Wpis z mikrobloga

  • 592
Musiałem dzisiaj podjąć najtrudniejszą decyzję w moim dotychczasowym życiu. Zadecydowałem o uśpieniu przyjaciela, który był ze mną przez 16 lat, a następnie go pochowałem. Od zeszłego roku miał zdiagnozowane guzy nowotworowe wątroby. Trzymał się życia jak p------y, kilka dni po diagnozie kompletnie wrócił do życia i mógł się nim cieszyć przez następny rok. Dzisiaj rano wrócił do domu słaby, tylne nogi słabo mu działały i nie chciał nic jeść. Po 15 mu się pogorszyło, nie chcę tego teraz opisywać. Nie chciałem z nim jechać do weterynarza, bo wiedziałem co usłyszę. Po namyśle i naciskach rodziny pojechałem (chciałem żeby odszedł na swoich warunkach, leżąc w trawie na posesji i będąc głaskanym, ale za długo to trwało), moje podejrzenia się potwierdziły, to koniec. Weterynarz zachował się profesjonalnie i poinformował o możliwości przedłużenia jego życia. Wiedziałem jednak, że będzie to tylko przedłużenie cierpienia i byłaby to egoistyczna decyzja. Kochałem go jak brata i nie chciałem żeby cierpiał dłużej, niż to konieczne. Byłem przy nim przez cały czas, po wszystkim zawiozłem go do domu i zabrałem się za kopanie grobu. W pamięci mi zapadły słowa ojca "nie kop tutaj, tu trawa rośnie". Fajnie, obecność trawy ogranicza możliwości wybrania miejsca na grób kota. I tak wykopałem w tym miejscu, Rudy został pochowany i zasypany. Strasznie mi źle z faktem, że to ja musiałem podjąć tą decyzję, ale nikt inny nie znał go tak dobrze jak ja. Widziałem, że mocno cierpi i wiedziałem, że żadne leki nie są w stanie przywrócić go do zdrowia. Nie żałuję mojego zachowania z przeszłości, głaskałem go i się nim opiekowałem, kiedy tylko był w zasięgu mojego wzroku. Żałuję jedynie tego, że nie zabrałem go na działkę, jak sobie obiecałem po usłyszeniu jego diagnozy jesienią zeszłego roku. Byłem tam wielokrotnie remontować, ale nigdy rekreacyjnie, co niezbyt mi pozwalało na zabranie ze sobą kota. Cieszę się, że już nie cierpi i nie wyje z bólu, kocham cię Rudy i na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci. #koty #depresja
chlebicek - Musiałem dzisiaj podjąć najtrudniejszą decyzję w moim dotychczasowym życi...

źródło: comment_1657492456PXQLXUxjn6nZwa7wWFtxh4.jpg

Pobierz
  • 27
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@chlebicek: trzymaj się tam chłopie, wiem świetnie co czujesz, poł roku temu musiałem uśpić mojego 17letniego piesełka, dziwny obrazek kiedy stary chłop wyje i ryczy przy weterynarzu
  • Odpowiedz
@chlebicek: współczuję Miras, też pochowałem kilka kitku, w tym 3 w ciągu pół roku, wszystkie zabrane przez tę k---ę białaczkę. Jak czytałem wpis, to wróciło do mnie każde uśpienie i każde odejście w domu. Obecnie od 2,5 roku ja i moje kitku walczymy o jego życie i póki co jest stabilnie, ale już dwa razy odbił się od absolutnego dna, w czym musiano pomóc mu transfuzją krwi, chociaż lekarze wtedy
  • Odpowiedz
@chlebicek: no nie płacz aż tak, życie jest piękne tylko czasami, kiedy się najmniej tego spodziewamy, wspominamy czas jak był fajny, ale wtedy wydało się że był po prostu normalny. Tęsknimy więc w sumie za normalnością. Tak więc kolego przygarnij jakiegoś kitku, aby czas wynormalniał. Powodzenia.
  • Odpowiedz
@kwasnydeszcz: Po usłyszeniu diagnozy wypuszczaliśmy go tylko na długim sznurku i szelkach. Za każdym razem z nich uciekał i chillował sobie gdzieś obok. Nawet za młodu ulicę przekraczał bardzo ostrożnie, kiedy nie było żadnego pojazdu w zasięgu wzroku. Im był starszy, tym rzadziej to robił, a pod koniec życia ulica stała się dla niego granicą, której nie przekraczał. W ostatnich latach w ogóle nie przechodził przez ulicę i jedynie patrolował
  • Odpowiedz