Wpis z mikrobloga

Literackie impresje |1|

Otworzyłem niedawno cykl impresji filmowych (właściwie powinienem pisać: pofilmowych), to teraz zrobię tak jeszcze z literackimi, a co tam! Zaczynam od razu z wysokiego C, od autorki, do której mam stosunek niemalże nabożny, mianowicie od Flannery O’Connor. Być może niektórym przemknęło gdzieś przed oczyma to nazwisko, np. na księgarskiej półce, tak się bowiem składa, że niecałe dwa lata temu wydano w Polsce jej opowiadania w liczącym 600 stron zbiorze „Ocalisz życie, może swoje własne”, a w ostatnim czasie garść jej esejów „Misterium i maniery. Pisma przygodne w wyborze i opracowaniu Sally i Roberta Fitzgeraldów”. Oby polscy czytelnicy dostali jeszcze w przyszłości wydanie jej listów – za oceanem, gdzie przez wielu stawiane są na równi z jej największymi prozatorskimi dokonaniami, wydane pod tytułem „Habit of Being”.

Większości polskich czytelników te tytuły i nazwisko pewnie niewiele mówią, innymi słowy, nie wiadomo, czego spodziewać się po zmarłej w 1964 r. autorce. Pierwsze źródło wiedzy, po jakie sięga się odruchowo w podobnej sytuacji, tj. Wikipedia, nie pomaga w podjęciu decyzji, bo zamieszczony tam opis jest dość enigmatyczny, a określenie O’Connor „typową pisarką z Południa USA” jest wobec niej niesprawiedliwe i nie najlepiej świadczy o przenikliwości autora tej notki biograficznej. Pomyślałem więc, że zamieszczę tu fragment eseju Flannery „Pewne aspekty groteski w prozie Południa”, przedstawiający, z grubsza mówiąc, dwa typy pisarskie. O’Connor prezentuje ten drugi. Może ten ogólny trop przyniesie jakąś pomocną sugestię.

Wszyscy pisarze są głównie poszukiwaczami i opisywaczami rzeczywistości, lecz realizm każdego z nich zależy od jego poglądu na to, gdzie owa rzeczywistość ma swoje ostateczne granice. Począwszy od XVIII wieku, coraz bardziej upowszechniał się pogląd, że postęp naukowy ludzkości prędzej czy później zmiecie wszelkie bolączki i tajemnice życia. Wiara ta nadal pozostaje silna, chociaż nasze pokolenie jako pierwsze w historii właśnie z winy rzeczonego postępu stoi w obliczu całkowitego unicestwienia. Jeżeli powieściopisarz podziela ten pogląd, jeśli jest przekonany, że o ludzkich postępkach zawczasu przesądza psychika, sytuacja ekonomiczna lub inny uchwytny czynnik, będzie się głównie starał dokładnie przedstawić to, co najbardziej bezpośrednio człowieka obchodzi, czyli naturalne siły, które w odczuciu pisarza kierują ludzkim losem. Autor taki może uzyskać wspaniały efekt naturalistycznego tragizmu, bo poczucie odpowiedzialności wobec rzeczy, które widzi, pozwala mu wznieść się ponad ograniczenia zawężonej wizji.

Jeżeli natomiast pisarz wierzy, że nasze życie jest i zawsze pozostanie z gruntu tajemnicze, jeżeli traktuje on nas jako byty istniejące w ramach pewnego stworzonego ładu, z którego prawami wpadamy w swobodny rezonans, wówczas to, co widoczne na powierzchni, ciekawi go tylko o tyle, o ile może być dlań drogą do przeżycia samej tajemnicy. Proza takiego autora zawsze próbuje sforsować własne granice, rozpierając je ku kresom tajemnic, bo fabuła nabiera dlań sensu dopiero na głębokości, na której przestają działać logiczne motywacje i psychologia oraz wszelkie determinanty. Bardziej interesuje go to, co dla nas niezrozumiałe, niż to, co rozumiemy. Ciekawi go raczej możliwość niż prawdopodobieństwo. Ciekawią go postaci, które muszą wyjść na spotkanie złu i łasce, a powodowane ufnością w coś od nich samych większego, choćby nie w pełni zdawały sobie sprawę, co właściwie nimi powoduje. Dla współczesnej umysłowości taka postać i jej twórca to typowi Don Kichoci, stający w szranki z czymś, co nie istnieje.

***

Jeśli są jakieś powody tego, że ten świat nie pochłonął mnie jeszcze doszczętnie – to proza O’Connor zajmuje wśród nich jedno z czołowych miejsc, choć ona sama tego wyznania raczej nie skomentowałaby z entuzjazmem.

Pewnie będę tu do niej wracać.

#proza #literatura #ksiazki #flannery #oconnor #ameryka #kultura #wiara #katolicyzm #czytajzwykopem #literackieimpresje