Wpis z mikrobloga

Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, czy istnieje jakaś grupa ludzi, która kontroluje to, co oglądasz? Czy nie jest tak, że pewne treści mają nie trafiać przed twoje oczy? A może celem treści, które konsumujesz jest ZAPROGRAMOWANIE CIĘ? Czy ktoś ukrywa przed tobą PRAWDĘ? Spokojnie, to nie jest tekst dotyczący istnienia NWO ani wpływu jaszczuroludzi na media. To wpis o wpływie prawa na kształt i treść odbieranych przez nas tekstów kultury.

Chociaż tematyka tego wpisu częściowo zahacza o cenzurę, to jednak jest to na tyle szerokie zagadnienie, że wymaga oddzielnego wpisu (tekst na ten temat na pewno powstanie w kontekście słabości polskich, europejskich i amerykańskich mediów w przeciwdziałaniu wpływu rządu chińskiego na media). Na chwilę obecną ograniczę się do zasygnalizowania pewnych kwestii. W krajach demokratycznych cenzura (rozumiana jako urzędowa weryfikacja przez organy państwowe audycji radiowych, telewizyjnych, widowisk, Internetu itp. z punktu widzenia ich zgodności z prawem, polityką państwową, obronnością [1]) nie występuje, a wolność prasy i myśli stanowi, jak sądzę, jeden z najważniejszych filarów funkcjonowania tych państw.

Dobrze opisanym przykładem działania wieloletniej i instytucjonalnej cenzury w państwie autorytarnym jest funkcjonowanie w Polsce w latach 1945 - 1990 Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk (GUKPPiW), który dbał nie tylko o kształtowanie właściwych propaństwowych postaw obywateli ludowych, ale też o to, aby opinia publiczna nie była wprowadzana w błąd przez podawanie wiadomości niezgodnych z rzeczywistością. W wywiadzie dla PAP, prof. A. Friszke przybliżył działanie PRL-owskiego organu:

Cenzura PRL-owska przede wszystkim była wszechogarniająca, obejmowała wszystko. Była w tym sensie tajna, że czytelnik nie wiedział, iż dany tekst przeszedł przez cenzurę, nie było żadnych śladów jej działań. Kiedy zdejmowała materiał puste miejsce należało wypełnić innym, który oczywiście też ocenzurowano. Czytelnik otrzymywał spójną formę pisma, bez miejsc pustych, ani oczywiście żadnych stempli, że coś przeszło przez cenzurę.[2]


Cenzura w tym ujęciu była następcza. Autor najpierw tworzył dzieło, które następnie było poddawane państwowej korekcie. Z czasem zjawisko cenzury wpłynęło na wytworzenie autocenzury autorskiej, która działała równolegle. Twórca wiedział, czy to na podstawie swoich doświadczeń, czy innych twórców, że dany tekst albo tematyka będą nie na rękę władzy i sam przeżywał wewnętrzną cenzurę, unikając konkretnych tematów albo tworząc po zgodnie z wolą władzy. Odpowiednio zmotywowani i zaangażowani twórcy szukali sposobów przekazania swoich myśli, ukrywając w tekście swoje prawdziwe intencje. Tak też toczyła się „gra w ping ponga” z władzą ludową – twórcy próbowali przechytrzyć cenzurę, a cenzura czujnym okiem wyłapywać nieprawomyślnych[3].

Właściwą częścią tego wpisu jest jednak zupełnie inne zjawisko. W czasie gdy Polska kultura zmagała się z prewencyjną cenzurą, w USA toczyła się zupełnie inna walka, [dramatyczny głos] WALKA O DUSZE DZIECI [/dramatyczny głos], a głównym jej paladynem był Frederic Wertham.

Frederic Wertham był z wykształcenia psychiatrą, często powoływanym jako biegły sądowy w zakresie zdrowia psychicznego. Najczęściej pracował przy sprawach dotyczących małoletnich sprawców[4], w tym młodzieży uwikłanej w działalność gangów. F. Wertham pisał liczne artykuły dotyczące zależności pomiędzy zdrowiem psychicznym dzieci a popkulturą, ale dopiero jego książka Seduction of the Innocent z 1954 r. stała się hitem wydawniczym. Dlaczego? Wertham dowodził w niej, że czytanie komiksów jest powiązane z aktywnością przestępczą młodzieży oraz że komiksy powodują wprost deprawację. O co jeszcze były oskarżane komiksy? Między innymi o:
— epatowanie przemocą,
— promowanie homoseksualizmu (Batman i Robin mieli reprezentować antyfeministyczną parę gejów, natomiast Wonder Woman – przerażającą młodych mężczyzn chłopo-babę, która jednocześnie była lesbijką o skłonnościach do BDSM),
— propagowanie rasizmu (przestępcy w komiksach byli zazwyczaj Włochami, czarnymi albo latynosami),
— lansowanie postaw antyrządowych (Superman miał być postacią faszystowską, na dodatek zawsze musiał ratować przygłupich policjantów niezdolnych do powstrzymywania przestępczości)
oraz wiele, wiele innych ciężkich zbrodni na umyśle najmłodszych.

Z uwagi na swoją wpływową twórczość, Wertham w 1954 r został powołany na eksperta przed senacką podkomisją ds. przestępczości młodocianych. W trakcie przedstawiania swojego stanowiska stwierdził, że wpływ komiksów na umysły młodych ludzi był tak duży, że:

Hitlera należy uznać zaledwie za amatora w porównaniu do przemysłu komiksowego. Oni dostają w swoje ręce dzieci znacznie wcześniej. Uczą nienawiści rasowej dzieci już w wieku 4 lat, zanim nauczą się one czytać.


Twórczość i poglądy Werthama były czynnikami, które zmusiły wydawców komiksów do podjęcia działań związanych ze zmianą publikowanych treści. Rodzice nie chcieli kupować swoim dzieciom komiksów, które mogły sprowadzić je na złą drogę, a reklamodawcy nie byli zainteresowani umieszczeniem w komiksach reklam, pomimo tego, że trafiały one do olbrzymiej liczby czytelników (warto wspomnieć, że komiksy w tamtym czasie kosztowały około 10-20 centów, co było w porównaniu do tradycyjnych książek atrakcyjną ceną).

W 1954 r. powstało CCA (Comic Code Authority) powołane przez CMAA (Comics Magazine Association of America), które było dobrowolnym stowarzyszeniem twórców i wydawców komiksów. Pod auspicjami CMAA powstał Comic Code, który regulował treść komiksów[5]. Czego nie można było już pokazywać? Pakiet raczej standardowy: nadmiernej przemocy, scen seksu oraz przeklinania. Ale obok tych regulacji funkcjonowały też… nieco bardziej specyficzne. Przede wszystkim nie można było przedstawiać triumfu zła nad dobrem, komiksy musiały umacniać pozytywny stosunek odbiorców do wymiaru sprawiedliwości i jego przedstawicieli. Przestępczość musiała być przedstawiana jako nieopłacalne i obrzydliwe zajęcie. Oczywiście nie można było pokazywać również „perwersyjnego seksu” pod którym rozumiano homoseksualizm. Treść komiksów nie mogła promować również rozwodów, a naczelnym zadaniem bohaterów komiksu powinna być ochrona dzieci i rodziny.
Wytyczne dotyczyły też reklamodawców – nie wolno było reklamować noży i realistycznych atrap broni palnej, fajerwerków oraz… przyborów toaletowych o wątpliwym charakterze, czyli de facto prezerwatyw.

W 1971 r. Comic Code został znowelizowany. Zezwalano już na pokazywanie nieco bardziej brutalnych scen i przedstawianie korupcji władzy oraz stawianie w dobrym świetle „tych złych”, ale tylko pod warunkiem, że i tak finalnie zostaną oni ukarani.
Comic Code funkcjonował do 2011 r. Wówczas z organizacji wystąpił ostatni wydawca komiksów, Archie Comics i zarówno organizacja, jak i jej kodeks przestały istnieć.

Jaki jest wpływ kodeksu na popkulturę? Bez zbędnej przesady można powiedzieć, że jego sztywne ramy ukształtowały branżę komiksową w USA i pośrednio także współczesną branżę filmową. Nudzi cię kolejny komiks w którym Superbohater wygrywa z Tym Złym? Wina CCA. Postacie w komiksach są jednowymiarowe? Wina CCA. Rozterki bohaterów dotyczą tylko wzniosłych idei? – CCA. Presja reklamodawców oraz CCA wymuszały nieporuszanie kontrowersyjnych treści oraz utrwalanie konserwatywnego porządku świata. Comic Code wpływał na twórczość komiksową na etapie twórczym. Komiks musiał być zgodny z wytycznymi, jeśli wydawca chciał uzyskać stempel aprobaty CCA.

Jeśli chodzi o USA, to nie można uciec również od kontekstu rasowego. CCA ma na koncie akcje cenzurowania komiksów tylko dlatego, że osoba czarna była przedstawiona w pozytywnym sensie. Mowa tutaj o komiksie Judgment Day z 1956 r., wydawnictwa EC Comics, w którym główną postacią był czarnoskóry astronauta. Komiks nie otrzymał aprobaty CCA z uwagi na kolor skóry bohatera. Wprawdzie został wydany bez zmiany koloru głównego bohatera, ale nie dość, że wydawca stracił pieniądze, to komiks stanowił ostatni zeszyt ze swojej serii.

Powyższe zjawisko to przykład wpływu samoregulacji branży oraz presji konsumentów i reklamodawców na twórców. Atmosfera wokół twórczości była zatem taka: możesz tworzyć to, co chcesz, nikt ci tego nie zakazuje, ale nie zarobisz na tym w mainstreamie. Żadna rządowa organizacja nie była zaangażowana w działalność CCA, a zatem można powiedzieć, że nie były to ograniczenia wynikające bezpośrednio z regulacji rządowych.

Pomysł CMAA na stworzenie kodeksu regulujących treści nie był zresztą nowością w Stanach. Jeszcze wcześniej w latach 30. XX w. powstał tak zwany „Kodeks Hayasa”, który również był wytworem samoregulacji branży filmowej przez Motion Picture Association of America (MPAA), czyli stowarzyszenia twórców filmowych.

W następnych wpisach postaram się opisać działalność Bundesprüfstelle für jugendgefährdende Medien (BPjM), czyli dość kontrowersyjnej niemieckiej organizacji rządowej, której celem jest (a jakże) chronienie dzieci przed szkodliwymi treściami.

[1] Hasło: cenzura, Internetowy Słownik Języka Polskiego, https://sjp.pwn.pl/sjp/cenzura;2447537.html
[2] A. Kondek-Dyoniziak, Prof. Friszke: Cenzura w PRL była wszechogarniająca, https://m.interia.pl/nowa-historia/news,nId,1711563
[3] Tutaj możecie szerzej zobaczyć, do jakich absurdów prowadziła cenzura i jaka jest suma strachów autorytarnej władzy, https://ank.gov.pl/wystawy/absurdy-cenzury-w-okresie-prl-u/
[4] C. L. Tilley, Seducing the Innocent: Frederic Wertham and the Falsifications That Helped Condemn Comics, Information & Culture: A Journal of History, Volume 47, Number 4, 2012, s. 386. Publikacja ta rozprawia się też z „naukowi” podstawami twierdzeń Werthama, który jak się okazało, fałszował wyniki swoich badań na dużą skalę.
[5] Jak wyglądała pełna treść Comic Code możecie zobaczyć tutaj: https://tinyurl.com/56bzfa87

#prawo #gruparatowaniapoziomu #media
Pobierz PrawoGier - Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, czy istnieje jakaś grupa ludzi, któ...
źródło: comment_1628508686Jm8yQKTKpboCNONi69LJ0W.jpg
  • 2
Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym, czy istnieje jakaś grupa ludzi, która kontroluje to, co oglądasz?


@PrawoGier: Nie bo to oczywiste. Każdy twórca kontroluje to co oglądam bo sam decyduje o kształcie produktu który publikuje.

Czytając książkę mam świadomość, że istnieje grupa ludzi która kontroluje to jaki ona ma kształt. Wydawca, autor, korektor. Oglądając wiadomości mam świadomość, że istnieje grupa ludzi która kontroluje to co oglądam. Wydawca, redaktor naczelny itp.

Nie
@PrawoGier: TVP, TVN itd. kontroluje co puszcza w TV i w jakim tonie. Nie ma wolnych mediów. Kiedyś cenzura była jawna, bo wiadomo było kto to robi i co ocenzurował (twórca miał informację od komisji). Teraz jest gorzej bo nigdy się sam nie dowiesz czy to co ci prezentują było cenzurowane i przez kogo.