Wpis z mikrobloga

chyba czas na małe #coolstory

Dorabiałem kiedyś jako kelner na weselach. Profesjonalny dom weselny, stawka ponad 200zł/talerz, więc hajlajf, jak na nasze małomiejskie standardy. W newralgicznych momentach, na dużych imprezach pracowało tam nawet z 25 osób. Mimo to oszczędzali na wszystkim, więc urywając godzinę, czy to kelnerowi, czy kucharce, byli te kilka zł do przodu. Brzmi to śmiesznie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jedna osoba z obsługi to wydatek 100-250zł, zależnie od godzin spędzonych w robocie.

Pewnej imprezy kuchnia zrobiła co swoje i dziewczyny zostały odesłane do domów. Wszystkie dania były dawno wydane, do podania zostały jedynie flaki. Na kuchni zostały dziewczyny pracujące na zmywaku i my - kelnerzy. Laski nalewały, my roznosiliśmy. Na sali ok. 200osób, podzieleni na 5 stołów. Skończyliśmy podawanie na trzecim, skończyły się też flaki.

Szybka decyzja szefa:


Największa trauma z wesel. Zbieraliśmy niedojedzone zupki, hop do gara i od nowa. Smakowało, dziękowali, cieszyli się, że impreza, że obsługa, że smaczne i w ogóle. Nawet na koniec była wódeczka i napiwki.

#wesele #truestory
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Największa trauma z wesel. Zbieraliśmy niedojedzone zupki, hop do gara i od nowa. Smakowało, dziękowali, cieszyli się, że impreza, że obsługa, że smaczne i w ogóle. Nawet na koniec była wódeczka i napiwki.


@TheSocialOne: Towarzystwo solidnie nasrane, to wchodzi wszystko jak miodzio :D
  • Odpowiedz