Wpis z mikrobloga

Obecna sytuacja na rynku mieszkaniowym zdaniem niektórych jest normalna i żadnej bańki nie ma, zdaniem innych wręcz odwrotnie. Prawda jest jak zwykle bliżej środka i wypada tu chyba rozbić rynek na pierwotny i wtórny.

Na pierwotnym jest w miarę ok. Ceny są wysokie, ale nie jest to wynik spekulacji, tylko czynników rynkowych: cen gruntów, materiałów, robocizny. No i każdy chce zarobić. To naturalne, że jeśli ktoś podejmuje ryzyko kilkuletniej inwestycji (planowanie plus budowa), ładuje kapitał, czas i zaangażowanie to chce coś z tego mieć. Dlatego nie spodziewam się spadków cen na rynku wtórnym. Może po prostu rynek się ustabilizuje.

Natomiast rynek wtórny to nie owijając w bawełnę patologia. Cały 2018 rok poświęciłem na wyszukiwaniu sensownej oferty mieszkania. Intensywnie, w zasadzie kilka razy dziennie skrolując oferty (w końcu kupiłem 2 pokoje na Ratajach w wielkiej płycie).

Potrafię nawet zrozumieć właścicieli / spadkobierców mieszkań, którzy żądają zawyżonych cen, często podobnych lub wyższych niż na rynku pierwotnym, sądząc, że jeśli w mieszkaniu jest łóżko po babce i meblościanka z 1982 r. to w zasadzie można wejść i mieszkać. Potrafię też zrozumieć, że ludzie nie są świadomi stanu instalacji wodnej czy elektrycznej swoich mieszkań. W końcu mieszkali lub wynajmowali to wiele lat i nic się nie działo. Od początku byłem nastawiony na generalny remont. Ciekawostką jest fakt, że instalacja elektryczna działała na „pięciogroszówkę” (niektórzy pewnie wiedzą o co chodzi), a rurki od wody przy próbie demontażu nie nadawały się już nigdzie indziej niż na złom. Ale jak napisałem – potrafię to zrozumieć – każdy chce zgarnąć jak najwięcej, w końcu kiedyś pewnie włożył w to mieszkanie dużo serca i sprzedaje nie tylko lokal, ale i kawał życia.

Nie mam natomiast żadnego zrozumienia dla tzw. „flippingu”. Uważam, że jest to jedna z kwestii, która najbardziej niszczy rynek mieszkaniowy w dużych miastach. Bo w odróżnieniu od deweloperów, którzy wkładają w inwestycję ryzyko, czas i kapitał oraz właścicieli starych mieszkań, który często są po prostu z mieszkaniem związani emocjonalnie, to osoby zarabiające na flippingu nie wnoszą w zasadzie NIC. Niczym nie ryzykują, bo mieszkanie kupione w dobrej cenie sprzedają w przeciągu max. kilku tygodni więc nie ma ryzyka zmian cen. Nie ponoszą w zasadzie żadnych kosztów, bo lokują gotówkę i za chwilę wyciągają kilkanaście lub nawet więcej %. A nie, sorry, ponoszą koszt nowej firanki z ikea, która ma połechtać klienta. Co bardziej rozrzutni dorzucą nowy dywanik. Szczytem zaangażowania jest zatrudnienie sprzątaczki, żeby ładnie wyczyściła lokal – choć szczerze mówiąc tego nie spotykałem. Jedyną ich zasługą jest to, że mają odpowiedni kapitał, czasem zarobiony, czasem otrzymany fartem, np. po babce. Kilka razy miałem sytuację, ze jest oferta korzystna cenowo, ale coś mi tam nie do końca pasuje. Zastanowimy się do jutra do południa. Dzwonię do właścicieli o 11, a ona, ze już sprzedane. Niecałe 2 tygodnie później widzę ofertę 30 tys. droższą z wspomnianymi firankami. Ktoś powie, że co nie jest zabronione jest dozwolone. Ok. Ale to strasznie psuje rynek. Emocjonujemy się tu na forum po publikacjach nowych raportów cenowych. Drożeje, drożeje, drożeje. A moim zdaniem na rynku wtórnym niekoniecznie odzwierciedla to faktyczną sytuacje. Po prostu dla przeciętnego Kowalskiego na rynku wtórnym nie ma tanich mieszkań bo po pierwsze ktoś kto kupuje dla siebie potrzebuje chwili namysłu, a ponadto potrzebuje kilku tygodni na załatwienie kredytu. A w tym czasie tanie mieszkanie trafia już do flippera, który wystawia je 30 tys. drożej. Efekt: w statystykach znaczny udział mają transakcje gotówkowe, a ceny transakcyjne są wysokie. Ale gdyby pozostawić tylko tę próbę klientów, którzy kupują dla siebie, bez flippingu to wynik byłby zgoła odmienny.

I żeby nie było, nie odwołuje się tu do moralności takiego działania bo to nie jest temat forum. Zresztą każdy zdrowo myślący człowiek, posiadając trochę wiedzy i znaczny zapas gotówki poszedłby w flippping. Nie zmienia to faktu, że temat powinien być prawnie uregulowany, bo nie służy to normalizacji na rynku mieszkaniowym.

Źródło

#mieszkanie #mieszkaniedeweloperskie #kredythipoteczny #budujzwykopem #nieruchomosci #poznan
  • 19
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

A w tym czasie tanie mieszkanie trafia już do flippera, który wystawia je 30 tys. drożej.


@becvvv: Czyli od początku było warte więcej tylko sprzedający nie zdawał sobie z tego sprawy albo się spieszył. Uregulowań dodatkowych żadnych nie trzeba bo flipper od zarobionych pieniędzy których nie zainwestuje w kolejne mieszkanie musi zapłacić normalny podatek dochodowy.
Zresztą podobna sytuacja jest na rynku samochodów używanych, cudem jest trafić samochód w bardzo korzystnej
  • Odpowiedz
@becvvv: Twoj niesmak jest oczywiście zrozumiały. Powiem nawet więcej - flipperzy działają szkodliwie, bo na przykład remontują mieszkanie do generalnego remontu po kosztach i tylko na tyle by ładnie wyglądało. Nie masz nawet szansy zrobić porządny, gruntowny remont, bo ktos go zrobi za ciebie często.

Ale tak jak chłopaki pisali tutaj - jest wolny rynek i każdy moze kupować co chce i jak chce. Ludzie maja parcie na własne mieszkania
  • Odpowiedz
@becvvv:
Rozumiem, że wiele osób nienawidzi flipperów i pośredników ale obwinianie ich za fatalny stan rynku to nieporozumienie. Oni są objawem a nie przyczyną. Główny problem narósł przez lata po stronie podażowej i regulacyjnej. Gdyby w pożądanych lokalizacjach było więcej mieszkań do kupienia to spekulanci nie mieliby jak zawyżać cen. Im bardziej ograniczona podaż tym więcej spekulantów się pojawia.
Jest wiele metod żeby to z tego wyjść (podnieść podaż): od
  • Odpowiedz
Ceny są wysokie, ale nie jest to wynik spekulacji, tylko czynników rynkowych: cen gruntów, materiałów, robocizny.


@becvvv: a nie no, to wcale nie spekulacja. po prostu ziemia zaczęła wołać więcej za margiel i glinę na cement. xD
  • Odpowiedz
@oguras:
W ostatnim czasie widziałam ogłoszenia odsprzedaży mieszkania w stanie deweloperskim za kwotę jak za wyremontowany. Prawdopodobnie cesja bo bydynek jeszcze nie oddany do uzytku.
Oczywiście małe i najgorsze z całego bloku.
  • Odpowiedz
a nie no, to wcale nie spekulacja. po prostu ziemia zaczęła wołać więcej za margiel i glinę na cement. xD


@kuhonnyje_rewaljucje: Dzięki temu, że ziemię ciężko jest odrolnić (dziękujemy politykom chroniącym nasze grunty przed sprzedażą dla nas samych (przecież ludzie zza zachodniej granicy i tak kupują te pola hektarami) i się na niej pobudować zaczęło brakować ziemi. W ogóle ludzie nie mają gdzie mieszkać. Tu jest sedno problemu. Nowe mieszkania są drogie bo jest cholerny popyt a podaż malutka.

@becvvv: Ostatnio widziałem ceny dewelopera - sufit podwieszany z gk - stelaż i podwieszenie płyt - bez żadnego wykończenia itp = 150 pln/m2. Cena punktu elektryki - 150 pln. Deweloperów totalnie p------o z tymi cenami.
Tu nie bierze się pod uwagę ryzyka inwestycyjnego itd itp tylko fakt, że i tak ktoś się znajdzie, kogo będzie stać. Wolimy wybudować mniej a dobrze zarobić. A ty szaraczku robaczku płać za to do końca życia.
  • Odpowiedz