Wpis z mikrobloga

@RafalFit: Ja to jestem skończonym przegrywem.
To jest historia o przemocy w szkole i niezapewnieniu ofierze przemocy psychologicznej oraz tego konsekwencjach.
Jak byłem nastolatkiem, miałem 15 lat byłem bity w szkole w technikum przez trzy miesiące w 2000 roku (styczeń, luty, marzec). Byłem bity codziennie, na każdej przerwie przez czterech chłopaków. Czasami inni się dołączali, więc było nawet 8 na jednego. Bardzo mocno mnie bili. Ich ulubionym atakiem było uderzyć mnie otwartą ręką w kark, pięścią w tył głowy albo kolanem w podbródek. Bili mnie pięściami w genitalia, ściskali je i wykręcali. Po lekcjach na przystanku autobusowym gasili na mnie papierosy. Musiałem płacić haracz, kradli mi różne rzeczy, ubrania i musiałem je odkupywać. Ostatni raz pobili mnie pod koniec marca, najpierw pobili mnie na korytarzu, a później zaciągnęli mnie za szkołę żeby mi poprawić, skopali mnie w głowę, deptali mnie. Zamiast pójść na kolejną lekcję pojechałem do domu i powiedziałem kolegom z osiedla, że jestem bity, katowany. Koledzy zebrali dużą ekipę i po kilku dniach pojechaliśmy do szkoły się zemścić, pobiliśmy ich. Poszedłem do szkoły jeszcze raz, upewnić się czy będę teraz miał spokój i zaczęła mnie gonić duża grupa ludzi od ulicy Zemborzyckiej do Diamentowej żeby mnie zlinczować, krzyczeli, że mnie przecwelą. Uciekłem i przestałem wychodzić z domu.
Moi Rodzice chcieli mnie wypytać dlaczego nie chcę pójść do szkoły, w ogóle wyjść z domu i ja przez płacz powiedziałem, że jestem bity, ale nie powiedziałem kto mnie bije. Rodzice pojechali do szkoły wyjaśnić tą sytuację. Przeprowadzono rozmowy z uczniami i wszyscy się wszystkiego wyparli i mówili, że ja przyjechałem z 20 latkami do szkoły. Pojechałem do szkoły z Ojcem, byłem sparaliżowany strachem, nie byłem wstanie nic powiedzieć. Dyrektor oskarżył mnie że kłamię, nie byłym w stanie się bronić, nie wypowiedziałem ani jednego słowa. Nie zaproponowano mi w szkole żadnej pomocy, ani jednej rozmowy z psychologiem, tylko dyrektor robił ze mnie kłamcę. Przestałem wychodzić z domu. Nie wychodziłem z domu 5 miesięcy. Tylko leżałem, grałem na komputerze, nie rozmawiałem z Rodzicami.
We wrześniu 2000 roku Rodzice zmusili mnie żebym poszedł do nowej szkoły, do liceum. Chodziłem tam tydzień, bo bałem się ludzi, bałem się do kogokolwiek odezwać, bałem się, że powtórzy się to co było w poprzedniej szkole. Przestałem chodzić do szkoły. Wychodziłem z domu, udawałem, że idę do szkoły i jeździłem sobie autobusami 8-10 godzin, nigdzie nie chodziłem, wszystkich się bałem, z nikim nie rozmawiałem. Jak zaczepił mnie ktoś znajomy w autobusie albo na przystanku to milczałem. Po 3 miesiącach zaczęli wydzwaniać ze szkoły do moich Rodziców, że do niej nie chodzę. W grudniu 2000 roku przestałem wychodzić z domu.
Cały rok 2001 nie wyszedłem z domu ani razu, cały czas leżałem, nic nie robiłem. Rodzice zaczęli mi robić dzikie awantury, że nie wychodzę. Podczas awantur oskarżali mnie o wszystko, że mi po prostu wygodnie. Mama podczas awantury nawet oskarżyła mnie o homoseksualizm i że zabawiałem się z kolegami. Miałem dosyć awantur, a jak Rodzice wtargnęli do mojego pokoju, rzucili mnie na wersalkę i Mama biła mnie po całym ciele kablem, zacząłem barykadować się w pokoju. Przestałem widywać żywych ludzi. Ja wychodziłem z pokoju tylko raz, w nocy do kuchni i łazienki. Cały dzień siedziałem w pokoju. Jak Rodzice coś do mnie mówili przez zamknięte drzwi, to milczałem, przestali się odzywać.
W 2002 roku nie widziałem ani razu Rodziców. Widziałem tylko kilka razy Brata jak przychodził do nas do domu, sforsował moje drzwi i rzucał się do mnie do bicia. W styczniu 2002 roku zacząłem mieć pierwszy raz w życiu myśli samobójcze. W nocy ukradłem z kuchni jakieś leki Taty, chyba nawet przeterminowane, bo Rodzice nie zauważyli, że ich nie ma i nic się mnie o nie nie pytali przez zamknięte drzwi. Pół roku planowałem, że je wezmę i w lipcu się ich nałykałem. To był błąd, bo bardzo mnie bolało, paliło, na szczęście po 24 godzinach przestało. Zacząłem fantazjować, że pojadę do szkoły, obleje się benzyną i spalę.
W marcu 2003 roku ostatni raz pobił mnie Brat. Zacząłem lepiej się barykadować w pokoju, podsuwałem wersalkę do drzwi. Później nie widziałem Brata 11 lat. Przestałem wreszcie widywać ludzi.
W 2004 roku nie widziałem żywego człowieka. Cały rok leżałem, oglądałem telewizje, płakałem, marzyłem żeby spalić się benzyną w szkole.
W 2005 roku na początku nikogo nie widziałem, ale wreszcie musiałem wyjść z domu. Zaczął mnie boleć ząb, nie potrafiłem go przez miesiąc wyrwać kombinerkami, nie byłem wstanie wytrzymać bólu, więc w nocy otworzyłem okno, weszedłem na parapet, ale nie potrafiłem skoczyć z okna. Rano płacząc odezwałem się do Taty przez zamknięte drzwi pierwszy raz po czterech latach i poprosiłem go o pomoc. Tata zaprowadził mnie do dentysty. Byłem u dentysty z 10 razy. Mamy dalej nie widziałem, do Taty nie odzywałem się gdy zaprowadzał mnie do dentysty. W lipcu wszystko wróciło do poprzedniego stanu.
W 2006 roku nie widziałem żywego człowieka, nie odezwałem się do nikogo. Cały rok leżałem, oglądałem telewizje, płakałem i fantazjowałem o spaleniu się.
Tata kupił mi komputer, co było błędem bo cały rok grałem w jedną grę po 20 godzin dziennie.
W sierpniu 2007 roku postanowiłem, że wyjdę z pokoju do pokoju Taty, zacząłem go widywać, wypowiadałem do niego pojedyńcze zdania, ale trudno było to nazwać rozmową. Mamę dalej bojkotowałem za to, że mnie biła i nie wchodziłem do jej pokoju, nie odzywałem się do niej.
W sierpniu 2008 roku Tata założył mi internet, co było błędem, bo cały dzień leżałem z komputerem. Czytałem internetowe wydania prasy i zacząłem pisać z kobietami na mediach społecznościowych. Nie szukałem żadnej pomocy, bo pogodziłem się z tym, że już nigdy nie wyjdę z domu.
W styczniu 2009 roku przeczytałem na portalu Nasza klasa dyskusje na forum o mnie, że kompletnie ześwirowałem i od wielu lat nie wychodzę z domu, zacząłem jeszcze bardziej się bać, że jeśli kiedyś wyjdę z domu znów będę bity, więc znów pojawiły się u mnie myśli samobójcze i pragnąłem spalić się benzyną w szkole.
Lata 2010, 2011, 2012, 2013 spędziłem w łóżku z komputerem, w internecie.
W marcu 2014 roku musiał zamieszkać z nami mój Brat, bo rozwiódł się z żoną i nie miał gdzie mieszkać. Postanowiłem, że pójdę do pokoju Mamy i się do niej odezwę i zobaczę Brata. Mamy nie widziałem 13 lat, choć mieszkaliśmy w jednym mieszkaniu, Brata nie widziałem 11 lat. Jak Brat z nami mieszkał to ciągle się mnie czepiał, rzucał się do mnie z rękoma. Nie byłem wstanie wytrzymać jak Brat mnie traktuje, więc w emocjach chciałem skoczyć z okna, otworzyłem je, ale przez nadwagę i wieloletnie leżenie miałem problem żeby wdrapać się na parapet. Brat się wyprowadził i nigdy więcej go nie widziałem.
Cały rok 2015 spędziłem w łóżku z komputerem, w internecie, ale już widywałem Mamę i Tatę.
W kwietniu 2016 roku musiałem znów wyjść z domu, bo zaczął mnie boleć kolejny ząb i nie potrafiłem go wyrwać kombinerkami, ani skoczyć z okna. Tata zaprowadzał mnie do dentysty co tydzień. Leczenie moich zębów trwało dwa lata, więc tym razem nie przestałem wychodzić z domu, wychodziłem co tydzień do dentysty. Moje nie wychodzenie z domu skończyło się na 5740 dniach. Odzywałem się tylko do Rodziców i do dentysty. Na dworze szybko okazało się, że mam problemy z chodzeniem, zaburzenia równowagi i się przewracam, trudno mi było przejść 200 metrów do gabinetu stomatologicznego. Rodzice zdecydowali żebym poszedł do neurolog, ale przez 14 lat nie miałem ubezpieczenia zdrowotnego i nie mogłem pójść na NFZ. Tata we wrześniu 2016 roku zaprowadził mnie do psychiatry tylko po to żeby ten już pierwszego dnia wypisał mi zaświadczenie o stanie zdrowia, żebym mógł ubiegać się o stopień niepełnosprawności, żeby mieć ubezpieczenie zdrowotne.
W kwietniu 2017 roku poszedłem pierwszy raz do lekarki neurolog, i chodziłem do niej co miesiąc, a doktor wysyłała mnie na różne badania, aż w sierpniu 2018 roku w szpitalu na Jaczewskiego zdiagnozowano u mnie Stwardnienie rozsianie, niedowład kończyn dolnych.
W kwietniu 2018 roku lekarka psychiatrka skierowała mnie na Oddział Hospitalizacji Domowej Szpitala Neuropsychiatrycznego gdzie pierwszy raz w życiu rozmawiałem z psycholog. Tata co tydzień zawoził mnie na rozmowę z psycholog, ale one nic nie zmieniły, bo cały czas wychodziłem z domu tylko pod opieką Taty i bałem się ludzi i nie potrafiłem się odezwać do nikogo nowego.
W marcu 2019 moją nową psycholog została Pani Justyna, która bardzo umiejętnie ze mną rozmawiała, zadawała mi właściwe pytania, zachęcała do różnych działań. Dzięki niej zacząłem coraz więcej mówić, stałem się śmielszy, odważny i już po trzech miesiącach przestałem się bać sam wychodzić z domu, odzywać się do obcych osób. Zacząłem wychodzić z domu codziennie, bez opieki. Wszędzie chodziłem sam, do sklepu, do lekarzy, do kina, nawet poszedłem na Marsz Równości, nie bałem się na nim ludzi wygrażających nam pięściami i krzyczących. To była zasługa Pani psycholog Justyny. Ona mi bardzo pomogła.
Dlatego ja zauważam jaka jest różnica między tym gdy się nie ma opieki psychologicznej po przemocy, a jaka jest radykalna zmiana gdy się ma taką opiekę, gdy się trafi na odpowiednią psycholog.
Od dwóch lat niczego się nie boję, jestem samodzielny, szczęśliwy.

#przegryw #damskiprzegryw
  • 13
@Sebek_Bonk: Przyzwyczaiłem się, że jak komuś mówię ile nie wyszedłem z domu, to reakcja jest, że wymyślam. Dopiero gdy moi Rodzice to potwierdzają, to ludzie im wierzą. Choćby lekarze, psycholożki.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@RafalFit: #!$%@? sprawa. Jak rozumiem wnioskując po ulicach, które wypisałeś mieszkasz w Lublinie.

Generalnie w tamtych latach Lublin to była #!$%@? patologia. Niby do dziś południe jest takie sobie, ale nie aż tak jak kiedyś. Bynajmniej młodzież nie jest aż tak dotknięta #!$%@? związanym z upadkiem PRL. Takie harde dresiki i zjeby gnębiące słabszych u nas to był taki produkt biednych blokowisk i upadłych zakładów, w których pracowali ich rodzice.
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@YoungZibixD: Tak to ten xD
Cała sprawa działa się na Nadbystrzyckiej czyli w tej południowej części jakoś w latach 2007-2008.
Grupka patozjebów zaatakowała nożem jakiegoś studenta polibudy. Cudem przeżył.

Co najlepsze cały proces to był idealny przykład #piekokobiet bo typ dostał 15 (potem zmniejszyli mu do 13 lat), a jakieś patuski, które im pomagały praktycznie wymknęły się od odpowiedzialności, gdzie już wcześniej były zamieszane w krzywe sprawy.

https://www.dziennikwschodni.pl/lublin/nina-bila-koledzy-dzgali-nozem,n,1000057653.html

Ogólnie zjeb z