Wpis z mikrobloga

Cz. 2 #rozkminkrzaka - czyli bardzo chaotycznej opowieści o tym jak to się stało, że zająłem się rękodziełem.

Tak jak już wcześniej pisałem w poprzednim wpisie, gdy miałem te 20 lat i wróciłem do rodzinnej miejscowości na Podhalu z pracą było ciężko w tym regionie, w szczególności dla kogoś kto nie miał doświadczenia tylko wielkie plany i niezbyt dużo oleju w głowie.
Po wypadku który zaliczyłem skończyło się jeżdżenie po 12-14h w pizzerii, zacząłem szukać czegoś innego, oczywiście łącząc to z dalszymi wypadami - bo to właśnie wypady z przyjaciółmi dawały mi energię do działania.

No ale praca w tartaku mnie nie interesowała, do biurowej się nie nadawałem, u Ojca w firmie od początku nie chciałem iść zaś interesujące mnie firmy miały od lat komplet pracowników i brak wolnych miejsc.

A ja chciałem zarobić. Z allegro w tamtym okresie mocno przystopowałem, nie miałem już tylu okazji co kiedyś, nie przeglądałem na bierząco jak rynek się zmieniał i zwyczajnie wypadłem z obiegu, dodatkowo straciłem do tego serce. Oszczędności jakieś miałem, bo moja natura i wychowanie przez rodziców automatycznie zmuszała mnie do oszczędzania, ale nie było tego wiele.
Jednocześnie wiedziałem, że moje małe miasteczko choć piękne, nie jest jednak oknem na świat. A ja chciałem zobaczyć trochę świata. Chciałem zobaczyć Polskę, zwiedzić trochę Europę, zobaczyć to mityczne COŚ.
Myślałem wtedy o emigracji, z angielskim nie miałem większego problemu, ale zwyczajnie bałem się że nie dam rady, no i że za cholere nie starczy mi pieniędzy.

Ojciec jednocześnie coraz bardziej namawiał mnie żebym zaczął działać u niego w firmie, gdzie zawsze było dla mnie miejsce, ale ja uparcie nie chciałem się w to pchać -
wolałem iść po swojemu, jednocześnie coś mu udowodnić, uciec jednocześnie od kłótni, których w tamtym czasie było trochę, zaś wspólna praca nie pomagała w naszych relacjach. No a jego firma choć dobra, forma pracy nigdy mi nie odpowiadała, zaś łatka "synka szefa" ciągnęła się już i tak przy każdej mojej pracy wakacyjnej u niego i mnie zwyczajnie to wkurzało.

No byłem w dupie i po raz któryś w życiu nie wiedziałem co zrobić ze sobą. Na szczęście nie trwało to długo, bo pojawił się wspomniany wcześniej kumpel który jeździł na busie.
Spotkaliśmy się na stacji, gdy pod koniec pracy tankowałem auto do pełna (Niezniszczalne firmowe Sejko, gaz do pełna za niecałe 50zł auto niezniszczalne które udało mi się zniszczyć - bo co jak co, ale ja potrafię psuć xD) on akurat jechał albo wracał z trasy i powiedział mi że rzuca tą robotę i czy nie chciałbym za niego wskoczyć.

A chciałem. Bo wcześniej słysząc jego opowieści, prawdziwie zapragnąłem takiej pracy. I ja całkowicie rozumiem ludzi, nierozumiejących tego stylu życia, trasa, #bekaztransa i kierowcy #!$%@? - ale dla gościa z małego miasta, gdzie pracy zwyczajnie nie ma, perspektywa niezłych zarobków i jednocześnie zwiedzanie całej Polski to była praca marzeń.
Jeżdżenie od poniedziałku do piątku, weekend w domu, płaca stała niezależna od kilometrów (co okazało się błogosławieństwem w tej firmie, ale o tym dalej) bus legendarna babcia Renault Master z plandeką i kurnikiem do spania - od razu powiedziałem że chce tą pracę. Bo co mi szkodzi.
Nie pamiętam zarobków ale to było na poziomie 2600-3000zł, co dla mnie w tamtym okresie i przy tak "spokojnej" pracy było aż nadto.

Jedna trasa próbna z kumplem i czekałem czy wezmą szczyla bez doświadczenia. Wzięli.
Moja pierwsza trasa to był cholerny dramat. Jeździłem wcześniej busami u ojca. Ale nigdy tak szerokim. Jeździłem w dłuższe trasy, ale nigdy ponad 700km. Jeździłem w złych warunkach, ale nigdy z towarem, z mgłą przed sobą i wizją że mam dojechać na miejsce i rozładować.

Nie rozdrabniając się na szczegóły których i tak daję o wiele za dużo na tej trasie zgubiłem się dwa razy (czasy automapy z zaznaczonymi drogami gruntowymi!) omal nie miałem wypadku z własnej winy, byłem zmęczony na potęgę i przeklinałem obietnice pracodawcy o "lekkim początku" no i jednocześnie niemożliwie się cieszyłem gdy okazało się że... Dałem radę, bo czemu miałbym niby nie dać.

Jeździłem tam ponad 2 lata, zrobiłem ponad 200.000km po Polsce, Czechach i Słowacji, zaś moje "pożegnanie" z tą pracą mogliście lata temu przeczytać tutaj - co prawda było pisane po czasie, ale sentyment pozostał.

Naprawdę kochałem ją, choć cały jej okres zlał mi się w jedną całość a działo się wtedy dużo. Rozwalił sie mój długoletni związek, bo szablon erasmusowski jednak czasem rzeczywiście działa (xD), ja miałem parę sytuacji, w których myślałem że umrę co zresztą bardzo ładnie porządkuje priorytety w życiu, odbudowałem prawdziwy i zdrowy kontakt z moimi rodzicami, wiedząc jak bardzo zawaliłem niektóre rzeczy, w międzyczasie kontynuowałem dalsze zwiedzanie bliższego świata z przyjaciółmi co dalej niesamowicie mnie cieszyło, Polska mnie oczarowała swoją różnorodnością widoczków i zwyczajnie doceniłem jak piękny mamy kraj no i...

Pojawiło się rękodzieło w moim życiu.

cdn.

#tworczoscwlasna #opowiadanie #gownowpis

PS: tak, jak zawsze bonus - zdjęcie murala zrobionego na totalnym zadupiu z napisem "Mi się tu podoba"
Do wioski prowadziła jedna wąska majestatyczna droga pomiędzy polami, którą jechało się przez parę kilometrów by wylądować pomiędzy nastoma budynkami. Takie miejsce też mają swój klimat - szczególnie jak tamtędy tylko przejeżdżasz.
bkwas - Cz. 2 #rozkminkrzaka - czyli bardzo chaotycznej opowieści o tym jak to się st...

źródło: comment_1643985998EudY2jOUJjpl8kGCy1cy7r.jpg

Pobierz
  • 17
@bkwas: pozdrawiam rowieśnika. Przeczytałem ten jak i poprzedni, z niecierpliwością czekam na kolejne. Widzę w tej historii pewne podobieństwa do swojej, zwłaszcza ten fragment o poszukiwaniu pracy wywołuje u mnie wspomnienia, które niestety nie są przyjemne ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@wesolarzapka ja w tamtym okresie bez przyjaciół którzy byli w identycznej sytuacji na bank bym nie mógł rozmawiać o tym okresie z przyjemną nostalgia.

Wspólna niedola zadziwiająco trwałe łączy :D

@FishyGuy ja zawsze lubiłem wykop własnie za podobne historie i możliwość przeczytania albo podobnej albo odmiennej perspektywy z ludzkiej strony, więc fajnie że ktoś to czyta ( ͡º ͜ʖ͡º)

@PanHeniek45 czeka jeszcze 3-4 części - jutro następna
@bkwas: moja rodzinna miejscowość XD Tuczno się nazywa ( ͡° ͜ʖ ͡°) Takich murali jest tam więcej, jeden np namalowała laska która pracowała przy animacji Van Gogha o której było dosyć głośno jakiś czas temu, a Misiętupodoba to nazwa festiwalu który był kiedyś organizowany między innymi właśnie w Tucznie. Jutro wrzucę zdjęcie tego samego murala :D

@wankiel ja pierdziele ale świat jest mały xDD

Nie pamiętam co tam robiłem, ale z tego co pamiętam rozładowywałem coś w jakimś większym zakładzie (dość nowym) kilometr może trochę więcej od tego miejsca.

Mi się ten klimat mega podobał, pochodziłem tam trochę, bo musiałem czekać parę godzin
@bkwas: tak, całkiem urokliwe miejsce na chill, chociaż niestety już nic się nie dzieje, a festiwale były fajne. A gdzie się rozładowywałeś to nie mam pojęcia ,tam tylko tartak i fabryka czekolady z takich większych zakładów. Przyznam, niezłe wtf miałem jak scrolluje sobie i widzę zdjęcie mojego ulubionego murala :D Zwłaszcza, ze kojarzę Cię stąd jak kiedyś tworzyłeś różne fajne rzeczy :D
@wankiel świat jest jednak mały :D

A takich festiwali o dziwo jest/było naprawdę dużo i podejrzewam że to w wielu przypadkach mogłybyć jedne z najlepszych eventów jakie można było przeżyć.

W mojej miejscowości też był lokalny festiwal który nie przetrwal próby czasu, kojarzę też parę innych z Małopolski jak choćby reggae w stodole czy gadafest.

Aż nabrałem ochotę na coś takiego :D

A Tuczno wbijam na swoje mapy i kiedyś się tam
@Franecki dzięki wielkie, w sumie lubię pisać choć rzadko mam do tego prawdziwa wenę.
A wołać będę tak jak do tego wpisu - wszystkich plusujacych bo tak jest dla mnie najłatwiej, zresztą nie znam lepszego sposobu ( ͡º ͜ʖ͡º)
Jasne. Przeczytałem w życiu parę książek. W sumie od kąd pamiętam zawsze coś czytam a na liczniku 35 więc trochę tego jest. Serio - masz lekkie pióro. Pisz dalej! :)