Witajcie, chciałbym się podzielić z Wami pewnym wydarzeniem, które mnie spotkało w piątek, jednocześnie przestrzec Was przed polską policją i prosić o pomoc.
Na początku, tytułem wstępu, dodam kilka informacji, aby przybliżyć sytuację.
Jestem normalnym, szarym obywatelem po 30, który nigdy nie miał żadnych problemów z prawem i policją. Stosunek do policji miałem zawsze raczej pozytywny (nigdy nie spotkała mnie żadna niemiła sytuacja z ich strony). Mam dwójkę dzieci i jestem z zawodu programistą (co pojawia się też w filmie)
W piątek, około godziny 14, wyszedłem z pracy, żeby odebrać dzieci z przedszkola i szkoły i zaprowadzić je do domu. Z racji pogody (wiał wiatr) szedłem z założonym kapturem, a w uszach miałem słuchawki, na których słuchałem audiobooka. Kiedy byłem już w swoich okolicach (niedaleko przedszkola i szkoły) idąc chodnikiem przy rzadko uczęszczanej drodze (rodzaj drogi wewnętrznej prowadzącej na mały parking i do restauracji) zobaczyłem kątem oka zbliżający się samochód (jak się okazało policyjny). Zwolniłem lekko tempo, bo chciałem przejść na drugą stronę drogi i chciałem przeczekać aż samochód przejedzie i będę mógł przejść. W tym momencie samochód policyjny zwolnił i wyhamował na mojej wysokości. Policjant na miejscu pasażera przyglądał mi się, a ja jemu, ponieważ nadal chciałem przejść na drugą stronę. W tym momencie pomyślałem, że policjanci kogoś lub czegoś szukają i będą chcieli się mnie o coś zapytać. Zauważyłem, że policjant otwiera drzwi, więc zacząłem wyciągać słuchawki z uszu, aby móc z nim ewentualnie porozmawiać. Niestety zanim to zrobiłem, zdążył już coś powiedzieć i tego nie usłyszałem. Gdy wyjąłem słuchawki, odczekałem kilka sekund, aby miał możliwość powtórzyć to, co przed chwilą powiedział, jednak tego nie zrobił. Zapytałem więc
- czy coś się stało, czy w czymś pomóc?
Na moje pytanie policjant uśmiechnął się tylko.
Więc odpowiedziałem coś w stylu “a to przepraszam” i się uśmiechnąłem, myśląc, że właśnie zrobiłem z siebie głupka i nic ode mnie nie chcieli, a tylko wysiadali w tym miejscu. Postanowiłem więc, że ominę ich zaparkowany na środku drogi samochód i przejdę na drugą stronę przed ich maską (na tej drodze nie ma żadnych pasów, nie ma praktycznie ruchu, a po drugiej stronie jest wydeptana ścieżka, po której wszyscy przechodzą na drugą stronę - ja też robię tak dwa razy dziennie już od ponad 5 lat i nigdy nie było z tym problemu).
W tym momencie sytuacja się zmieniła. Drogę zagrodził mi jeden z policjantów i powiedział, że nigdzie nie idę i żebym nie uciekał. Powiedział, że jestem podobny do osoby poszukiwanej!! Otoczyła mnie reszta policjantów (3 lub 4). Powiedziałem, że to jakaś pomyłka i zacząłem chować do kieszeni wyjęte wcześniej słuchawki. Gdy zdażyłem schować słuchawki, usłyszłem od policjanta, że mam nie wkładać rąk do kieszeni, bo mogę mieć coś niebezpiecznego!
Dodam, że żaden z policjantów się nie przedstawił i żaden nie miał na głowie czapki (a wydaje mi się, że policjant bez czapki nie jest w pełni umundurowany, więc powinien na dodatek przedstawić legitymację)
Zacząłem się tłumaczyć, że to chyba pomyłka, jednocześnie próbując włożyć rękę do kieszeni, aby wyłączyć grającego wciąż audiobooka i mieć możliwość nagrania tej dziwnej interwencji. Policjant znowu powiedział, że mam nie sięgać do kieszeni (i chyba łapiąc mnie za rękę). Jeszcze raz zapytałem o co chodzi i znowu usłyszałem, że jestem podobny do osoby poszukiwanej. Powiedziałem, że jestem żadnym poszukiwanym i że to jakaś pomyłka. Policjant kazał mi wejść do samochodu. Chcąc udowodnić, że jest to pomyłka, powidzłem, że mogę wejść i że mogą mnie wylegitywać czy coś, abym udowodnił, że nie jestem osobą, której szukają. Byłem przekonany, że dostali jakieś wezwanie i wzięli mnie za kogoś, kto chwilę wcześniej popełnił w okolicy jakieś przestępstwo czy coś podobnego i że stawianie jakiegokolwiek oporu może pogorszyć sprawę, a po wylegitymowaniu wszystko się wyjaśni.
Poczułem się jak jakiś najgorszy przestępca, który właśnie został złapany. Miałem wrażenie, że zaraz będę wplątany w jakieś kłopoty, mimo, że nigdy nic nie zrobiłem. Słyszałem już nie raz, że ktoś został skazany za coś, czego nie zrobił i w tym momencie myślałem, że jestem jedną z tych osób. Byłem mega zestresowany i w życiu nie spodziewałbym się takiej sytuacji.
Gdy byłem już z tymi policjantami w samochodzie, jeden zamknął drzwi i ruszył kilkadziesiąt metrów dalej, aby stanąć na wcześniej wspomnianym parkingu. Tam pokazałem dowód, a podejście policjantów zmieniło się. Zrobili się nieco milsi i zaczęli wypytywać.
(P)olicjant: Gdzie Pan pracuje?
(J)a: Na ulicy [nazwa ulicy]
(P): Czym się Pan zajmuje?
(J)a: jestem programistą.
(P): Chyba nieźle Pan zarabia jako programista?
(J): Nie narzekam.
(P): O, chyba brakuje teraz ludzi na rynku, co?
(J): Nie wiem.
Początkowo odpowiadałem na pytania, bo myślałem, że nadal jestem brany za kogoś kim nie jestem i że odpowiedzi pomogą mi, aby udowodnić, że jestem sobą. Później początkowe emocje nieco minęły i zacząłem racjonalnie myśleć. Zacząłem wypytywać do kogo jestem podobny i co ta osoba zrobiła. Policjanci odpowiedzieli, że nie mogą mówić, bo RODO, a inny odpowiedział, że MAJĄ WIELU POSZUKIWANYCH. Powiedział, też, że moje zachowanie nie było normalne i dlatego myśleli, że mam coś na sumieniu. Powiedział, że NORMALNIE NIKT NIE ZATRZYMUJE SIĘ NA WIDOK POLICJI I NIE PATRZY SIĘ NA NICH.
Tłumaczyłem, że chciałem przejść na drugą stronę i mogłi wcześniej się mnie zapytać, dlaczego się zatrzymałem. Powiedziałem, że nie podoba mi się to, że zatrzymują zwykłą osobę, zamykają w samochodzie i mówią jej, że może być poszukiwana. Że równie dobrze mogą też tak zrobić z kobietą, która właśnie przechodziła z psem, że jest to przesada. Policjant dowodzący, powiedział mi, że taka jest ich praca, a ja nie jestem zamknięty, że możemy dokończyć interwencję na zewnątrz, a robimy to w samochodzie, żebym CZUŁ SIĘ BEZPIECZNIEJ I ŻEBY NIKT MNIE NIE WIDZIAŁ! To nic, że właśnie moi sąsiedzi albo rodzicie kolegów moich dzieci mogli przed chwią zobaczyć, jak otacza mnie kilku policjantów i każe wejść do samochodu, po czym odjechali ze mną jak z kryminalistą.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i zostałem wypuszczony z samochodu (zapytałem jeszcze ironicznie czy nie jestem poszukowany i czy mają już pewność). Poprosiłem jeszcze o podanie danych przez policjantów, w międzyczasie w końcu wyciągając telefon (którego nie mogłem wyciągnąć przez cały czas trwania interwencji).
Od tego momentu straciłem całkowicie zaufanie do policji i wręcz stresuję się, gdy widzę policję w pobliżu. Staram się czytać o swoich prawach, żeby w przyszłości wiedzieć lepiej jak się zachować.
Po pierwsze już nigdy nie wejdę z policjantami do samochodu. Jeśli coś chcą, to niech załątwią to na zewnątrz.
Po drugie wyjmę telefon lub poproszę kogoś przechodzącego obok, o nagrywanie całej interwencji.
Po trzecie - będę unikał jakiegokolwiek kontaktu z policją, aby nie mieli jakiegokolwiek pretekstu, aby nadużywać swoich praw wobec mnie.
Rozumiem, że policjanci wykonywali swoje obowiązki i muszą czasami sprawdzić, czy dana osoba nie jest poszukiwana (bo jak inaczej mają znaleźć poszukiwanych, jeśli ich najpierw nie wylegitymują), ale mam pretensje o sposób przeprowadzenia tej interwencji i o traktowanie mnie z góry jak kryminalisty. Mogli się zachować zdecydowanie inaczej.
W związku z powyższym udam się dzisiaj do prawnika i poproszę o pomoc w sporządzeniu
zażalenia na przeprowadzenie czynności przez policjantów do prokuratury (art. 15 ust 7 ustawy o policji), być może też na przekroczenie uprawnień przez policjantów (art. 231 Kodeksu karnego) - ustalę to jeszcze z prawnikiem.
Nie mam jeszcze prawnika, ale poszukam jakiegoś dobrego w moim mieście. Jeśli ktoś wie jakiego najlepiej szukać (prawo karne czy cywilne), czy ma to być radca prawny czy adwokat, aby w moim imieniu napisać pismo do prokuratury?
Nie wiem też czy mogę zrobić coś jeszcze?
Rzecznik Praw Obywatelskich?
Zastanawiam się też, nad zgłoszeniem sytuacji do lokalnych mediów (media zawsze mogą zdziałać więcej niż zwykły, szary obywatel)
Może ktoś miał podobną sytuację lub ma doświadczenie w podobnych sprawach (jakiś prawnik?).
Poniżej mapa, z zaznaczonym miejscem interwencji, przejściem i samochodem policyjnym (wiem, że mało profesjonalna, ale chodzi tylko o pokazanie miejsca).
A także plik dźwiękowy, jaki udało mi się nagrać pod koniec interwencji (na wszelki wypadek nazwisko policjanta jest ocenzurowane, żeby nikt się nie przyczepił)
https://jmp.sh/M1XuHE26
Komentarze (313)
najlepsze
Wiec tak sądy niszczą ludzi
@realme7: mają prawo legitymować jeśli jesteś podobny do osoby poszukiwanej. To taki ich wytrych na obejście prawa.
@andsmith: to, że mają takie zdjęcie nie znaczy jeszcze, że muszą Ci je pokazać. A ściślej: żaden przepis im tego nie nakazuje. Natomiast jest przepis mówiący, że mogą Cię wylegitymować jeśli przypominasz osobę podejrzaną. Pozostałe kwestie to sprawa "zawodu zaufania publicznego". Przecież policjant nie ma interesu w tym, żeby kłamać, prawda?
[edit] ciekawi mnie czym kierują się osoby minusujące
- tęsknią za PRL mimo, że w nim nie żyli (ale mieszkania były za darmo ;d)
- dziwią się, że kobieta widząc w nocy mężczyznę chce przechodzić na drugą stronę ulicy
Chłopa Policja wylegitymowała i już trauma na życie, utrata zaufania + studiowanie prawa i przycisk do nagrywania zawsze w gotowości :d
Kiedyś padłem ofiarą przestępstwa i moim zdaniem nie znaleziono sprawcy w wyniku zaniechania podstawowych
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20051411186/O/D20051186.pdf
Stawiam dwa złote, że OP dowiedziałby się z tego komentarza jakby go przeczytał, a nie od policjantów, którzy