Wpis z mikrobloga

Cześć

Kilka refleksji odnośnie Legii Akademickiej (LA), gdyby ktoś zastanawiał się czy warto się w to bawić, a jest żołnierzem rezerwy. Sorry za ścianę tekstu i brak chronologii.

Dwa słowa o mnie - 37 lat, na 4-miesięcznej służbie przygotowawczej byłem 10 lat temu w CSŁiI w Zegrzu, a w zawodowej 2 lata na kontrakcie w 1BPanc od 2015 do 2017. Po kontrakcie dałem sobie spokój, bo służba może i łatwa, ale po trzydziestce nie ma co się bawić w szeregowego, a dodatkowo trafiła się dobra oferta w cywilu wśród fajnych ludzi, a w wojsku było trochę zwykłych przygłupów jeszcze po zasadniczej. Nie wracam do zawodowej, może WOT, może tylko ćw. rezerwy, więc szkolenie na kaprala robiłem bardziej dla siebie niż w konkretnym celu zawodowym.

W ramach LA są dwa moduły, podstawowy dla osób, które nigdy nie były w wojsku i podoficerski dla żołnierzy, którzy byli już kiedykolwiek w jakimkolwiek wojsku (np. ja) oraz tych, którzy skończyli moduł podstawowy i chcą dalej się szkolić. Każdy trwa 3 tygodnie, więc dla świeżaków to jest 3+3 i potem dostają kaprala, a dla mnie tylko ten drugi. W pracy miałem do wykorzystania 3 tygodnie zaległego urlopu to akurat mi pasowało.

Zapisałem się w październiku ub. roku na randomowe studia dzienne na UKSW żeby mieć status studenta, skończyłem jakieś śmieszne szkolenie teoretyczne dla modułu podoficerskiego, zakończone egzaminem online..., który polegał na wypełnieniu formularza z pytaniami. Jak nie wiedziałeś - to google i naprzód, czyli średnio poważne. Ok zaliczone, więc do WKU po kartę powołania do … mniejsza o miejsce.

Ze mną na moduł podoficerski przybyło jeszcze 10 osób (byli po wcześniejszej jednomiesięcznej Służbie Przygotowawczej lub WOT, nikt poza mną nie był w zawodowej), pozostałe 30, które było na kursie to ci, którzy skończyli moduł podstawowy i zostali na podoficerski. Łatwo się domyślić, że byłem najstarszy, poza mną były jeszcze dwie laski rok młodsze ode mnie - one były od początku. Łącznie ok. 40 osób, mało - np. we Wrocławiu było przewidzianych 150 miejsc. Ale to dobrze, mniejszy tłok i kolejki w kiblu albo na stołówce.
Średnia wieku to ok. 21-25 lat, także momentami czułem się jak w przedszkolu, bo dla większości wszystko było nowe i fajne, a dla mnie upierdliwe np. ścielenie wozów i capstrzyk o 21.30, bleh, dobrze że wziąłem lapka. Sale 8 osobowe - standard na tego typu kursach. Sprzęt stary, bechatki, kałachy, orzeszki, lubawy. Zaprawy? Śmiech na sali - albo nie było, albo marsz 5 minut w mundurze. Dresy? Nie wydali, więc formalnie nie było możliwości zapraw w stroju sportowym.

Ok, przyjechałem w niedzielę, szybkie wcielenie, test na COVID, do ręki jeden mundur, zasobnik, pałatka, używane buty!, jedna koszulka! A mówili nic nie bierz, wszystko dostaniesz. Znając realia zabrałem swój mundur, koszulki i buty, które się przydały.

Od poniedziałku standardowe szkolenie, czyli teoria i praktyka w polu - a w skrócie jedno wielkie świrowanie pawiana. Kadra od razu dała do zrozumienia, że nie da się nas wyszkolić na kaprala w 3 tygodnie i to dla mnie też jest oczywiste. Więc niby tematy realizowaliśmy, ale w praktyce od razu robiliśmy wszystko pod egzamin, o którym dalej. Aha, służby dyżurne na moim pododdziale pełnili kursanci z innego kursu (konkretnie z 14 miesięcznego kursu podoficerskiego dla ludzi z cywila z gwarantowanym etatem w zawodowej - i to ma sens). Także przyszli kaprale z mojego kursu nawet nie umieją złożyć meldunku oficerowi dyż., albo dowódcy jak przychodzi rano, nie mówiąc o innych obowiązkach służby dyżurnej.

Ok, szkolenie praktyczne, czyli szumnie poligon...
Ktoś u góry w logistyce wojskowej nie zabezpieczył na potrzeby LA żadnych środków pozoracji. Nie było ani jednego ślepaka czy granatu dymnego na cały kurs. Były za to strzelania z ostrej - całe trzy na moduł pdf. I standard, który znałem wcześniej - 6 godzin na strzelnicy i 3 minuty strzelania. Przez dłuższy czas na strzelnicy, nas czyli tą 11tkę, która dojechała, szkolili z łącznych czynności do strzelania, m.in. biegu z bronią, składania się do strzału, przeładowania broni, itp. I #!$%@? - co jednostka to inaczej. Mnie wcześniej szkolili np. że jak skończysz strzelać to broń opierasz magazynkiem na podpórce, tu nic takiego, albo tutaj rozładowanie robisz tylko lewą ręką, bo prawą cały czas trzymasz za rękojeść - mimo że przy kałachu to #!$%@? niewygodne i wcześniej robiłem inaczej. Trafiła mi się dobrze przystrzelona broń, więc oceny pozytywne. Ale byli "fachowcy" którzy nie trafiali nawet w tarczę na szkolnej "jedynce" i same #!$%@? w dzienniku. Problem? E tam, kazali im odpowiadać ustnie z warunków strzelania i budowy broni i jakoś tam zaliczyli.

Inne tematy z taktyki? Zasadzki, patrol ubezpieczony, czołganie. Wszystko lajtowe, bez pozoracji, bo nie ma. Nie narzekałem o tyle, że wiek trochę dawał znać i #!$%@? po lesie mogło zmęczyć, ale z kolei nie kazali zabierać nawet masek pgaz, a zasobniki brał kto chciał. Czyli w sumie tylko hełm, broń i lubawa, czasem pałatka jak padał deszcz. Trochę się śmiałem się w duchu, że ci z podstawowego chyba nie wiedzą co to znaczy mieć #!$%@? na poligonie.

Ze szkolenia inż.-sap. były zajęcia z saperami, zrobili prostą sieć i podpięli granaty dymne i tyle (na podstawowym z tego tematu jeszcze kopali okop). Chemia była raz – założyliśmy maski na łącznie 15 minut, jeden gamoń musiał ubrać FO. Także nie było wątpliwej przyjemności paradowania w OP-1. Tego samego dnia pobawiliśmy się „cudzymi” środkami pozoracji. Rezerwiści którzy kwaterowali obok nas wyłożyli lachę na zajęcia (nie pytajcie o szczegóły – nie znam) i ich kadra miała do wystrzelania kilkaset sztuk ślepej do beryla, granaty hukowe, dymne i naboje sygnałowe.
I czaicie? Siedzi w lesie ppor. i kilku żołnierzy i #!$%@?ą tym w krzaki, bo formalnie muszą to wykorzystać, a żołnierze rezerwy mają to w dupie. Z kolei kursanci LA, którzy chcieliby z tego skorzystać siedzą #!$%@? w krzakach i robią pif-paf. Nasz dowódca zabrał kilku z nas do tego ppora i kilku z nas sobie skorzystało, oczywiście nieoficjalnie. Cyrk.
Po taktyce standardowe czyszczenie broni, nawet nie dali kompletnego przybornika, ale też nie było sytuacji konkretnego zapiaszczenia broni, więc nikt ze świeżaków nie wiedział, że można kałacha myć pod prysznicem, albo jak rozłożyć magazynek. Pamiętam że na przygotowawczej mieliśmy choćby czołganie na brzuchu na piachu i broń #!$%@?ą do cna, tu nic takiego nie było.

Zajęcia z teorii to w dużej mierze metodyka szkolenia – skoro będziesz kapralem to powinieneś wiedzieć jak szkolić żołnierzy. Czyli prezentacje z powerpointa, ale chyba mało kto coś zapamiętał. Najważniejsze to było utrwalić sobie 11 punktów podstawowego modelu szkolenia, bo one były potem do opisania w planie pracy instruktora na punkcie nauczania na egzaminie końcowym.

Ok, minęły 3 tygodnie, idziemy na egzamin na podoficera XD. Egzamin miał dwie części, teoretyczną tj. zamknięty test 50 pytań i praktyczną, gdzie występowaliśmy jako instruktorzy na punkcie nauczania i szkoliliśmy pozostałych z danego zagadnienia.
Pulę 70 pytań na część teoretyczną znaliśmy wcześniej, bo były na poprzednich edycjach, wystarczyło to wykuć na blachę. Było może z 5 pytań, które pojawiły się na egzaminie, a których nie znaliśmy wcześniej. Wszyscy zdali, trzy osoby ledwo na tróję.
Zagadnienia na część praktyczną losowaliśmy na początku modułu pdf. z puli 9 tematów. 40 osób podzielili na 9 osobowe grupy i każda losowała do wyczerpania puli, tak aby na jeden temat przypadała podobna liczba osób (4-5). Ja dostałem jeden z łatwiejszych czyli taktyka, a konkretnie czołganie na brzuchu. Były też z musztry np. krok defiladowy – to już ciut trudniej dobrze zrobić, a zwłaszcza omówić i wzorowo pokazać jak ktoś jest świeżakiem.
Czyli piszesz ręcznie plan pracy (na necie od cholery gotowców) i potem wg tego planu pokazujesz na egzaminie jak zachowujesz się w roli instruktora. Reszta osób z twojego tematu i pokrewnych występuje w roli szkolonych. W skrócie, podajesz im temat, określasz cel szkolenia, pokazujesz jak wykonać ćwiczenie, potem patrzysz jak oni to robią i dajesz uwagi, a potem omawiasz całość. Ponieważ w zawodowej pewnie z kilkadziesiąt razy występowałem jako szkolony, to przebieg zajęć i zachowanie instruktora miałem w miarę obcykane. Pozostali – co zrozumiałe – dukali i pomijali niektóre punkty, ale w praktyce chyba nikt nie dostał mniej niż ocenę dobrą. No ale w końcu oceniali nasi przełożeni z kursu… Gdyby to byli egzaminatorzy z SPWL Poznań, to by się #!$%@? sypały aż miło.
Ok, zdane, no to promocja następnego dnia i #!$%@?ć za bramę, bo nas odholują :). Żeby nie było tak super, to niby miałem najwięcej doświadczenia, ale na promocji #!$%@?łem się przed pułkownikiem jako jedyny.

Kadra?
Na module podstawowym to byli podchorążowie z WAT, którzy ponoć odstawiali trochę szopkę jak to na unitarce. Na module pdf. to byli już „miejscowi”, którzy zdawali sobie sprawę, że nie mają czasu ani środków aby to szkolenie było skuteczne. Więc nie robili nic na siłę, ale też nie olewali, no może poza czytaniem nam slajdów. Wiedzieli, że jesteśmy skazani na sukces :)
Szkoleni?
Spoko, głównie młodzież, ale że studenci, to w miarę poukładani, bez wioskowej patologii, która by chlała dzień w dzień, pomocni, każdy dzielił się materiałami. Za to selfie niektórzy (głównie laski) #!$%@? więcej przez te 6 tygodni, niż ja mam wszystkich zdjęć zrobionych w życiu… ok boomer.
Pewnie połowa z mojego kursu ma plany na służbę zawodową lub WOT i niektórych z nich faktycznie szkoda byłoby trzymać jako szeregowych przez kilka lat, zanim poszliby na szkołę podoficerską. Byli także tacy, co się ledwo nadawali na szeregowych, a zostali kapralami, ale to jak wszędzie.

Uważam, że LA to nie jest zły pomysł, bo realia i tak prędzej czy później zweryfikują tych, którzy się nie nadają, a ułatwią tym ogarniętym, którzy po prostu szybko się nauczą służby już w jednostkach liniowych i po roku, dwóch nie będą gorsi niż "starzy" kaprale. Oczywiście generalnie lepiej jak takie kursy są trochę dłuższe, np. obok nas był standardowy 3-miesięczny kurs podoficerski tj. KPKR , gdzie rocznikowo bardziej bym pasował, bo tam szkolili się m.in. byli szeregowi zawodowi z wieloletnią wysługą, którzy np. zwolnili się do cywila z zamiarem powrotu z wyższym stopniem.

To chyba tyle.

#wojsko #wojskopolskie #legiaakademicka
  • 15
  • Odpowiedz
@Utero No i dobra, po takiej LA biorą ich do jednostek linowych na etaty dowódców czegokolwiek?
Znam w sumie jeden przypadek kaprala, który jest na liniowej, ale na ZZMie, więc powiedzmy, że to aż tak w oczy nie kole.
  • Odpowiedz
No i dobra, po takiej LA biorą ich do jednostek linowych na etaty dowódców czegokolwiek?


@losowynick13: Zależy od dowódcy jednostki, ale słyszałem o takich przypadkach. Ponoć zwolniło się sporo stanowisk ostatnio.
  • Odpowiedz
@Utero Uhm, no takie rzeczy też słyszałem, raczej chciałem konkretny przypadek, że ktoś gdzieś widział takie akcje, a nie na zasadzie kolega kolegi.
Ale no, plucia starszym szwejom w twarz ciąg dalszy. ( ͡º ͜ʖ͡º)
  • Odpowiedz
@Utero: co sie dzieje z tymi osobami, które dostały kaprala i nie zostały nigdzie zaczepione? Zostają przesunięci do rezerw i tyle? Co za tym niesie otrzymanie takiego stopnia, jakieś benefity ?
  • Odpowiedz
@Tomborus: tak, są w rezerwie i mogą być powołani na ćwiczenia, gdzie będą chodzić w stopniu kaprala. Stopień w rezerwie nie daje samoistnych korzyści, po prostu w każdej formie czynnej służby wojskowej (WOT, zawodowa, ćwiczenia, wojna) będzie on uwzględniony.

Będzie on także przeniesiony do innej służby mundurowej. Np. jeśli kpr. rezerwy pójdzie do Straży Pożarnej to otrzyma od razu stopień sekcyjnego, zamiast stopnia strażaka.
  • Odpowiedz
@Utero: mam pytanie gdzie najlepiej isc do legi w ktorej jednostce jest najłatwiej rowniez chciałabym zdobyc kaprala, ale poprostu dla siebie :) . Oraz te pytania na testys i zakres tego gdzie mozna to znalezc
  • Odpowiedz
@Domaaaa: Takim podejściem nie wystawiasz sobie najlepszej opinii. Poza tym nie znam każdej jednostki, zresztą nikt nie zna, więc tego się nie dowiesz.
Ale centra szkolenia są z reguły łatwiejsze niż jednostki liniowe. Jak już będziesz miała część teoretyczną to pewnie koordynator prześle wam listę jednostek, które szkolą, bierz tą gdzie jest mały limit miejsc.
Pytania? Googluj. Kaprala dają praktycznie za darmo i każdemu, ale odrobinę samodzielności warto jednak wykazać.
  • Odpowiedz
@Utero: lepiej nie idz na legie bo to nic nie wartę szkolenie a jeśli zostaniesz kapralem rezerwy to nie będziesz mógł iść na prawdziwą 12-sto miesięczne szkolenie przeznaczone dla cywili. Po za tym po legii nikt Cie nie weźmie na "normalny" etat i cieżko znaleść prace. Nie polecam
  • Odpowiedz
@Utero:
Hej

wiesz czy coś się zmieniło w tej kwestii? Tj. czy nadal po legii ciężko znaleźć pracę jako zawodowy? I czy może wiesz jak wygląda moduł oficerski i czy w ogóle istnieje? Bo autentycznie widziałem dwie sprzeczne wersje że organizuje to WCR i w drugim wypadku że organizuje to uczelnia
  • Odpowiedz
  • 1
@ArmeeverbandFreiesEuropa: z etatem to jak ze wszystkim w wojsku - zależy. Miesiąc temu gadałem z kolegą z Siedlec, gdzie jest 18 dywizji - ponoć biorą każdego. Nie wiem jak z modułem oficerskim, ale nie szukaj w necie tylko po prostu idź do WCR (nie dzwoń, bo przez telefon to #!$%@? się dowiesz). W końcu to im płacą im za to żeby udzielać informacji.
  • Odpowiedz