Wpis z mikrobloga

Przed chwilą na pewnym fanpejdżu na fb znalazłem taki oto obrazek. Oczywiście pod postem tysiące lajków, kilkaset komentarzy, których treść można podsumować w ten sposób, że to przecież oczywiste i że to żadne odkrycie.

Mogłoby się wydawać, ze to logiczne. Że gdyby młodzi Polacy mieli mieszkania, to rodziłoby się więcej dzieci. Problem w tym, że takie rozumowanie jest sprzeczne z faktami. W Polsce przypada obecnie około 1 izby mieszkalnej na osobie, a dzietność wynosi 1,4. Tymczasem w krajach, gdzie na osobę przypadają 2 izby mieszkalne na osobę tj. 100% więcej np. w Niemczech czy w Hiszpanii, dzietność również wynosi kolejno 1,5 i 1,2. Skoro w krajach gdzie izb jest 2x więcej, przyrost demograficzny jest niemal identyczny, to dlaczego w Polsce miałoby być inaczej?

https://www.statista.com/statistics/615448/number-of-rooms-per-person-by-country-dwellings-europe/

Jednocześnie w latach 80' gdzie na 1 osobę przypadało średnio 0,8 izby (które były znacznie mniejsze - ogólna powierzchnia mieszkaniowa na jednego mieszkańca wzrosła od tego czasu o coś koło 60-70%), mieliśmy przyrost na poziomie 2,2 albo nawet więcej.

Innymi słowy nie ma korelacji, ani związku przyczynowo-skutkowego między dostępnością mieszkań, a ilością rodzących się dzieci. W Afryce ludzie żyją w slumsach, w porównaniu do przeciętnych warunków panujących w Europie, i nie przeszkadza im to mieć najwyższego przyrostu naturalnego na Świecie.

Jedynym problemem niskiej dzietności jest liberalizacja obyczajowa tj. to że p0lki się puszczają na lewo i prawo z najbardziej atrakcyjnymi mężczyznami lub wykorzystują tych co bardziej zaradnych do tego, aby zapewniali im wygodne życie w zamian za dostęp do wiadomo czego. W czasach prehistorycznych poligamiczne związki samców alfa z wieloma kobietami skutkowały chociaż tym, że rodziły się w nich dzieci, bo nie było nowoczesnej antykoncepcji ani aborcji. Dzisiaj tych dzieci nie ma. Polki przypominają sobie o potrzebie założenia rodziny dopiero, gdy zbliżają się do ściany tj. w wieku około 26 lat. Wtedy te, które nie znalazły sobie chada zaczynają nieśmiało poszukiwać jakiegoś normalnego faceta, z który można by było założyć rodzinę. To wymaga czasu, bo trzeba znaleźć odpowiedniego kandydata, poznać go itd. Średni wiek małżeństwa w Polsce to 28 lat. W tym wieku już po prostu trudno mieć więcej niż 1 dziecko. Bo moment urodzenia drugiego dziecka musiałby przypadać mniej więcej na wiek 30 lat. Nie chodzi nawet o to, że kobiety w tym wieku są mniej płodne, ani o to że wzrasta ryzyko, że płód (a następnie dziecko) będzie miał jakąś wadę wrodzoną. Większą barierą jest to, że w wieku 30 lat człowiek nie ma po prostu już tylu sił co w wieku 20 lat. Wychowanie dziecka to praca na cały etat dla kobiety i na pół etatu dla mężczyzny (przeciętnie, bo rozdział obowiązków może być inny w konkretnym przypadku). O ile w wieku 20 lat człowiek ma energię na to, aby łączyć pracę z ogarnianiem domu i wychowaniem dziecka (w tym także w tym najwcześniejszym etapie, gdy często oznacza to zarwanie nocki, bo dziecko płacze), to w wieku 30 lat tej energii już tyle nie ma. Ludzie czują potrzebę posiadania dziecka, chcą założyć rodzinę, ale gdy przekonują się ile energii i siły wymaga wychowanie jednego dziecka, to często poprzestają na tym pierwszym.

Młodzi ludzie zamiast pożytkować okres w życiu, w którym mają najwięcej energii na wychowanie dzieci i dostarczanie ich zasobów, poświęcają swoje zasoby i czas na bezlitosną rywalizację na rynku matrymonialnym. Kobiety rywalizują o chadów, a normictwo o jakąkolwiek różową o akceptowalnym wyglądzie. Pochłania to mnóstwo czasu, energii i zasobów. Mam tu na myśli intensywne życie towarzyskie, aby nie wypaść z obiegu, ulepszanie swojego wyglądu, operacje plastyczne, siłownię, ciuchy, kosmetyki itd.

Nie bez znaczenia jest to, że osoby 20-letnie ma na ogół sprawnych rodziców mających od 40 do 50 lat. Rodzice w średnim wieku są w stanie bardzo pomóc w opiece nad dzieckiem. Dzieci można zostawić u dziadków na czas wyjścia na imprezę (młodzi rodzice też mają prawo do rozrywki) albo na czas wyjazdu wakacyjnego. Lub po prostu, gdy z jakiegoś powodu zamkną przedszkole. Gdy ma się dzieci w wieku 30 lat, to rodzice mają już 50-60 lat i niestety z każdym rokiem zwiększa się prawdopodobieństwo, że sami będą potrzebowali pomocy. W efekcie wiele par w wieku 30+ z małymi dziećmi nie tylko nie może liczyć na pomoc rodziców, ale dodatkowo wprost to rodzicom trzeba pomagać np. w zakupach albo dojazdach do do placówek leczniczych (a jak już pisałem - w wieku 30 lat nie ma się już takiego poziomu energii, co w wieku 20 lat).

Gdyby każdemu 18-latkowi i każdej 18-latce dać mieszkanie na start to zmieniłoby się jedynie to, Julki mogłyby wygodniej uprawiać seks z chadami poznanymi na Tinderze (bo zarówno Julka, jak i chad mieliby mieszkanie). Również środowisko LGBTiQ miałoby łatwiej np. geje również mogliby prowadzić dużo ciekawe życie seksualne mając własne mieszkanie na tak wczesnym etapie życia. Osobom transseksualnym byłoby łatwiej zmienić płeć, wyprowadzając się z domu rodzinnego w wieku 18 lat. Tyle tylko, że ani ułatwienie życia seksualnego Julkom, ani osobom LGBTiQ nie miałoby wpływu na demografię.

Dla przegrywów zmiana byłaby neutralna - zamiast przegrywać życie neetując u rodziców przegrywaliby życie już w kompletnej samotności w towarzystwie czterech ścian. Miałoby to swoje plusy (większa wolność) i minusy (większa samotność i więcej obowiązków domowych).

Paradoksalnie straciłoby na tym normictwo, a konkretnie ta jego część, która ma nieruchomości. Prawdopodobnie polityka rozdawania mieszkań skutkowałaby wprost spadkiem dzietności, bo obecnie jest tak, że duża część p0lek idzie na kompromis i wybiera mężczyzn o przeciętnym wyglądzie, którzy odziedziczyli mieszkanie, otrzymali je od rodziców albo zdołali na nie w miarę szybko sami zarobić, dowodzącym tym samym swojej (albo swoich rodziców) zaradności i pracowitości. Przeciętny mężczyzna jest w stanie skompensować swoją "przeciętność" przy pomocy majątku, jakim jest nieruchomość tj. przy pomocy zapewnianego przez nią bezpieczeństwa. Gdyby każdy nastolatek dostawał mieszkanie to przeciętny mężczyzna z mieszkaniem (bez względu na to czy je dostał od rodziców, czy sam na nie zarobił) albo wkładem własnym i zdolnością kredytową na mieszkanie będzie miał dla p0lki mniejszą wartość - bo przecież ona mieszkanie też ma, dostała od państwa. Innymi słowy status majątkowy straciłby na znaczeniu.

Mimo, ze idea "rozdawania" mieszkań wydaje się atrakcyjna, to w warunkach postępującej liberalizacji obyczajowej nie miałaby większego wpływu na dzietność. Oczywiście da się zwiększyć dzietność przy pomocy dobrze zaplanowanych impulsów fiskalnych, ale w warunkach liberalizacji obyczajowej to zawsze będzie polegało redystrybucji dochodów mniej atrakcyjnych mężczyzn (którzy nie mieliby dzieci, ale płaciliby podatki) na rzecz kobiet i bardziej atrakcyjnych mężczyzn.

#blackpill #p0lka #neuropa #4konserwy #mieszkanie #nieruchomosci #rozowepaski #logikarozowychpaskow
Blackmore - Przed chwilą na pewnym fanpejdżu na fb znalazłem taki oto obrazek. Oczywi...

źródło: comment_16388242076wSIOQFvksPeF5mq9dUIOL.jpg

Pobierz
  • 33
  • Odpowiedz
@Blackmore: Doszłam do słów "pOlki puszczają się na prawo i lewo..." i dalej przestałam czytać. Ty naprawdę myślisz, że to tylko w jedną stronę działa? W dzisiejszych czasach to i mężczyźni i kobiety sobie używają. Strach wchodzić w jakiekolwiek relacje dzisiaj, bo ludzie się szybko sobą nawzajem nudzą. Są one płytkie, powierzchowne i nie rzadko skazane na porażkę. Media społecznościowe każdemu ryją banie przez to, jaka narracja przez nich płynie.
  • Odpowiedz
@Blackmore: Przede wszystkim mamy nadpodaż męzczyzn względem kobiet w wieku reprodukcyjnym. Jeśli chcemy dzieci to powinniśmy importować samotne kobiety z krajów III świata (np filipińskie pielęgniarki) co wyrówna chociaż trochę dysproporcje na rynku matrymonialnym i zmniejszy w nim udział julkowych wariatek które dzieci albo nie chcą w ogóle, albo chcą mieć w wieku takim, że bez aborcji eugenicznej dałnik na 50% pewny ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@AntyBohater: I co da niby ten "import" kobiet, skoro dzietność wynosi 1,3? Ilość kobiet nie ma wpływu na dzietność. Dzietność to tylko ilość dzieci przypadających na jedną kobietę - dla zastępowalności pokoleń potrzeba 2,1. Dzietność jest ta sama bez względu na to czy kobiet jest 1 mln czy 100 mln.
  • Odpowiedz
@MedrzecInternetu: W Twoim rozumowaniu jest ten problem, że kobiety z innych krajów rodzą więcej dzieci bo są konserwatywne. Konserwatyzm sprawia, ze są oddane swojej tradycji, religii i podporządkowane mężczyznom tj. swoim krewnym, przywódcom religijnym itd.

Konserwatywna muzułmanka przyjedzie do Europy i oczywiście - będzie rodzić dzieci, ale w małżeństwie z konserwatywnym muzułmaninem (a nie z chrześcijaninem-normikiem, ani tym bardziej z przegrywem), za którego kazał jej wyjść jej konserwatywny ojciec. I ta
  • Odpowiedz
Oczywiście da się zwiększyć dzietność przy pomocy dobrze zaplanowanych impulsów fiskalnych, ale w warunkach liberalizacji obyczajowej to zawsze będzie polegało redystrybucji dochodów mniej atrakcyjnych mężczyzn (którzy nie mieliby dzieci, ale płaciliby podatki) na rzecz kobiet i bardziej atrakcyjnych mężczyzn.


@Blackmore: Wystarczyłoby ograniczyć socjal przy jednoczesnej zmianie prawa rozwodowego np. przy winie jednej ze stron to ta winna musi płacić alimenty a przy dobrowolnym rozwodzie to kwesta między rozwodnikami a nie sądu.
  • Odpowiedz
@MedrzecInternetu: Sprawy rozwodowe to współcześnie konkurs na to kto jest sprytniejszy. W praktyce jeśli ktoś ma chociaż to 100 IQ to jeśli chce rozwodu, spokojnie uzyska go obciążając winą drugą stronę. Chodzi o to, że osoba, która zamierza się rozwieść może manipulować sytuacją i zbierać materiał dowodowy. Większość rozwodów jest inicjowanych przez kobiety, co stawia je w uprzywilejowanej sytuacji.

Kobieta może już na wiele miesięcy przed pozwem rozpowiadać koleżankom i członkom
  • Odpowiedz
@iAmTS: No jasne.

Właśnie dlatego dzietność na Ukrainie wynosi 1,2 (przy 4000 USD PKB per capita), w Rosji 1,5 (10000 USD per capita), a we Francji i w USA 1,8 (kolejno 40 000 i 64000 USD per capita).

Skoro Ukraińcy mają PKB niższe niż RPA (5000 USD na głowę) to dlaczego w RPA dzietność jest prawie 2x wyzsza i wynosi 2,2? Dlaczego Libia z PKB per capita jak Ukraina (4000 USD)
  • Odpowiedz
@Blackmore: Ludzie mają po 1-2 dzieci bo uwaga więcej nie potrzebują lub nawet w ogóle nie chca. Ilu znasz kolegów którzy chriliby zajmować się dziećmi? Ilu z nich pójdzie na kilka miesięcy na tacierzynski? Do tego uucia rodzicielskie nie rozkładają się po równo, są lepsze, fajniejsze dzieci i te mniej faworyzowane - tak jak każdy ma ulubiona babcie czy ciotkę, a nawet niektórzy preferują mame niz ojca lub na odwrót. Niektórzy
  • Odpowiedz
@Blackmore: polecam lekturę: https://www.salon24.pl/u/dynamitard/1186215,instytut-demografii-czyli-kosztowny-pomnik-niemocy,2. W skrócie: jest coraz mniej dzieci bo ich wartość jest ujemna. Było dużo dzieci gdy były wartością dodana (pomoc w gospodarstwie,zabezpieczenie ma starość itd). Jedyny wyjątek Izrael gdzie mamy dobrą dzietność z uwagi na zagrożenie zewnętrzne ,poczucie wspólnoty i odpowiedzialności za ojczyznę(plus nabijanie dzietności przez ortodoksów)
  • Odpowiedz
Liczy się tylko to czy kobiety są rozwiązłe i puszczalskie czy wstępują w związki małżeńskie we wczesnym wieku.


@Blackmore: no tak bo każdy facet pragnie ślubu mając 18-25 lat i mieć najlepiej dwójkę dzieci przed 30stką XD najlepiej by konieta nie szła na studia tylko po szkole średniej poszła do pracy by móc chociaż iść na L4i dostać macierzyński.
Na jakiej planecie wy żyjecie?
  • Odpowiedz