Wpis z mikrobloga

Takie trochę #gownowpis trochę #budujzwykopem trochę #zalesie, trochę #hydraulika a tekstu wyszło tyle, że chyba już #pasta mimo, że to #truestory
Kupno starego mieszkania to prawdziwa szkoła cierpliwości. Mieszkanie będzie miało porządny remont, ale to za miesiąc-dwa. Padł mi bojler elektryczny. Trudno, zdarza się, nie było czasu go ogarnąć, trzeba czekać do następnego dnia. Ale akurat znajomy ma starą zmywarkę do oddania więc szybka decyzja - biorę, to chociaż naczynia będą czyste. Okazało się, że i tak nie pasuje mi przyłącze wody więc nie podłączyłem.
Następny dzień po pracy pojechałem kupić bojler. Wywierciłem nowe dziury, powiesiłem. #!$%@? cieknie. Dokręcam plastikowe nakrętki, które miały się uszczelniać na metalowym gwincie, ale ciągle cieknie. Walczę dalej, bojler niemal spada ze ściany przy dokręcaniu i jeb, pęka plastik. Na szczęście nie zdążyłem wyrzucić starego bojlera, mogę wykorzystać jego złączki. Męczę się z tym, ale w końcu puszcza. Spuszczam jakieś 20 l wody, ściągam nowy bojler ze ściany, na ziemi przykręcam złączki, wieszam, napełniam. Trochę się poci, ale trudno, zaraz remont. Po całym wieczorze walki mały sukces.
Dwa dni później już jakieś osady zablokowały wyciek i myślę sobie, że chyba trzeba podłączyć tę zmywarkę jak stoi na środku kuchni. Patrzę pod zlew jak się podpiąć. Wygląda normalnie. Odepnę wężyk dostarczający wodę do zlewu, wkręcę trójnik i podłączę pod jeden zawór odcinający zlew i zmywarkę. Proste. Tylko trzeba kupić trójnik. Żeby być pewnym zrobiłem zdjęcie przyłącza zmywarki, zrobię jeszcze tej rurki doprowadzającej i trzeba podskoczyć do sklepu. Zaglądam pod zlew dotykam zaworu i nagle mam prysznic. Nie wiedząc nawet co to dokładnie wysłałem żonę niech biegnie odłączyć wodę od całego mieszkania, a ja przytykam dziurę palcem i próbuję ruszyć wyraźnie zastany zawór. Po użyciu klucza na zaworze zamknął się i woda przestała lecieć. Na szczęście pękł na podłączeniu rurki. Nie był w 100% szczelny, więc co 4 godziny trzeba było wylać wiadro z wodą, która z niego kapała, ale da się żyć. Już było za późno na walkę z tym więc na noc odciąłem całą wodę w mieszkaniu i poszliśmy spać.
Następny dzień, po pracy znowu walka. Chcę się zorientować jak tam jest zamontowany ten zawór, bo trochę go przykrył tynk. Odkuwam, patrzę na całkiem ładne kolanko z gwintem, pakuły wystają, pewnie ładnie się wykręci. Odciąłem wodę w mieszkaniu, rzeczywiście wykręcił się bez problemów. Więc jazda do sklepu po nowy. Nawet mieli taki gotowy podwójny zawór z trójnikiem do podłączenia zmywarki. Niestety na półkach były też "przydasie" - zostawiłem w sklepie 150 zł. Wracam szczęśliwy. Lekko czyszczę gwint szczotką drucianą, owijam teflonem nowy zawór, wkręcam, puszczam wodę. No #!$%@? cieknie. Dobra. Dokręcam mocniej, dalej cieknie. Dokręcam ile się da, odkręcam wodę, a tam fontanna. Pękła rura. Wtedy mnie natchnęło, że już pewnie to nie stary zawór ciekł, tylko ta rura już miała dziurę. Znowu za późno na walkę, w mieszkaniu nie ma wody, idziemy spać.
Rano na szczęście była woda w butelce. Śniadanie dało się zjeść. Hydraulik oczywiście najbliższe terminy ma na następny tydzień, ale szwagier pracuje przy klimatyzacjach i "widział jak chłopaki lutują miedziane rurki więc i mi polutuje". Bo to miedziana instalacja. No od rana kuję w betonie, żeby odkuć końcówkę rurki. Bo do dyspozycji mam tylko młotek i tanią wiertarkę z udarem i wiertłem 10. A zaraz obok jest równie wiekowy zawór od ciepłej wody, który może pęknąć od dmuchnięcia na niego. Po 2-3 godzinach gotowe. Znowu 150 zł w sklepie na palniczek, cynę, kolanko z gwintem i jakieś pierdoły. Wkręciliśmy zawór, licząc, że dzięki temu łatwiej będzie utrzymać w jednym miejscu kolanko. Szwagier lutuje. Z zaworu przez ciepło odpada plastikowa kropka. Uznajemy, że wkręcenie zaworu to nie był najlepszy pomysł. Wykręcamy go parząc łapy. Ale nie wygląda na uszkodzony, więc go odkładamy na bok i szwagier lutuje dalej. Skończył. Wkręcamy zawór. Próba ciśnieniowa i oczywiście woda leci ciurkiem. Kiepsko polutował od ściany. Nic. Znowu woda w mieszkaniu zakręcona i spuszczona, druga próba lutowania. Tym razem nagrzewa wszystko mocniej, lut ładnie się wciąga między rurki, tylko momentalnie się kończy. Ale chyba już może być. Po odkręceniu wody kapie tylko trochę. Trudno, robię z pustych butelek lejek i podstawiam słoiczek. Musi tak zostać. Podłączamy zlew, zmywarkę i świętujemy jakimś piwkiem. Szwagier idzie do domu. Ja się idę odlać. I przechodząc jakieś 10 min później obok łazienki słyszę, że tam ciągle leje się woda. Walnięcie w baniak nic nie dało. Mam to w dupie. Zakręcam zawór do spłuczki i idę spać. To było wczoraj.
Dzisiaj zaglądam do spłuczki. Wykręcam cały zawór spłuczki, czyszcząc membranę znajduję tam kropelkę cyny. Składam wszystko do kupy, odkręcam zawór odcinający, a tu woda nie leci. No tak, zawór pewnie ma ze 30 lat, używany był może kilka razy. Ale bardzo nie chcę go ruszać. Bardzo, bardzo. Oczami wyobraźni już widzę następną rurę tryskającą ze ściany i lutującego szwagra. Ale mam niedaleko rezerwowy zawór ciepłej wody. Dobra, przez dwa miesiące nie zbankrutuję dogrzewając się ciepłą wodą. Przykręciłem tam wężyk, woda ładnie leciała, pływak się podniósł więc wszystko zamknąłem. Ale wieczorem nasł#!$%@?ę, a tu górą przelewa się woda. Nosz #!$%@? mać. Dotykam baniaka, a on cały gorący. Okazało się, że jak leci gorąca woda to membrana nie jest w stanie w całości odciąć wody i ta powoli przelatuje przez zawór. I mimo, że jest jej mało to dzięki temu, że ciągle płynie zaczęła lecieć gorąca. 75 stopni, tak jak ustawione na bojlerze. No więc znowu zamykam zawór. Nie poczekałem aż wężyk ostygnie więc udało mi się poparzyć łapy odkręcając go. Przykręciłem go do starego zaworu z zimną wodą i po odkręceniu tak długo go nawalałem kluczem aż puścił. Na szczęście się udało i zostaje czekać co jebnie jutro, ale najpierw trzeba kupić czteropak Harnasia na skołatane nerwy.
  • 5
Dokręcam plastikowe nakrętki, które miały się uszczelniać na metalowym gwincie, ale ciągle cieknie.


@ShortyLookMean: brzmi jak brak uszczelki płaskiej, którą te nakrętki miały tylko docisnąć. W życiu w hydraulice nie spotkałem się z plastikowym gwintem, który miałby się uszczelniać sam z siebie.

Na szczęście pękł na podłączeniu rurki.

odkręcam wodę, a tam fontanna. Pękła rura. Wtedy mnie natchnęło, że już pewnie to nie stary zawór ciekł, tylko ta rura już miała
brzmi jak brak uszczelki płaskiej, którą te nakrętki miały tylko docisnąć.

@Jarek_P: Na początku szukałem tych uszczelek, ale skoro ich nie znalazłem to zniżyłem się do przeczytania instrukcji. Niestety już ją wyrzuciłem, ale tam było coś w stylu "nasz bojler jest wyposażony w specjalną nakrętkę, która po dokręceniu uzyskuje szczelność bez uszczelki". No i jedna taka jest szczelna, a druga pękła.

bo tak zwykle te wieki wyglądają w praktyce, bywa że
@ShortyLookMean: jak masz instalację miedzianą, to wszelkie wykręcania czegokolwiek starego wykonujesz dwoma kluczami, czyli u ciebie jednym ciągniesz za zawór, a drugim kontrujesz za przejście. Jednym kluczem prawie zawsze miedź ukrecisz. Jak lutujecie, to rurka musi być dobrze przejechana czyscikiem i warto sprawdzić od tyłu lusterkiem czy tak jest napewno.