Wpis z mikrobloga

Nienawidzę weekendów i chyba stałem się pracoholikiem.

Gdy przychodzi piątkowy wieczór mój nastrój drastycznie spada i wyczekuję poniedziałku by znowu wrócić do pracy. Nie jest to zwykły pracoholizm, ale ucieczka od samotności jaka nęka mnie pod koniec tygodnia. Bywało, że chodziłem do pracy nawet w weekendy, bo pustka w mieszkaniu niszczyła mnie tak bardzo, że musiałem gdzieś wyjść. Najgorzej jest chyba w sobotę rano (w piątek jestem jeszcze zbyt zmęczony), tułam się w czterech ścianach, nie potrafię zająć się dłużej żadną aktywnością. Tydzień temu obudziłem się o 7, wstałem, po czym o 8 znowu się położyłem i spałem kolejne 2 godziny... To trwa przez cały weekend, a pod koniec zdaję sobie sprawę, że w zasadzie niczego ciekawego nie zrobiłem. Kiedyś powtarzałem, że mam naturę samotnika (i faktycznie ludzie powiadają mi, że jestem spokojny i rozważny), ale to nie do końca prawda. Ja po prostu szukałem w życiu zainteresowania innych, szukałem bliskości drugiego człowieka, jego towarzystwa. Dopiero niedawno to sobie uświadomiłem. Choć nie jestem duszą towarzystwa to lubię przebywać w gronie ludzi, których dobrze znam (może takich, którzy mnie akceptują?) - a tak się składa, że moi współpracownicy to ludzie, których znam od lat. Może nie są to znajomości bardzo zażyłe, z pewnością nie nazwałbym ich przyjaciółmi. Najgorsze w tym, że zakochałem się w jednej z koleżanek i myśl o niej odżywa także w weekendy, bo oczywiście myśl, że mnie odrzuci mnie paraliżuje. Jestem beznadziejnym przypadkiem.

Wiem, że najlepszym lekiem na samotność (i pracoholizm) jest znalezienie w życiu pasji lub przynajmniej jakiegoś celu. Ja niestety tego nie potrafię, choć podejmowałem próby. Wszystko to jednak jest maskowaniem i ucieczką od samotności.... Miesiąc temu byłem na urlopie i zgadnijcie o czym/o kim myślałem. Oczywiście o powrocie do pracy i spotkaniu się z moją koleżanką ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#samotnosc #feels #depresja #smutek #praca
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach