Wpis z mikrobloga

Zapytam nieśmiało, czy chcecie więcej historii związanych z wynajmem kurników inwestycyjnych? Może ta historia pocieszy niektórych właścicieli mieszkań, że nie tylko oni muszą się ocierać o absurdy wynajmów, mając jako poważny Landlord do zaoferowania apartament 42m... ale przejdźmy już do sedna:

Dziś opowiem wam jak przez 50 cm straciłem klientkę na wynajem mieszkania, z którą też koniec końców też się pokłóciłem bo chciała nas troszku wyd*mać. No i będzie też trochę o ekipie remontowej.
Moja mama od dłuższego czasu chciała zakupić mieszkanie, które miałoby zabezpieczyć ją na stare lata i dać jej ogólnie jakieś poczucie bezpieczeństwa. No bo jak czuć się bezpiecznie w państwie, gdzie typ poszukiwany listem gończym legitnie bierze ślub cywilny xD (taki śmieszek dla stałych czytelników). W związku z tym, że aktualnie mieszka za granicą to mieszkanie miało pójść na wynajem. W momencie kiedy ogarneła już kase zaczeliśmy poszukiwania. Wiadomka jak w każdym mieście są lepsze i gorsze dzielnice i jak każdy się domyśla, tam gdzie psy du*ami szczekają mieszkań od cholery, natomiast w lepszej części miasta już pustki. No nic cierpliwości.

W końcu trafiliśmy na mieszkanie po zmarłej lokatorce w tej lepszej okolicy, ale 4 piętro, do remontu no i 150 tyś za 42 m2... chwila dyskusji i padła decyzja. Bierzemy, nic lepszego i tak nie znajdziemy.
Po załatwieniu wszystkich formalności zaczeliśmy poszukiwania ekipy remontowej, niestety wszyscy znajomi, którzy są naprawdę dobzi mają odległe terminy, więc rozpoczeliśmy poszukiwania przez internet. W końcu trafiliśmy na gościa z Wrocławia, któremu akurat zwolnił się termin. Umówiliśmy się na konkretny dzień, żeby wszystko obgadać. Termin był na 8:00 rano, więc wstałem z samego rana, żeby się ogarnąć i pojechać na miejsce. Wszedłem do mieszkania i po około 15 minutach zadzwonił domofon... Pan masjter od remontu. Do mieszkania wszedł starszy, na pierwszy rzut oka miły Pan wraz ze swoim synem. Swoją drogą jego syn wyglądał jak ten typ co mu drzwi #!$%@?łem. Egal.

Żebyście mogli sobie wyobrazić jak wyglądało to mieszkanie to powiem wam, że na podłodze było położone zółte gumoleum, które pamięta czasy PRL-u, ściany jakby wybiałkowane pokryte barankiem, a w łazience znajdowała się jeszcze masywna żeliwna wanna. Początkowo Panowie mieli robić tylko łazienkę, ale zdecydowaliśmy, żeby wyremontowali też kuchnię. W związku z tym, że była to wąska ciemna klitka, do której wejście było tylko przez drzwi 70-tki, to postanowiliśmy wyburzyć scianę i otworzyć kuchnię na salon. Panowie zabrali się za kucie i tu jak możecie się domyśleć zaczeły się pierwsze schody. Średnio co 3 dni miałem telefony ze spółdzielni, że jest głośno i za każdym razem rozmowa wyglądała mniej więcej w ten sposób:

- Dzień dobry, czy rozmawiam z właścicielem mieszkania numer 13 -
- Tak przy telefonie - odpowiadam już poirytowanym głosem bo domyślam się o co chodzi.
- Były skargi od sąsiadów, że robicie remont i jest głośno -
- No tak, bo robimy remont jak Pani już sama wspomniała
- No, ale ludzie się skarżą bo ciągle kujecie, albo wiercicie i nie mogą odpocząć -
- Rozumiem, próbowałem już tynk zębami wygryść, ale cieżko idzie i musimy to skuć młotem, poza tym w tym mieszkaniu remontu nie było od 40 lat, więc myślę, że raz na 40 lat wytrzymaja 2 tygodnie remontu i nie musi Pani do mnie co chwile wydzwaniać z pretensjami.

Jak się później okazało jednak musi... i to jeszcze tego samego dnia... i następnego i 2 dni później też. Ręce opadają. W końcu skończyło się skuwanie tynków i Pan majster zrobił listę zakupów, więc lece ucieszony do sklepu i zamawiam busa, w sumie jakieś kilkaset kg materiału i jadę na mieszkanie. Mówię do faceta, że bus już jedzie i możemy iść na dół. Typ się na mnie patrzy jakbym mu matkę skrzywdził, aż mu brewka dygła. Ja się patrze na niego, on na mnie. Mija jakieś kilka sekund, ale wewnetrznie czuje, że zaraz coś się #!$%@?. Wtedy majster cichym i poirytowanym głosem pyta:
- To ja mam to z tobą wnosić? -
- To ja mam cały materiał wnieść sam na góre i wam podać - pytam lekko zrezygnowanym głosem, bo zaczeło do mnie docierać co mnie za chwilę czeka
- Wie Pan, ja swojego czasu na wnoszenie materiału marnować nie będę. Poczułem się jakby ktoś mnie w ryj strzelił, sam nie wiedziałem co w tym momencie czuje. Czułem tak mieszane uczucia jak kobieta podczas okresu. W pewnym momencie chciałem go #!$%@?ć przez okno, a po chwili prosić na kolanach, żeby mi tylko pomógł to wnieść. Na szczęście udało się Pana przekonać do pomocy używając bardzo silnych argumentów w postaci zielonego papieru z wizerunkiem Władysława II Jagieły, ale czułem już, że ten remont nie będzie należał do najłatwiejszych... Facet ciągle nalegał na podpisanie umowy, więc mówię mu, że dla mnie nie problem tylko niech ja przygotuje. Pomijam fakt, że umowa została spisana już w trakcie trwania prac, a nie przed, ale za każdym razem musiała zostać poprawiona bo dziwnym trafem kwoty podane w umowie odbiegały od umówionych xD Jak się możecie domyśleć, nigdy nie doszło do jej podpisania. Z czasem Pan majster robił się coraz wredniejszy, rzekłbym nawet chamski. Na moje pytania odnośnie remontu odpowiadał śmiechem lub rzucając od niechcenia głupie odpowiedzi, moja cierpliwość zbliżała się do granic krytycznych, ale jej prawdziwy test miał dopiero nadejść.W momencie remontu było lato, a temperatury nie były wcale przyjazne wnoszeniu materiału na 4 piętro, a wykończenie łazienki za parę dni. Majster szykuje liste no i oczywiście materiał ma być wniesiony. Popylam do Castoramy, robię zakupy i pakuje wszystko do swojej A4 w kombi, która po załadowaniu wyglądała jak beta sebixa po wieś tuningu. Zajeżdzam na miejsce i zaczynam wszystko wnosić. Już po trzecim wejściu pot leje się po całym ciele, a ja krocząc z kolejmym kartonem płytek w ręce co parę metrów wykonuje charakterystyczny dla mężczyzn krok półokrężny starając się odkleić przyrodzenie od nogi. Poprostu masakara. Na szczęście po chwili przyjechali znajomi z odsieczą. W moich oczach wyglądali jak Husaria na białych koniach. Pan Majster zaczał wyklejać płytki, a łazienka w końcu przestała przypominać barak. Po paru dniach pytam się czy na pewno ma cały materiał bo zaczynam maraton nocek i rano chciałbym się wyspać, tym bardziej, że do pracy dojeżdżam 100 km w jedną stronę. Na moje pytanie otrzymałem, krótką, ale konkretną odpowiedź:
ta
Dobra jadę, niech klei.

Wieczorem zawijam się na nocke spokojny o to, że wszystko jest ogarnięte i najgorsze mam za sobą. Ten cały stres związany z remontem chyba mocno się na mnie odbił bo nockę ledwo przeżyłem, a rano czułem się jak zwłoki. No nic jakoś dotarłem do domu i kładę się spać. Jak się okazało później po niedługiej chwili ze snu zaczał mnie wybudzać dzwięk wibracji telefonu... ledwo otwieram oczy i spoglądam na telefon - 15 NIEODEBRANYCH POŁĄCZEŃ!! Zgadnijcie od kogo i po co. Oddzwaniam i pytam:
- co się stało?
- Próbujemy się cały czas dodzwonić, a ty nie odbierasz telefonu, przez Ciebie stoimy z robotą! Białych płytek jest za mało -

I teraz powinien wjechać ten ten łysy gościu z filmu, który mówi - KU*WA NO NIE, NO POPROSTU KU*WA NO NIE! BOŻE CZY TY TO KU*WA WIDZISZ?!- Przecież się was ku*wa pytałem wczoraj czy wszystko macie bo mam nocki- odpowiadam już mocno poddenerwowanym. Jego odpowiedź sprawiła, że tak jak się nie mogłem obudzić, tak nagle mógłbym pobiec do Legnicy po te płytki, wbiec na 4 piętro i zaj*bać mu tymi płytkami prosto w cymbał.
- Ja nie jestem od sprawdzania, jebłeś płytki pod ścianę ja tego przekładać nie będę, przywieś mi płytki bo brakuje. -
Mówię do gościa, że jestem po nocce i muszę się ogarnąc i dopiero pojade... ta odpowiedź chyba nie była zadowalająca bo musiał się jeszcze najęczeć przez telefon.
Dobra płytki przywiezione, łazienka skończona został tylko biały montaż. Oczywiście problemów ciąg dalszy. Przywiozłem kawałek blatu, do którego trzebabyło dokrecić 2 nóżki oraz wyciąć otwór na umywalke. Pan Majster powiedział, że chyba śnie, bo on meblarzem nie jest i mam sobie to sam poskręcać. Już naprawdę nie miałem siły się kłócić, więc wziąłem wyrzynarke i zrobiłem to sam w jakieś 15 minut.
Prace w końcu dobiegły końca i ucieszony, że już ich nigdy więcej nie zobacze wyciągam kase i płacę. Ale... xD Pan Majster stwierdził, że mam mu dopłacić 2 stówki bo były 2 kolory płytek, więc pytam się grzecznie czy poinfomrował mnie o tym przed rozpoczęciem prac, na co lekceważąco odpowiedział, że zapomniał i teraz mam mu zapłacić. Powiedziałem Panu delikatnie, że chyba z ch*jem na głowy się zamienił i wypłaciłem kwotę na jaką się umówiliśmy. Facet oczywiście się najęczał, ale dał sobie spokój i tyle ich widziałem. Nareszcie problem z głowy.
Dalszą część pracy taka jak kładzenie paneli, gładzie, malowanie robiłem sam.

W trakcie tych prac odezwała się koleżanka z dawnych lat szkolnych, że szuka mieszkania na wynajem i byłaby zainteresowana, więc mówię – spoko dawaj na mieszkanie zobaczysz sobie jak wygląda. Po godzinie czasu była już na miejscu. Oprowadzam ja po mieszkaniu i przestawiam swój plan umeblowania...
tu będzie stała szafa, chciałbym dać 150-tkę, łóżko przy ścianie i może jakaś komoda.
Na pytanie czy maja swoje meble lub łóżko odpowiedziała przecząco. Nie mają nic... Myślę sobie spoko i tak już kasy poszło sporo więc parę rzeczy dokupimy, niech mieszkaja.
Kupiliśmy wszystkie meble, łóżko, nowy materac oraz kanapę. Czas remontu dobiegł końca, zostało podpisanie umowy czym miała zająć się moja mama, a ja sam wybrałem się na zasłużony urlop.

Spakowaliśmy się w ekspresowym tempie i dzida nad morze. Następnego dnia leże i sie delektuje faktem, że nie muszę robić nic. Nie pamiętam kiedy czułem się tak dobrze. Lato było piękne więc od samego rana leżałem przed domkiem i jak przystało na prwdziwego Polaka na wakacjach łoiłem browarki. Ten błogi stan trwał do czwartego piwerka, wtedy przychodzi wiadomość od mamy, że wynajmująca wpadła w płacz po zobaczeniu mieszkania i nie mogła się długi czas uspokoić... ja oczy jak 5 złoty... biore telefon w rękę i dzwonie. Moja pierwsza myśl - na pewno nie podoba się jej mieszkanie. Mama odebrała po drugim sygnale, a ja od razu zapytałem co się stało, dlaczego 30 letnia kobieta ryczy na kanapie.
Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista...

Okazało się, że szafa, którą im kupiliśmy była 50 cm mniejsza niż zakładalismy i przez to dziewczyna nie ma gdzie trzymać BUTLI I SKAFANDRU DO NURKOWANIA... ja j*bie kto trzyma na 4 piętrze w szafie 20 kilową butle do nurkowania, czy to się kiedyś skonczy... Typiara tak ryczała, że mamuśce zrobiło się jej szkoda i powiedziała, że może mieszkać 2 miesiące za darmo, aż znajdzie inne mieszkanie i nagle jej za mała szafa nie przeszkadzała. Ja już po prostu nie wierzyłem w to co się dzieje i mówię do mamy:
- mamo czy Ty się sturlałaś ze schodów głową w dół? Albo płaci i mieszka, albo nie mieszka. Napisałem do lokatorki, że przecież może sobie kupić większą szafe, na co odpowiedziała, że nie będzie inwestować w nie swoje mieszkanie... Myślę sobie - inwestycja życia w wieku 30 lat kupić szafę. Tu chodzi o kawałek mebla, a ta ryczy jakbym jej kazał przeprowadzać termomodernizacje całego budynku. Koniec końców po moim telefonie, Pani nurek oddała klucze i przeprosiła mamę. Czasami naprawdę ludzie i ich problemy mnie przerażają. Szacun, że i tym razem dotrwałeś/aś do końca. Pozdro.
Szacun jak komuś chciało się to czytać do końca xD

#nieruchomosci #mieszkanie
#pasta #heheszki #wynajem #patologiazmiasta

Poprzednie historie:
1. Mateusz i Kinga - List Gończy.
https://wykop.pl/wpis/70642911/z-pozdrowieniami-dla-wszystkich-wlascicieli-kurnik

2. Demontaż Drzwi
https://wykop.pl/wpis/70652817/nie-wiem-czy-chcecie-czy-nie-chcecie-ale-wczorajsz

3. Remont Kurnika Inwestycyjnego
https://wykop.pl/wpis/70662207/zapytam-niesmialo-czy-chcecie-wiecej-historii-zwia
ravau - Zapytam nieśmiało, czy chcecie więcej historii związanych z wynajmem kurników...

źródło: kurnik_invest

Pobierz
  • 9
@ravau: czytam te historyjki i mając na uwadze niewyczerpane pokłady ludzkiej głupoty naprawdę nie wiem czy to wszystko wymyślone pasty czy historie z życia wzięte
Pasta fajna i śmieszna, ale kuuuuuuuuuurwa:

jadę na mieszkanie

mówię – spoko dawaj na mieszkanie


@ravau: (°°