Wpis z mikrobloga

#kaczynski, #krakow, #zandarm, #sad, #szpital, #dziupla, #auto, #minister, #zdrowie, #pis, #hofman, #nalecz

Od wilka politycznego aż do "wojny domowej" i "gazu bojowego"

Dzisiejszy dzień przyniósł jak zwykle wiele interesujących informacji z kraju. Najgłośniej i najdonioślej zabrzmiały jednak te z naszej "pasjonującej", niczym brazylijskie seriale lub amerykańskie bonanzy z Dzikiego Zachodu – wiadomości polityczne. Ale zanim o nich, przypomnijmy pokrótce: Oto podejrzewany 35-latek, który w nocy z piątku na sobotę, śmiertelnie zabił nożem młodego mężczyznę w centrum Krakowa, nie przyznaje się do winy.

Mężczyzna-nożownik przesłuchiwany jest przez prokuratora. A poszukiwany żandarm z Mińska Mazowieckiego sam wrócił do jednostki. Podoficer ów z 8-letnim stażem, zniknął z jednostki Żandarmerii Wojskowej, mając przy sobie broń. Jak teraz i czym będzie się bronił, niebawem usłyszymy.

Szpital w Augustowie, zamiast leczyć chorych, zwalnia pracowników. To nowa rola polskiej placówki ochrony zdrowia, której nie opłaca się wykonywanie usług medycznych, ani tym bardziej utrzymywanie bezrobotnych pracowników. Sąd administracyjny wstrzymał dzierżawę placówki prywatnej spółce, bo szpitalowi grozi bankructwo. Wyjątkowa cisza wokół sprawy, zarówno prezesa NFZ, jak i ministra zdrowia, nasuwa myśl, że w tym kierunku zmierzają szumnie zapowiadane reformy służby zdrowia w całym kraju.

Sądy w kraju mają od lat pełne ręce roboty. Nie są w stanie, z powodu nawału pracy, pilnować porządku nawet na własnym podwórku. Tymczasem pracownik sądu stołecznego ukradł znaczki skarbowe wartości ponad 400 tys. złotych. Zatrzymali go policjanci. Nie czuł się winny, gdyż znaczków nie brał do kieszeni, ani tym bardziej do domu. Usunął je z akt sądowych ponad 6 tysięcy spraw i powtórnie sprzedał. Gdy pojął swoją winę, przyznał się do niej i dobrowolnie poddał karze, dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

W gminie Radymno na Podkarpaciu, policjanci zlikwidowali dziuplę, z luksusowymi autami. Schwytali przy okazji dzięciołów. Zatrzymali też 34-letniego pasera, którego aresztowano na 3 miesiące. Gdy w badaniach śledczych wyjdzie, że nic się nie stało, przez zwykłą znikomość czynu – wyjdzie z aresztu do domu.

Bardziej niż dziupla z trzema autami w luksusie i paser, który miał je upłynnić, zajmowało dziś Polaków Podkarpacie z przyczyn prozaicznych wyborów uzupełniającymi do Senatu. Naruszenia ciszy wyborczej wprawdzie były, ale mniejsza o naruszenia. Ważniejsze są wybory. Niestety nie interesowały ludzi młodych. Podkarpaccy staruszkowie uratowali frekwencję, ale być może okaże się ona mało szczęśliwa dla PiS i Jarosława Kaczyńskiego, który tyle się starał od miesięcy, aby ją wypełnić aż do dna.

Skoro dotarliśmy do polityki - to wypada wspomnieć, o szczególnych rewelacjach sprzed paru dni i dzisiejszych, przedstawionych społeczeństwu przez prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. W radiu RMF FM i w wywiadzie z "Rzeczpospolitą", prezes PiS powiedział: "W normalnym kraju europejskim Komorowski wypadłby z polityki".

To w związku z żartobliwymi słowami Bronisława Komorowskiego, po nocnej wizycie prezydenta Kaczyńskiego w 2008 roku, w Gruzji, kiedy jego samochód ostrzelał snajper. Chodzi o zdanie: "Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić w samochód to trzeba ślepego snajpera".

Szef PiS ujawnił jeszcze coś więcej. Jako gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM powiedział o Bronisławie Komorowskim: "On jest politykiem opcji bardzo lewicowej i to wyraźnie widać w jego otoczeniu". Wcześniej podobne słowa rzucił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej". Wskazał w ten sposób na szefa BBN Stanisława Kozieja i prof. Tomasza Nałęcza z otocznia prezydenta Komorowskiego, podkreślając ich przeszłość PZPR-owską.

Adam Hofman, rzecznik Prawa i Sprawiedliwości broni prezesa i próbuje łagodzić sprawę. Jak przekonuje w RMF FM - prezes Kaczyński nikogo nie atakuje, tylko powtarza fakty, że Komorowski był przeciw rozwiązaniu WSI, a szef BBN Stanisław Koziej kończył moskiewską szkołę oficerów - mówi w radiu, Hofman. Awantura o Stanisława Kozieja jest co najmniej dziwna, jeśli zważyć, że był on przecież w rządzie PiS. Skąd się tam wziął? Rzecznik Hofman twierdzi, że stali za jego powołaniem - premier Kazimierz Marcinkiewicz i Radosław Sikorski.

O tym, jak odniósł się do słów prezesa PiS, prezydent Komorowski napisałem szerzej w artykule pod tytułem: "W normalnym kraju europejskim Komorowski wypadłby z polityki". Natomiast doradca prezydenta, prof. Tomasz Nałęcz powiedział w RMF FM: "To w otoczeniu Jarosława Kaczyńskiego jest więcej ludzi z rodowodem PRL-owskim, niż w Kancelarii Prezydenta. Nie będziemy szli do sądu".

Prezydencki doradca, na zarzuty prezesa Kaczyńskiego o rodowód ludzi lewicowych z otoczenia prezydenta, zareagował: "Wzruszę sobie ramionami i sobie złośliwie powiem - co ten komunistyczny aktor będzie mi PZPR wypominał. Ja byłem w PZPR, a on grał w komunistycznych filmach. I to będzie tak samo poważne, bo cóż ten małych chłopak, co grał w tym filmie, zawinił" - powiedział prof. Nałęcz.

Adam Hofman szarpnął złośliwie ponownie: "Prezes Kaczyński nikogo nie atakuje, tylko powtarza fakty, że Komorowski był przeciw rozwiązaniu WSI, a szef BBN Stanisław Koziej, kończył moskiewską szkołę oficerów". I dodaje i dorzuca coraz ostrzej.

- To, że mówi się prawdę, chociażby o tym, że obecny prezydent, jako jedyny człowiek, który odwołuje się do korzeni "Solidarności", bronił WSI - służby, która de facto była długim ramieniem Moskwy, jest faktem. Tylko ludzie dobrze poinformowani, dobrze wybierają - powiedział Adam Hofman.

Doradca prezydenta Tomasz Nałęcz, w Polskim Radiu mówi, że słowa Kaczyńskiego o "twardej obronie WSI" przez prezydenta, wskazują, iż prezes PiS "nie jest owieczką", chociaż czasem na "wilczą głowę naciąga owczą skórę". Ale "nawet jak beczy - to beczy wilczym głosem". Zdaniem Tomasza Nałęcza, atak na prezydenta Komorowskiego i jego otoczenie, to próba polaryzowania społeczeństwa i wywołania "wojny domowej" za pomocą "gazu bojowego w postaci kłamstwa i insynuacji".

Nie ma już tu żadnej wątpliwości: Jarosław Kaczyński, widząc na horyzoncie bliską władzę PiS w kraju, zaczyna odkrywać swoje karty, którymi będzie grał od pierwszego dnia po zdobyciu mandatu premiera. Uderza w prezydenta Komorowskiego, bo nie może darować, że zgarnął mu sprzed nosa prezydenturę, w 2010 roku. Daje się tutaj zauważyć, jak mocno i wyraźnie prezes PiS, znowu pokazuje swoją prawdziwą, groźną twarz.

Stanisław Cybruch

#polska
  • 3