Wpis z mikrobloga

@DeoLawson:

Nie krytykuje i w ogóle nie oceniam. Ciekawi mnie po prostu występowanie tego procederu lub nie. Jakby nie patrzeć jest to pewne tabu kulturowe.

Nie wiem czy to prawda. U mnie w okolicy rzekomo porywano koty na futro, jak i psy na smalec. Rzekomo.
  • Odpowiedz
@DeoLawson: Tak, św. pamięci mąż mojej ciotki wiedział gdzie kupić i wierzył w jego uzdrawiającą moc. Wierzył także w moc słońca więc na nim cały czas siedział, nie chodził do lekarzy bo się ich bał ale żył długo nie dzięki psom tylko dlatego że złego diabli nie biorą.
  • Odpowiedz
@DeoLawson: Obecnie temat już mało popularny na szczęście, ale na głębokich wsiach pewnie jeszcze się zdarza, że to praktykują. Będąc dzieckiem słyszałam opowieści, że za komuny smalec z psa był uznawany za wspaniałe smarowidło na choroby związane z płucami
  • Odpowiedz
@Radysh: A kto go lubił? Nikt. Całe życie zajmował się przywłaszczaniem majątków, leżeniem, smarowaniem tyłka psami i oczernianiem wszystkich ludzi.
  • Odpowiedz
@DeoLawson: Żadne tabu. Lata 90 i wioski pod Krakowem jak psa miałeś wolno puszczonego to go nie miałeś. Według tych co używają mega grzeje i załatwia chorobę błyskawicznie. W żargonie psinka. Mnie osobiście obrzydza ale istnieje.

Jak masz rodzinę na wsi to pewnie wiedzą gdzie dostać. Ale takich urodzonych na wsi a nie emigrantów z miasta.
  • Odpowiedz
@bzikmik: W okolicach Kielc to słyszałem, że wytapiali, na Roztoczu temat znany ale od lat już tego nikt nie praktykuje. Populacja dziadków wymarła i z nimi razem ten "zwyczaj".
Co do kotów to też nikt nie poluje na nie, ale ludzie wierzą że pas z futra kota pomaga na korzonki i zdarza się, że ktoś to kupował na Ukrainie czy na bazarku od Ukraińca spod lady.
  • Odpowiedz