Wpis z mikrobloga

To nie były dobre święta.

W zeszłym roku po raz pierwszy świętowaliśmy bez mojego Taty, który zmarł po ciężkiej chorobie w 2020 roku. Teraz, tuż przed świętami i zupełnie niespodziewanie odeszła moja Mama.

Powiem Wam, że choć od dawna jestem samodzielny i że to raczej ja w ostatnich latach opiekowałem się rodzicami na wielu płaszczyznach, to od kilku dni czuję się jak małe, samotne, przerażone i opuszczone dziecko. Jak wtedy, gdy w sklepie zbliżał się czas kasowania produktów, a żadnego z rodziców nie było na horyzoncie.

Mimo tego, że znacznie lepszą relację miałem z Tatą, to dopiero po odejściu Mamy, gdy oboje moich rodziców jest już "po drugiej stronie", poczułem tę całą fatalną mieszankę uczuć, o której tu piszę. Poczułem przenikliwy smutek i chyba też po prostu strach. Nigdy nie ma dobrego momentu na to, by zostać sierotą.

Miałem to szczęście, że pomimo różnych faz w naszych relacjach, zawsze w rodzicach miałem swego rodzaju oparcie, wiedziałem, że jeśli w moim życiu działoby się coś bardzo złego, to mogłem się do nich zwrócić, a oni pomogliby mi - w każdy możliwy sposób. Teraz tej "instancji odwoławczej" już nie mam i czuję, jakby coś i we mnie umarło, skończyło się.

Mam dużą wspierającą rodzinę, wspaniałą żonę, przyjaciół, fajną pracę. Ale pewien etap w moim życiu się skończył. Jakby nie patrzeć - gdy odchodzą rodzice, to ty jesteś następny w kolejce. To mocno przygnębiająca perspektywa.

Wiem, że takie wyznania z serca na portalu ze śmiesznymi obrazkami przyjmują się różnie, ale też wiecie jak jest - czasami łatwiej jest "wyrzygać" to co się ma w sercu obcym ludziom niż kisić to w sobie.

#feels #zalesie
  • 74
zmarł mój ojczym. Mam o tyle "łatwiej", że przez ostatnie miesiące jego stan się mocno pogarszał i coraz więcej cierpiał fizycznie i psychicznie. Moja mama za to została teraz sama i choć przez ostatnie lata opiekowała się nim robiąc ciężką robotę, to teraz ma problemy poradzić sobie sama, co najmniej psychicznie


@eloar: wypisz wymaluj, moja sytuacja sprzed kilku lat. ciężki czas. współczuję.
Dziękuję Wam, Mirasy i Mirabelki przez duże M. Niby to trywialne, bo wszyscy jesteśmy dla siebie "randomami" z Internetu, ale jak poczytałem o Waszych historiach i odczuciach, zobaczyłem Wasze wsparcie, to zrobiło mi się znacznie lepiej, ciepłej na sercu. Wszystkich, którzy są lub byli w podobnej sytuacji tulę mocno do serca.

Naprawdę bardzo, bardzo Wam dziękuję. Potrzebowałem tego.
@Zgrywajac_twardziela: trudno się nie zgodzić z tym co napisałeś. Różnica w przypadku śmierci polega jedynie na tym, że Twoje dziecko w ciągu życia układa sobie relacje z innymi ludźmi i zakłada własną rodzinę, powoli godząc się z tym, że prędzej czy później umrzesz, zostanie mu własny małżonek i dziecko, czyli tak naprawdę najbliższe sercu osoby (pomijam już ewentualne patologie w relacjach) a Twoja partnerka zostanie sama. Osobiście nie wiem co byłoby
@matra:

Różnica w przypadku śmierci polega jedynie na tym, że Twoje dziecko w ciągu życia układa sobie relacje z innymi ludźmi i zakłada własną rodzinę, powoli godząc się z tym, że prędzej czy później umrzesz, zostanie mu własny małżonek i dziecko, czyli tak naprawdę najbliższe sercu osoby (pomijam już ewentualne patologie w relacjach)

Układa albo nie układa, już w obecnych czasach widać jak ogromnym problemem socjologiczno-ekonomicznym jest zawieranie związków. Młodym ludziom