Wpis z mikrobloga

@Dymass: Chodzi po prostu o wiarę, katolicką wiarę w cuda- w boska/jezusową/matkoboską interwencję siły wyższej, która pomimo ewentualnego planu uśmiercenia błędu i wynaturzenia jednak zrobi wyjątek i uratuje to co znowu ulepiła z gliny, wystarczy się może tylko pomodlić, może trochę pobłagać, a bóstwo zmieni decyzję i swoją metafizyczną mocą uzdrowi dziecko
Nawiasem mówić nasza służba/ochrona zdrowia wyglada tak jak wygląda - ludzie nie przejmują się aż tak bardzo nowoczesną medycyną, dostępnością sprzętu i lekarzy, mają w nosie, że ich podatki idą na złocenia ołtarzy zamiast na bazę szpitalną, bo przecież zawsze ktoś tam u góry czuwa, zawsze jest ta ostatnia instancja odwrócenia losu i naprawienia zdrowia, przecież nawet lekarze powtarzają, że zdarzył się cud, a JP2 wyświęcił przecież tylu świętych, dla których zebrano
Prawacka logika:
- usunąć zarodek we wczesnym stadium, ponieważ ma wady letalne? BRON BOZE!
- poczekać, aż ten środek się rozwinie, dziecko kilka godzin po urodzeniu będzie cierpień męki, więc poda mi się morfinę, żeby cierpiało mniej i sobie spokojniej umierało. TAK PANBUK PRZYKAZAŁ!

i pomyśleć, że na tym portalu siedzi pewnie co najmnjej kilka setek ludzi, którzy mają takie poglądy