Wpis z mikrobloga

Trochę porozkminiałem i stworzyłem bardzo poręczną "infografikę" traktującą o ogólnym mechanizmie fukncjonowania naszej psychiki. W dziedzinie neurobiologii absolutnie nie mienię się ekspertem, starałem się liznąć spośród tego co jest dostępne w necie i w publikacjach naukowych. Starałem się to możliwie uprościć i świadomie co nieco pominąłem.

Postaram się objaśnić na czym to "błędne koło polega".

Na początek weźmy na warsztat stuleję, u którego dominuje kortyzol i prolaktyna. Osobnik taki mógł znaleźć się w swoim nieszczęsnym położeniu w dwojaki sposób:

- zalał się prolaktyną (walił konia do upadłego, orgazm skutkuje ogromnym wyrzutem prolaktyny). Wskutek zalewania się tym hormonem stracił motywację, stał się ospały, bez krzty motywacji czy popędu do jakichkolwiek celów. Prolaktyna jest odwrotnie skorelowana z dopaminą (a co za tym idzie - z testosteronem) która odpowiada za wymienione cechy charakteru. Wskutek obserwacji otoczenia i rówieśników, doszedł do wniosku (słusznego skądinąd), że coś jest nie teges bo inni zdobywają dziewczyny, imprezują, robią kariery, osiągają sukcesy, cieszą się życiem a on dalej tkwi z mamą w mieszkaniu i #!$%@? w CoDa w przerwach od fapania i nie potrafi nawet zrozumieć co takiego fajnego jest w wyjściu na imprezę (bo przecież to taka patologia i w ogóle sebixy, karyny, muj borze). Dochodzi do wniosku, że jest zjebem i wniosek ten wywołuje olbrzymi stres. Stres z kolei (kortyzol) dodatkowo fizjologicznie potęguje zalewanie prolaktyną. Tak olbrzymi dyskomfort popycha go do zaradzenia sytuacji więc katuje się wyrzutami endorfin - czy to za pomocą gry komputerowej czy też fapowania do porno. Endorfiny działają bardzo kojąco na stres. Oczywiście to drugie dramatycznie wzmaga i utrwala wysoki poziom prolaktyny. Błędne koło przegrywu się zamyka. Tak rozpoczyna się uzależnienie o charakterze kompulsywnym - przymus wykonywania czynności/zażywania substancji w celu zaleczenia stresu. Na podobne zagrożenie wystawieni są również ortodoksi religijni - ślepe i bezmyślne przywiązanie do odgórnych nakazów skutkuje stresem w razie jego złamania. Potem koło się toczy samo.

Drugim sposobem mogą być też błędne przekonania wpojone np. drogą indoktrynacji bądź nabyte poprzez ograniczony światopogląd i brak autorefleksji. Np: mamy człowieka sukcesu, aż nagle przytrafia się jakiś dramat - wylanie z roboty, kalectwo, śmierć bliskiego albo coś tak prozaicznego jak przekroczenie 50tki lub emerytura. Taka sytuacja powoduje u niego stres. Stres którego do tej pory nie doświadczył i z którym poradzić sobie nie potrafi. Brak jakichkolwiek wcześniejszych rozmyślań wykraczających poza dochapanie się dóbr materialnych sprawił, że stanął pod ścianą. I znowu - przewlekły stres (kortyzol) i poddawanie się mu doprowadza do stopniowego zwiększania poziomu prolaktyny. W rezultacie spadek libido, motywacji, radości życia, zmęczenie. Tadaaa - depresja.

W obu powyższych przypadkach głównym winowajcą jest stres. Poza nielicznymi wyjątkami, negatywny stres bierze się zawsze z uwarunkowań psychologicznych. Bo co gdyby nie było poczucia presji, zewnętrznych stresogenów? Ano po zwaleniu konia nasz Sebastian cieszyłby się błogością i samozadowoleniem, byłby ciepłą kluseczką bez większych osiągnięć ale zdecydowanie byłby szczęśliwy. Po prostu akceptowałby siebie takim jakim jest i jakim się czuje. Bo i dlaczego by miało być inaczej, skoro nikt go nie krytykuje i nie widzi innych wzorców zachowań?

Teraz bierzemy na warsztat wygrywa (w wersji "singiel" - to ważne, w wesji "married" na scenę wchodzi oksytocyna która zmienia postać rzeczy choć i tak gwarantuje szczęście). Na co dzień cieszy się on wysokim teściem i dopaminą.

Wysoki poziom tych hormonów daje mu poczucie ogromnego bezpieczeństwa, śmiałości, napawa go optymizmem. Sytuacje stresogenne przekuwa traktuje jak przeciwnika z którym należy się bezwzględnie rozprawić. Nie rozpamiętuje porażek, nie porównuje się do innych, zawsze jest skoncentrowany i obecny w danej chwili. Wyłącza nadmierne myślenie . Kiedy trzeba, stres przekuwa w agresję i wolę walki. Takie podejście do życia gwarantuje mu osiąganie sukcesów, aplauz otoczenia, powodzenie u płci przeciwnej co z kolei doprowadza do jeszcze większego stężenia testoteronu testosteronu a ten z kolei stymuluje wyrzut dopaminy. Taki człowiek jest więc wysoce zmotywowany a w dodatku bardzo pewny siebie i zazwyczaj osiąga cele. Co się dzieje gdy dochodzi do ściany, której nie da się przeskoczyć? Skupia się na tym, co przynosi mu radość i satysfakcję. Osiągając cele zapewnia sobie kojące endorfiny i pokonuje stres. Gdy np. odniesie porażkę na polu, na którym nie ma kwalifikacji lub predyspozycji zwyczajnie przerzuca się na inne pole, gdzie radzi sobie świetnie i momentalnie zapomina o porażce. Mamy więc kolejne błędne (choć zdecydowanie w pozytywnym znaczeniu) koło.

Dlaczego tutaj również występuje orgazm? Dlatego, że choć fizjologicznie również nasz wygryw doświadcza zalania prolaktyną to jednak najczęściej towarzyszy temu satysfakcja ponieważ nie wyżył się ochlapując klawiatury tylko w sposób społeczenie akceptowalny (a już wiemy, że akceptacja otoczenia wpisuje się do działania koła wygrywu)

Żeby nie było - masturbacja nie jest zła . O ile ktoś nie ma możliwości dobycia topora i wzięcia udziału w krwawej bitwie ew. wystartowania w sprincie olimpijskim to kumulowanie agresji nie prowadzi do niczego dobrego. Jest to oczywiście wielka siła ale niestety dla większości ludzi bezużyteczna. Złe jest natomiast używanie masturbacji w celu zwalczania stresu. Orgazm (czy to z seksu czy z fapania) powinien służyć wyładowaniu napięcia, złości a nie zaleczenia stresu.
Tym niemniej trwam przy zdaniu, że porno i fantazje seksualne to ciota i #!$%@?.

***

No tak, to teraz jak z błędnego koła nr 1 przejść do błędnego koła nr 2? Opcji jest w #!$%@?.

Wersja najszybsza i najprostsza, nie wymagająca myślenia, najlepsza na początek . Najlepsza dla osób, które tak naprawdę nie mogą się poszczycić żadną zmasterowaną umiejętnością czy ciekawym hobby.

Zaczynamy ćwiczyć ( ͡º ͜ʖ͡º) Ale, ale - to nie ma być nieśmiertelne " cztery serie po 12 powturzeń " tylko zaczynamy bezlitośnie #!$%@?ć HIIT/Kompleksy sztangowe/tabate/wszelkie odmiany interwałów/crossfit. Chodzi o autentyczne zmęczenie, ból układu oddechowego, dług tlenowy, zadyszka, wypluwanie płuc i odruchy wymiotne. Mechanizm działania jest czysto fizjologiczny. Niwelujemy stres wyrzutem endorfin. Niby to samo co orgazm ale nie dostajemy w pakiecie prolaktyny a testosteron i dopaminę czyli korzyść jest podwójna. Same hormony sprawy nie załatwią od ręki - jeżeli #!$%@? tkwi w umyśle i zaniżonej samoocenie, chwilowy haj minie i znowu stuleja zacznie uciskać. Ale co się stanie gdy wytrwamy w postanowieniu i będziemy trenować regularnie? Przy tego typu treningach "wydziela się" (ekspertów przepraszam za ignorancję) hormon wzrostu przez co stopniowo zyskamy na atrakcyjności wizualnej. To spowoduje zwiększone zainteresowanie u płci przeciwnej oraz szacunek u innych mężczyzn. Taka sytuacja zostanie odczytana jako sukces i tym samym zaspokoimy nasze psychologiczne pragnienia. Wejdziemy tym samym w "błędne" koło wygrywu. Zyskamy punkt zaczepienia dla naszej motywacji oraz pewności siebie. Z tego miejsca wyruszymy po dalsze cele - nabierzemy chęci do nauki, samorozwoju, znalezienia pracy, osiągnięcia szeroko pojętego sukcesu.

Zachęcam oczywiście do sprawdzenia googli wyszukując "testosteron a dopamina", "testoteron HIIT", "prolaktyna testosteron" itp. Sami się przekonajcie o zależnościach w naszym organizmie.

Wersja trudniejsza

A co jeśli z jakichś powodów nie chcesz ćwiczyć? Zaczynasz robić cokolwiek innego, co da satysfakcję. Efekt będzie słabszy bo pozbawisz się fizjologicznego wspomagania i pozostanie Ci cieszenie się postępami w nauce oraz coraz częstszymi pochwałami otoczenia. Zejdzie na pewno dłużej.

Wersja najtrudniejsza i wymagająca czasu. Osobiście uważam, że w niektórych przypadkach niemożliwa do wykonania choć pewnie jej zwolennicy zjedzą mnie w ewentualnych komentarzach ( ͡° ͜ʖ ͡°) Uważam, że to powinno być następnym krokiem ale nie początkiem pracy nad sobą.

Medytacja - konkretnie Mindfulness. Chodzi oczywiście o wyzbycie się presji psychicznej. Całkowite zaakceptowanie siebie takim jakim się jest. Jesteś zmęczony i zdemotywowany? Choćby się waliło i paliło Ty idziesz spać i masz w dupie co się dzieje, robisz dokładnie to czego domaga się Twój organizm i akceptujesz w pełni swoje potrzeby. Nie musi być to praktykowane 24/7. Wystarczą codzienne sesje "świadomego bycia". Należy zadać sobie pytanie - na co mam faktyczną ochotę? Czy będzie to impreza, spotkanie ze znajomymi, słuchanie muzyki a może ulgę przyniesie wam po prostu położenie się na łóżku i spanie w środku dnia, mimo zaległości i obowiązków. Jeżeli potrafimy odpowiedzieć sobie na to pytanie i postąpić zgodnie z własnymi potrzebami nastąpi redukcja stresu. Zdjęty został ciężar psychiczny bo zaakceptowaliśmy swój stan przez co pozostała sama prolaktyna, bez towarzyszącego kortyzolu. Teraz wystarczy poczekać aż organizm powróci do homeostazy i odzyskamy siły oraz motywację. Zaznaczam - nie chodzi o leżenie i gorączkowe rozmyślanie "#!$%@? ile mam do zrobienia a nie mam motywacji, zaraz się zrzygam ze stresu" - musimy świadomie odpuścić czyli "wiem, ze jutro mam ważnego kolosa, wiem, że powininem się uczyć, wiem, że potem będę się #!$%@?ł po II terminach ale #!$%@? - i tak nie mam siły do nauki więc leżę i śpię". Wymagana bardzo wysoka samoakceptacja.

Ale można zacząć od małych rzeczy. Można np. odpuścić sprzątanie, zrezygnować z jakiejś rutynowej czynności - metoda drobnych kroczków.

Powyższe ma genialne zastosowanie dla normalnych ludzi. Taki człowiek będzie się cieszył odpoczynkiem i czerpał ogromną radość z otaczającego go świata gdy jest świeży i wypoczęty. Stuleja ma szanse powodzenia bliskie zeru. Presja psychiczna i natrętne myśli nawet dla normalnego człowieka często stanowią sporą trudność a co dopiero dla kogoś, który w życiu nie ma dosłownie nic, co przyniosłoby mu radość.

Może się komuś się przyda :) Najlepszym potwierdzeniem tego co napisałem jest sam fakt że to napisałem - miałem ultra #!$%@? dzień, obcięto mi jaja na rozmowie kwalifikacyjnej więc atencja podziała leczniczo na moje zranione ego ( ͡° ͜ʖ ͡°) Takim to jestem bezczelnym atencjuszem.

#wychodzimyzprzegrywu #motywacja #psychologia #przegryw
Neaopoliti - Trochę porozkminiałem i stworzyłem bardzo poręczną "infografikę" traktuj...

źródło: comment_B06yKId01FmC4XwfIoZCNFvWhedstAlb.jpg

Pobierz
  • 4
@Neaopoliti czy ten hormon wzrostu to nie jest z nim tak że działa tylko do jakiegoś wieku? Jak tak to jakiego?
I generalnie nie wierzę by ktoś dopiero w wieku 50 lat pierwszy raz odczuł stres.
Ale ogólnie tekst fajny