Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 246
tl;dr


Ja #!$%@?ę, Mirki, nigdy nie spodziewałem się, że ja też dołączę tutaj, na łamach publicznych, do grona tych narzekających na #rozowepaski ale to co się #!$%@?ło podczas ostatnich kilku dni wyssało ze mnie całą energię i zabiło jakąkolwiek radość z życia. 

W niedzielę rano, moja była #narzeczona z którą byłem ponad osiem lat, oświadczyła mi, że ona mnie nie kocha, że się wszystko wypaliło, ona potrzebuje teraz pobyć sama, nie chce związków, chce się skupić na sobie i takie tam. W skrócie odchodzi, ale do pokoju obok, bo mieszkaliśmy oczywiście razem.

Do tego momentu jeszcze byłbym to w stanie zrozumieć, ludzie się rozchodzą i schodzą całe życie, coś się wypala etc., nie byłem na pewno idealny w związku, mam sporo wad, z którymi sobie nie mogę lub też nie chcę, przez lenistwo, poradzić.

Nie powiem, że czegoś nie przeczuwałem, od kilku tygodni stawała się dla mnie coraz chłodniejsza, zdystansowana, nie potrzebowała bliskości, czułości, w takim stopniu jak wcześniej, zaczęła podejmować istotne decyzje bez konsultacji ze mną, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Jednocześnie ja się przez to bardziej starałem, myślałem, że tak trzeba, wziąłem na siebie w pełni ciężar utrzymania domu, tj. robiłem codzienne zakupy na śniadania, kolacje, podwieczorki i deserki, co 2-3 dni obiad albo na mieście w knajpie, albo coś fajnego w dowozie, zabierałem na wycieczki, chciałem zabierać na koncerty - brak uczucia do mnie nie przeszkadzał jej aktywnie z tego korzystać, do samego końca, czasami wręcz domagając się ode mnie żebym dał z siebie jeszcze więcej. Ona pracowała zdalnie, więc całe dnie spędzała w domu, ja pracuje 8-16, więc często po pracy brak mi energii na wyjścia, spacery, romantyczne chwile, zwłaszcza, że często zanim dojadę, ogarnę zakupy, rzeczy niezbędne, jest już godzina 20-21, a o 6:30 następnego dnia trzeba wstać.

Momentem uświadamiającym mi, że nasz związek to prosta droga ku przepaści, był pewien poniedziałek ok. miesiąc temu, kiedy to mój były #rozowypasek oświadczył mi, że jedzie się spotkać z kolegą pracy sam na sam na piwo i pogaduchy. Myślałem, że to kolejny shittest, w rewanżu za to, że jak była u rodziców na weekend to ja wyszedłem z kumplem na miasto, sprawdza mnie jak zareaguję na tak absurdalny pomysł etc., jednakże do spotkania faktycznie doszło, wróciła koło północy, zastała mnie zrozpaczonego, #!$%@?, sprowadzonego na dno, po powrocie jednak zapewniała mnie, że to tylko "kolega", że potrzebowała z kimś pogadać, że to nic nie znaczy, że do niczego nie doszło, że tylko mnie kocha, że ze mną chce wziąć ślub, że jest moją narzeczoną i chyba jestem #!$%@?ęty, że myślę, że jest zdolna mnie zdradzić, że jestem uprzedzony przez doświadczenia z przeszłości, że wyolbrzymiam problem a tak w ogóle to nikt nie będzie jej ograniczał i dyktował z kim ma się spotykać.

Z perspektywy czasu widzę, że było to z jej strony tylko odwlekanie nieuniknionego w czasie, chciałem typa przetrącić, połamać, bo ponoć wiedział, że jest zajęta ale mówiła mi, że on też jest w związku, że przeżywa jakąś tam traumę, żebym nie robił jej przypału w pracy, bo ona nie będzie miała życia i w ogóle co ludzie sobie pomyślą.

Niedzielna rozmowa, która była ostateczną, została zainicjowana przeze mnie, bo widziałem, że od kilku dni z kimś pisze po kątach, uśmiecha się do telefonu, jest nieobecna myślami i takie tam, jednakże oczywiście podczas rozmowy nie padła informacja z jej ust o nowym "koledze", najchętniej by to przemilczała i uznała, że tematu nie ma, wzbraniała się i wzbrania do teraz, jak ja o tym mówię, to nie przyjmuje tego do wiadomości, twierdzi, że to nie miało wpływu na jej decyzję, że nie jest z tym gościem, że do niczego nie doszło, że się spotykają na stopie koleżeńskiej i nie wie jak to się rozwinie. Potrafiła mi skłamać w twarz, że pisze z koleżanką, bratem, potrafiła mi pisać podczas spotkań z nim, że mnie kocha (ostatnia taka wiadomość dwa tygodnie temu).

Ponadto w piątek odwiedzili nas wspólni znajomi na weekend, oczywiście odpowiednia maska była założona, chodzenie za rączkę, spanie w jednym łóżku, picie drinków na mój koszt, przytulanie w nocy i takie tam, normalne planowała ze mną niedzielę, ale jednocześnie też pisanie w ich obecności do nowego "kolegi" (o czym powiedzieli mi po odjeździe).

Nigdy chyba tego nie zrozumiem jak można być tak bezczelną osobą, wyrzynającą z człowieka wszystko do cna, takie sprowadzenie drugiej osoby do poziomu gówna i wytaplanie go w błocie, jednocześnie mając wszystko zaplanowane, przygotowane, przetrawione na zimno z drugiej strony. 

Jej postawa po odejściu też dużo mi mówi o tym jakim jest naprawdę człowiekiem, od niedzieli musimy razem nadal mieszkać, bo ja jestem kompletnie #!$%@? i nie potrafię się ogarnąć z nowym mieszkaniem, zaś ona chyba nie zamierza się wynosić, bo przeprowadzka do nowego typa kilka dni po rozstaniu jednoznacznie postawiłaby ją w złym świetle wśród wspólnych znajomych, a do tego nie ewidentnie nie chce dopuścić. W niedzielę, gdy ja siedziałem w aucie i zastanawiałem się czy dożyję poniedziałku, ona w tym czasie wyszła z domu do "kolegi" i wróciła w poniedziałek o 6:00 rano, we wtorek po powrocie z pracy też jej nie było i też spędziła cały dzień z nowym kolegą. Jej samopoczucie jest świetne, zupełnie tak jakby nic się nie stało, więcej uczucia okazywali mi pracodawcy, którzy #!$%@? mnie z roboty, niż osoba, z którą spędziłem 1/3 swojego życia.

Nie wiem po co to piszę, nie wiem czy ktokolwiek dotarł do tego momentu, przepraszam za chaos płynący z tej wypowiedzi, za ew. powtórzenia i takie tam, może to taka forma terapii, muszę to wyrzucić z siebie, bo ja nadal nie mogę się pozbierać, nic nie jem, mam tak skrajne nastroje, że sam się siebie boję, dodatkowo ta świadomość, że jeszcze przez ostatni miesiąc byłem zdradzany (emocjonalnie na pewno, nie wiem jak fizycznie), robiony w #!$%@? na każdym kroku, wykorzystywany do granic możliwości z własnej naiwności, jest najgorsza. 

Jak jeszcze mogę zrozumieć rozejście się dwóch osób po takim czasie, to odejścia w ten sposób, bez klasy, bez odwagi spojrzenia drugiej osobie w twarz i powiedzenia WSZYSTKIEGO tak jak to miało miejsce, nie jestem w stanie zrozumieć, czuję się jakby ktoś trzy miesiące temu podmienił mi towarzyszkę życia, która stała się osobą, którą kiedyś sama gardziła, wielokrotnie rozmawialiśmy na temat ewentualnego rozstania, zarzekaliśmy się, że jeżeli ktokolwiek pozna kogoś nowego, bądź też poczuje, że już się nie chce męczyć, to przed podjęciem jakichkolwiek kroków, z szacunku do drugiej osoby, przyjdzie najpierw porozmawiać i wyłożyć kawę na ławę. Wszystko to okazało się tylko pięknymi słowami, które nie miały żadnego przełożenia na rzeczywistość, być może byłoby mi łatwiej ze świadomością, że sam miałem podobne zakręty, ale przez te wszystkie lata związku nie mam sobie absolutnie nic do zarzucenia na tej płaszczyźnie, nigdy nie przekroczyłem żadnej fizycznej ani psychicznej granicy w stosunku do innej kobiety.

#rozowepaski #rozowypasek #logikarozowychpaskow #niebieskipasek #zwiazki
  • 114
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@ElectroNICK: ona nie chciała na razie dzieci i ślubu, mieliśmy to przegadane i zaplanowane, co do mieszkania to jej kupili rodzice i mieliśmy się tam niedługo wprowadzać, po jego wybudowaniu
  • Odpowiedz
@pa1nstream:

1. Przerabiałem temat, znam ten ból. Pozwolę sobie wskazać, gdzie popełniłeś błąd.

wróciła koło północy, zastała mnie zrozpaczonego, #!$%@?, sprowadzonego na dno, po powrocie jednak zapewniała mnie


@pa1nstream: Nigdy w takich sytuacjach nie okazuj takich emocji. Większość kobiet gardzi emocjonalnymi mężczyznami. Ona ma teraz satysfakcję, że Ty przez nią wyzwalasz tyle emocji.

Musisz nauczyć się panowania nad sobą. Obojętność na taki typ kobiet działa mrożąco.

2. Mi powrót do
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@ElectroNICK: tak to wygląda :)

@GhorgorBej:
1. Ciężko nie reagować gdy bliska osoba świadomie Cię rani - zwłaszcza, że jestem gość emocjonalny chłopak, muszę się gdzieś tam tego wyzbyć i utwardzić sobie trochę dupe :)

3. A to fakt, objawy księżniczkowania na początku gdzieś tam ignorowałem, bo różowe okulary, a potem już było za późno to wszystko odkręcić
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@elon_w_zbozu: sprawa mieszkaniowa wyjaśniona, poza tym ja we wtorek ruszam na tygodniowa delegacje do Krakowa, aktualnie jestem na weekend u rodziców, nie ma co siedzieć na dupie i rozkminiac rzeczy niestworzone, bo to kompletnie nic nie daje
  • Odpowiedz
@pa1nstream: nie rozkminiona zanim nie zabierzesz swoich rzeczy na dobre. Ważne żeby zerwać kontakt i nie mieć żadnych wspólnych spraw. Przynajmniej z opisu wnioskuję że dzieci nie ma a to duży plus, nawet nie wiesz jak duży ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@pa1nstream: 1. Wiem i rozumiem. Natomiast nie każdy zasługuje na Twoje emocje. Uzewnętrznianie się przed kimś kto jest wobec Ciebie stosunek obojętny jest postrzegane jako słabość. A to czuła ta dziewczyna do Ciebie, po zapoznaniu się z nowym gachem.

3. Ważne jest, żeby nie zignorować tej czerwonej lampki następnym razem. Mnie na przykład moja przyszła żona ujęła tym, że jak pierwszy wizytę u niej w mieszkaniu kupiła moją ulubioną herbatę(co nie
  • Odpowiedz
@pa1nstream: najprawdopodobniej ten związek od samego początku był skazany na porażkę, tylko oboje nie byliście tego świadomi... więc zgodnie z deterministyczną myślą, wszystko jest ok - otrząśnij się i idź dalej (tak wiem, to nie jest proste). PS. Najprawdopodobniej nie mogło się to potoczyć inaczej.
  • Odpowiedz
@TheHatefulCoder: ale co to znaczy, że on na to pozwala? Ma ją siłą zamknąć w domu? Ma obić typka i ew. pójść siedzieć? Niech jego była robi sobie co chce i z kim chce - ten związek się rozpadł i tyle. Jeżeli ona jest szczęśliwsza z kimś innym to spoko... op sobie znajdzie inną, która go doceni.
  • Odpowiedz