może tego sprzedać. inne co mi przyszło do głowy to popytać firm zajmujących się wyprowadzka wynajmujących zalegających z