Wpis z mikrobloga

Jeżeli chcesz być wołany do kolejnych wpisów zaplusuj ten wpis

#historiaiwojskowosc

Żołnierze Commonwealthu podczas walk w Afryce Północnej, 1942 rok. Czy to Brytyjczycy? Przyjrzyjcie się co jeden z żołnierzy ma w ręku ;)

Nie sądziłem, że można dynamicznie opisać doktrynę, ale chyba mi się udało :V

SŁOWO O FRANCUSKIM ORAZ BRYTYJSKIM SPOSOBIE PROWADZENIA WOJNY – DOKTRYNY – CZĘŚĆ 5

Ostatnio było, przypomnę, głównie o strukturze batalionu, która w tym przypadku musiała być omówiona.

A więc mamy ów potężny batalion, który będzie nam nośnikiem naszej bitwy.

Przede wszystkim, ten sam batalion zapewnia, co zapewne gracze skądinąd słabego Hearts of Iron 4 będą znali, tzw. battle width. Czyli inaczej szerokość frontu jaki podpada pod konkretny batalion. Dla przykładu, batalion może mieć szerokość frontową na poziomie ok. 2 kilometrów. I niemiecki batalion będzie tam mieć trzy kompanie liniowe, a Brytyjski… cztery. To nie jest tak, że Brytyjczycy są „szersi”. Oni mają już na wejściu taktyczną przewagę ilościową na swoim odcinku samą swoją strukturą. Trzymanie frontu jako takiego – w odcinkach nie interesujących Brytyjczyków – robią przypominam sojusznicy, stąd mogą sobie na to pozwolić.

Druga kwestia to coś, co dzisiaj w US Army nazywa się calories burning, czy też po prostu paleniem kalorii. Amerykanie tłumaczą to tak: mamy bieg na 400 metrów. Nasz oponent wystawia najszybszego biegacza świata na tym dystansie. My wystawiamy sztafetę czterech dobrych biegaczy. Z każdym okrążeniem nasz nieprzyjaciel będzie słabnąć, albowiem spala więcej kalorii – tymczasem nasza sztafeta będzie cały czas świeża.

Zabezpieczenie batalionu czterema kompaniami pozwala w praktyce rozmieścić go następująco: dwie kompanie, np. A oraz B, z przodu. Kompanie C oraz D stanowią odwód batalionu i trzymają się w ataku około kilometr za siłami głównymi. W obronie bywa w praktyce różnie – zwykle jest rotacja 3:1, ale bywa i tak że wszystkie cztery kompanie są w linii. Ewentualnie Brytyjczycy budują obronę w głębi w oparciu o ten mechanizm. Brytyjska doktryna jednoznacznie nie działała w oparciu o wyraźne zasady prowadzenia obrony jako takiej, ale o tym za moment.

W praktyce więc na poziomie brygady mamy 12 kompanii liniowych (4 w każdym z 3 batalionów). Przy typowym rozmieszczeniu 6 jest w linii. Jeżeli do tych sześciu przyporządkujemy batalionowe kompanie karabinów maszynowych to statystycznie wychodzimy mocniej w CKMach na batalion niż Niemcy czy Francuzi. Rozumiecie już dlaczego Brytyjczycy nie mieli w batalionie dedykowanych CKMów?

Ale to nie koniec. Pamiętajmy o tej potężnej mechanizacji. Luki pomiędzy tymi dwoma kompaniami zapewnia te około ~20 transporterów opancerzonych, większość uzbrojona w dodatkowe karabiny maszynowe, odpornych oczywiście na ogień piechoty. Do zniszczenia Universal Carriera z zasady potrzeba ognia CKM lub broni przeciwpancernej. To będzie nasz pierwowzór późniejszego tzw. battle taxi

Natarcie otwiera się huraganowym ogniem artyleryjskim – może to tez być ogień kroczący, Brytyjczycy przyjęli creeping barrage od Francuzów. Skąd się ten ogień bierze? A no z wielkiej ilości armat i haubic, w jaką Brytyjczycy także inwestowali. Były to głównie haubice 25-Pounder kalibru ~88mm. Szczególną cechą konstrukcyjną tych haubic był obrotowy tzw. gun carriage. W sumie widać to prawie na każdym zdjęciu – ta haubica stoi zwykle na takiej jakby obręczy. Wkładano na tę konstrukcję haubicę, a jej koła chowano do środka. Przy strzelaniu odrzut szedł w ziemię bezpośrednio pod nią, przez co działo w ogóle się nie przemieszczało, co pozwalało na bardzo wysoką celność ognia. Do tego obręcz można było bardzo szybko obracać, co pozwalało niemal natychmiast zmieniać pole ostrzału. Oczywiście w skali korpusu były i armaty oraz haubice wysokokalibrowe. Dla przykładu, w maju 1940 roku w składzie BEF było 19 samodzielnych batalionów różnych kalibrów. Do tego około 11 pod dowództwem każdego korpusu, no i w każdej dywizji – kolejne 3 bataliony. Daje to luźno 27+33+19=79 batalionów haubic. Mogłem się o kilka pomylić w liczeniu, ale to nic nie szkodzi :V

To wszystko – te 79 batalionów – osłaniało około ~27 batalionów liniowej piechoty, bo mniej więcej tyle mieli Brytyjczycy we Francji. W praktyce – przy uwzględnieniu rotacji i tak dalej – jeden batalion w kluczowym momencie mógł liczyć na wsparcie około 4,5 bataliona haubic różnych kalibrów. Czyli na nieprzyjaciela spadały pociski z mniej więcej stu haubic naraz. Czy atakował czy się bronił, w sumie bez różnicy.

Niemcy to tyle artylerii w jednym miejscu chyba nigdy nie widzieli :V

Nie wspominam jeszcze o tych kilkunastu, może więcej, samodzielnych batalionach CKM na szczeblach armii i korpusu, dających kolejne setki CKMów Vickersa do dyspozycji xD

Generalnie brytyjskie struktury nie dzieliły tego co ich francuski odpowiednik – czyli nie były sztywne. Normą było łączenie jednostek w zespoły ad hoc, oficerowie byli szkoleni – podobnie jak niemieccy – by przyjmować płynnie pod swoje dowództwo różne typy broni, a potem płynnie je oddawać. W całym procederze było sporo łączności radiowej oraz całych dedykowanych formacji łączników o wysokiej motoryzacji. Pod względem Command & Control Brytyjczycy bili Francuzów na głowę, a z Niemcami rywalizowali jak równy z równym.

Pamiętajmy jednak, że Brytyjczycy nie stosowali koncepcji armii ludowej – przypominam, że ich siły były raczej mniejsze i dużo bardziej profesjonalne. BEF miał we Francji w swoim założeniu mieć (nie wszystko zdążyło dopłynąć) dziewięć Infantry Divisions. Na papierze jest to niespełna 10% stanu francuskiej armii. W rzeczywistej sile ognia – co najmniej trzy razy więcej.

Trzeba było jednakże to wszystko logistycznie ogarnąć. I tu wchodzi… well, logistyka :3

British Army ma kilka gałęzi, tzw. branchy, które działają w roli administracyjnego podziału armii. Do dziś większość armii dawnego Commonwealthu stosuje ten podział – na przykład siły zbrojne RPA. I tak obok Infantry Branch, Cavalry Branch czy Armoured Branch, mamy też dedykowany Signal Corps – jednostkę specjalizującą się konkretnie w zapewnianiu łączności, a organizacyjnie mającej status tak wysoki jak w Polsce teraz Obrona Terytorialna czy Wojska Specjalne czy Lotnictwo. Ale przede wszystkim mamy najpotężniejszą gałąź, czyli coś, co dzisiaj nazywa się Combat Sevice Support, a składają się na to trzy korpusy tzw. pomocnicze:
1) Royal Logistics Corps – w czasie drugiej wojny kilkaset tysięcy (!) ludzi przeznaczonych dosłownie tylko do wsparcia logistycznego – organizacji transportu amunicji, zabezpieczenia umocnień, rozpoznawania potrzeb i zagrożeń logistycznych – nikt, ale to nikt, przez całą drugą wojnę, jak potężna i szeroka, nie miał tak doskonale zorganizowanej logistyki jak Brytyjczycy.
2) Corps of Royal Electrical and Mechanical Engineers – czyli REME – kolejne kilkadziesiąt tysięcy dedykowanych inżynierów polowych działających w polowych warsztatach naprawczych, zwykle już w 1940 roku całkowicie zmotoryzowanych – nikt tego nie miał.
3) Army Medical Services – w skład której wchodzi Royal Army Medical Corps, dedykowana jednostka konkretnie od zarządzania szpitalami i ewakuacją rannych (pełna motoryzacja oczywiście), oraz do tego Royal Army Dental Corps (! xD) – jednostka aktywna od 1921 roku i wyspecjalizowana konkretnie w zabiegach dentystycznych (!)

Chyba nie muszę sugerować, że za tym wszystkim stało płynne przestawianie przemysłu na produkcję zbrojeniową?

Czy znacie sytuacje, gdzie British Army musiała odstąpić od walki (nie licząc nieszczęsnej Dunkierki) w latach 1940-1945 z powodu trudności logistycznych?

A więc rąbie nasza urocza artyleria. Piechota przygotowuje się do natarcia – piechocie mogą oczywiście asystować czołgi. Natarcie prowadzi zmechanizowane rozpoznanie. To już pierwszy zysk, bo np. Niemcy mają armaty przeciwpancerne w strukturze pułkowej i mogą ich nie mieć na tym odcinku. Klops. Jeśli mają to powodzenia życzę w strzelaniu w małe zwinnej Carriery. Rozpoznanie przekazuje na bieżąco informacje o zagrożeniach dla piechoty, lecz samo jednocześnie walczy – w końcu ma od tego opancerzone wozy i masę Brenów! Powoduje to już na dzień dobry chaos po stronie nieprzyjaciela, a do tego może prowadzić do błędnego ustalenia rzeczywistej siły tego rozpoznania. I na przykład pomylenia go z dużo silniejszą jednostką.

Piechota naciera w sile co najmniej dwóch kompanii osłaniając się ogniem RKMów i celnym strzelectwem. Strzelectwu w British Army przykładano szczególnie dużo uwagi. Lepsze szkolenie strzeleckie najprawdopodobniej mieli tylko amerykańscy Marines. Od piechoty oczekiwano, żeby przede wszystkim – przy całym tym wsparciu, co dobrze działało psychologicznie – nacierała nieustępliwie i na bieżąco, własną inicjatywą i pomysłowością, eliminowała bieżące zagrożenia.

Tu raz jeszcze wychodzi różnica względem Francuzów – mamy dużo mniej usztywnione dowodzenie, a oficerowie mogą wykorzystywać własną inicjatywę. Sprowadza się to jednak do niższego szczebla – jak widać cały mechanizm nacierania brytyjskiej armii to jest płynnie funkcjonująca maszyna profesjonalistów.

Za piechotą podążają dalsze Universal Carriery przewożące po polu walki CKMy, moździerze, ewentualnie saperów – oraz meldunki. Być może CKMów brakuje Brytyjczykom (teoretycznie) na głowę. Ale Brytyjskie wsparcie jest niebywale mobilne w porównaniu do Francuzów czy Niemców – w przeciągu kilku minut jest w stanie pokonywać, nawet pod ogniem, wielkie dystanse na sektorze trzymanym przez batalion. Do tego dzięki transportowi mechanicznemu to wsparcie nie pali kalorii. Niemieckie obsługi CKM muszą przemieszczać się siłą własnych nóg po polu walki. Brytyjskie Vickersy będą tam znacznie szybciej i dużo niższym wysiłkiem. A w najgorszym razie transportery zadziałają jako tarcza zasłaniająca CKM na przykład przy przeładowaniu.

Brytyjskie natarcia generalnie mało kiedy się załamywały. Trzeba pamiętać, że zwykle takie natarcie odbywało się na całym, szerokim odcinku – zgodnie z zasadą, że nie mamy słabych punktów. W rezultacie obrońcy ciężko jest ocenić gdzie ma skierować odwody, a metodyczne natarcie ciężko jest złapać kontratakiem z flanki.

Właśnie. Flanki. Brytyjczyków interesowało przede wszystkim całkowite obezwładnienie nieprzyjaciela. Dlatego też było normą, że sektory, gdzie przełamanie szło najlepiej, gdy docierały do swojego limitu, wprowadzały własny odwód, czyli przysłowiowe kompanie C oraz D. Te kompanie – jeżeli z ataku przechodzono do obrony – zwykle miały przyjąć na siebie kontrataki. Sporo sił kontratakujących będzie zmęczonych wcześniejszymi walkami, bo paliły kalorie. Pamiętajmy, że wsparcie batalionu przechodzi pod te kompanie – i do tego jest mniej zmęczone dzięki mechanizacji, może walczyć dłużej. I tak znowu hordka Carrierów manewruje tam, gdzie akurat linia obronna się łamie i trzeba przywalić z moździerzy. Często zwiad działa jak mobilny odwód karabinów maszynowych przez duże ilości Brenów.

W innym przypadku, jeżeli na przykład atak załamuje się u sąsiednich batalionów, kompanie C oraz D mogą zmienić kierunek natarcia pozostawiając obronę zmęczonym kompaniom A oraz B. Wtedy, przy zmianie kierunku natarcia, te kompanie wspierają sąsiednie bataliony, dając im jeszcze większą lokalną przewagę. Ludzie od taktyki drużyny zrozumieją, jeśli bowiem że brytyjskie natarcie piechoty to jest jeden gigantyczny 3 second rush! Jeden pcha do przodu, drugi kryje, zamiana, i tak dalej. A dla tych mniej obeznanych w taktyce drużyny – to jest tak jakbyście grali w szachy i zamiast pionków mieli w pierwszej linii same wieże. I moglibyście grać wszystkimi naraz w jednej turze.

Podobnie jak Francuzi, Brytyjczycy raczej preferowali atakować w zasięgu własnej artylerii, choć dużo chętniej wychodzili poza niego dzięki inicjatywom dowódców. Często dedykowane zespoły artylerii miały za zadanie stawianie ognia zaporowego za linią nieprzyjaciela. W ten sposób wróg wycofując się byłby zmuszony przebiec przez pole śmierci artylerii, prawdopodobnie ginąc dziesiątkami. Dzięki temu często dochodziło do kapitulacji wrogiej jednostki przy przełamaniu, bo ta po prostu nie miała jak się cofać. W szczególności działało to na włoskich żołnierzy w Afryce, gdzie nie mieli za bardzo jak ukryć swoich manewrów. Opisywałem tę taktykę w serii wpisów o boju o Carmuset er Regem (Pojawi się na wykopie - Mleko) , gdzie Polacy zdołali zgarnąć kilkuset jeńców.

Taktyka ta mało kiedy działała jednak na Niemców. Dzięki lepszym oficerom, Niemcy byli znacznie mniej przewidywalni na polu walki i byli w stanie wyślizgiwać się z takich ścian.

I tak też wyglądało natarcie – Brytyjczycy raaaaczej nie preferowali wymuszać ataków jak Francuzi, za to chętnie zakładali skorzystanie z francuskiego rozwiązania, wchodząc zamiast Francuzów w fazę ofensywną bitwy metodycznej, zwłaszcza przy swojej przewadze technologicznej.

W obronie – zwłaszcza w Afryce – Brytyjczycy używali (nauczeni po Francji) czegoś zbliżonego do hedgehog defence. Nazywało się to Brigade Boxes i były to zespoły oparte o strukturę brygady z dołączonymi jednostkami mobilnymi samochodów pancernych i czołgów, a artylerią w środku. Taką jednostkę ciężko było szybko wyeliminować, a pancerny i zmotoryzowany element pozwalał na prowadzenie rajdów zaczepnych, gdyby Brigade Box został objechany i zignorowany przez atakującego w blitzkriegu.

Brytyjczykom ogólnie bardzo ciężko było przeszkodzić w takim ataku. Linia jest zwykle dobrze obsadzona i nawet atakiem prewencyjnym ciężko było wysadzić ich z siodła. Jeżeli już tego typu natarcia się nie powodziły, to działo się tak głównie za sprawą bardzo korzystnego terenu oraz bardzo wysokiej jakości żołnierzy przeciwnika, którzy potrafili np. przetrwać huraganowy ogień artylerii.

Grand Battle Plan wyłożył się niestety w Birmie, gdzie teren był już ekstremalny. Tam porzucono ten motyw na rzecz walki w kolumnach wzorem jednostek zwanych Chinditami, o których może kiedyś napiszę.

Pokrótce jeszcze jedno zdanie o roli kawalerii. Ta była bardzo podobna do roli francuskiej. Pierwsze czołgi to generalnie w armii brytyjskiej zmechanizowana kawaleria. Czołgi miały oczywiście gonić uciekających w przypadku przełamania – tak jak u Francuzów. W obronie miała też działać na zasadzie screeningu, co opisywałem ostatnim razem.

Ale jest jeszcze jeden ważny motyw, i to bardzo istotna część Grand Battle Planu. W tej doktrynie szalenie ważnym jest, żeby to Brytyjczycy wybierali sobie MIEJSCE STOCZENIA BITWY. W założeniu GBP wystarczy kilka przyjętych przez przeciwnika walnych bitew do całkowitego zaorania jego możliwości bojowych. Wszelkie mniejsze bitwy czy starcia toczące się jakby „na przedpolu” służą tylko temu, żeby ostatecznie przeprowadzić bitwę na warunkach brytyjskich. W ten sposób więc Brytyjczycy budowali inicjatywę. W odróżnieniu od Francuzów nie czekali na atak nieprzyjaciela, ale raczej starali się skierować wroga w korzystne dla siebie miejsce do stoczenia bitwy. I temu służyła ich kawaleria. Jest to szczególnie widoczne pod El-Alamein, stąd rozpiszę się o tym przy przykładach.

W Europie jest tylko jeden wyraźny przykład wyjścia z tej doktryny. Jest to oczywiście Market Garden, gdzie zdecydowano o szybkim nacieraniu w szpicy pancernej w celu połączenia ze spadochroniarzami. Jak to się skończyło? No chyba wszyscy wiemy. Brytyjska doktryna nie uczyła nic na temat szybkiego radzenia sobie z nagłymi stratami – co do zasady należało się zatrzymać, ocenić sytuację, sformować ekipę uderzeniową i zaatakować w oparciu o połączone siły czołgów, piechoty i artylerii. Tymczasem Niemcy byli uczeni, by stratami się nie przejmować i kontynuować – liczyła się szybkość. Brytyjczycy nieszczególnie zdawali się to rozumieć.

Najlepszym przykładem perfekcyjnie wykonanego Grand Battle Plan jest El-Alamein. Ale ten wpis i tak jest cholernie długi, więc pozwolicie, że to będzie w części ostatniej

A w następnej krótko o koncepcji czołgów obydwu krajów.

Cdn…

/MK

Autor postu: [Historia i wojskowość - wszystko, czego mógłbyś nie wiedzieć](https://www.facebook.com/Historia-i-wojskowość-wszystko-czego-mógłbyś-nie-wiedzieć-1710778358946910/)

#historia #gruparatowaniapoziomu #ciekawostki
MlekoO - Jeżeli chcesz być wołany do kolejnych wpisów zaplusuj ten wpis

#historiai...

źródło: comment_1582879269NLuAisBmexJxIrw6jvimEB.jpg

Pobierz
  • 18
Czy to Brytyjczycy? Przyjrzyjcie się co jeden z żołnierzy ma w ręku ;)


@Mleko_O: To Nepalczycy. Żołnierze na zdjęciu trzymają w ręku kukri - tradycyjny nepalski nóż i należą do The 2nd King Edward VII's Own Gurkha Rifles. Zdjęcie zostało zrobione podczas bitwy pod El Alamein, w Afryce, 1942.

Żródło: Twitter Oficjalnego Stowarzyszenia Brytyjskiej Brygady Gurkhów

https://twitter.com/gurkha_brigade/status/922404483048595458

https://www.gurkhabde.com/
Nie rozumiem czemu hoi4 chyba jedyna wysoko budżetowa gra mająca wsparcie projektanta oraz nieustanne poprawki, przedstawiająca 2 wojnę w dużej skali ma być kiepska grą? Jedyne co mi przychodzi do głowy to słaba polityka dlc paradoxu oraz że gra jest nastawiona głównie na multi. A co do reszty wpisu zaczynam chyba rozumieć czemu włosi tak wielkie straty poniosili w afryce. Liczę na więcej takich wpisów.