Wpis z mikrobloga

Czaj to.

Mój ojciec podczas swojej zajawkowej hodowli kur napotykał się na różnorakie utrapienia. Z tego co zdążyłem zaobserwować, kury są kapryśne, to nadzwyczaj grymaśne istoty.

Pewnego razu przez kurnik przetoczyła się fala agresji. U ptaków zdarza się kanibalizm, rzadziej autokanibalizm. Mówiąc prościej - napadają na siebie nawzajem i wydziobują pióra, krew współbraci przelewana. Dla hodowcy oczywiście sytuacja zdecydowanie niepożądana. Ojczulek mój to litościwy człowiek, niby te jego kury w większości czeka kres w postaci kotła z rosołem, ale póki nie nadejdzie godzina egzekucji – troszczy się o nie życzliwie.

Dlatego obdziobywanie #!$%@?ło go do granic.

Tego typu ptasie zachowania może spowodować wiele czynników, w dodatku przyczyny te często nakładają się wzajemnie na siebie. Braki w diecie, za mało światła, za gorąco, za sucho, gniazda poustawiane wbrew zasadom feng shui, ba, one potrafią zaczynać zadymy po prostu z nudów, bo na wybiegu nie ma nic do roboty. No i bądź tu teraz mądry, analizuj, próbuj, kombinuj, do tego potrzeba czasu, tymczasem te dranie coraz mocniej wkręcają się w fight club, no bo przecież przemoc ma tendencję do eskalacji.

I teraz słuchaj, #!$%@?ło mi to głowę. Jest jeden błyskawiczny, banalnie prosty sposób na przynajmniej tymczasowe uniemożliwienie im wzniecania chryi. Nie mówię tu o obcinaniu dziobów! To akurat krzywa schiza, po okaleczeniu stworzenie cierpi nie dość, że fizyczny ból, to jeszcze psycha mu siada, a ty później zjadasz takie odmęty bezkresnej rozpaczy. Nic z tych rzeczy, można humanitarnie. Mianowicie, uważaj teraz – nakładasz im na łebki takie okularki, fachowo osłonki nosowe. Taki dynks ogranicza kurze pole widzenia, to jest spoglądanie do przodu, przez co nie może precyzyjnie wycelować w pióro koleżanki, ale pozwala rozglądać się na boki. Ptak fizycznie przestaje być zdolny do ataku, ale rzecz nie przeszkadza mu w pobieraniu pokarmu czy wody. Sprawa jest bezpieczna dla zwierzęcia, a hodowca zyskuje czas potrzebny do zlokalizowania źródła problemu.

Uwierzysz, że coś takiego istnieje? Przedstawiony mechanizm działania jest banalny, ale dopiero ujrzenie go, pozwoliło mi uświadomić sobie, że gdzieś tam, w magicznym świecie hodowców drobiu, ktoś musiał poświęcić sporo namysłu poszukiwaniu rozwiązania. Totalna abstrakcja. Drobiowy wszechświat istnieje równoległe do mojego osobistego kosmosu, lecz go nie dostrzegam. Kurza ślepota.

Dana dziedzina rzeczywistości dopiero wtedy odkryje przed tobą całe swe skomplikowanie, gdy nad nią się pochylisz.

#wujaandzej
WujaAndzej - Czaj to. 

Mój ojciec podczas swojej zajawkowej hodowli kur napotykał ...

źródło: comment_1585544272lWRKdFuB6j4w6Ci2DnTtaR.jpg

Pobierz
  • 58
@WujaAndzej Marzeniem mojego taty była chodowla bażantów. Kilka (może z 8) lat temu udało mu się założyć małą chodwlę i z powodzeniem ją rozwijał. W związku z tym, że podobno bażanty bardzo słabo wysiadują jaja w niewoli, mój tata rozwoził jaja po wioskach (zna praktycznie wszystkich w okolicy) gdzie miejscowe kury nioski wysiadywały małe bażanty.
Chodowla rozrastała się, aż w pewnym momencie przekroczyła punkt krytyczny i wszelkie zdarzenia opisywane przez Opa zaczęły
@WujaAndzej: Nie zapominajmy o problemie kanibalizmu u prosiąt - mój tata długo zmagał się z problemem podgryzania uszu i ogonów w stadzie trzody chlewnej. Szukał wielu pomysłów, drogich leków, nic nie pomagało albo było zbyt kosztowne.

Skutecznym okazało się dodanie kilograma soli na tonę paszy - od tamtej pory był spokój!

Więc jeżeli kiedykolwiek widzieliście w sklepie osobę wykupującą 20-30 kg soli to był to:
- preppers
- hodowca trzody chlewnej
H.....a - @WujaAndzej: Nie zapominajmy o problemie kanibalizmu u prosiąt - mój tata d...

źródło: comment_1585555184UJ0hBK7DqZDopSm4bYQB5N.jpg

Pobierz
@WujaAndzej:

Kury nie są takie glupie jak się uważa. Dawno temu hodowałem małe stadko tak dla fantazji i jajekl. Kilka sztuk. Miały kawał łąki za domem ogrodzony płotem. Jak się skończyła pasza, to jedna potrafiła wchodzić na daszek kurnika i walić mi dziobem w szybę i głośno gdakać tak długo, aż nie wyszedłem i nie dosypałem żarcia. Zawsze ta sama. W koncu zabilem na rosół i potem głodne chodziły i czekały.