Wpis z mikrobloga

Wrzucam jeszcze raz, bo poproszono mnie o usunięcie niewłaściwego tagu (ślepota welcome); przepraszam mireczka, którego nicka nie pamiętam, bo dodał pod moim wpisem całkiem długą wypowiedź, a ja jej perfidnie nie zachowałem. No dobrze, nie aż tak perfidnie, ot zagapiłem się i za szybko usunąłem. No nie pomyślałem, OK? Co prawda raczej i tak mało kto to przeczyta, bo #tldr, a do tego piszę dość bełkotliwe, ale skoro już się rozpisałem, to szkoda byłoby mi zostawić to „w szufladzie”. W skrócie: mała wiwisekcja #s----------e na podstawie dziecinnych #creepy fascynacji.

***

Być może kiedyś spotkaliście na swojej drodze milenialsa, który żartobliwie stwierdził, że za wątpliwy stan jego zdrowia psychicznego odpowiada anime puszczane na Polonii 1. No tak, sam przyjmowałem je w dawkach nadprogramowych i również postrzegam je jako emblematyczne dla lat 90. A jednak jestem przekonany, że to inna bajka innej stacji robiła kuku mojemu sumieniu i wyobraźni na jakimś subtelnym, acz niezauważalnym dla dziecka i otoczenia, poziomie, mianowicie „Tom i Jerry”. Tak, już widzę te śmichy chichy. „No, daj spokój, bajka o kocie i myszy?” Właśnie tak. W zasadzie nie wiem, czy ona inicjowała ruchy tektoniczne w mojej psychice, czy raczej upodobanie do niej brało się z tego, że te ruchy już w tym umyśle zachodziły – czy to korelacja, czy przyczyna. Zresztą, nawet jeśli przyczyna, to jedna z wielu. Prawdopodobnie musiał jednak istnieć podatny grunt.

Gdybym miał zejść do poziomu autentycznych przeżyć towarzyszących oglądaniu tej bajki, musiałbym tu dokonać już bardzo intymnej autodemaskacji. Oczywiście obecną w niej brutalność (chociaż bez krwi) uświadomiłem sobie w pełni post factum; nie jest też tak, że nie rozumiałem jako dziecko pewnej umowności – nie spodziewałem się, że Jerry zostanie przepołowiony po tym, jak Tom narysował na nim linię i uniósł topór w górę; ani że zostanie przejechany przez ciuchcię po przywiązaniu do torów; ani że zostanie zaraz zjedzony po posmarowaniu musztardą i włożeniu do kanapki itd. No nie, ale wszystkie te gesty – wykraczające plastycznością poza 16-tonowy odważnik spadający na kojota w innej bajce – były wielce zajmujące dla mojej wyobraźni.

Były po prostu, jak mniemam, substytutem ledwie raczkującej we mnie, a może nawet nie raczkującej, ale dopiero zapowiedzianej, sfery erotycznej. Tak domniemywam, dziecko bowiem, nie wiedząc jeszcze, że ludzie wkładają sobie różne narządy (abstrakcja) w otwory, nie rozumiejąc w ogóle, że z tym może się wiązać jakieś podniecenie, pobudza się (nie w sensie fizycznym, dopóki nie zacznie wchodzić w etap dojrzewania) innymi obrazami i skojarzeniami – wyobraża sobie na przykład z jakiegoś powodu, że jest jednym z bohaterów bajki. Jeśli fundamentalne dla tych obrazów jest uprzedmiotowienie, a przy tym swoista fetyszyzacja jednej postaci (obiekt dążeń, coś atrakcyjnego), a generalna relacja sprowadza się do pytania kto kogo?, to moim zdaniem w wyniku takiego ekstrawaganckiego połączenia może się pojawić rysa w kształtującej się osobowości, również w wymiarze e--------m.

Wiem, że niektórzy mogą zrobić wielkie oczy, widząc tę brawurową interpretację, która wyda im się równie na miejscu, co robienie z Alka i Rudego homoseksualnej pary. Bynajmniej jednak nie wypieram się tego, że w tym wypadku (tj. moim) interpretacja więcej mówi o interpretującym niż interpretowanym. W interpretowanym wyobraźnia interpretującego znalazła przed laty coś pociągającego; coś, co mogło stanowić jeden z wielu impulsów do podążenia w niewłaściwym kierunku. Czyli m.in. na Wykop i tag #przegryw.

#psychologia #mirkowyznania #przemyslenia #bajki #tomijerry #cartoonnetwork #lata90 #90s #dziecinstwo
podsloncemszatana - Wrzucam jeszcze raz, bo poproszono mnie o usunięcie niewłaściwego...

źródło: comment_1659165217MBNBJpcS6L1JjXv5NNnHjG.gif

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach