Wpis z mikrobloga

Dzień dobry wszystkim!
Oto wpis z serii "ale to ty dzwonisz", który właściwie pewnie nikogo nie będzie obchodził. Chcę jednak to napisać dla siebie. W końcu jakby potraktować mikroblog jako nasz prywatny blogasek, to każdy może pisać co chce ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Otóż, postanowiłem usunąć konto. Wiem, wiem "szerokiej drogi, nara, nikogo to nie obchodzi". Pozwolę sobie jednak napisać dlaczego.

Zauważyłem, że od dłuższego czasu Wykop wywoływał u mnie głównie negatywne emocje. Konto mam od 6 lat, ale tak naprawdę jestem tu od, nie wiem, 12? Jestem tu bo się przyzwyczaiłem. Początkowo korzystałem z głównej i było to dla mnie najbardziej sensowne źródło czytania rzeczy w internecie. Wiadomo, te wszystkie onety, wp i interię to jeden wielki clickbait i reklama. Na wykopie była dość sensowna selekcja, więc wchodziłem, czytałem i czasem komentowałem.
Kilka lat temu się to jednak zmieniło. Na główną zaczęło wpadać coraz więcej skrajnych, czasem propagandowych treści. Nadal czasem wchodzę na główną, ale rzadko znajduję coś takiego jak kiedyś. Pozostał mikroblog.

Mikroblog był przez ten cały czas takim jakby głupim nawykiem, uzależnieniem. Coś jak instagram dla Julek, czy Tiktok dla dzieciaków. Wchodziłem rano przed wstaniem poscrollować, w przerwie na sranie, w większości wolnych chwil, kiedy akurat przez 2 minuty nic nie robiłem. Bodźce do mózgu dostarczone, dopaminka jest i tak się to #!$%@? kręciło. Wchodziłem też na wykop robiąc sobie przerwy w pracy.

Mam taką rozkminę, że brakuje mi czasu. Ogólnie chyba #!$%@? nim zarządzam. Raz, że brakuje mi czasu na samorozwój, uczenie się, poszerzanie horyzontów. Dwa, że brakuje mi czasu nawet na pierdoły. Ile mam książek, których nie przeczytałem, chciałbym przeczytać, ale "nie mam kiedy". Ile mam takich gier nawet. Wszystko leży odłogiem, a ja ślizgam się z jednego dnia w drugi. Dobrze, że chociaż narzuciłem sobie jakąś rutynę i 2x w tygodniu chodzę na siłownię. Ale to i tak kropla w morzu tego co chciałbym robić ze swoim życiem.

No i tu wraca cały na biało Wykop. Obiektywnie, zajmuje mi w ciul czasu. Dodatkowo od siebie daje tylko #!$%@? i zgorzknienie, a czasem i lęk. Czytam tu tylko o tym jak to się wali świat. Wojna z Rosją, inflacja, kredyty, szczepionki, bigpharma, paszporty covidowe. Tak wiem, większość z tych rzeczy dzieje się dookoła mnie w realu. Mam jednak wrażenie, że na wykopie dzieją się bardziej w stężonej dawce i niekiedy mocno przekolorowane. A ja tu wchodzę już tylko by się powkurzać, poczytać gównoburze "szurów" i "covidian". A oprócz tych złych rzeczy ze świata, mam też swoje życie, które jest w sumie szczęśliwe i to bardziej na nim powinienem się skupiać.
Do tego, nie jest to miejsce dla mnie. Wystarczy spojrzeć na najpopularniejsze tagi. Właściwie połowę mam na czarnej liście, i tylko jakoś dlatego mogę jeszcze przeglądać to miejsce. Ale co jakiś czas jest "przeciek" w tej tamie czarnej listy, i wybija jakiś nowy tag, który przypomina mi w jakim miejscu jestem. Ostatnio była to ta akcja z jakąś wydziaraną małolatą, która nagrała jakiś filmik na onlyfans, który "wyciekł". Shit, naprawdę gdzie ja #!$%@? i z kim tu siedzę

To tyle mojego smutnego #!$%@?. Nie sądzę, że po rzuceniu Wykopu moje życie poprawi się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale może będzie ciut lepiej? Na pewno nie gorzej. Nie ma co, nic nie tracę, to miejsce jest zbyt toksyczne i siedziałem tu tylko z lenistwa i silnego nawyku.

Jeżeli ktoś dotrwał do tego miejsca to... niech się zastanowi co robi ze swoim życiem, że stracił 2 minuty na czytanie jakiś wysrywów anona ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ale skoro już to przeczytałeś/łaś to (jak to się teraz hehe mówi) naura! Cześć, czołem, serwus!

#zalesie #wykop #przemyslenia #przemysleniazdupy
  • 4