Wpis z mikrobloga

70 lat temu urodził się Jerzy Pilch - pisarz, publicysta, felietonista, dramaturg i scenarzysta filmowy. A poza tym wielki fan piłki nożnej.

Jakoś tak się składa, że nie znałem żadnej osoby grającej w piłkę nożną, do której można było przylepić etykietkę przegrywa - wygląd, cechy charakteru, czy umiejętności nie miały żadnego znaczenia, ważne były chęci do współzawodnictwa. Bo to właśnie zdrowa rywalizacja uczy życia społecznego - nie imprezowanie (na brak którego przegrywy zrzucają winę)

Fragmenty wywiadu z 2016 roku

Czym jest mecz piłkarski? Stworzył pan własną definicję?
-
Nie znajduję jednoznacznej formuły. To jest fascynacja, która działa od maleńkości, głębokiego dzieciństwa, albo w ogóle. Nie chcę wprowadzać jakichś tandetnych rozróżnień. Przede wszystkim trzeba grać samemu w piłkę. Trzeba wiedzieć, kiedy siądzie na nodze, kiedy jest możliwość oddania strzału, a kiedy nie. Posłużę się przykładem naszych sprawozdawców piłkarskich. Pan i ja doskonale wiemy, że mieliśmy do czynienia - nie mówię mamy - z sytuacjami, kiedy komentatorem był facet, który nigdy nie grał w piłkę. Nawet w tę podwórkową, która wiele się nie różni od tej rozgrywanej na murawie. Kiedy można grać w piłkę doznając największych upojeń? W głębokim dzieciństwie. Ma się 10-12 lat i to jest najbardziej autentyczne, najprawdziwsze. Można w tym wieku osiągnąć duże umiejętności. Ale co ważniejsze - podpatrywać już dorosłych, ukształtowanych piłkarsko zawodników.

Poza deklaracją na piśmie coś pan w tym kierunku zrobił?
-
To wypracowanie działało silnie raczej poprzez swój aspekt komiczny, a nie realistyczny. Nikt nie podejrzewał mnie o aż tak ambitne plany sportowe. Byłem nieśmiały, z postury nie robiłem wrażenia urodzonego sportowca. W tych swoich okularkach byłem, jak taka łamaga. Piłka była jednak jedyną dyscypliną, którą uprawiałem z powodzeniem. Ojciec kupił mi futbolówkę w charakterystycznym żółtym kolorze, która w mojej rodzinnej Wiśle była jedyną. I ja na prawach właściciela organizowałem mecze._

https://plus.pomorska.pl/prawdziwy-kibic-musi-miec-druzyne-z-krainy-swego-dziecinstwa-rozmowa/ar/9785193

#przegryw #pilkanozna # #jerzypilch #ksiazki #sport #psychologia
  • 2
@srednibrat: Wystarczy przeczytać "Futbolową gorączkę" Nicka Horby'ego i wnioski będą podobne. Ja byłem mały (udało się mi "wystrzelić" dopiero w liceum), chudy (to do dziś mi zostało), dużo czytałem, nosiłem okulary i byłem łamagą ale... lubiłem grać w piłkę, grałem z poświęceniem i z tzw. sercem i chodziłem od dziecka na mecze. Dzięki temu poznałem kumpli łobuzów, kilku kolesi z lokalnej drużyny piłkarskiej zaczęło mi mówić "cześć" i... dzięki temu, mówię
@DocentMarzanek: pochodzę z takiego miejsca, że prawie zawsze mieliśmy deficyt zawodników, dlatego mógł grać każdy chętny. Mieliśmy takiego jednego, który z z powodu nadwagi, poważnej wady wzroku i nadopiekuńczych rodziców, miał "trochę" pod górkę. Ale przychodził i był mocno zaangażowany (miał taką manierę przepraszania za każdy błąd). Dzisiaj wiedzie całkiem normalne życie (ożenił się) i jest zawsze jest chętny do pomocy :)