Tak nawiązując do ostatnich postów, które pojawiły się na #psychodeliki ze strony osoby anonimowej; chciałbym poruszyć jeden temat… Czy nie uważacie, że obieranie czyjejś ścieżki do oświecenia (np. Ścieżki wytyczonej przez Buddę), jest strasznie płytkie i kontrproduktywne?
W pełni rozumiem korzystanie z mądrości innych ścieżek, ale czy nie lepiej, gdy są one tylko i wyłącznie pomocą, na twojej własnej? A nie celem samym w sobie. Takie branie na warsztat, np. Buddyzmu i odhaczanie sobie z listy "warunków które musimy osiągnąć przed oświeceniem", bo Budda tak powiedział, jest w mojej opinii strasznie nienaturalne.
Rozwój duchowy powinien wypływać z twojego wnętrza, a nie z tego co ktoś ci powiedział, że musisz spełniać. Pytam, bo zauważyłem, że wiele osób traktuje swój rozwój duchowy, jak wypełnianie zadań maturalnych według klucza narzuconego przez ministerstwo edukacji, kiedy to każdy ma swój własny "flow" I jest bardzo duża szansa, że przepis od dziadka z obwisłymi uszami w twoim przypadku nie zadziała, lub twoja sytuacja materialna, rodzinna czy społeczna nie będzie z nim współgrała i będzie dla ciebie jedynie obciążeniem.
Nie ma jednej, jedynej, prawidłowej ścieżki do oswiecenia. Jasne, że są elementy, których człowiek musi się nauczyć w tym procesie - elementy które są jednakowe na każdej ścieżce. Natomiast to tylko część całości. W pozostałej części moja ścieżka, od twojej ścieżki może się różnić jak ogień i woda. Np. Gadanie, że na wykopie nie może być ludzi "oswieconych", bo tacy nie wchodzą w miejsca z "niską wibracją" jest totalnie błędne. Ktoś może osiągać wyższe stany duchowe poprzez odcięcie się od wszystkiego i ciągłe medytowanie, a kto inny może osiągać wyższe stany poprzez poznawanie siebie w stanach upadłych. Takie jest moje zdanie.
"taki ktoś nie ma czasu ani wewnętrznej potrzeby pokazywania innym ze się mylą w jakiejkolwiek kwestii :)
taki ktoś siedzi na swojej skale i uczy kogoś kto do niego przyjdzie i poprosi o nauki, nie rzuca pereł przed wieprze :)"
Przecież te dwa zdania się wykluczają :) nauczanie duchowe to właśnie poświęcanie swojego czasu na nauczanie ludzi, którzy się według nauczającego mylą.
"też nie jestem buddystą ani hinduistą ale chodzi o jedność z Bogiem i światem zatracenie małego ja, w moim prymitywnym rozumieniu to samo co oświecenie i przekroczenie ego :)"
To przedstawię ci jak to u mnie wygląda. Jestem pewny mojej jedności z Bogiem i jego stałego towarzyszenia mi. Jestem zjednoczony również ze światem duchowym. Mało tego, postrzegam siebie samego nie poprzez "Ja", a poprzez "My". Nie odrzuciłem Ego, a zrozumiałem,
@Dorogon: @Adam_Prosty ogólnie tutaj padło stwierdzenie, że Budda gdyby nie odrzucił wszystkich i nie poszedł swoją osobistą ścieżką to by nie osiągnął swojego sukcesu. To jest fakt. Osiągnął sukces bo podważył wszystkie popularne poglądy. Ale nieprawdą jest, że on nie kroczył żadną wytyczoną ścieżką przez innych. W początkowym okresie przecież poznawała różnych mistrzów i od nich się uczył po prostu z czasem ich przerastając, więc też to nie do
To przedstawię ci jak to u mnie wygląda. Jestem pewny mojej jedności z Bogiem i jego stałego towarzyszenia mi. Jestem zjednoczony również ze światem duchowym. Mało tego, postrzegam siebie samego nie poprzez "Ja", a poprzez "My". Nie odrzuciłem Ego, a zrozumiałem, że Ego jest tylko częścią całości, a całe moje ciało i duszę zamieszkują niezliczone inne byty duchowe, m. In. Instynkty, popędy, pragnienia, strach czy wstyd. Wszystko to składa się na podświadomość,
@Adam_Prosty: Dokładnie tak. Jakieś 3 lata temu zarzucilem znajomym teorię, że po 2030r. rozpocznie się duchowa rewolucja. A dokładniej to Re-ewolucja, gdyż z jednej strony będzie to proces niewymuszony i naturalny, a z drugiej strony tak przełomowy i odmieniający nasze spojrzenie na rzeczywistość, jakbyśmy się nagle przebudzili w nowym świecie jako całkiem inna rasa.
"(...)nie ma żalu/strachu/apatii/zazdrości, ma tylko miłość do ludzi i świata(...)całkowicie wyzbył się ego."
No i tym się różni moja ścieżka od buddyzmu, że ja nie odrzucam złości, zazdrości czy nawet częściowo nienawiści. Ale zawsze staram się przepuszczać te uczucia i emocje przez sito miłości i zrozumienia. Jeśli przykładowo zostałem zdradzony, przez kogoś bliskiego, to wykorzystuję swoją złość, gniew i nienawiść - którą odczuwam na myśl o tym co mi ta osoba zrobiła - do motywowania siebie samego do samorozwoju, by pokazać tej osobie co straciła.
W pełni rozumiem korzystanie z mądrości innych ścieżek, ale czy nie lepiej, gdy są one tylko i wyłącznie pomocą, na twojej własnej? A nie celem samym w sobie. Takie branie na warsztat, np. Buddyzmu i odhaczanie sobie z listy "warunków które musimy osiągnąć przed oświeceniem", bo Budda tak powiedział, jest w mojej opinii strasznie nienaturalne.
Rozwój duchowy powinien wypływać z twojego wnętrza, a nie z tego co ktoś ci powiedział, że musisz spełniać. Pytam, bo zauważyłem, że wiele osób traktuje swój rozwój duchowy, jak wypełnianie zadań maturalnych według klucza narzuconego przez ministerstwo edukacji, kiedy to każdy ma swój własny "flow" I jest bardzo duża szansa, że przepis od dziadka z obwisłymi uszami w twoim przypadku nie zadziała, lub twoja sytuacja materialna, rodzinna czy społeczna nie będzie z nim współgrała i będzie dla ciebie jedynie obciążeniem.
Nie ma jednej, jedynej, prawidłowej ścieżki do oswiecenia. Jasne, że są elementy, których człowiek musi się nauczyć w tym procesie - elementy które są jednakowe na każdej ścieżce. Natomiast to tylko część całości. W pozostałej części moja ścieżka, od twojej ścieżki może się różnić jak ogień i woda. Np. Gadanie, że na wykopie nie może być ludzi "oswieconych", bo tacy nie wchodzą w miejsca z "niską wibracją" jest totalnie błędne. Ktoś może osiągać wyższe stany duchowe poprzez odcięcie się od wszystkiego i ciągłe medytowanie, a kto inny może osiągać wyższe stany poprzez poznawanie siebie w stanach upadłych. Takie jest moje zdanie.
#psychodeliki #buddyzm #duchowosc #rozwojosobisty #rozwojduchowy
@
"też nie jestem buddystą ani hinduistą ale chodzi o jedność z Bogiem i światem zatracenie małego ja, w moim prymitywnym rozumieniu to samo co oświecenie i przekroczenie ego :)"
To przedstawię ci jak to u mnie wygląda. Jestem pewny mojej jedności z Bogiem i jego stałego towarzyszenia mi. Jestem zjednoczony również ze światem duchowym. Mało tego, postrzegam siebie samego nie poprzez "Ja", a poprzez "My". Nie odrzuciłem Ego, a zrozumiałem,
"(...)nie ma żalu/strachu/apatii/zazdrości, ma tylko miłość do ludzi i świata(...)całkowicie wyzbył się ego."
No i tym się