Wpis z mikrobloga

Moja matka od zawsze była przykładem osoby, która nie umiała uszanować, że ktoś coś robi po swojemu, swoim sposobem i taką metodą, jaka najbardziej tej osobie odpowiada. Dla niej wszystko musiało być zrobione i zorganizowane "normalnie", przy czym oczywiście wyznacznikiem tej normalności była ona i to, jak ona postępowała z różnymi rzeczami.
Zawsze w każdym aspekcie, od ułożenia ubrań w szafie przez sprzątanie pokoju aż po godziny spożywania posiłków próbowała mniej lub bardziej skutecznie wymusić na mnie robienie tego tak, jak ona sobie rzyczy, choćny efekt miał być ten sam kiedy robiłem to po swojemu. A kiedy stawiałem na swoim to zaraz były pretensje "to ja cię chcę normalności nauczyć, a ty się buntujesz!?".

Bardzo wyrazisty przykład:
Jak miałem niecałe 10 lat matka poprosiła mnie o pomoc w obieraniu ziemniaków, pokazując mi, jak to się robi:
-"O, zobacz synku, robisz nożem taki ruch do siebie wzdłóż ziemniaka"
-"Mamo, ciężko mi to idzie, łatwo się tak skaleczyć, wolę obierać ziemniaki robiąc ruch od siebie, tak mi łatwiej a wyjdzie na to samo"
-"Synku, nie wydziwiaj, co ty mówisz, obieraj normalnie"
-"Mamo, ale tak mi niewygodnie i ciężko, nie mogę obierać tak jak mi jest lepiej?"
W końcu wyprosiła mnie z kuchni, bo stwierdziła, że skoro nie zamierzam obierać ziemniaków "normalnie" to lepiej, żebym w ogóle nie pomagał

Na szczęście od 14 roku życia z nią nie mieszkałem, ale do dzisiaj jak się widujemy ma trochę skłonnośvi do ustawiania mnie w imię "normalności"
#przegryw
  • 1