Wpis z mikrobloga

Przerażają mnie tego typu poglądu tym bardziej, że głoszone są przez p o w a ż n e g o filozofia. Można odnieść wrażenie, że w ideał Sorela idealnie wpisuje się przeciętny kibol, bowiem jest on niewątpliwie człowiekiem czynu i niewątpliwie dbają o swój rozwój fizyczny. Idźmy dalej.. Człowiek lubiący spokojne życie też może osiągnąć sukcesy w różnych dziedzinach choćby matematyce. Taki Perelman zapewne nie wpisywałby się w ideał Sorela, a jednak nikt nie może odmówić mu geniuszu.
Ktoś kto lubi nieco więcej adrenaliny także ma sporo alternatyw bardziej niż to co oferuje Sorel. Może zająć się sportem, zostać alpinistą czy coś podobnego. Sama natura dostarcza nam już wystarczająco dużo wyzwań, żeby ludzie sami dokładali sobie problemów. Jeżeli ktoś na duszę aktywisty, może na przykład wykorzystać to do pomocy innym, jak to czyniła Florence Nightingale - https://pl.wikipedia.org/wiki/Florence_Nightingale . (oczywiście ktoś może stwierdzić, że jej pomoc była potrzebna z powodu wojny czyli zgodnie z duchem Sorela, ale jak mogliśmy się przekonać pandemie nadal wybuchają. Jak stwierdziłem na początku, taka gloryfikacja przemocy jest czymś przerażającym. Ale ona jest nie tylko przerażająca, jest także wybitnie obrzydliwa.

.

Jednym z czołowych krytyków tego ustroju – jak i liberalizmu w ogóle – był Georges Sorel (1847–1922). Choć w życiu publicznym zaczął brać udział dopiero w 1892, mając 45 lat, to wywarł znaczący wpływ na życie intelektualne środowisk antyliberalnych - zarówno nacjonalistycznych, konserwatywnych i faszystowskich jak i anarchistycznych oraz komunistycznych. Sam Benito Mussolini zapewnił, że „to, kim dzisiaj jestem, zawdzięczam Sorelowi”.

Sorel był postacią enigmatyczną i nietypową. Był nade wszystko wyśmienitym rozmówcą, a jego pisma są rozproszone, niejasne i często wewnętrznie nielogiczne. Bardzo często zmieniał swoje pozycje polityczne – w młodości konserwatysta, w 1894 roku był już marksistą; w 1898 zaczął marksizm krytykować pod wpływem Henri Bergsona; w tym samym czasie popierał Dreyfusa, aby już 10 lat później Dreyfusa krytykować i być mistycznym nacjonalistą spod znaku Maurice’a Barresa; pod koniec życia wychwalał za to pod niebiosa Benito Mussoliniego i Włodzimierza Lenina (w tym drugim wypadku było to uczucie nieodwzajemnione). Mimo takiego braku konsystencji, były jednak w filozofii Sorela pewne elementy niezmienne.

Jej centrum stanowi pojęcie Czynu. Przeznaczeniem człowieka jest działać, oddziaływać na otaczający go świat, tworzyć, kreować, rzeźbić. Sama kontemplacja i zrozumienie jest niczym, a życie przeżyte w sposób bierny jest życiem tak naprawdę nieprzeżytym – nic z naszych odczuć, myśli czy refleksji nie ma znaczenia, tak długo jak nie zostaną przekute w konkretny czyn. Było to pierwsze wyzwanie rzucone filozofii oświeceniowej, w której Rozum jest bierny, a człowiekowi przypada jedynie odkrywanie jego tajemnic. Człowiek ma wziąć swój los w swoje ręce, ale tylko po to aby zrealizować jedyny słuszny, z góry ustalony scenariusz. Błędów jest wiele, ale słuszna droga tylko jedna.

Aby ludzie byli jednak w stanie dokonywać Czynów, potrzebują – zdaniem Sorela – wznieść się na wyższy poziom swego człowieczeństwa. Człowiek rozleniwiony, zblazowany, znudzony nie będzie w stanie podjąć jakiegokolwiek wyzwania, a co dopiero mu sprostać. Do tego potrzebny jest „trening” ciała i duszy, stanowiący przeciwieństwo ideału życia bezpiecznego i spokojnego. Na im większy opór materii się natykamy, im cięższy bój musimy stoczyć, im więcej bólu i wysiłku wkładamy – tym lepsze będą dla nas efekty, tym lepszymi ludźmi się stajemy.

Znajduje to odbicie w sorelowskiej historiografii – wysoko ceni on wczesną cywilizację starożytnej Grecji, która opierała się na sile, lojalności, odwadze i męstwie, za to potępia Sokratesa, który swoim sceptycyzmem zasiał zgniłe ziarna niepewności w duszach Ateńczyków. Wychwala wczesne chrześcijaństwo, z jego męczennikami i ogniem żarliwej wiary – za to nie ma nic prócz pogardy dla późniejszego, zinstytucjonalizowanego Kościoła, który przestał od swych wiernych cokolwiek wymagać i zadowolił się pustymi rytuałami. Łatwo w tym momencie zrozumieć dlaczego tak nienawidził Sorel Republiki Francuskiej i modelu cywilizacyjnego, który przyniosła – stanowiła ona dla niego esencję gnuśności, lenistwa i słabości, które jest zabójcze dla ludzi.

Trzeba więc dokonywać czynów, walczyć i działać. Ale w imię czego, jaki ma być cel końcowy? Otóż jedną z najbardziej fascynujących cech filozofii Sorela jest... brak takiego celu. Liczy się walka dla samej walki. „Walka klas” czy „walka ras” są tak samo dobre, stanowią bowiem jedynie narzędzie dla hartowania ludzkiego charakteru. Więcej nawet – wszelka utopia jest z góry wykluczona, bowiem przyniosłaby gnuśność i słabość charakteru. Trzeba walczyć razem z komunistami przeciw burżuazji, ale kiedy już zostanie wprowadzony komunizm, to trzeba przystąpić do jego obalania – i tak w kółko. Filozofia Sorela wykluczała istnienie jakiejś końcowej stacji, ideału społecznego, była ona na to bowiem zbyt aktywistyczna. Ruch jest wszystkim, stałość to śmierć.

Należy tu wspomnieć jeszcze o dwóch konceptach, które spopularyzował ten francuski filozof. Pierwszym jest pojęcie „mitu”, czyli wyobrażenia społecznego, które jest w stanie wzbudzić w ludziach głębokie emocje i popchnąć ich do czynu. Nie mają one nic wspólnego ani z racjonalizmem ani z utopią – są wyobrażeniami dynamicznymi, pełniącymi funkcję służebną, mobilizującą do czynu. Nie muszą być prawdziwe, najważniejsze aby dawały natchnienie. Dla robotników takim mitem mógłby być (zdaniem Sorela) strajk generalny, choć wszelka inna idea, która spełniłaby swą rolę także byłaby dobra.

Drugim konceptem jest „przemoc”, którą Sorel wyraźnie gloryfikuje i stawia na piedestale jako najwyższy wyraz filozofii czynu. Należy jednak być ostrożnym z interpretacją tego elementu filozofii Sorela. Przemoc różni się od opresji i terroru, ta pierwsza stanowi bowiem siłę wyzwalającą człowieka, a ta druga siłę opresyjną. W tym sensie francuscy jakobini byli opresorami, za to wszelkie akty terrorystyczne wymierzone przeciw nim byłyby godną pochwalenia przemocą. Niezależnie od tego rozróżnienia, apoteoza przemocy u Sorela jest z dzisiejszego punktu widzenia szokująca i nie do przyjęcia, a sam filozof głęboko gardził wszelkim hasłami odwołującymi się do idei humanitaryzmu.
Czytaj więcej: https://histmag.org/Korzenie-faszyzmu-zarys-historii-intelektualnej-15546

#filozofia #neuropa #4konserwy
  • 2