Wpis z mikrobloga

Kolejny raz pojawiło się na głównej znalezisko odnoszące się do życia na prowincji i kolejny raz komentarze pełne są wypowiedzi w stylu że na prowincji nic nie ma i nie da się mieszkać poza miastami wojewódzkimi.
No to odpowiem na to wszystko zbiorczo na swoim przykładzie.

Sam pochodzę z wioski pod miastem powiatowym, wieś i miasto jakich dużo, swoją drogą wyobrażenie wykopków na temat wsi to temat na osobny wpis, ale do tego trochę też się odniosę, jako że mam zamiar emigrować na wieś za jakiś czas.
Po skończeniu liceum przeprowadziłem się do Wrocławia na studia, po ~6 latach coraz większej frustracji z powodu ciągłego hałasu, tłumów, korków wróciłem z żoną do naszego 40 tysięcznego Bolesławca i mogę się odnieść do tych najpopularniejszych przytyków do małych miast, zarówno tych słyszanych od znajomych jak i przeczytanych na wykopie

Zacznę od creme de la creme:

W mniejszym mieście każdy każdego zna i wszystko o każdym wie


Przez prawie 2 roku mieszkania w obecnym miejscu znam, i to tylko ze spotkania na klatce, 3 sąsiadów na 40 mieszkań. Nie mam zielonego pojęcia kto więcej w tym bloku mieszka, ludzie mnie tak samo nie znają, bo co rusz spotykam w windzie kogoś kto twierdzi że musiałem się ostatnio wprowadzić bo mnie nie kojarzą.
Ludzie mają jakąś obsesję na swój temat i myślą że każdy będzie się interesował ich nudnym życiem. Wyprowadzę was z błędu - 99% osób ma was w dupie, tak samo jak wy macie innych. A jak ktoś jest ciekawski, to nieważne w jakiej miejscowości, a znajdzie informacje.
To samo w mojej rodzinnej wiosce. Do firmy gdzie pracuje moja mama przyszła nowa pracownica, zgadały się z moją mamą i tak od tematu do tematu wyszło kto skąd jest. Okazało się że ta nowa mieszka kilka lat w tej samej wsi co moja mama, a ani ona nie zna tam nikogo, ani nikt jej, bo się nie wychyla.
Tyle. Chcecie być anonimowi, będziecie wszędzie.

Kilka razy usłyszałem od znajomych:

W dużym mieście masz takie miejsca jak teatr czy opera do których możesz pójść, w małym tego nie ma


Na to odpowiadałem zawsze pytaniem: ile razy ta osoba była w operze albo teatrze. Zawsze odpowiedź była ta sama: "no nigdy, ale jakbym chciał to bym poszedł bo jest".
Tu już pomijam, że działa u mnie jakiś amatorski teatr i z tego co kojarzę to jako tako im szło, raz na jakiś czas coś wystawiali.

Duże miasto to też korty tenisowe, siłownie i baseny


Wszystko jest. Nie są to ogólnopolskie sieciówki, ale albo sieciówki regionalne albo obiekty prywatne bądź samorządowe - ale są. I o ile z kortów tenisowych nie korzystam, to baseny i siłownie nie odstają od tych wrocławskich.

Wyjazd do kina to wyprawa, a nie tak jak w dużym mieście.


Z mojej rodzinnej wsi dojazd 15 km do miasta do kina to 20 minut od drzwi do drzwi. Mieszkając we Wrocławiu jeśli chciałem iść do kina, to dojazd do niego zajmował mi dłużej.

Duże miasto to przyszłość edukacyjna dzieci


Podstawówki i szkoły średnie wszędzie są na podobnym poziomie. W miastach wojewódzkich jest tych kilka szkół elitarnych, ale średni poziom jest taki sam. Jak poszedłem na studia, to dobrze to zauważyłem że wszyscy byli na tym samym poziomie.

Ale nie ma restauracji do której możesz pójść.


Lekką ręką naliczyłem 15-20 lokali. Myślę że każdy znajdzie coś dla siebie. Nie ma wykwintnych restauracji z ośmiorniczkami za 500 zł, ale nie oszukujmy się, w tych wojewódzkich i tak mało kto do nich chodzi.

przecież w takich miejscach nie ma pracy poza urzędami i biedronkami


Nie u mnie. Jedna strefa ekonomiczna w mieście i 3 w promieniu 30 km. I mają spore ssanie zarówno na tych niewykwalifikowanych pracowników, jak i na inżynierów.

duże miasto to okazja do kontaktów towarzyskich


A mało to co? Tutaj nie można mieć znajomych, czy co?

dzieci nie mają żadnych możliwości poza szkołą


Nie ma co prawda jujitsu z trenerem z Brazylii, ale jest boks, karate, crossfit, basen, squash, szkoły językowe, piłka nożna, koszykówka, siatkówka, brydż i jeszcze kilka innych atrakcji. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Do tego śmieszą mnie też osoby, które tak jak ja na studia wyjechały, ale ich nie skończyły i pracują w gównorobotach.
"Nooo, ja to do XXX nie wrócę bo tam pracy nie ma, tu jest życie"
"A co robisz tutaj (w domyśle, we Wrocławiu)?"
"No w Croppie sprzedawcą jestem"
I zarabia taki minimalną i czuje się królem życia. Tyle tylko, że musi wynajmować pokój, bo na nic więcej go nie stać, a jedzenie przywozi od rodziców.

#wies #miasto #nieruchomosci #gospodarka #wroclaw #dolnyslask #boleslawiec #prowincja
  • 36
  • Odpowiedz
@CytrynowySorbet: @Ogau: @CytrynowySorbet: sam kupilem mieszkanie w mieście wojewodzkim (Łódź) z paru wzgledow. Szybki dojazd nawet rowerem do pracy, dobre polozenie obok parku i dworca, jak na to ze to prawie centrum dobra cena oraz to ze narazie nie chce związywać sie z 1 miejscowoscia. W moim przypadku w okolicznych miasteczkach ale takich w ktorych nie beda kręcone nowe horrory mieszkania kosztuja nie tak wiele mniej jak w Łodzi.
  • Odpowiedz
Na to odpowiadałem zawsze pytaniem: ile razy ta osoba była w operze albo teatrze. Zawsze odpowiedź była ta sama: "no nigdy, ale jakbym chciał to bym poszedł bo jest".


@CytrynowySorbet: po pierwsze to nie nigdy, a po drugie to odpowiedz " jakbym chciał" jest genialną odpowiedzią, bo tu liczy sie możliwość i jest to najzupełniej normalne.
  • Odpowiedz
@Ogau: no nie, nie zrozumiałeś. Nigdzie nie napisałem, co uparcie próbujesz mi wmówić, że duże miasto jest gorsze a małe jest super.
Napisałem o podstawowych aktywnościach, które starczają dla 95% ludzi (dane z dupy) i to o takiej osobie był ten wpis. Nigdzie nie próbowałem nikogo ewangelizować ze małe miaato jest lepsze, napisałem tylko że to co ludzie wymieniają jako zalety dużych miast, a które wymieniłem wyżej, występują tak samo w
  • Odpowiedz
po pierwsze to nie nigdy


@alex-fortune: jak już wyżej napisałem, słyszałem to od osób z którymi rozmawiałem twarzą w twarz. Z Tobą nie rozmawiałem, więc tak - nigdy.

a po drugie to odpowiedz " jakbym chciał" jest genialną odpowiedzią, bo tu liczy sie możliwość i jest to najzupełniej normalne.


@alex-fortune: ale ja mam taką samą możliwość. Jak raz w roku (bo częściej bym się po sobie nie spodziewał) chciał się
  • Odpowiedz
niemożliwe, że ci się podoba. Jakbyś sobie kupił mieszkanie w Zduńskiej Woli to dopiero byś miał życie! ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@Ogau: i właśnie takim komentarzem pokazujesz że totalnie nie rozumiesz tego o czym jest mój wpis. I widoczność twojego bólu dupy rośnie.
  • Odpowiedz
jak już wyżej napisałem, słyszałem to od osób z którymi rozmawiałem twarzą w twarz. Z Tobą nie rozmawiałem, więc tak - nigdy.


@CytrynowySorbet: no to moze to jest rodzaj towarzystwa, ktore nijak nie korzysta z duzego miasta? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
no to moze to jest rodzaj towarzystwa, ktore nijak nie korzysta z duzego miasta? ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@alex-fortune: powtórzę to po raz 194 w tym wątku - to jest właśnie znaczna większość mieszkańców. Ludzi korzystających z opery, teatru czy orientalnych knajp na co dzień masz ile? Max kilka procent populacji miasta?
Nie chce mi się dłużej na to odpisywać, bo co miałem do napisania, napisałem już
  • Odpowiedz
@CytrynowySorbet: zdziwiłbyś się :) średnia zarobków Warszawie to 8k, ofc masz rację, że to nadal jest część populacji..


@alex-fortune: Ale ja wiem że średnia zarobków w takim mieście jest wyższa niż na prowincji. Tylko poziom zarobków nijak się ma do korzystania z tego co napisałem.
Sam zarabiam więcej niż te 8k a nadal jedzenie na mieście to mocno od święta.
Jakby teatry były takie popularne, to nie żyłyby z państwowych
  • Odpowiedz
@CytrynowySorbet: ale Bolesławiec to normalne miasto, co on ma mieć wspólnego z wiochą gdzie mieszka kilkaset mieszkańców, do najbliższego sklepu trzeba jechać samochodem bo nawet rowerem to za duża wyprawa, a żeby złapać zasięg w komórce trzeba wyjść z domu?
  • Odpowiedz
Podstawówki i szkoły średnie wszędzie są na podobnym poziomie. W miastach wojewódzkich jest tych kilka szkół elitarnych, ale średni poziom jest taki sam. Jak poszedłem na studia, to dobrze to zauważyłem że wszyscy byli na tym samym poziomie.


@CytrynowySorbet: XDDD Powinienem tu skończyć czytać, ale dalej są lepsze kwiatki.

Lekką ręką naliczyłem 15-20 lokali. Myślę że każdy znajdzie coś dla siebie. Nie ma wykwintnych restauracji z ośmiorniczkami za 500 zł, ale
  • Odpowiedz
@dracuch:
Jako mieszkaniec 35 tyś. miasta na Śląsku, gdzie jedynym miejscem w którym można wypić kawę przed 12-tą jest stacja Orlen, nie podpisuję się wszystkimi kończynami.

Branża czysto restauracyjna to również dramat - jeden bar mleczny i 5 knajp "weselnych" gdzie na widok klienta z ulicy dostają ataku paniki.

@DodatnieUjemny:
Z gastronomią się zgadzam, co do edukacji, przecież dla szkół średnich i niżej nie ma to najmniejszego znaczenia, a i
  • Odpowiedz
@levoi Nie zgodzę się z Tobą. Są szkoły podstawowe i były gimnazja na wysokim poziomie wyłączone też z ogólnego nauczania. Co do liceów no to nie ma co porównywać, bo każde z liceów z top10 Wrocławia oferuje bardzo dużo. Nie chodzi o mundurki, ale w którym liceum u siebie masz klasy dwujęzyczne z francuskim, wykładaną łacinę w klasie biologicznej, uczniowie uczą się C++ w klasie informatycznej, lub mają zajęcia z matematyki z
  • Odpowiedz
@DodatnieUjemny:
Z jednej chciałbym się zgodzić, z drugiej - C++ na informatyce i wykładowca akademicki uczący rozwiązywania równań kwadratowych brzmi imponująco, to jednak w ogólnym rozrachunku te 2h/tyg. programowania w C++ praktycznie nic nie znaczą. Faktyczną wiedzę i umiejętności uzyskasz dopiero na uniwersytecie (lub w przypadku IT - samemu/w pracy).

Zgadzam się do uwagi o środowisku - będzie ułatwiać rozwój i osiągnięcie czegoś podobnego w zwykłym liceum będzie wymagało znacznie większego
  • Odpowiedz
@levoi Z całym szacunkiem znowu się nie zgodzę. Ja co prawda nie byłem na tyle sumienny i zdolny, aby uczyć się w LO3, lub LO14, ale miałem przyjemność studiować z tymi ludźmi. Ich sposób myślenia np. podczas dowodzenia twierdzeń na logice znacząco się różnił od osób po innych liceach. Widać, że uczono ich innego sposobu myślenia, anizeli "zastosuj wzory Vienna". I nie są to tylko równiania kwadratowe - sam na matematyce rozszerzonej
  • Odpowiedz