Wpis z mikrobloga

#sepecharecenzuje Koty (2019) (no.48)

Bardzo lubię, gdy film obrzucany zgniłymi pomidorami okazuje się być udaną produkcją, do której z chęcią kiedyś wrócę. Koty to takie brzydkie kaczątko – paskudne z zewnątrz, piękne w środku. Prawdę mówiąc, już trailer bardzo mnie zaciekawił. Dziś wybrałem się do kina i – mimo momentami odrzucających kocio-ludzkich mord – jestem oczarowany i bardzo zadowolony.

+oprawa przepiękna, bardzo bajkowa, momentami senna. Sporo świetnych scen np. w ludzkiej kuchni czy na śmietniku. Koty tańcują, a migoczące na trzecim planie neony hoteli nadają całości niezwykłego klimatu
+choreografia choreografią, ale muzyka to coś wspaniałego. 90% filmu to przepiękne wykonania, aż miło posłuchać
+plus za Jamesa Cordena, Rebel Wilson i Iana McKellena. Główna bohaterka mdława, ale ta trójka wpasowała się w ten film perfekcyjnie.
+bardzo podoba mi się przedstawianie historii poszczególnych postaci za pomocą piosenek

-niestety nie widziałem jeszcze oryginału, więc nie mam porównania, ale wydaje mi się, że tu scenariusz jest okrojony. Historia jest bardzo prosta i są to właściwie 3,4 sceny. Ale może tak miało być, bo w sumie sztuka też nie powinna być jakimś Władcą pierścieni w wersji reżyserskiej 150 godzin. Jeśli tak, to pardon.
-same kocury wyglądają źle – sztucznie i komputerowo. Nie obraziłbym się, gdyby prezentowały się lepiej. Na szczęście widać to tylko na większych zbliżeniach i podczas spokojniejszych scen.

No i co mam powiedzieć, 7/10. Odejmuję za prostotę i siermiężność wykonania. Bawiłem się naprawdę dobrze i chętnie powtórzyłbym seans. Może nie odczułem wagi samej opowieści, ale fantastyczne sceny tańca i przedstawiania kolejnych kocurów wciągnęły mnie niesamowicie. Także nie słuchajcie opinii Karyn z filmwebu, bo Koty to ciekawa propozycja i – jak dla mnie – idealne rozpoczęcie filmowego roku 2020. Teraz tylko czekam na wjazd Disneya i uniwersum z Psami, Chomikami oraz Szczurami wodnymi.

#kino #film #premiera #recenzja #koty #musical #dramat #usa #kitku
źródło: comment_j9iOETMIu9G6Eoh3LOl0WTUw5oyvAVr4.jpg
  • 2
@Sepecha: no ale widzisz, filmowi obrywa się właśnie za to, co również Tobie się nie podoba (przedziwne i sztuczne kocury, które w dziwny sposób balansują na granicy dyskomfortu ze swoim antropomorfizmem). natomiast choreografia, libretto, klimat - to wszystko jest przeniesione z teatru, a pojedyncze historie kotów to już sam T. S.Eliot i jego poezja ( ͡° ͜ʖ ͡°) na zachodzie "koty" są, mam wrażenie, dużo większą częścią
@noorey: Aha, czyli jednak kocie mordy :) To fakt, że wygląda to nieciekawie, ale z większości opinii (z którymi się zetknąłem) nie wynikało w zasadzie nic, poza obrzydzeniem i nieuzasadnioną niechęcią do filmu. Więc może to kwestia nastawienia, ja na szpetne facjaty nie zwracałem uwagi, a rozkoszowałem się stroną artystyczną. Ja bym jednak polecał seans w kinie, zawsze to inny odbiór. Szczególnie, że to musical :) Mi pozostało tylko obejrzenie oryginału,