Wpis z mikrobloga

Czy redystrybucja jest w ogóle możliwa?

Idea redystrybucji zwykle kojarzy się z prostym schematem: zabieramy bogatym, aby pomagać biednym. Szlachetne, ale jak to działa w praktyce?

Aby zrobić pełny przegląd tematu, trzeba by pewnie książkę napisać, a ja chcę tylko przeanalizować z Wami dwie męczące mnie koncepcje, które wydaje mi się, uwidaczniają pewne wady systemu redystrybucji.

Nie dyskutuję z faktem, że słabszym trzeba pomagać. Każdy ma prawo do edukacji, opieki medycznej, dachu nad głową, zdrowej diety. To już nie są przywileje najbogatszych, bo nasz świat za moment (jeśli nie już) będzie w stanie dać taki zestaw każdemu w standardzie.

Pierwsza rzecz. Czy nie jest tak, że redystrybucja na rzecz najuboższych prowadzi do napychania kabzy najbogatszym? Aby dać najsłabszym trzeba zabrać wszystkim po trochu, a ostatecznie i tak najbogatsi pomnożą swoje majątki. Czemu tak jest? Jest tak, ponieważ prawdopodobnie największa część redystrybuowanych dóbr jest wydania na konsumpcje w zakresie masowych produktów - elektronika, fast food, ogólnie produkty globalnych marek, które na co dzień widzi się w reklamach. Najsłabsi nie dostają środków celowych na edukacje lub inne formy poprawy bytu. Najsłabsi są najsłabsi często dlatego, że nie potrafią dobrze zarządzać swoimi zasobami.

Druga rzecz. Czy redystrybucja odbywa się głównie dzięki najbogatszym? Oceniam, że nie. Ludzie, którzy pomnażają pieniądze umieją pomnażać pieniądze ( ͡° ͜ʖ ͡°) Aby pomnażać pieniądze trzeba umieć robić kilka rzeczy, np. minimalizować koszty i ryzyko. Redystrybucja, która wiąże się np. z dodatkowymi podatkami, to właśnie jednak z takich rzeczy, przed którą ludzie pomnażający pieniądze umieją się chronić. Dzisiaj stracę, ale jutro odbiję sobie. Zarobię więcej, zwiększę przychód albo obniżę koszty, ogólnie moja rentowność wzrośnie. Czyim kosztem? To chyba oczywiste w kontekście tego, co napisałem. Z powyższego wnioskuje, że redystrybucja jest robiona głównie przy udziale ludzi, że tak powiem, bogatych z przypadku. Potomstwo nieobdarzone żyłką przedsiębiorcy, sportowcy, aktorzy, gwiazdy, muzycy. Mowa oczywiście o tych, którzy przy okazji nie posiadają żyłki przedsiębiorcy. Można oczywiście powiedzieć, że takich ludzi stać na zatrudnienie najlepszych doradców. Tutaj uruchamia się paradoks skutecznego doradcy. Taki skuteczny doradca, jeżeli umie zarabiać pieniądze, to przede wszystkim zarobi je dla siebie ( ͡° ͜ʖ ͡°) W każdym razie przypadkowy bogacz, schodząc już z piedestału, gdy jego stan majątkowy nie jest sam z siebie pomnażany dzięki rosnącej popularności, ma utrudnione zadanie jeżeli chce utrzymać majątek lub co gorsza pomnożyć go.

Najbogatsi dzielą się na takich, których lepiej nie dotykać redystrybucją. Bo to doprowadzi tylko i wyłącznie do szkód. Na szczęście są też tacy, którzy podzielą się swoim majątkiem, bo po prostu nie mają umiejętności, aby zrobić inaczej. Co najwyżej mogą przewalić całą kasę zanim jakiś rząd spróbuje po nią sięgnąć ( ͡ ͜ʖ ͡)

No dobra, ale co w takim razie zrobić z tą redystrybucją? Wiemy, że najsłabszym trzeba pomagać. Przede wszystkim trzeba zapewnić godne warunki życia, dostęp do medycyny, edukacji, chronić przed pułapkami (hazard, używki, pętla zadłużenia), zapewnić umiejętność korzystania z możliwości, pokazać, że można inaczej, lepiej. Jako społeczeństwo musimy się pogodzić z tym, że mimo wszelkich starań, niektóre jednostki wybiorą inaczej. Część nadal będzie chciało zostać wędrownymi żulami, narkomanami i itd. albo po prostu żyć sobie poza standardowym społeczeństwem. Każdy powinien mieć do tego prawo. Jeżeli zbyt mocno będziemy chcieli naciskać na poprawę cudzego bytu bez wyraźnej potrzeby ze strony takich osób, to wejdziemy na drogę do zniewolenia. Coś, co możemy na pewno zrobić, to usunięcie przypadków, w których ktoś ląduje na dnie tylko dlatego, że się źle urodził i padł ofiarą patologii. Takie przypadki bolą najbardziej, gdy odziera się dziecko z jakiegokolwiek wyboru i szans na inny los. Trzeba też budować system myślenia u wszystkich, że da się żyć w myśl zasady win-win, trochę takie korwinowe "chcącemu nie dzieje się krzywda". To zdanie, bardzo mocno wypaczone w kontekście wielu różnych dziwnych wypowiedzi, przekazuje jednak sporo sensu. Musi być jednak spełnione ważne założenie, że "chcący" faktycznie musi być "chcący" - w pełni świadomości, nieprzymuszony groźbą, brakiem wyboru, znający konsekwencje i umiejący trzeźwo ocenić sytuację, mający inny wybór.

Pozdrawiam cieplutko #ekonomia #spoleczenstwo #filozofia #gospodarka
  • 1