Aktywne Wpisy
jacekparowka +436
Zaczynamy kolejny tydzień nowoczesnego niewolnictwa czyli pracy na etacie, dlatego wszystkim tyrającym na kogoś przypominam zasady zachowania zdrowia psychicznego w k0łchozach:
1. Żadnych własnych inicjatyw, robić tylko to co ktoś wam każe
2. Zero starania się przy jakichkolwiek zadaniach, robić byle jak
3. Udawać że się coś robi w jak największym możliwym wymiarze czasowym i w tym czasie nie robić nic związanego z r0botą
A wszystkim cuckoldzikom starającym się w r0bocie ponad absolutne minimum przypominam, że wasz szef zarabia na was 10x więcej niż wam płaci (pic rel), a jak mu zacznie gorzej iść to was wywali bez mrugnięcia okiem, nieważne jak się staraliście
1. Żadnych własnych inicjatyw, robić tylko to co ktoś wam każe
2. Zero starania się przy jakichkolwiek zadaniach, robić byle jak
3. Udawać że się coś robi w jak największym możliwym wymiarze czasowym i w tym czasie nie robić nic związanego z r0botą
A wszystkim cuckoldzikom starającym się w r0bocie ponad absolutne minimum przypominam, że wasz szef zarabia na was 10x więcej niż wam płaci (pic rel), a jak mu zacznie gorzej iść to was wywali bez mrugnięcia okiem, nieważne jak się staraliście
juda-goldbergstein +413
Pierwszy w życiu biwak solo.
O 6:30 w poniedziałek #rower do bagażnika i 4h jazdy z Lublina do Krakowa. Cel jezioro Czorsztyńskie przez Turbacz(1310 m n.p.m.) i na miejscu biwak na dziko. Niestety zdecydowanie nie była to trasa na #gravel a w wyższych partiach zalegało jeszcze sporo śniegu(zdjęcie nr 3) w którym nie było możliwości jazdy, bo od razu się w nim zapadałem, więc około 1.5h musiałem pchać rower w mokrym śniegu, czasami mogąc chwilę podjechać w błocie. Na szlaku mnóstwo dużych kamieni, więc zjazd głównie z zaciśniętymi z całej siły hamulcami. Moje plany dojechania przy delikatnym mroku pokrzyżował kapeć o 21, kilka minut po zrobieniu zdjęcia nr 6. Nad jezioro dojechałem o 23, gdy już nic nie było widać i po 30 min jazdy udało się znaleźć w miarę dogodne miejsce. Gdy nad ranem wyjrzałem z namiotu to było coś niesamowitego, nawet nie wiedziałem, że rozbijam się w stronę jeziora i Tatr.
Na kolejny dzień zaplanowałem okrążenie jeziora, czerwony klasztor na Słowacji i powrót do Krakowa. Niestety pod koniec trasy na Słowacji całkowicie z mojej winy(kręciłem filmik) najechałem na duży kamień i pękła dętka, drugiej nie miałem, więc użyłem łatek. Pierwsza łatka puściła po 10 min, druga tak samo, ale udało się dojechać do Szczawnicy w której niestety nie mieli dętek do moich opon i pchałem rower 3km do sklepu rowerowego w Krościenku w którym również nie mieli odpowiedniej dętki... Udało się znaleźć faceta który zamknął swój sklep rowerowy i za 100 zł podrzucił mnie z rowerem 30km do Nowego Targu gdzie udało się kupić dętkę i wyruszyć do Krakowa. O 21 byłem na miejscu, rower w samochód i o 2 w nocy byłem w domu.
#rowerowyrownik
Skrypt | Statystyki
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Granica Polsko-Slowacka