Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 7
Dzień osiemnasty. Tag do obserwowania #greyinmay

Ćwiczenia zrobione, głowa przygotowana, nastawienie wyczekujące na koniec jałowego leżenia.

Rodzinka przyjechała i mnie szczodrze obdarowała. Cieszy to tak samo, a może i bardziej niż prezenty bożonarodzeniowe za dzieciaka. Zdecydowałem się dziś dziarsko postawić i zjechać 4 piętra po paczkę osobiście.

Pobudziło mnie do tego kilka wydarzeń.

Po 1. "Pawlak" wygadał się, że jechał windą na naświetlania z pacjentem nieukrywajacym dodatkowego celu swojej podróży. "Biedaczek" zdychający na nowotwór nie był sobie w stanie odmówić PAPIEROSKA!! #!$%@?, ludzie!! W czasie ograniczeń pandemicznych, znajdując się w szpitalu onkologicznym, z rozpoznaniem nowotworowym, znajdują się ludzie wyrzucający budżetowe pieniądze za terapię w błoto, bo ścierwom się palić chce. Fakt, że nie wyrzucają ich z miejsca do domu jest dla mnie szczytem niegospodarności. I co najlepsze, muszą ich widać wypuszczać przed wejście na 15 minut, bo jak narazie nie zdarzyło się, aby zawyły syreny alarmowe. A Ty niepalaczu wystaw se #!$%@? przez okno, jak ci duszno. Ha, tfu !!

Po 2. Wczoraj z wieczora, przy wspomnianym plotkowaniu z doktorką, wydarzyło się coś bezprecedensowego. Salę mam najbliżej windy jak to możliwe na oddziale to i świadkiem tego byłem naocznym. O godzinie 20:00/20:30 otworzyły się drzwi windy z pewną "Paniusią" - wyglądała jak typowa nowobogacka - oraz ochroniarzem szpitala. Paniusia w eskorcie ochroniarza, stanąwszy w drzwiach oddziału oznajmiła do pielęgniarki co następuje: " ona ma ujemny wynik testu PCR i przyszła w odwiedziny. Wszystko jest zgłoszone i uzgodnione". Nie przyszła do chorego z mojego oddziału. Upominano ich tylko ze nie wolno spacerować przez oddziały i powrotnej drogi przez nasz oddział nie ma. Asysta ochroniarza odebrała głos sprzeciwu pielęgniarce i dyżurującej doktorce. Jak skomentowała doktorka "najważniejsze to mieć koleżeństwo w zarządzie szpitala, to i w nocy na weekendzie przy kowidzie do chorego z przewodnikiem wpuszczą."

Po 3. Złości mnie ta jednoczesna nagonka na jak najszybsze szczepienie się, połączona z późniejszym ignorowaniem tego faktu. Moi rodzice sa już po szczepieniu oboma dawkami, analogicznie jak personel szpitala. Dlaczego właściwie nie pozwala się na chociażby ograniczoną do wejściówki szpitala formę odwiedzin przez osoby bez objawów, a z pełnym szczepieniem? Chociażby w formie odbioru paczki.

Po 4. Tajemnicą poliszynela jest fakt jak dziurawe są procedury w owym szpitalu. Aby móc wejść do szpitala, należy przejść przez pomiar temperatury połączony z wypełnieniem ankiety, która to później stanowi glejt do poruszania się po szpitalu. Dotyczy to osób towarzyszących przy przyjęciu i wypisie, ale także tych leczonych ambulatoryjnie. Tak. Naświetlania osób hospitalizowanych i tych ambulatoryjnych odbywają się w zasadzie łącznie. Nie raz i nie dwa siedziałem metr od osoby która przed chwilą weszła do szpitala lub kładłem na jeszcze ciepły stół po osobie w wierzchnim ubraniu. Wystarczy przyjechać na tygodniu, przy wypełnianiu ankiety podać cel wizyty jako opiekun stawiający się po odbiór osoby wypisywanej i można szurać swobodnie po poradniach i szpitalnych korytarzach. Nikt nie zaczepia osób wychodzących z budynków. Nie jestem w sumie pewien czy deklarację słowną leczenia ambulatoryjnego sprawdzają na jakichkolwiek listach.

Wracając do mojej męskiej, asertywnej postawy. Poinformowałem pielęgniarkę o swoim zamiarze - stwierdziła że mi niewolno, ale jest tam ochrona i to ona będzie reagować jak by co. Poprosiłem o asystę salową, w sumie to one chodzą po te paczki więc zjechała ze mną, bo inaczej zjechała by sama. Po zjeździe, poszedłem do pokoju ochrony. Miły pan poinformował mnie że nie wypuści mnie na zewnątrz, bo takie ma procedury, są kamery, a on będzie musiał sporządzić skargę na mnie. A tak w ogóle to jest nieprawdą że palaczy wypuszczają z budynku. Zobaczymy czy jutro będę miał nieprzyjemności przy obchodzie.
Torbę z brudami miałem w ręku, a przedsionek korytarza był w następnych drzwiach za pokojem ochrony. Ruszyłem więc po wymianę tobołków. Okazało się, że czeka tam ojciec na te moje brudne ciuchy. Wymieniłem z nim paczki. Zbity z rezonu, momentalnie, nie szukając kłopotów, chciałem zasuwać jak zbity pies z powrotem do windy. Jednak wydarzyło się coś typowo polskiego? Ojciec otworzył drzwi do szpitala, za którymi stała matka i żona z moim dwumiesięcznym pierworodnym. Wytworzyła się dziwna sytuacja. Oni we czworo bez maseczek, stali na zewnątrz szpitala za otwartymi drzwiami. Ja stałem w głębi korytarza, oddalony 3 metry od drzwi w kierunku do windy. I tak sobie rozmawialiśmy ze 2/3 minuty. Chyba złamaliśmy system? Oni na zewnątrz - każdy chyba może otworzyć drzwi do szpitala? Ja w środku, w sumie nie naruszający reżimu sanitarnego ? - na upartego znajdowałem się na korytarzu szpitala, nie innego oddziału, po którym mógłbym się teoretycznie poruszać na naświetlania, na który to korytarz dojechałem windą, która wozi mnie na naświetlania. Jedyną realną korzyścią z sytuacji jest fakt, że po raz pierwszy widziałem jak mój syn, świadomie, do kogoś się głośno śmieje. I jak ładnie daje radę utrzymać postawę a'la siedzącą. Nie widziałem go na żywo ponad 2 tygodnie, a 04.06 skończył 2gi miesiąc.

#szpital #nowotwory #glejak #radioterapia #choroby
  • 3
@No_to_dentka: Zastanawia mnie co bardziej jest Ci potrzebne poklepywanie po wirtualnych plecach czy jakiś temat do rozkminki, myślę że rozkminka.

Jak ostatnio sam byłem przybity do łózka na więcej niż tydzień to pomyślałem sobie że w sumie to spoko, nadrobię pewne rzeczy, będę se siedzieć na internetach i obczajać ciekawe tematy.
Skończyło się na tym że najczęściej ten czas #!$%@?łem, drażniło mnie to niemiłosiernie ale z drugiej strony nie czułem sił
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@Kondziu5: Wiesz. Piszę to trochę dla siebie, trochę dla zabicia czasu. Oddział radioterapii, radioterapia głowy, nowotwór złośliwy mózgu to nie jest coś o co możesz zapytać kolegów i znajomych dnia codziennego, dlatego postanowiłem dorzucić swój wdowi grosz do Wykopu.

Co do komunistów .... Mnie powiem szczerze martwi ta wojna ideowa zachodniego świata. Kiedyś wszystko było bardziej umiarkowane, teraz wszystkim #!$%@?ło. Tak na przykład jak było z kowidem. Wyznawcy teorii chińskiego katarku