Aktywne Wpisy
dziobnij2 +146
Dzisiaj mija 39 dni jak chodzę z buta do maka i nie biorę żadnego jedzenia. Zamawiam tylko kawę albo herbatę i czytam wykop.
#przegryw #przegrywpo30tce
#przegryw #przegrywpo30tce
WielkiNos +46
Gdyby kogoś zastanawiało dlaczego kobiety na tinderze nie odpisują to tak wygląda 90% wiadomości od facetów. W krótkim czasie każdy się staje potencjalnym zbokiem, który chce się tylko dobrać do majtek.
#tinder #podrywajzwykopem #logikaniebieskichpaskow
#tinder #podrywajzwykopem #logikaniebieskichpaskow
Gdzie byli rodzice, kiedy oglądałem „Conana Barbarzyńcę” jako mały brzdąc? Nie wiem, pewnie obok. Zresztą nie będę się upierał, że byłem jeszcze małym brzdącem, może miałem już 8 lat, w każdym razie tamten seans zapisał się w mojej wyobraźni punktowo, bo całej historii nie objąłem dziecięcym umysłem. Tym najważniejszym punktem był Thulsa Doom, którego zwalista postura, skamieniała twarz z hipnotycznymi oczami, mięsista głowa i długie czarne włosy z przylegającą, równą grzywką tworzyły już na tyle osobliwie enigmatyczną i poruszającą mieszankę, że tylko tragiczny finał tego antagonisty mógł jeszcze wyraźniej zapisać go w pamięci dziecka – gdzieś w szufladce z napisem „dziwne”, „tajemnicze”, „niepokojące”, może „perwersyjne”, gdybym wówczas znał takie słowo i je rozumiał. Tym bardziej pewnie określiłbym w ten sposób scenę rytualnej ofiary, wywołującej we mnie jakieś niezdrowe pobudzenie czy też podniecenie. W ogóle nie zapamiętałem towarzyszącej temu walki z wężem, tak zaabsorbował mnie sam akt tego na poły dobrowolnego poświęcenia, oddania się na pożarcie jakiejś kreaturze. Obnażone piersi – których generalnie nie brakuje w „Conanie” – młodej dziewczyny mogły odegrać jakąś rolę, ale raczej nie przez uświadomiony erotyzm, tylko przez to, że półnagość uwydatniała jej bezbronność.
Powinienem był też zapamiętać wiedźmę, ta wpisuje się bowiem doskonale w ten heterodoksyjny odbiór „Conana”, czyli właśnie bez Conana, bez Valerii i bez Subotaia. I teraz nawet skłonny jestem wmówić sobie, że istotnie scenę z demonem pod postacią kobiety zanotowałem, ale wydała mi się ona na tyle straszna, że wyparłem ją z pamięci. Może tak było, może nie. W każdym razie film Miliusa przez lata był dla mnie nie opowieścią o heroicznym barbarzyńcy, ale historią tajemniczych, krwawych rytuałów, czarnej magii, węży i Thulsy Dooma.
Po latach, kiedy już zacząłem świadomie, jak to się ładnie mówi, partycypować w szeroko rozumianej kulturze, tamte dziecięce wrażenia się zatarły. Dowiedziałem się, kto to Robert E. Howard, co to heroic fantasy, no i przyswoiłem sobie, że Arnold niewiele mówi. Nawet bez powtórnego seansu nadbudowałem „Conana” słuszną interpretacją – że to takie proste, surowe, z ducha nietzscheańskie kino niewielu słów w klimacie heroic fantasy. Jak go obejrzałem ponownie parę dni temu, zaskoczyło mnie, jak bardzo jest romantyczny. Niby zaczyna się od cytatu z Nietzschego i przemowy ojca Conana, że ufać można tylko mieczowi (tj. stali), nigdy żadnemu człowiekowi, ale później – mimo traumatycznych doświadczeń – główny bohater w trymiga nawiązuje przyjaźń ze złodziejem, chociaż po złodzieju można by się spodziewać noża w plecy, a potem #!$%@? się z wzajemnością w kobiecie. Nie spodziewałem się, że spotkam tu tyle uczuciowych akcentów ani że gra Arniego będzie całkiem ekspresywna.
Wszystko, co transgresywne – magia, rytuał i kanibalizm – nadal jest w „Conanie Barbarzyńcy” i nadal towarzyszy temu hipnotyczna aura (w czym pewnie zasługa antagonisty), ale tylko w czystej duszy dziecka mogło wywołać to aż takie zamieszanie i poruszyć niewłaściwe struny.
#conan #film #ogladajzwykopem #filmnawieczor #fantasy #fantastyka #okultyzm #nostalgia #filmoweimpresje ##!$%@? #tldr
Swoją drogą film jest dobrym przykładem świetnej adaptacji, która jednak bardzo swobodnie podchodzi do źródła. Ale robi to z głową, a nie jak Wiedzmin czy mnówstwo innych fimów i seriali.