Wpis z mikrobloga

Władca Pierścieni do kotleta. Chciwość zapędziła Amazon zbyt głęboko...

Spoilerowa recenzja 1 i 2 odcinka "Pierścieni Władzy".

Zanim przejdę do stricte omawiania serialu, pozwolę sobie na mały wstęp.

Na samym początku Pierścienie Władzy teoretycznie miały wszystko, by stać się arcydziełem. Ogromny budżet - 0,5 mld dolarów (to blisko 5x więcej od 8 sezonu GoTa). Pojawiły się przecieki, że do serialu zatrudniono uznanych scenarzystów (m.in od Breaking Bad). Amazon chwalił się też, że nad produkcją będzie czuwał znany Tolkienista Tom Shippey. Przy takiej ekipie to nie pozostaje nic innego jak robić arcydzieło.

No ale jednak nie. Nie dla Amazona, który uznał, że to wciąż za mało i trzeba zrobić serial, który będzie czymś "więcej". A dokładniej - większą maszynką do robienia hajsu. Zatrudniono więc z czasem - wedle przecieków z planu - ekspertów od "diversity", którzy mieli przerobić serial na bardziej "współczesną" modłę. To zrodziło konflikt na planie, którego nie dało się pogodzić. Amazon stanął przed wyborem - robimy Władcę Pierścieni do Tolkiena albo do kotleta. Wybrali to co widać teraz na ekranie... Znaczna część produkcji odeszła na czele z samym Tomem Shippey.

Przejdźmy teraz do omówienia stricte serialu

To jest fanfik. Zwykły fanfik. To nie jest żadna adaptacja żadnego z dzieł Tolkiena. Jeśli takiego się spodziewaliście - to sorry. Oszukano was. I już pod tym jednym względem ten serial powinien być zmieszany z błotem. Nawet jeśli Amazon miał ambicję stworzyć historię, która będzie czymś zupełnie nowym, to bezczelnym jest wykorzystanie do tego uznanych marek. Niestety - uniwersum Śródziemia zostało tutaj wykorzystane jako chwyt marketingowy i nic więcej. Nikt nie miał tutaj chęci przeniesienia was do tej rzeczywistości. Zapożyczono tylko kilka nazw dla niepoznaki, a tak to praktycznie wszystko pozmieniano. Nie zgadzają się wydarzenia, nie zgadzają się osobowości bohaterów, nie zgadza się ich wygląd, nie zgadzają się relacje między nimi. Wiem, że Amazon nie miał praw do całego Uniwersum, ale to jeszcze żadne usprawiedliwienie, aby wywracać lore do góry nogami.

Fanserwis idzie na całego.

Teraz już wiadomo, że tajemniczą postacią z meteorytu jest sam Gandalf. No cóż za zaskoczenie. Do Śródziemia przybyło 5 Istari. 3 z nich (Gandalf, Saruman, Radagast) zobaczyliśmy już na ekranie, ich losy znane są też w książkach. Ale o pozostałej dwójce nie wiemy praktycznie nic (Tolkien ich losów nie przedstawił). Miałem ciut nadziei, że Amazon nie pójdzie po najmniej linii oporu i porwie się na przedstawienie historii Alatara bądź Pallando. Skoro już robimy fanfik, to ten naprawdę mógłby być ciekawy. I nawet można byłoby wtedy przenieść akcję do bardziej egzotycznych regionów Śródziemia, by odhaczyć już ten podpunkt z diversity. No ale nie, po silić się na próbę przedstawienia nowych boahterów, skoro możemy przedstawić już tych, których wszyscy znają i kochają, prawda? Ehh

Te dwie hobbitki (pardon - harfootki) to po prostu damskie odpowiedniki Merry'ego i Pippina. Niemalże całkowite przeniesienie ich osobowości na damskie wersje 1 do 1. I o ile ich wątek - o ile już bawimy się w fanfika - jest całkiem interesujący, tak mam wrażenie, że te postacie już dobrze znam i nic nowego tu nie zobaczę. Chociaż przyznam, że przedstawienie tej społeczności było nawet spoko, nie narzekam.

Galadriela to z kolei damski mix Aragorna i Legolasa. I jest to chyba najgorzej przedstawiona postać w całym serialu. Nie wiem jakim cudem Amazon to zrobił, ale Galadriela jest w nim najbardziej antypatyczną postacią. Większą sympatią darzę nawet tych zapijaczonych, durnych i agresywnych białasów z karczmy. Nie ma w niej prawie nic sympatycznego, tylko wiecznie nabuzowana morda i #!$%@? na punkcie walki. W tych dwóch odcinkach jest chyba tylko jedna scena, gdzie się uśmiechnęła i to tylko wtedy, gdy Elrond nazwał ją dumnie "przywódcą wojsk". Natomiast poza tym jest typową karykaturą silnej, niezależnej postaci kobiecej przedstawianej współcześnie w Hollywodzie. Czyli groźna mina i rąbanie mieczem wszystkiego naokoło.

Dialogi? Leżą.

Nie ma w tym serialu dobrych dialogów. Ewidentnie nie było pomysłu na nie, ani tym bardziej talentu do pisania. Widać za to, że próbowano mimo wszystko jakoś dorównać Tolkienowi, ale to był błąd - bo dialogi wyszły karykaturalnie. Słuchasz o tym, że "kamień spogląda tylko w dół" czy coś w tym stylu i masz takie poczucie, że no skończcie #!$%@?ć z tym tanim filozofowaniem, bo kogo wy chcecie oszukać? Nie macie talentu do pisania i nie udawajcie, że jest inaczej. Skoro robicie serial na poziomie Herculesa to lepiej, żeby dialogi również były na poziomie Herculesa.

- Galadrielo, odłóż miecz.
- kim byłabym bez niego?
- tym, kim zawsze byłaś. Moją przyjaciółką.

Eeeee...? xD

Fabularnie to będzie zwykłe generyczne fantasy

A najgorsze w tym wszystkim, że "Pierścieni Władzy" są po prostu nudne. Obejrzałem dwa odcinki i niespecjalnie wyczekuję następnego. Za kilka dni pozapominam co się działo w poprzednich. Ponieważ ten serial nie oferuje żadnych scen, które mogłyby ci się wryć w pamięć i które mogłyby cię emocjonować. Dlatego jest to typowy serial do kotleta - puścić na telewizorze i niech leci w tle, jak się ciama jakiegoś tam hambrugera czy coś i zapomnieć już o nim następnego dnia. Kolejny serial jednorazowego użytku.

I logika świata też na poziomie typowego generycznego fantasy. Elrond z Celebrimborem na piechotę #!$%@?ą do królestwa krasnoludów. A najlepsze, że ten drugi tylko odprowadzana tego pierwszego xD Natomiast odpadłem przy scenie Galadrieli wyskakującej na środek morza. Poziom Herculesa czy tam jakiejś Xeny wojowniczej księżniczki. A może i nawet niżej. Niestety.

Wizualnie jest bardzo nierówno. Chyba spodziewałem się więcej.

Bardzo duże kontrasty są pod tym względem. Ujęcia z daleka na Morię czy Lindon wyglądają bosko i graficy komputerowi wykonali tutaj naprawdę konkretną robotę. Ale z drugiej strony - widać niestety, że nie chciało się za bardzo wychodzić z kamerą poza studio. Przykładowo na jednym ujęciu z Elrondem i Gil-Galadem widać było wyraźnie takie delikatne "rozmycie się" postaci, typowe dla nagrywania na green screenie. Poza tym nie wiem czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, ale to wszystko wydaje się takie... teatralnie klaustrofobiczne? Wiecie, tam gdzie nie było CGI, a trzeba było trochę samemu zrobić otoczenia... czułem pewną "duchotę" tych pomieszczeń. Jak w teatrze.

Całkowicie spitolono wygląd postaci.

Krasnoludzice bez brody. Elfy ostrzyżone na Zenka Martyniuka. Galadriela w ortopedycznej zbroi. Ni to zgodne z kanonem, ni to zgodne z realami świata. Męskie krasnoludy dobrze wyglądały, natomiast cała reszta - przeciętna lub do dupy.

A wystarczyło zerżnąć od Jacksona... nikt by nie miał pretensji.

Podsumowanie

Co mi się podobało - wątek harfootów i krasnoludów. Szczególnie fajnie było zobaczyć zwyczaje tych hobbitów. Jak na ironię - ten wątek został typowo wciśnięty na siłę, a był najlepszy ze wszystkich (przynajmniej w tych 2 odcinkach. Zobaczymy co będzie później). Nie jestem zawiedziony, bo niczego dobrego się nie spodziewałem, ale żal tego koncertowo zmarnowanego potencjału. No cóż..

Ocena - hmm, dobre pytanie. Biorąc pod uwagę, że ten serial jest bezczelnym żerowaniem na marce oraz oszukiwaniem widzów to daję 2/10. Jako fanfik natomiast 5/10.

#lotr #seriale
Pobierz waro - Władca Pierścieni do kotleta. Chciwość zapędziła Amazon zbyt głęboko...

Spo...
źródło: comment_1662205242NO0J96ONAkA2WneBGwPpPZ.jpg
  • 2