Wpis z mikrobloga

@husqvarna: Jak byłem nastolatkiem to też nie lubiłem Wszystkich Świętych. Wkurzało mnie to że muszę jeździć z rodzicami na groby ludzi których nawet nigdy na oczy nie widziałem a nawet nie byli moimi bezpośrednimi przodkami. A jak jeszcze rodzice trafili na jakąś dalszą rodzinę z którą nie miałem na co dzień kontaktu to w ogóle masakra. Bo było to po prostu potwornie nudne. Sam czas spędzony z rodzicami i rodzeństwem, rodzinne
Kiedyś jak stałem z mamą przy grobie swojej siostry to za plecami stał taki Pan przy grobie swojej żony, zrobiło mi się przykro i widziałem że nie umie poradzić sobie zapałkami zapalić znicz wiec mu użyczyłem zapalniczki. Żona mu zmarła wtedy jakoś niedawno i widać że go to bolało. Trzeba sobie pomagać nawet w najdrobniejszych gestach i rzeczach
@husqvarna: nie pamiętam w którym roku ostatni raz byłem na grobach. W ciągu ost kilku lat na pewno nie. Nie mam na cmentarzach nikogo kogo znałem osobiście, więc żadnych więzi z tymi ludźmi nie miałem a oni nie znali mnie. Więc nie mam potrzeby
To może być całkiem fajne święto wbrew pozorom. Cmentarze mają w sobie jakiś spokój i skłaniają do refleksji, do tego zawsze robiąc "obchód" z rodziną poznawałam dużo ciekawych rodzinnych historii albo odkrywałam istnienie krewnych, o których nawet nie wiedziałam. No i wieczorem może być całkiem klimatycznie. To wszystko pod warunkiem, że wybierze się na cmentarz najlepiej innego dnia niż 1.11.