Wpis z mikrobloga

Mój brat jest pisarzem, alkoholikiem i od niedawna "podróżnikiem". Właśnie tworzy serię o psychodelikach, którą będę tu wrzucał. Tym razem jest to LSD.

Kolejny z serii wpisów mojego brata na temat psychodelików. Osobiście LSD jest chyba moim ulubionym psychodelikiem i dobrym miejscem od którego warto zacząć swoją przygodę z nimi, oczywiście nie w tak dużych dawkach jak opisał on poniżej. W dalszej kolejności pojawią się także opisy doświadczeń z MDMA, grzybami, ketaminą oraz prawdopodobnie 5-MeO-DMT (najsilniejszy psychodelik obecnie istniejący).

Jeśli chcesz być wołany do dalszych wpisów, proszę o plusowanie komentarza poniżej.

"LSD przyjąłem w swoim życiu dwa razy. Raz było to 200 jednostek, raz 300. LSD to mały, wkładany do ust kartonik (lub dwa), który bez gmerania jęzorem najpierw się rozpuszcza przez kwadrans, a następnie zostaje połknięty. Na efekt działania magicznej substancji wystarczy zaczekać (w moim przypadku kolejny kwadrans, maksymalnie pół godziny). I zaczyna się...

Mamy wrażenie, że zaczyna wypełniać nas ogromna wrażliwość rozumiana bardziej jako wyczulenie na świat zarówno zewnętrzny (ten wokół mnie), jak i wewnętrzny. I choć wzrok niejako słabnie, bo po około godzinie zaczyna nas zawodzić, to zdaje się jednak bardziej wrażliwy na coś, czego nie dostrzegamy w stanie zwyczajnej świadomości. Narzuca nam się schemat wyglądów świata, który jawi się jako geometryczny i kompatybilny, bardzo uporządkowany układ elementów, świat układa się w konstrukcje i wzory proporcjonalne. Jakby pocięty był na kawałki, rozsypany w puzzle. Niekiedy wystarczy nieco wysilić wolę i poddać się sugestii, by zmusić książkę, by wystąpiła przed szereg innych na półce (taka domorosła telekineza) albo powiedzieć mężczyźnie wpatrującemu się w Ciebie z okładki płyty muzycznej, by mrugnął okiem. Zrobi to bez kręcenia nosem (przy dużej dawce będzie robił i inne rzeczy, np. wstanie z fotela).

Ten stan wyostrzonej reaktywności na świat zewnętrzny trwa długo, kilka godzin, po których zaczyna nieznacznie słabnąć, cały efekt utrzymuje się przez około 8-10 godzin. Niektórych spotykają pewne dolegliwości – trudności w zasypianiu i nudności, mnie towarzyszyło to pierwsze, ale tylko dlatego, że brałem LSD późno, bo około 13-14, zalecam poczęstować się kartonikiem po przebudzeniu i wypiciu kilku szklanek wody. Momentowi „wejścia” w stan inny od znanego towarzyszy uczucie zimna i małe dreszcze, które jednak przerodzić się mogą, jeśli taką sugestię sobie zaproponujemy, w nieopisanie przyjemne mrowienie całego ciała, którego doświadczamy tuż po długo wyczekiwanym orgazmie. Tyle, że tutaj stan ten trwać może kilka godzin. Niewymownie przyjemne może być doświadczanie nawet własnego dotyku, drapanie, tarcie, głaskanie, i tym podobne. Uśmiechamy się mimowolnie i czujemy ogromną przyjemność z trwania w tym stanie. Mamy raczej potrzebę siedzenia, leżenia, nasze ciało jest na wpół sparaliżowane, jakby po mocnym piciu, można zachwiać się na nogach lub źle obliczyć odległość. Pamiętam, że na ostrej jeszcze fazie szedłem do sklepu po p-------y i wymyśliłem sobie, że idę do saloonu w westernie, i że czeka tam na mnie mój wróg. Wróciwszy, byłem przeszczęśliwy, że nie zginąłem. Śmiałem się do siebie, a idąc do żabki czułem się jak Clint Eastwood i Brad Pitt w jednym.

Co do eksploracji duszy, zachęcam, ale nie każdemu polecam. Ważne jest towarzystwo i osoby, które będą obok oraz tzw. „spokojna głowa”, nadmierne analizowanie swoje przeszłości, jeśli tak jak w moim przypadku będą to rozstania z kobietami, kłopoty z rodzicami w dzieciństwie albo alkoholizm, nie zaprowadzi Was to w żaden przyjemny rejon. Nie mówię, że to nieciekawe, to bardzo pouczające i niesamowicie uświadamiające, ale trudne doświadczenie. Dobre na drugi, trzeci wrzut LSD.

Ja podczas LSD uwielbiam słuchać muzyki, zamykam oczy i czuję się jakbym stał obok Briana Maya wycinającego solówkę podczas koncertu na Wembley w 1986, a Freddie Mercury wyznawał mi swoją przemianę w Bohemian Rhapsody absolutnie prywatnie. Efekty dźwiękowe angażują uwagę, doświadczamy zjawiska synestezji – słyszymy kolory, smakujemy zapachu, widzimy dźwięki. Do tego bardzo wyczulona jest nasza uwaga i empatia, inteligencja emocjonalna, potrafimy wczuć się bardzo mocno w stan i samopoczucie drugiego człowieka, poznać go, przeniknąć na wskroś. Aha, nie oglądajcie filmów, widać, że oni udają, w tym stanie nie potrzeba dodawać sobie rozrywki, wszystko już macie."

#lsd #narkotykizawszespoko #n-------i #psychodeliki
jegertilbake - Mój brat jest pisarzem, alkoholikiem i od niedawna "podróżnikiem". Wła...

źródło: comment_1587032106cHtA7GyPgwdO1P2dVgQaOV.jpg

Pobierz
  • 71
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

S--s na peaku to dla mnie strata czasu. Polecam s--s a może chociaż jakiś petting na wejściu lub po peaku, jakoś 5-6 godzin od zażycia. Z mojego doświadczenia jest to raczej s--s zwierzęcy.


@zasadzka01: czemu s--s na peaku to strata czasu? Uważam, ze niekoniecznie. Tylko nie powinien być on zwierzęcy a duchowy, mistyczny.
  • Odpowiedz
@jegertilbake: @zasadzka01: jak z jedzeniem na kwasie? Po ziole mam gastro i o-------ę wszystko, za to przed zażyciem MDMA wolę się najeść, bo po nim mam okropny kapeć w pysku i głupi kawałek pizzy idzie jeść godzinę (jeśli wcześniej się nie poddam)
  • Odpowiedz
@jegertilbake: @zasadzka01: dobra pytanie, czy mózg po tej całej akcji może wrócić do "poprzedniego stanu i trybu pracy" czy będzie ciągle rozpamiętywał tę podróż i będzie chciał do tego wracać i powtarzać (coś ala tzw. łaknienie żeby nie przesadzić i powiedzieć głodem)?
  • Odpowiedz
@Bielecki ja jem przed, bo na wejściu i na peaku raczej za bardzo nie chce się jeść. Ale w ogóle nie jest jak z mdma. Po emce nie ma opcji na jedzenie, dla mnie jeszcze na drugi dzień rano. Po lsd Jak już minie te parę godzin od zażycia np. 5-7 to zabieram się za jedzenie i wtedy to już można jeść, a smaczne dania są jeszcze smaczniejsze. Ostatnio robiłem burrito
  • Odpowiedz
@perdoo-pedro ja przyznam, że rozpamiętuje dzień dwa po, ale raczej to są wspomnienia. Nie ma łaknienia powrotu do stanu na kwasie. Ale chęć przeżycia tego ponownie jest. Taka normalna, jak po przezyciu czegoś fajnego. Nie wiem, jakbyś się przejechał formuła 1 i wiedziałbyś że możesz za kilka miesięcy to powtórzyć, to byś to i dobrze wspominał i cieszył się na ten dzień, kiedy to powtórzysz. Do tego ja po lsd nie
  • Odpowiedz
@zasadzka01: tak rozumiem, ale dlaczego masz takie zdanie? Spotkałem się z różnymi opiniami, często skrajnymi wiec chce poznać Twoje zdanie. Niektórzy sugerują, ze s--s jest zbyt „niski” wiec nie powinno się go łączyć ze światłością psychodelików, ale chyba nie masz takiego zdania( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@jegertilbake: @zasadzka01: dobra pytanie, czy mózg po tej całej akcji może wrócić do "poprzedniego stanu i trybu pracy" czy będzie ciągle rozpamiętywał tę podróż i będzie chciał do tego wracać i powtarzać (coś ala tzw. łaknienie żeby nie przesadzić i powiedzieć głodem)?

@perdoo-pedro: nie ma głodu. Psychodeliki są najmniej uzależniającymi z substancji psychoaktywnych.
Jednak czy mózg może wrócić do poprzedniego stanu i trybu pracy. Trybu raczej
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@zasadzka01: tak rozumiem, ale dlaczego masz takie zdanie? Spotkałem się z różnymi opiniami, często skrajnymi wiec chce poznać Twoje zdanie. Niektórzy sugerują, ze s--s jest zbyt „niski” wiec nie powinno się go łączyć ze światłością psychodelików, ale chyba nie masz takiego zdania( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Jakis_Leszek: pouczyć i zrozumieć, że jest się zwierzęciem to też zacne doświadczenie i nie mam na myśli jedynie seksu.
szpongiel - @zasadzka01: tak rozumiem, ale dlaczego masz takie zdanie? Spotkałem się ...

źródło: comment_1587047270x1OIZfNmhwGdfGf39Xfkx0.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz