Wpis z mikrobloga

Dobra, muszę się podzielić z tym co się #!$%@?ło w dzień przed, a w zasadzie to w dzień naszego wylotu z Bali do Polski. Mieliśmy już z Krzychem kilka mocnych przygód, ale to jest na pewno jedna z topowych.

tl;dr


Wylot z Bali mieliśmy w sobotę o 21:45 czasu lokalnego, więc idealnym pomysłem na ostatni piątkowy wieczór był... melanż ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Pomińmy imprezę i przenieśmy się do mojego powrotu na willę o godzinie 4:50. Skręcam w ciemną uliczkę, 3 minuty od naszej chaty. Na przeciwko mnie idzie jakaś Azjatka. Kiedy się mijaliśmy nagle złapała mnie w hui mocno za krocze. Ja byłem dosyć wstawiony, ale pomyślałem sobie "wtf, pewnie kolejna pierdo*nięta Azjatka (mają często jakieś dziwne końskie zaloty), po prostu wyrwę się jej i niech spier*ala". No i wyrwałem się i po prostu zacząłem iść dalej w swoją stronę. Ale po 2 sekundach sięgnąłem ręką do kieszeni, gdzie mam zawsze telefon i jak się domyślacie - była pusta. Odwracam się, a ona już biegnie i dobiega do głównej ulicy. Jak wystartowałem to ona zdążyła już wskoczyć na skuter z kierowcą, który wyraźnie czekał na nią i zdobycz. Wskoczyła i odjechali.

A więc stan rzeczy: godzina 5:00 nad ranem, jestem na*ebany w Indonezji, za 16h mam lot do Polski i właśnie #!$%@? mi telefon - za*ebiście. Pobiegłem do chaty i zadzwoniłem z laptopa do kumpla, który już wracał i do siostry żeby zalogowała się na mojego iClouda i włączyła funkcję "Znajdź mój Iphone" i zablokowała telefon. Nie wiem czemu nie zrobiłem tego sam, chyba byłem jeszcze za bardzo nie w stanie xD

Jako, że telefon był skradziony to do iCloud logowałem się przez kod SMS (w ogóle fart na maksa, że została mi karta SIM, którą bardzo często nosiłem w case od telefonu). W każdym razie przez te wszystkie smsy z kodami i zapewne mój stan psychofizyczny, kilka błędnych prób doprowadziło do tego, że zablokowali mi ten sposób logowania.

Jako, że była już jakoś 7 rano, a ja dalej walczyłem przed kompem i byłem już na nogach prawie 24h to nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudziłem się na szczęście po tylko około 2h i stwierdziłem, że lecę na policję. Pożyczyłem telefon od kumpla i złapałem jakiś skuter na komisariat. Wchodzę do środka i mówię co się stało. Niestety po reakcji policjanta widzę, że raczej mają na to totalnie wywalone. Do tego jeszcze jeśli chcę złożyć zeznania to ktoś musi przetłumaczyć moje zeznania na język indonezyjski. Zajebiście. Wybiegam z komisariatu szukając jakiegoś taksówkarza albo jakiejś Azjatki, ale niestety ciężko to szło. Wróciłem na chatę.

Była już jakoś godzina 12, do samolotu niecałe 10h. Powiedziałem Krzysiowi o zablokowanym iCloud i wpadł na pomysł żeby zadzwonić na infolinię Apple. Indonezyjska w soboty nieczynna, polska to samo, ale australijska działa 24/7. We współpracy z konsultantką udało się zalogować na konto, wchodzę na "znajdź mój iPhone", a tam lokalizacja, 2h temu, jakieś 30 minut skuterem na wschód od nas. Wybiegam z chaty do lobby i mówię chłopakom z recepcji, jaka jest sytuacja. Chcieliśmy na początku wjechać tam sami, ale przekonali nas żeby jechać na policję. Wsiedliśmy z nimi na skutery i tym razem pojawiliśmy się na komisariacie z tłumaczami. Wbiegliśmy do środka i prosimy policję, żeby jak najszybciej pojechać na lokalizację. Policjanci natomiast pełna czilera - najpierw zeznania, a potem zobaczymy. W międzyczasie Krzysiowi udało się ustalić na Google Maps, że dokładnie w miejscu lokalizacji jest jakiś sklep z telefonami.. Kiedy kończyliśmy tłumaczenie zeznań przez chwilę myślałem już, że skończy się tak, że powiedzą mi zaraz: "dziękujemy, zeznania przyjęte, dzięki chłopaki za lokalizację, odezwiemy się jak coś znajdziemy". Ale! Na szczęście pojawia się boss i po chwili mówi "Dobra, jedziemy!".

Czyli jest po 15, lot za niecałe 7h, a my właśnie zaczynamy z policją akcję "złapać złodzieja" xD No ale kto jak nie
my ( ͡º ͜ʖ͡º) Wjeżdżamy karawaną na uliczkę - pierwsza policja czarną nieoznakowaną furą i my na skuterach za nimi. Na miejscu znajdujemy baner z nazwą tej firmy i obok blaszany magazyn. Policja puka do drzwi, ktoś odpowiada, zamieniają pare zdań i otwierają drzwi. Naszym oczom ukazują się dziesiątki rozkręconych telefonów xD Jak nie więcej. Szukamy po wszystkich szafkach, pudełkach, plecakach, ale nic. Mówimy do typa "where the fuck is my phone?!", ale typ udaje, że nie wie o co chodzi. Szukamy dalej. Nagle Krzysiu mówi do mnie "ej stary, to nie twój case?". No i faktycznie znajduje swój case od telefonu. Czyli na 100% tutaj był, typ dalej mówi twardo, że nic nie wie. Krzychu zagląda mu w komputer, a tam otwarta zakładka z tłumaczem Google i napisem "Podaj kod" xD Mówimy do policji "nie no, panowie, jest mój case i typ tłumaczył język polski właśnie przed chwilą więc on to dosłownie parę minut wcześniej musiał ogarniać". Obstawialiśmy, że flashował mój telefon albo rozkręcał na części.

Mimo to nie mogliśmy go znaleźć i w pewnym momencie policja powiedziała, że wychodzimy i jedziemy z typem na komisariat. No i kurde jest już 16, do lotu niecałe 6h. Wiedzieliśmy, że nie odzyskamy telefonu jak pojedziemy. Policja zgarnęła typa do auta i kazała nam jechać za nimi. My stwierdziliśmy, że zostajemy. Ziomeczki z lobby zaczęli krzyczeć, że nie możemy bo policja kazała jechać, ale Krzysiu podjął kolejną próbę. Próbę przekupienia xD W magazynie została jakaś laska (kto wie, czy to nie ta co mnie okradła, ale nie byłem w stanie tego określić). Krzychu do niej podbija z google translator polski - > indonezyjski z napisem "zaplace ci jak mi oddasz telefon" xD (screen w komentarzu). No, ale laska udaje, że nie wie o co chodzi. Potem ja znowu wchodzę z nastawieniem, że nie może być tak, że namierzyliśmy dziuplę z moim telefonem i wrócimy bez niego. Ogarnąłem nową szafkę, której wcześniej nie widziałem i zacząłem ją przeszukiwać. Nagle Krzychu się drze z zewnątrz "Miki! Policja!" xD I wychodzę bo przypał bo w sumie kazali nam już nic nie dotykać i jechać z nimi na komisariat. Ale wrócili z tym typem po paru minutach i jakiś on taki bardziej smutny był, nie wiem czy mu wpie*dolili czy coś.

Kazali nam wyjść, a z nim zostali w środku. Czekamy i czekamy, nasi indonezyjczycy gadają coś z policją, pojawiają się uśmiechy, czuć luźniejszą atmosferę. Nawet policjant z uśmiechem po angielsku powiedział coś w stylu "dzwonimy na twój telefon!". Zapytaliśmy chłopaków co się dzieje i zrozumieliśmy, że chyba ten telefon ma ktoś inny i ten typek pod kontrolą policji ma tę osobę tutaj zwabić. Nagle policja mówi, że mamy jechać za nimi. Policja wsiada do siebie (bez złodzieja), my na skutery i ruszamy. Byliśmy przekonani, że jedziemy do tej wystawionej osoby, a tu nagle okazuje się, że zrobiliśmy kółko i znów wysiadamy przed tym magazynem xD Policja tym razem zgarnia złodzieja, pakują go do fury i ruszamy znowu. Mówię dobra najwyraźniej teraz będzie cała akcja.

Najgorzej, że zegar ciągle tykał. Było już po 17. Lot 21:45. Ja bez telefonu, spałem na*ebany 2h, mam kaca, jest 30 stopni, nie jadłem totalnie NIC i wypiłem może 2 łyki wody, jesteśmy niespakowani i chyba z godzinę od domu, a dom z godzinę od lotniska xD Jedziemy, mija 5 minut, 10, 15. W pewnym momencie zauważyliśmy, że kierujemy się w stronę komisariatu. Co oznaczało jedno - przegrana. Bo jak teraz nie znajdziemy telefonu to po prostu pójdzie na części albo ktoś go #!$%@?. Ale policja zatrzymuje się przy jakimś sklepie. Wysiada detektyw, patrzy się na mnie, wyciąga jakąś saszetkę. Rozpina ją, wyciąga telefon, pyta czy to mój telefon. Ja patrzę i po prostu nie dowierzam. To mój telefon. Po całym dniu stresu, niepewnośći - udało się. Nie pamiętam kiedy czułem tak ogromną ulgę. I tu nie chodzi już o samo urządzenie, tylko o tę cała zawartość sentymentalną w notatkach, które myślałem, że już straciłem. Że będę wracał samolotem do Frankfurtu i pociągiem z przesiadkami do Berlina bez telefonu. Cała podróż bez muzyki. Serio miałem taki wybuch emocji, że myślałem, że nie wyrobię. Miałem tego dnia po prostu istny rollercoaster emocjonalny. Godzina około 17:40. W 12,5h zdążyłem mieć skradziony telefon, przespać się 2h, namierzyć z kumplem dziuplę w Indonezji, namówić policję, żeby zrobiła z nami akcję, złapać złodzieja i odbić telefon xD Cud xD

Wracałem na skuterze z ziomeczkiem z lobby tak szczęśliwy jak nie wiem. Czułem się jakby mi dosłownie kamień z serca spadł, jakbym był lżejszy o 20 kg. A i jeszcze śmiesznie bo jak oddali mi telefon to policjant powiedział coś po indonezyjsku do naszych ziomeczków z lobby. I nam tłumaczą, że wiecie chłopaki, policja mówi, że poniosła jakieś koszty na paliwo, poświęciła swój czas, znalazła telefon... Mówię, dobra:
- "how much?"
- "up to you" xD
No i zostało tylko przekminienie ile łapówki dać policjantom, żeby ich nie obrazić. Dałem łapówę, ale dałem też równowartość naszym ziomeczkom z lobby, którzy jakby nie patrzeć poświecili nam prawie cały swój dzień.

Oczywiście była jeszcze stresówa bo trzeba było wrócić na chatę, umyć się, spakować i dojechać taksą na samolot. Na styk bo na styk, ale jak zwykle - udało się. Ciekawi mnie tylko co mogło się stać z tym złodziejem. Czy dostał jakąś grzywnę? Wpakowali go do paki? Obcieli mu rękę? Czy może tak naprawdę jeszcze tego samego dnia go wypuścili i dalej kradnie telefony białasom.

Jaki morał z tej historii? Po pierwsze tak się kończy jak się jest Azjatą i próbuje się okraść Polaka xD A po drugie chyba trzeba kupić drugi telefon na imprezy na Bali.

W komentarzach kilka fot z akcji, dowody, fota z policjantem i wypłata nagrody xD

#bali #indonezja #azja #zlodzieje #pracazdalna #homeoffice #digitalnomad #mamtegodosyc #podroze #podrozujzwykopem
mikolajos - Dobra, muszę się podzielić z tym co się #!$%@?ło w dzień przed, a w zasad...

źródło: comment_1671472872mAVrIUpWraZcQowymLLbVf.jpg

Pobierz
  • 12
@wykop_to_sciek: Owszem to był błąd. Było tak bo wcześniej miałem podpiętych programistów pod konto i ustawiłem sobie specjalnie notatki tylko na urządzeniu (ʘʘ) Najlepsze, że w sierpniu wyczyściłem wszystkim już dostęp do konta bo to stare sprawy i ustawiłem żeby zgrywało foty, ale o notatkach zapomniałem :D Swoją drogą muszę to ustawić XD