O 6:30 w poniedziałek #rower do bagażnika i 4h jazdy z Lublina do Krakowa. Cel jezioro Czorsztyńskie przez Turbacz(1310 m n.p.m.) i na miejscu biwak na dziko. Niestety zdecydowanie nie była to trasa na #gravel a w wyższych partiach zalegało jeszcze sporo śniegu(zdjęcie nr 3) w którym nie było możliwości jazdy, bo od razu się w nim zapadałem, więc około 1.5h musiałem pchać rower w mokrym śniegu, czasami mogąc chwilę podjechać w błocie. Na szlaku mnóstwo dużych kamieni, więc zjazd głównie z zaciśniętymi z całej siły hamulcami. Moje plany dojechania przy delikatnym mroku pokrzyżował kapeć o 21, kilka minut po zrobieniu zdjęcia nr 6. Nad jezioro dojechałem o 23, gdy już nic nie było widać i po 30 min jazdy udało się znaleźć w miarę dogodne miejsce. Gdy nad ranem wyjrzałem z namiotu to było coś niesamowitego, nawet nie wiedziałem, że rozbijam się w stronę jeziora i Tatr.
Na kolejny dzień zaplanowałem okrążenie jeziora, czerwony klasztor na Słowacji i powrót do Krakowa. Niestety pod koniec trasy na Słowacji całkowicie z mojej winy(kręciłem filmik) najechałem na duży kamień i pękła dętka, drugiej nie miałem, więc użyłem łatek. Pierwsza łatka puściła po 10 min, druga tak samo, ale udało się dojechać do Szczawnicy w której niestety nie mieli dętek do moich opon i pchałem rower 3km do sklepu rowerowego w Krościenku w którym również nie mieli odpowiedniej dętki... Udało się znaleźć faceta który zamknął swój sklep rowerowy i za 100 zł podrzucił mnie z rowerem 30km do Nowego Targu gdzie udało się kupić dętkę i wyruszyć do Krakowa. O 21 byłem na miejscu, rower w samochód i o 2 w nocy byłem w domu.
Czy ktoś mi może wytłumaczyć jak po tylu miesiącach totalnej suszy nie byliśmy gotowi na kilka dni deszczu? Przecież wszystkie rzeki w Polsce miały najmniejszy poziom od lat. Straszyli, ryby zdychały a teraz nagle powodzie? #powodz #susza #wisla #odra
Zapraszam do pisania swoich propozycji "na chlopski rozum" na temat zwalczenia powodzi na śląsku. Zaczne od mojej, skoro na Wiśle jest rekordowy niski poziom wody to może przekierujemy rzekę tak aby plynela do Wisły? #powodz
Pierwszy w życiu biwak solo.
O 6:30 w poniedziałek #rower do bagażnika i 4h jazdy z Lublina do Krakowa. Cel jezioro Czorsztyńskie przez Turbacz(1310 m n.p.m.) i na miejscu biwak na dziko. Niestety zdecydowanie nie była to trasa na #gravel a w wyższych partiach zalegało jeszcze sporo śniegu(zdjęcie nr 3) w którym nie było możliwości jazdy, bo od razu się w nim zapadałem, więc około 1.5h musiałem pchać rower w mokrym śniegu, czasami mogąc chwilę podjechać w błocie. Na szlaku mnóstwo dużych kamieni, więc zjazd głównie z zaciśniętymi z całej siły hamulcami. Moje plany dojechania przy delikatnym mroku pokrzyżował kapeć o 21, kilka minut po zrobieniu zdjęcia nr 6. Nad jezioro dojechałem o 23, gdy już nic nie było widać i po 30 min jazdy udało się znaleźć w miarę dogodne miejsce. Gdy nad ranem wyjrzałem z namiotu to było coś niesamowitego, nawet nie wiedziałem, że rozbijam się w stronę jeziora i Tatr.
Na kolejny dzień zaplanowałem okrążenie jeziora, czerwony klasztor na Słowacji i powrót do Krakowa. Niestety pod koniec trasy na Słowacji całkowicie z mojej winy(kręciłem filmik) najechałem na duży kamień i pękła dętka, drugiej nie miałem, więc użyłem łatek. Pierwsza łatka puściła po 10 min, druga tak samo, ale udało się dojechać do Szczawnicy w której niestety nie mieli dętek do moich opon i pchałem rower 3km do sklepu rowerowego w Krościenku w którym również nie mieli odpowiedniej dętki... Udało się znaleźć faceta który zamknął swój sklep rowerowy i za 100 zł podrzucił mnie z rowerem 30km do Nowego Targu gdzie udało się kupić dętkę i wyruszyć do Krakowa. O 21 byłem na miejscu, rower w samochód i o 2 w nocy byłem w domu.
#rowerowyrownik
Skrypt | Statystyki
Szczerzę mówiąc nie potrafię Ci odpowiedzieć, nie jeździłem nigdy na innym gravelu, więc nie mam porownania.