Wpis z mikrobloga

Mikro podsumowanie Maraton Północ-Południe.

Sobota zaczęła się super. Od początku dobieramy się we trzech z Marek i Krzysztof i jedziemy w czubie maratonu, jedynie Mariusz nam ucieka, ale to inna galaktyka. Sytuacja się pogarsza kiedy pojawiają się deszcze i burze z gradem, które dopadły nas na 140km. Takiej ilości wilgoci nie wytrzymał telefon, przestaje działać. Całe popołudnie dostajemy mocno w kość. Noc trzeba przejechać w mokrych ciuchach i z wodą w butach. Nawet jak nie padał deszcz, to ulice były mokre więc wodę do butów wlewało. Na szczęście noc była ciepła, więc termicznie udało się wytrzymać do rana. Przez jakiś czas tasujemy się z inną grupą, ale ostatecznie przepuszczamy i przodem, bo jadą dziwnie niebezpiecznie i niestabilnie wywołując wiele niepokojących sytuacji. Mamy nadzieję zrewanżować się później.

Niedziela zaczęła się ogromną walką z sennością. Przez pół dnia nie mogłem się pozbierać (Krzysiek podobnie), spałem nawet na przerwie obiadowej na trawniku, a po godzinie dalej ziewałem. Być może jakąś cegiełkę dorzucił brak wypoczynku przed maratonem. Jednak niedziela była sucha i ciepła i jechało się super prawie do Włoszczowa, gdzie wpadamy w deszczowy front. Znowu mamy mokre ubrania i buty, a do wieczora zostaje niewiele czasu i wyschnąć do końca się nie uda. Łapiemy coraz większe opóźnienie, bo zmęczenie wymaga przerw. Zaczynają nas doganiać inni zawodnicy. Ale jeszcze przed wieczorem udaje się pozbierać i pojechać nawet dobrym tempem. O zmroku docieramy w góry. Jedzie się nawet dobrze, chociaż nasilenie podjazdów coraz bardziej wchodzi w nogi. Znowu męczy nas zmęczenie (Marka nie) i potrzebujemy dwóch przerw na 10 minutową drzemkę, bo robi się niebezpiecznie niebezpiecznie, kiedy oczy się zamykają podczas jazdy. Teraz walczymy o zmieszczenie się w 48 godzin. Czekamy na poranek, a on przynosi mgły i 7°C. Ciężko jest jechać szybko z powodu chłodu. Dopiero na ostatnim podjeździe, Ściance Gliczarów, robi się ciepło. Tu gubi się Marek, który jest na tyle mocny, że wbija sobie PR na wszystkich podjazdach, zostawiając nas daleko za sobą. Czekamy na niego w dwóch miejscach przed podjazdem na Głodówkę, ale nie ma go, przepadł. Obstawiamy, że czeka gdzieś bliżej mety, ale tu go też nie ma. Nie mamy do niego kontaktu, bo mój telefon nie działa. Niestety finiszujemy bez niego. Marek przyjeżdża 10 minut po nas, zgubił się gdzieś, bo nawigacja mu się zawiesiła.

Była to zdecydowanie najtrudniejsza edycja z trzech które jechałem. Trudne warunki pogodowe oraz dużo trudniejszy odcinek górski. Mimo tego udało się zająć dobre miejsce. Trzeci raz jestem w czubie (2019 - 7 miejsce, 2020 - 12 miejsce). Mimo trudności, do mety dojeżdżam dużo mniej zniszczony niż rok temu. Właściwie to mógłbym jechać dalej, wystarczyłoby się przespać z godzinę. Ale spać idę około godziny 16, jak już jesteśmy w pociągu do Warszawy.

Za rok chyba też pojadę, bo tak jak już pisałem w innym miejscu:
"Może i to nie ma sensu. Może to nie jest do końca przyjemne. Może i nawet niebezpieczne. Może i czasami nudne i mdłe. Ale jak widzisz na Garminie, jak dystans zmienia się z 999 na 1000, to jest jakoś dziwnie satysfakcjonujące i reszta się nie liczy."

#rower #ultramaraton #szosa #maratonpolnocpoludnie #1000km
michnic - Mikro podsumowanie Maraton Północ-Południe.

Sobota zaczęła się super. Od...

źródło: comment_1631776205xHaKximJm323ToHtM1f0Je.jpg

Pobierz
  • 25
  • Odpowiedz
@przyjacielsen: Czyli jak już jestem dawno po 40 to mi to nie grozi? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Takie rzecz jak staw biodrowy, to nie z roweru się biorą, tylko ze złej postawy ciała przy chodzeniu.
  • Odpowiedz
@michnic: miałem to też jechać w tym roku. Wypadł mi jednak inny wyścig, ważniejszy i nie dałem rady. Może za rok ;)
A w przyszłym będzie do wyboru MPP i 1008, może jeden albo drugi się uda :)

Gratki z wyniku wariacie :)
  • Odpowiedz
@grap32: tak właściwie, to sprawdziłem średnią teraz jak zapytałeś, bo w sumie jakie ona ma znaczenie. Średnia brutto (czas liczony od startu do mety) 21,3km/h. Średnia netto (tylko czas jazdy) 25,5km/h
  • Odpowiedz